04 Harry Potter
Od świąt Bożego Narodzenia minął długi czas. Zbliżał się już czas opuszczenia szkoły i powrotu do niej po wakacjach. Spakowana już Erika w podskokach udała się do pokoju wspólnego ślizgonów, gdzie czekał na nią już Draco ze swoją zgrają. Doskoczyła do nich od tyłu łapiąc blondyna i mocno tuląc do siebie.
- Wybacz za spóźnienie, Draco! - wydukała śmiejąc się. Naburmuszony chłopak mruknął coś pod nosem wstając z kanapy. Wydostał się z objęć dziewczyny łapiąc jej nadgarstki i zbliżając się do niej z szyderczym uśmiechem.
- Wybacze pod jednym warunkiem. Pójdziesz z nami do Potter'a i zrobisz mu najzłośliwszy żart na świecie. Co ty na to? - spytał chichocząc pod nosem. Spojrzała na niego z powagą i westchnęła.
- Mówiłam, że nie mieszam się w wasze sprzeczki z Potter'em. Nic mi do tego skoro nic mi nie zrobił - odpowiedziała wyrywając mu się. Złapał ją za rękaw i lekko szturchnął pięścią w ramię. Spojrzała na niego jak na wariata masując ramię.
- Czemu nie bawisz się z nami już? Stałaś się taka... Spokojniejsza i grzeczniejsza. Jako ślizgonka powinnaś gardzić Potter'em i jego zgrają! - obużył się arystokrata.
- Jako ślizgonka, czy jako jedna z twojej bandy? Bez urazy, chłopcy - zerknęła na Craba i jego kolegę obok. Draco aż kipiał ze złości, ale nie był w stanie wyżyć się na Erice jak na reszcie ludzi z jego otoczenia. Zbyt dobrze ją znał i za bardzo się do niej przywiązał. Zacisnął mocno pięści i szczękę wycofując się z pokoju wściekły.
- Idziemy się dobrze bawić bez Eriki! Ona wcale nie jest nam potrzebna do dobrej zabawy! - krzyknął przy wyjściu. Prychnęła pod nosem z ironicznym uśmiechem.
- Erika potrafi dobrze się sama bawić w przeciwieństwie do Dracona Malfoy'a! - odkrzyknęła z uśmiechem, kiedy zobaczyłam jeszcze bardziej zirytowanego przyjaciela. Zaśmiała się cicho kiedy wyszedł z hukiem po czym wróciła do pokoju wyciągając ze skrzyni swoją nową lekturę wakacyjną. Usiadła na parapecie zerkając na letnią pogodę za zewnątrz. Westchnęła otwierając książkę gdzie ostatnio skończyła czytać. Było to jej ulubione zajęcie i gdyby nie lekcję spędziłaby na tym parapecie całe życie.
Jednak tego dnia pogoda była tak piękna, że dziewczyna nie mogła się nawet skupić na lekturze, więc bez wahania postanowiła zostawić czytanie na potem i wyjść na zewnątrz. Wybiegła z pokoju witając się po drodze ze znajomymi koleżankami i w mgnieniu oka była już na korytarzu szkolnym w drodze do wyjścia. Mijała właśnie pomieszczenie profesora Snape'a gdzie ten miał swoje eliksiry. Wraz z nim była tam także pielęgniarka, która opiekowała się Eriką, kiedy ta miała swoje dziwne ataki. Znowu usłyszała jakieś szepty podobne do tych, które słyszała w domu Malfoy'ów.
- Ten eliksir był od dawna nie używany, nie znaliśmy jego właściwego zastosowania. Tutaj tak nagle staje się jedynym napojem, jaki może ją uratować od tego dziwnego... Ataku? Nie wiem jak to określić, ale... Jak? Jak wiedziałeś, że powinno się tego użyć, profesorze? - pytała kobieta szeptem. Erika ponownie schowała się za ścianą, chcąc nieco posłuchać.
