30 Lekcja Moody'ego
Obudziło ją na następny dzień szturchanie w ramię, które starała się zignorować. Potem przerodziło się to w łaskotanie po brzuchu, którego nie była w stanie tak łatwo olać. Podniosła się z łóżka szybko żałując tej decyzji z powodu wielkiego kaca. Syknęła patrząc co smyrało ją po brzuchu. Był to Erno patrzący w jej oczy jakby chciał coś powiedzieć.
- Daj mi kilka minut, muszę trochę ochłonąć, dobrze? - poprosiła masując czoło. Demimoz odsunął się odrobinę czekając na reakcję Eriki. Westchnęła i wreszcie wstała z łóżka rozglądając się. Ciekawa była jak trafiła tak po prostu do swojego pokoju na łóżku i w dodatku przykryta.
Nie pamięta zbyt dużo z nocy, martwiła się, że zrobiła coś bardzo głupiego. Usłyszała pukanie do drzwi. Mruknęła coś pod nosem a do pomieszczenia wszedł jej lokator z wodą i eliksirem na silny kac.
- Bardzo źle, co? - spytał podając jej szklankę. Wypiła ciecz zmieszaną z eliksirem. Przyjemy smak rozpłynął się w jej ustach.
- Zrobiłam coś... Głupiego? - spytała po chwili zerkając na Edgara nieco zaniepokojona. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Nic aż tak głupiego. Ale postanowiliśmy nie wspominać o tej nocy... Dla dobra wszystkich - odpowiedział patrząc na nią ze spokojem. Odetchnęła z ulgą zauważając, że jej zwierzę nie zdążyło zniknąć przed wzrokiem prefekta. Spojrzała na Edgara. Miał się nikt nie dowiedzieć o Erno.
- Chyba nie powinnam pić - stwierdziła wstając z łóżka, zmierzając do toalety, aby się przebrać w świerzy mundurek. Za chwilę powinny zacząć się lekcję, a ona nie może się spóźnić już pierwszego dnia.
Z pośpiechem wyszła z pokoju żegnając się z Edgarem, który zmierzał w przeciwnym kierunku na swoja zajęcia. Pobiegła pod salę obrony przed czarną magią, gdzie czekał na nią Draco. Nie mieli zbytnio czasu na jakieś rozmowy i pożądne przywitanie, bo akurat do klasy wszedł nowy profesor. Zajęli swoje miejsca z tyłu sali czekając na rozpoczęcie zajęć.
Panowała kompletna cisza, ponieważ każdy z przerażeniem czekał na koniec lekcji ze strasznym nauczycielem. Moody przedstawił się i zaczął dość nietypowy temat, który był bardzo dobrze znany Erice.
Zaklęcia Niewybaczalne.
Wzdrygnęła się słysząc to hasło. Niby nie było to dla niej nowe, ponieważ zdążyła użyć tego najgorszego podczas wakacji kilkakrotnie.
- Przepraszam! Czy nie uważa profesor, że taki rodzaj magii nie jest... Odpowiedni do nauczania w szkole? Zaklęcia mogą zostać użyte w zły sposób i spowodować wypadek - zabrała głos widząc jak nauczyciel zaczyna praktykować czary, aby zaprezentować uczniom działanie każdego z trzech. Przerwał czynność spoglądając na ślizgonkę z uwagą. Nagle straciła całą swoją pewność i spięta opadła na krzesło chowając dłonie pod ławkę.
- Panna Racsess... Najmłodsza pani prefekt pochodząca ze Slytherinu. Profesor Snape podobno widzi w tobie potencjał, prawda? Zdolna uczennica... Skoro tak to na pewno znasz wszystkie Zaklęcia Niewybaczalne - powiedział podchodząc do niej bliżej. Poczuła jak Erno obejmuje jej nogę pod stolikiem i staję się widzialny. Wciągnęła nerwowo powietrze do płuc zakrywając stworzenie swoją szatą. Podniosła wzrok na stojącego nad nią nauczyciela.
- ... Istnieją trzy zaklęcia. Imperius. Cruciatus i... - zatrzymała się zauważając dziwny wyraz twarzy u profesora. Przełknęła kule w gardle zdenerwowana zapadniętą ciszą.
