45 Włos Umbrige
Po kilku dniach wiedziała już jak zaskoczyć Umbrige i włamać się do Ministerstwa. Draco na szczęście nikomu nie powiedział o jej prawdziwej twarzy, jednak nie ukrywał swojego zdziwienia. Nic nie mówili Edgar'owi uważając, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Rozumiał dlaczego nie mogła mu tego powiedzieć na początku, więc po powiedzeniu jednego ze swoich sekretów ponownie się do siebie zbliżyli, co dziewczyna nie wiedziała jak odebrać.
Musiała przyznać, że w pokoju prefektów poniosły ją odrobinę emocję i powiedziała chłopakowi o swojej pracy dla Voldemorta. Jednak znowu musiała unikać go tego dnia, ponieważ musiała iść do Umbrige a potem prześliznąć się do Departamentu Tajemnic.
Będąc już w drodzę czuła na ramieniu niewidzialnego demimoza, który będzie jej potrzebny do zdobycia włosa kobiety. Zapukała do jej pokoju po czym ukryła się za zakrętem dając znak Erno do działania. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wspiął się po wystających kamieniach ze ściany i wyrwał kobiecie włosy.
- Kto śmiał?! - pisnęła rozglądając się i machając różdżką w taki sposób, że zraniła uciekającego do Eriki demimoza. Nie umknęło profesorce hałas jaki narobiło stworzenie, więc podeszła do zakrętu. Ślizgonka szybko złapała swojego pupila uciekając z miejsca swojej małej zbrodni.
Weszła do łazienki prefektów opadając na kafelki zdyszana. Zobaczyła na swoich dłoniach czerwoną krew stworzenia, które przestało się ukrywać i ujawniło się jej oczom.
- Przepraszam, Erno. Nie przewidziałam takiego obrotu sprawy - powiedziała wyciągając dłoń do niego. Zewnętrzna część łapy demimoza krwawiła mocno. Oddał jej kilka włosów, które schowała przy sobie i zbliżyła się do niewinnego stworzenia. Wyciągnęła różdżkę, aby uzdrowić go. Wpadł w jej ramiona zawieszając się na jej karku. Podał jej łapę, którą szybko wyleczyła. Nagle rozbrzmiał znajomy jęk.
- Jaki słodki potworek! Nigdy nie mówiłaś, że posiadasz takiego! - rozczulił się duch Jęczącej Marty. Wywróciła oczami, lecz spoważniała kiedy Erno przestraszył się jej.
- Przestraszyłaś go! - warknęła do Marty głaskając zwierzę i przytulając do siebie, aby się uspokoiło. Marta zaskoczona posmutniała odrobinę i zniknęła bez słowa. Erika zrozumiała, że była zbyt ostra dla niej. Nie powinna unosić się aż tak, nawet duch taki jak ona może zareagować emocjonalnie w takich sytuacjach.
Do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze na co Erika wstała zasłaniając rannego demimoza pod szatą. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła Draco.
- Czemu znowu uciekłaś? I o co chodziło to teraz z Umbrige?! - spytał zamykając za sobą szczelnie drzwi. Podszedł do niej zerkając na jej zwierzę i dłonie. Miała całe we krwi.
- Śledziłeś mnie? - spytała lekko zaskoczona i zdenerwowana tym faktem. Spojrzał ponownie na jej tęczówki i zamilkł drapiąc się po karku. Znając odpowiedź ukazała rannego Erno swojemu przyjacielowi. Zbliżył się do niej uważnie przyglądając się mu.
- Co mu się stało? - spytał zerkając na smutną twarz Eriki.
- Wyrwał włosy Umbrige a ta go drasnęła w łapę. Dzięki Merlinowi nie widziała go inaczej pewnie skończyłby jako jedno z jej futer - westchnęła z ulgą w głosie dokąńczając uzdrawianie rany.
Blondyn uważnie przyglądał się jej skupionej twarzy zakrytej przez gęste kosmyki białych włosów. Odgarnął je z jej twarzy, aby lepiej widzieć jej błyszczące oczy.
Zawsze uwielbiał się w nie wpatrywać, dlatego to on zazwyczaj proponował zawody w niezamykaniu oczu. To była zawsze świetna wymówka, aby patrzeć na te dwa duże szafiry w jej oczach.
Kiedy skończyła leczyć ranę Erno spojrzała na blondyna. Był tak samo blisko niej jak w pokoju przed kilkoma dniami.
- Zawsze się zastanawiam czy masz jakieś szafiry w tych oczach, że są takie jasne i wielkie czy tak już masz - powiedział cichym głosem dalej wpatrzony w jej oczy.
Mogła powiedzieć to samo o jego stalowych tęczówkach. Nigdy nie mogła narzekać w momencie kiedy grali w niezamykanie oczu na złe widoki. Jego oczy były jednocześnie takie zimne a ciepłe dla niej. Były jak zima dla ludzi a dla niej jak przyjemna jesień ze swoim orzeźwiającym deszczem. Chciała na nie patrzeć przez wieki. Opamiętała się, kiedy przypomniała sobie swoje zadanie jakie ma wykonać.
- Draco, mówisz jakbyś pił. Nie mam czasu na takie rzeczy - mruknęła odchodząc od niego ze swoim pupilem w rękach. Wyszła z cichym trzaskiem drzwi z łazienki wzdychając ciężko. Otrzepała głowę z dziwnych myśli i ruszyła w jakieś miejsce, gdzie nikt by jej nie przeszkadzał z ważeniem wywaru.