- To była dość nietypowa sytuacja a zważając na okoliczności i objawy żaden z eliksirów nie byłby w stanie ją uratować, więc jedyne o czym mogliśmy wtedy pomyśleć był ten eliksir - odpowiedział spokojnie. Dalej nic nie rozumiała. Chwyciła się za serce błądząc myślami o swoim życiu. Nagle wpadła na dziwne pytanie.
Czyżby było z nią coś nie tak? Może jest na coś dziwnego chora? Na coś, na co nie zna się żadnego leku?
Przeraziła się. Zanim się zorientowała obok niej z pomieszczenie wyszedł profesor Snape patrząc na nią. Zerknęła na niego, lecz szybko opamiętała się i błyskawicznie uciekła spod schowka na eliksiry na dziedziniec szkolny. Myślała jedynie o tych kilku pytaniach związanych ze sobą.
Patrząc pod nogi zatrzymała się dopiero na granicy zamku, gdzie mogła wejść na błonia przez jedną z wierz. Pomyślała, że tam będzie się czuła idealnie, więc udała się na górę. Siadła na murku patrząc gdzieś w dal zamyślona. Wyraźnie przygnębiona nie zważała uwagi na resztę świata. Dopiero po kilku minutach usłyszała jak ktoś obok niej wołał jej imię. Wzdrygnęła się i odwróciła głowę w bok. Ujrzała siedzącego obok siebie ciemnowłosego chłopaka w jej wieku z hipnotyzującymi, zielonymi oczami schowanymi za okrągłymi okularami.
- Możemy porozmawiać, prawda? - spytał nieznajomy. Nagle dziewczynę olśniło. Te oczy, włosy, wiek... I ta blizna na czole. Wstrzymała oddech rozglądając się dookoła siebie. Właśnie nie poznała tego sławnego gryfona!
- O mój Merlinie! Wybacz Harry, nie poznałam cię - sapnęła na jego widok głęboko poruszona. Nigdy nie myślała, że spotka go sam na sam. Nie to, że nigdy o nim nie słyszała i widziała, ale to były jedynie przelotne powitania i pożegnania. W końcu on jest gryfonem, a ona nie powinna się z nim zadawać, lecz akurat Racsess lubiła łamać stereotypy i zasady. Chłopak uśmiechnął się pod nosem kiwając głową za zgodę.
- Nie przejmuj się tym... Słyszałem o tobie trochę... Jesteś przyjaciółką Malfoy'a? Nie wyglądacie jakbyście byli bardzo do siebie podobni - skomentował słynny młodzieniec patrząc zaciekawiony na Erikę. Uśmiechnęła się sarkastycznie pod nosem nie patrząc na chłopaka.
- Mimo wszystko różni nas tylko jedna rzecz. Dracon ma jedynie nieco ostrzejszy temperament niż ja. Nic więcej nas od siebie nie różni, dlatego tak dobrze się dogadujemy. Nie bez powodu trafiłam do Slytherinu - odparła rozbawiona i dopiero w tamtym momencie spojrzała Potter'owi w oczy. Piękne, zielone oczy były pełne zainteresowania i zdziwienia jej odpowiedzią. Niemal wydawało jej się, że przebija ją na wylot jego spojrzenie.
- Ale jednak różnisz się od innych ślizgonów - bąknął Harry patrząc na powoli zachodzące słońce. Westchnęła ciężko podziwiając ten sam krajobraz co on.
- Nie. Mam tylko trochę niższą obsesję na punkcie czystej krwi, tylko to. Jestem ambitna, przebiegła, sprytna, zaradna i czuje braterstwo z innymi ślizgonami. Nie mogę się z tobą zgodzić niestety - odpowiedziała wzruszając ramionami. W myślach z ironią dodała fakt, że jest prawdopodobnie także chora. Oblizałam dyskretnie usta z irytacją. Wykrzywiła wargi robiąc dziwny grymas niezadowolenia.
