24 Awantura

Minęło dużo czasu od ostatnich wydarzeń. Zdążyła już wyjechać do Malfoy'ów na święta i wrócić z powrotem do szkoły. Znikąd zaczął jej się powtarzać znany koszmar w którym jej rodzice umierają przez węża. Bała się coraz bardziej i w dodatku dalej intrygował ją dziwny list od matki.

Przestraszona postanowiła udać się z tym do profesora Snape'a. Mężczyzna mógł jej jakoś z tym pomóc, ale także nic z tym zrobić. Idąc korytarzem usłyszała dwa, znajome głosy. Zatrzymała się i zauważyła zbiorowisko. Podeszła bliżej przepychając się do przodu. W centrum stał Christian i Draco. Mierzyli się różdżkami gotowi się zaatakować.

             - Co tu sie wyrabia?! - krzyknęła przerywając nadchodzącą bujke. Spojrzeli na nią. Ciemnowłosy uśmiechnął się i zaśmiał pod nosem.

             - Założyliśmy się o ciebie. Jeśli ja wygram w pojedynku wracasz do pokoju prefekta i zostajesz moją dziewczyną - odparł pewnym siebie głosem starszy ślizgon. Zebrało jej się na wymioty. Jego dziewczyną? Prędzej wyszłaby za trola niż została jego dziewczyną.

             - Jeśli ja wygram nie będzie miał prawa się do ciebie odezwać i zostawi cię w spokoju - dodał Draco. Spojrzała na niego jakby mówił jakieś absurdy. Weszła między nich rozdzielając czarodziej.

             - Nie bądźcie dziećmi! Rozejść się i to już! - krzyknęła do wszytskich. Powoli i niechętnie wszyscy zaczęli się rozchodzić widząc jak dwójka schowała swoje bronie cofając się. Erika odetchnęła z ulgą, lecz nie trwało to zbyt długo.

Kiedy już chciała odejść usłyszała zaklęcie z ust Christiana. Odwróciła się, ale na szczęście blondyn odbił je i sam zaatakował prefekta. Przykucnęła uciekając od odbitych zaklęć. Krzyczała, aby przestali, bo wpakują się w większe problemy niż ich duma, lecz ci nie zwracali na nią uwagi. Odbiła kilka czarów chcąc jakoś zatrzymać ślizgonów przed walką co nie było łatwe. Wreszcie zaklęcia skrzyżowały się wywołując iskry pomiędzy chłopakami. Zasłoniła się rękami, aby nic w nią nie uderzyło. Szala zwycięstwa niebezpiecznie przechyliła się na stronę starszego przeciwnika. Zaczęła panikować i myśleć co może w tej sytuacji zrobić.

             - Christian! - krzyknęła do prefekta próbując go rozkojarzyć wymawiając jego imię pierwszy raz w życiu. Wyraźnie zaskoczony ślizgon stracił równowagę i rozkojarzył się przez co Draco miał szansę na wygraną i tak się właśnie stało.

Ciemnowłosy odleciał do tyłu pokonany a blondyn zerknął na przyjaciółkę z triumfalnym uśmiechem. Odwzajemniła gest gratulując cicho Malfoy'owi.

             - Czemu mnie wołałaś, co?! - warknął przegrany podnosząc się na równe nogi.

             - Chciałam ci tylko powiedzieć, że sznurówka ci się rozwiązała - odpowiedziała z uśmiechem. Ośmieszony przed uczniami prefekt uciekł ze zbiorowiska gapiów. Zaśmiała się z wyraźną ulgą zerkając na jasnowłosego.

Kiedy wreszcie chcieli jako wielcy wygrani odejść napotkali na swojej drodze przeszkodę w postaci profesora Lupina. Tłum umilkł i nastała grobowa cisza.

             - Racsess. Malfoy. Za mną, poproszę - powiedział nauczyciel pokazując im jego gabinet. Przyjaciela popatrzyli na siebie wyczuwając ogromne kłopoty. Podążyli za mężczyzną wchodząc do gabinetu. Stanęli przed nauczycielem czekając na pożądane kazanie i odjęcie punktów.

            - Profesorze, mogę to wyjaśnić - zaczęła dziewczyna gotowa wyjaśnić całe zajście nauczycielowi jednak ten spojrzał na Draco.

             - Wolałbym to usłyszeć od pana Malfoy'a - odparł patrząc poważnym wzrokiem na przyjaciela Eriki.

             - Prefekt uprzykszał jej życie i chciał ją zmusić do rzeczy jakich nie chciała, więc nie miałem wyboru! - odpowiedział chłopak ze złością patrząc gdzieś w bok. Nauczyciel wyraźnie zaskoczony spojrzał na dziewczynę. Kiwnęła zgadzając się z wersją przyjaciela. Remus westchnął opierając się o biurko.

             - To nie zmienia faktu, że mogliście rozwiązać tego w inny sposób - powiedział profesor na co zamilkli czekając na wyrok.