Moody wyraźnie czekał na kompletną odpowiedź, czego w końcu się nie doczekał widząc wzruszającą ramionami Erikę. Odszedł od niej i wrócił na środek klasy pokazując działanie każdego z zaklęcia. Odetchnęła z ulgą, kiedy nauczyciel odszedł od niej i zajął się swoimi zajęciami.
- Mówi ciekawie, ale wygląd ma tak samo paskudny jak charakter chyba - wyszeptał do niej Malfoy. Zgodziła się z przyjacielem bez dwóch zdań. Mógł być dobrym mówcą, ale nie nauczycielem.
Po zakończeniu lekcji postanowiła udać się do profesora Snape'a powiadomić o dziwnych zajęciach, jednak zauważyła dość dziwnego Nevile'a. Nie był sobą. Gubiąc w tłumie blondyna podeszła do gryfona zatrzymując go na schodach obok witrażowego okna za którym padał deszcz.
- Nevile, wszystko w porządku? - spytała kładąc dłoń na jego ramieniu. Kiwnął głową, lecz i tak nie miała zamiaru odpuścić tak łatwo.
- ... Tak łatwo mu to wszystko mówić i pokazywać. Jak on może? - mruknął pod nosem, co nie umknęło jej uwadze. Pogłaskała jego ramię zastanawiając się co może teraz dla niego zrobić.
- Nevile posłuchaj mnie. Wiem, że nieprzyjemnie jest słuchać o takich rzeczach... Ale nie musisz słuchać wszystkich wykładów na zajęciach. Czasami właśnie lepiej jest się po prostu odciąć od nich dla własnego dobra. Jeśli chciałbyś porozmawiać będę potem w bibliotece po zajęciach - wymusiła lekki uśmiech na ustach. Gryfon spojrzał wreszcie na nią i po chwili odkiwnął zapewniając, że skorzysta z jej rady. Pożegnała się z nim i uciekła po schodach w dół do gabinetu Snape'a. Weszła do pomieszczenia z ogromnym oburzeniem i furią jakby zachowywała się we własnym pokoju. Szybko przypomniała sobie gdzie jest i co właśnie zrobiła żałując tego.
- Mam nadzieje, że jest to coś na prawdę ważnego... - warknął profesor siedząc za biurkiem pisząc coś na pergaminie. Spięta podeszła na środek.
- ... Profesor Moody prowadził zajęcia na temat Zaklęć Niewybaczalnych - odpowiedziała na jednym wdechu co wystarczyło, aby oderwać Severusa od pisania. Odłożył pióro patrząc na uczennice uważnie.
- Zaklęcia Niewybaczalne? - powtórzył zaskoczony odrobinę.
- Z częścią teoretyczną i praktyczną - dodała unosząc brwi tym samym wzdychając ciężko.
- Część praktyczna?! - podniósł głos. Wzdrygnęła się zerkając w bok gdzie na swoim ramieniu wyczuła znajomy ciężar. Erno wydał cichy pomruk równie wystraszony jak Erika. Zapanowała cisza.
- To jest niedozwolone w szkole. Profesor ławie zasady, nie można tego zostawić tak sobie bez niczego. Takie zajęcia mogą się przełożyć na zachowanie uczniów... Mogą wykorzystywać dane zaklęcia tak po prostu jeśli będą je znali - wyjaśniła zmartwiona wyobrażają sobie chaos jaki by wtedy zapanował.
- Mówisz to bo wiesz jak to jest... To nie zmienia faktu, że dyrektor musi się o tym dowiedzieć. Natychmiast - odparł nauczyciel wstając za swoiego miejsca kierując się do wyjścia.
- Czy to nie dziwne, że... Profesor Moody zna takie zaklęcia tak dobrze? Nawet jak na łowce to za duża wiedza... - spytała przed wyjściem. Ciemnowłosy zerknął na nią nie odpowiadając na jej pytanie. Zakłopotana wyszła z gabinetu za profesorem i skierowała się na następne zajęcia, po czym odwiedzi bibliotekę i na spokojnie przejży jeszcze raz dokument od rodziców.