- Mimo to nie rezygnujesz z rozmowy ze mną, więc trochę się różnisz - kiedy Potter powiedział te słowa Erika spojrzała na niego i po chwili on zrobił to samo. Zaśmiała się głośno.
- Oczywiście, że nie muszę tego robić. Rozmawiam bo umiem i chcę, bo nie mam powodu, aby nie mówić z tobą - szturchnęła wybrańca w ramię zeskakując z murku bezpiecznie na błonia. Stojąc przed chłopakiem schowała dłonie za plecami patrząc w jego zielone oczy. Po chwili wspólnego śmiania się nastała krótka chwila ciszy.
- Przyszłem, bo chciałem się dowiedzieć jak na to zareagujesz. Wiesz, jesteś chyba jedyną ślizgonką, która wita się ze mną w... Miły sposób? Nie. Która w ogóle się ze mną wita - odpowiedział Harry. Ich pogaduszkę przerwały czyjeś kroki za Eriką. Zbliżały się i były coraz szybsze, aż wreszcie czyjeś ciało zasłoniło za sobą dziewczynę stając między nią a Harry'm. Dziewczyna rozpoznała osobnika bo blond włosach i dwóch osiłkach obok.
- Proszę, proszę. Potter podrywa słodką Erike. Zapomniałeś kim jesteś? Jesteś gryfonem. Nie masz prawa zaczepiać podopiecznych Slytherinu - odezwał się ze schowanymi dłonimi w kieszeni. Jasnowłosa wywróciła zmęczona niebieskimi oczami chwytając przyjaciela za łokieć.
- Opanuj się, Draco. To tylko rozmowa a nie zaczepianie... Poza tym nie musisz mnie tak bronić przed innymi. Czyżbyś był aż tak bardzo nadopiekuńczy? Lepiej uważaj, bo ktoś zauważy - spytała z irytującym uśmiechem. Blondwłosy czarodziei spojrzał na nią z brutalnym błyskiem w oku i wrócił do rozmowy z Potter'em.
- Właśnie, Malfoy. Nie dajesz jej wybierać osób z którymi może porozmawiać, bo jesteś aż tak opiekuńczy? Czy to czasami nie zbyt dziwne jak na ciebie? - spytał okularnik. Przyziemiony ślizgon warknął coś pod nosem szarpiąc dziewczynę za rękę wszedł do wnętrza zamku. Zdezorientowana nie zaeragowała i dała się prowadzić przez przyjaciela w nieznanym kierunku. Kiedy wreszcie stanął byli w pustym korytarzu a blondyn spojrzał na nią jak drapieżnik na ofiarę.
- Co ty sobie myślisz? Mówiłaś, że nie idziesz z nami pożartować z Potter'a a ty sobie z nim pogawędkę ucinasz? Erika! - wstrząsnął nieco jej ramionami. Dziewczyna chwyciła go za nadgarstki, aby przestał ją szarpać.
- Wpadłam na niego przypadkowo. Draco, to że ty go nie lubisz nie znaczy, że ja mam to samo do niego czuć. Może być gryfonem, mi to nie przeszkadza i tyle. Znasz mnie - odpowiedziała, jakby nic się nie stało. Wzruszyła ramionami patrząc w stalowe oczy wspólnika.
- Właśnie aż za dobrze cię znam. Za bardzo cię znam i dlatego nie życzę sobie, abyś rozmawiała sobie z nim kiedy ci się podoba! - syknął wściekły. Uniosła ręce do góry w geście poddania się. Zerknęła w bok i zauważyła jak grupka uczniów biegnie gdzieś z walizkami i torbami. Domyśliła się, że może chodzić o ceremonie zakończenia roku szkolnego.
- Musimy iść do Wielkiej Sali, nie mamy czasu! - bąknęła odpychając blondyna tym samym wydostając się z jego pułapki. Pobiegła za tłumem wołając do siebie Dracona z dwójką osiłków. Poszli za nią jak posłuszne, wściekłe psy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top