             - Przepraszamy za to, profesorze - bąknęła pani prefekt spuszczając wzrok w dół. Nauczyciel podszedł do nich i rozczochrał jej włosy.

             - W końcu pan Malfoy chciał cię bronić, więc dam wam jedynie upomnienie. Na następny raz rozwiązujcie konflikty bez użycia magi, jasne? - powiedział i otworzył im drzwi, aby wyszli, jednak zatrzymał Erike ma dłużej. Pożegnała się z Draco i spojrzała na Lupina.

             - Nie wyglądasz najlepiej. Coś się stało? - spytał szukając czegoś po szafkach. Wiedziała o co może chodzić profesorowi. Nie tak dawno znowu udała się ze Snape'm do zakazanego lasu, aby poćwiczyć przemianę. Ponownie spotkała tamtego wilkołaka, który znowu ją zaatakował przez co miała rany na rękach i dwa zadrapania na twarzy.

                - Bliskie spotkanie z rozzłoszczoną sową - zaśmiała się nerwowo drapiąc się po karku. Twarz Lupina zmieniła się w nieprzyjemny grymas. Ucieszyło ją to, ponieważ wydawał się je wierzyć. 

                - Czesto przebywasz w sowiarni więc powinnaś bardziej uważać - upomniał ją. Obiecała uważać po czym chciała wyjść, ale zatrzymała się, aby spotkać jeszcze o coś.

                - Nie wie pan może gdzie mogę znaleźć profesora Snape'a? - nauczyciel spojrzał na nią zaskoczony. Wyprostował się patrząc uważnie na ślizgonkę. 

                - Profesor Snape? Nie mam pojęcia. Myślałem, że uczniowie unikają go jak tylko mogą - powiedział spokojnie. Dziewczyne zatkały te słowa. Może profesor był jaki był, ale nie jest taki straszny jak wszyscy myślą. Poza tym czemu ma się dziwić, skoro tylko ona mieszka z nim przez wakcję już od trzech lat. Nikt inny nie zrozumie jej punktu widzenia, jak wielu innych rzeczy jakie w sobie ukrywa.

                - Postanowiłam nie oceniać książki po okładce - odpwoiedziała po chwili zastanowienia się. Wyraźnie ta odpowiedź zaimponowała Lupinowi. 

               - Takie rzeczy docenia się. Niestety nie wiem gdzie możesz znaleźć profesora, ale radziłbym sprawdzić w jego gabinecie i składzie na eliksiry - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Podziękowała i wyszła na korytarz wzdychając.

Rozejrzała się i ruszyła szukać Severusa. Na szczęście nie musiała szukać daleko, ponieważ nauczyciel okazał się być w składziku, skąd wspólnie przeszli do gabinetu, aby na spokojnie porozmawiać.

              - Chciałam poromawiać o dziwnym śnie, który ostatnio mam... Cały czas - powiedziała wreszcie. 

               - Z takimi rzeczami przychodzi się nie do nauczyciela eliksirów, panno Racsess - odpowiedział nie zwracając zbytniej uwagi na nią. Spokojnie układał eliksiry na półkach.

                - Chodzi w nim o moich rodziców - dodała co już bardziej zaciekawiło mężczyznę. Przestał wykonywać czynność jaką teraz robił i spojrzał na uczennicę. W tej sprawie faktycznie mogła udać się tylko do niego. 

               - Słucham.

              - W tym śnie... Jestem w swoim domu. Jest ciemno i słyszę węża... W sensie rozumiem co mówi, ale po chwili słyszę też moich rodziców. Dobiegam do salonu, gdzie ogromny wąż chce ich zaatakować i tak też się dzieję... Giną na moich oczach a ja nic nie mogę zrobić - powiedziała poddenerwowana i nieco niestabilna gdy opowidała sen. 

              - Od jakiego czasu ci się to śni? - spytał odwracając się w jej stronę. Widziała w jego oczach, że coś wie na ten temat.

             - ... Od moich urodzin... Tak sądzę... - odparła dość niepewna swoich słów. Nie zastanawiała się nad tym czy ma to większe znaczenie niż to, że sen się powtarza. Snape wyraźnie coś wiedział na ten temat.

             - Myślisz, że ma to jakieś znaczenie? - spytał lodowatym głosem. Zaczęła błądzić po swoich myślach.

             - Myślę... Że tak. To dziwne, że akurat taki koszmar mi się powtarza co noc. Nie czuję się z tym dobrze, profesorze. Zna pan moich rodziców. Martwię się o nich, czy na prawdę nie mogę się z nimi zobaczyć? Gdzie oni są aż tyle lat? - pytała marszcząc czoło. Nie mogła doczekać się odpowiedzi tak łatwo i szybko.

             - Pomyśle nad tym. Wyśle do nich wiadomość i powiem o twojej prośbie - odpowiedział po chwili. Spojrzała na niego z wdzięcznym uśmiechem. Podziękowała i wyszła z gabinetu kierując się do pokoju wspólnego ślizgonów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top