Kiedy wreszcie była pod klasą czekał na nią już zaniepokojony odrobinę Draco. Porozmawiali jeszcze trochę razem zanim profesor dotarł na swoje zajęcia i zaczął je prowadzić. Na szczęście na tej lekcji Erno cały czas był niewidzialny i nigdzie nie uciekł. Dziewczyna wiedziała o tym, bo cały czas czuła jego objęcie na nodze.
Nie mogła się jednak skupić nie ze względu na zwierzę. Po głowie dalej chodziła jej poprzednia lekcja z Moody'm. W dodatku panuje nie lada zamęt z powodu Turnieju o którym cały czas truje jej Malfoy. Chciałby brać w nim udział, jednak z powodu wieku nie może. Trochę irytuje ją już to marudzenie, lecz nie ma wyjścia i musi to przeboleć.
Po lekcji udała się do zaplanowanej biblioteki bez Draco, który stwierdził, że ma inne zajęcia niż przeglądanie książek. Usiadła gdzieś w kącie między dwoma regałami wyjmując testament. Demimoz wreszcie ukazał jej się siadając na stole obok pergaminu. Analizowała, lecz nic nie mogła znaleźć.
- Erno a możliwe jest aby... Te litery coś tworzyły? - spytała szeptem swojego małego towarzysza, który i tak nie miał jej jak odpowiedzieć.
Wyciągnęła drugą kartkę pergaminu, aby zapisać brakujące litery, lecz nagle usłyszał kroki w jej stronę a demimoz zniknął wskakując jej na kolana. Przyszedł do niej Nevile. Schowała testament tak, aby nie widział go.
- ... Cześć - mruknął stojąc nad stolikiem przy którym siedziała. Obdarowała go lekkim uśmiechem.
- Cześć. Siadaj tutaj - pokazała mu ręką wolne miejsce, które po chwili zajął. Patrzyła na niego czekając na jakieś słowa, które nie pojawiły się od razu. Chłopak nie wiedział jak zacząć.
- Profesor Moody tak po prostu użył po kolei każdego Zaklęcia Niewybaczalnego... To było straszne, bo... - zatrzymał się jakby te słowa nie mogły przejść przez jego gardło. Trząsł się lekko ze strachu przypominając sobie tą lekcję i ten widok. Erika pogłaskała go po plecach mówiąc mu bez słów, że nie musi mówić rzeczy, których nie chcę, aby ona znała. Wystarczyło spojrzenie, aby to zrozumiał.
- To okropna magia praktykowana przez wyznawców Sam Wiesz Kogo. Zgłosiłam to zdarzenie do nauczycieli i dyrektora, więc powinni coś z tym zrobić - odparła chcąc jakimś sposobem uspokoić gryfona.
- ... Chodzi o to, że moi rodzice... Zostali zabici zaklęciem Cruciatus. To było okropne widzieć to zaklęcie po raz drugi - odpowiedział cichym głosem. Nagle przestała głaskać jego plecy będąc w wiekim szoku.
Domyślała się kto za tym stoi. Jakiś śmierciożerca. Ona też nim jest. Czuje się z tym teraz bardzo źle. Zbliżyła się nieco do kolegi i położyła swoją dłoń na jego. Spojrzał na nią smętnym wzrokiem.
- Przykro mi. Nie przejmuj się tą lekcją... Wiem, że to ciężkie stracić rodziców. Trzeba żyć dalej, dobrze? Oni zawsze są z nami tutaj - poklepała się po sercu, aby mieć pewność, że Nevile ją zrozumie.
- Dziękuję, Erika. Za wszystko, co zrobiłaś - powiedział na pożegnanie. Wyraźnie się odrobine rozpromienił słysząc takie słowa.
Pożegnali się podczas kiedy ślizgonka została jeszcze chwilę w bibliotece chcąc wreszcie zobaczyć, czy o to chodziło jej rodzicom. Demimoz patrzył na jej poczynania z ciekawością dalej siedząc jej na kolanach. Zapisując wszystkie litery jakie brakowały po kolei wyszło jej nic innego jak kołysaka. Postanowiła zastanowić się nad zdobytą podpowiedzią. Jej matka zawsze śpiewała jej w nocy pewną kołysanke.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top