Udała się do gabinetu Snape'a, który oczywiście wiedział o prorodztwie jakie musi odnaleźć. Cieszyła się, że za tym razem blondyn nie śledził ją, oewnie dalej zagubiony we wspomnieniu jej oczu.
Podczas przyrządzania eliksiru była skupiona a Severus nie śmiał odezwać się słowem obserwując jej czynności. Robiła wywar z taką dokładnością z jaką on robił na swoich zajęciach. Wszystko musiało być zrobione tak, jak ona chciała.
Przez chwilę widział w niej samego siebie w jej wieku. Tak samo utalentowany w sztuce warzenia jak i zaangażowany w służbę Czarnemu Panu. Jednak to porównanie było chwilowe. Erika miała prawdziwych przyjaciół, nie to co Snape. On miał swoich prześladowców i jednostronną miłość. Nikt nie miał prawa wiedzieć o tych rzeczach. Wydawał się dla wszystkich taki zimny i niebezpieczny, bez serca. Nikt nie wiedział, że faktycznie nie miał serca. Jego serce zgniło wraz ze śmiercią Lily.
Jednak był pewien moment, ułamek sekundy, kiedy ktoś potem dał mu na nowo życie, które zgasło na powrót na dobre.
- Gotowe. Teraz tylko poczekać, aż wywar będzie gotowy... Na brodę Merlina dlaczego akurat ona? Wolałabym już zmienić się w faceta niż w tą różową landrynę... - z zamyślenia wyrwał go głos Eriki. Mamrotała pod nosem ocierając ręką lekko spocone czoło. Zdążyła ściągnąć szatę oraz podwinąć rękawy koszuli, aby było jej wygodnie przyrządzać eliksir. Wzdychając odwróciła się do nauczyciela i dopiero teraz zauważyła, że przyglądał się jej warzeniu.
- ... Ciekawe ile razy zdarzyłaś użyć tego rodzaju eliksiru, że doszłaś do perfekcyjnego wywarzania go - skomentował, na co uczennica spięła się.
- To nie tak, że od razu używać, profesorze. Wystarczy skupić się na pańskiej lekcji - odparła chcąc brzmieć spokojnie. Na chwilę zapanowała cisza w której każde z nich myślało o jednym. Departament Tajemnic.
- Do zadania użyć możesz mojego kominka. Dostaniesz się do części głównej i stamtąd do Departamentu - powiedział nauczyciel.
- Rozumiem. Profesorze? Możliwe jest, abym była czymś obarczona w przeszłości? Jakąś klątwą, albo czymś podobnym. Dyrektor tak właśnie twierdzi, ale ja nie pamiętam, aby nic takiego miało miejsce - powiedziała opuszczając rękawy i poprawiając cały swój mundurek szkolny.
- Nie znam twojego życia na tyle, aby znać takie szczegóły, ale tylko niemądra osoba zapomniałaby takich rzeczy jak rzucenie klątwy - odpowiedział, na co zaśmiała się cicho.
- Zapewne ma pan rację... Eliksir powinien być gotowy już niedługo. Mogłabym zostawić go tutaj do tego czasu? - włożyła na siebie swoją szatę gotowa do wyjścia.
- Na pewno będzie bezpieczniejszy niż w twoim pokoju prefektów - odpowiedział na pożegnanie i wrócił do swoich zajęć. Wyszła z jego gabinetu po czym skierowała się do na dziedziniec. Nie dane jej było jednak dość w spokoju w to miejsce, ponieważ usłyszała czyjąś rozmowę.
- Hagrid widział tego smoka kilka razy przed tamtym razem, kiedy poszedł do Dumbledore'a. Myślicie, że tak po prostu sobie odleciał po tym? To by było niemożliwe - schowała się za pomnikiem nasłuchując rozmowy wielkiej trójcy z Gryfindoru.
- Co jeśli to zmiennokształtny i szpieguje dla Sami Wiecie Kogo? - zaproponowała Hermiona. Erika wzdrygnęła się na jej słowa. Wiedziała, że ona jest mądra, ale żeby aż tak? Nasłuchiwała dalej ich rozmowę.
- Na prawdę? Zmiennokształtny w opalooka antypodzkiego? To jest tak rzadki smok jak nie wiem co! - mruknął Ron po czym nastała cisza.
- I w dodatku ten śmierciożerca z cmentarza... - wydukał Harry przechodząc obok niezauważonej ślizgonki.
- Mówisz o niej przez cały czas, Harry - skomentowała Grenger cichym głosem. Potter zerknął na nią.
- Bo ona wyglądała jakby była w naszym wieku. Ona może być z tej szkoły i szpiegować dla Niego - mówił zniecierpliwionym głosem, jakby miał dość wyjaśniania tego w kółko swoim przyjaciołom.
- Nie zdziwił by mnie fakt, gdybyś zobaczył tam Malfoy'a, ale dziewczyna? W sumie z Slytherinie są same dziewczyny gotowe przejść na Jego stronę... - powiedział rudzielec. Jedyne co pocieszało Erike to to, że nie wiedzą o niej.
- Nie mów tak. Wyobrażasz sobie chociażby Racsess jako jedną z nich? Wszyscy wiemy, że jest odrobinę inna od reszty - obroniła ją Hermiona. Zainteresowana słuchała dalej, ponieważ temat zszedł na nią.
- ... Nie wydaję mi się, aby to była ona - powiedział chłopak z blizną idąc dalej zdala od Eriki, która podsłuchiwała ich rozmowę. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej nie znaleźli i odeszli. Wyszła z ukrycia i zmieniając swoją trasę udała się do swojego pokoju przemyśleć całą sytuację.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top