03 Święta
Zbliżał się powoli koniec roku. Od tamej nocy gdy dostała dziwny atak powtórzyło się to jedynie raz. Nie wiadomo dlaczego tak reaguje i na co a badania jakie zrobiła lekarka nic nie wykazały, co martwiło odrobinę dziewczynę. Martwiła się także dziwnym wyjazdem do profesora Snape'a. Dalej nie wie dlaczego rodzice wysłali ją do niego skoro łatwiej było wysłać ją do rodziny Dracona.
Na święta udała się z blondynem do jego domu. Tam mogła mieć szansę porozmawiać o swoich rodzicach z Lucjuszem i Narcyzą. Siedząc obok przyjaciela dobrze się bawiła nie dając po sobie poznać złego humoru. Narcyza, która siedziała przed nimi w pociągu do ich miasta wpatrywała się w Erike jak w szczere złoto. Była dla niej niemal jak druga matka. Kochała ją niemal tak samo jak swojego syna i gdyby mogła przygarnęłaby ją do siebie. Erika wyrosła z małego szkraba w piękną dziewczynkę z nieziemską urodą, umysłem geniusza i nadludzką cierpliwością oraz sprytem. Wiecznie niesporzyta energia dodawała jej uroku.
Kiedy zajechali na miejsce wokół wielkiego pałacu leżał biały śnieg okrywający wszystko jak ciepła kołdra. Rozejrzała się przypominając sobie wszystkie przygody jakie planowali tutaj z blondynem przed wyjazdem do szkoły. Uśmiechnęła się, lecz gest szybko zniknął kiedy poczuła dużą dłoń na swoim ramieniu. Obejrzała się i podążyła za ręką do góry, aby zobaczyć tą osobę.
- Nie wejdziesz? Gości nie powinno zostawiać się samych na podwórku - stwierdził Lucjusz z krzywym uśmiechem. Dopiero wtedy zorientowała się, że Draco wraz z matką weszli już do środka domu i tylko ona z Lucjuszem zostali na zewnątrz.
- Tak... Już wchodzę, zamyśliłam się - odparła i ruszyła do przodu obok mężczyzny. Panowała między nimi martwa cisza przez krótki moment.
- Słyszałem, że po zakończeniu roku szkolnego wyjeżdżasz do domu profesora Snape'a. Pewnie musi być ci ciężko przyjąć to do informacji, prawda? - spytał wyraźnie zaciekawiony tym tematem.
- Tak. Ale dalej nie rozumiem... Dlaczego moi rodzice to zrobili? Nic mi o tym nie mówili przed wyjazdem do szkoły - odparła kiwając z niedowierzaniem głową. Schowała dłonie do kieszeni, aby ocalić je przed zmarznięciem.
- Twoi rodzice mieli po prostu wyjazd z ministerstwa. W końcu wasza rodzinna Zowa Zelandia jest daleko, więc szybko nie wrócą - wyjaśnił po chwili otwierając przed nią drzwi do mieszkania. Kulturalnie wpuścił ją pierwszą i zamknął za sobą drzwi.
- No tak, ale dlaczego nie pozwolili mi zostać z wami? - spytała rozpłaszczając się. Podniosła wzrok na niego z wyraźnym wyrazem błagania o jakiekolwiek wyjaśnienia. Jasnowłosy czarodziej wywrócił oczami przygryzając dolną warge, po czym położył na jej ramionach swoje dłonie schowane pod czarnymi, skórzanym rękawiczkami. Przez chwilę wpatrywał się w nią po czym poprawił jeden kosmyk włosów dziewczynki chowając go za ucho.
- Tak się składa, że wtedy będziemy nieco zajęci, więc nie możemy przyjąć cię do domu. Najwidoczniej osobą o której potem pomyśleli twoi rodzice był właśnie profesor - wyjaśnił klepiąc ją i omijając ją wchodząc głębiej do swojego wielkiego domu. Zacisnęła zęby i podążyła za ojcem Draco do salonu, gdzie z drogi zeszły im skrzaty domowe odsłaniając wielki pokój z kominkiem i wystrojoną choinką. W palenisku tliły się płomienie ogrzewające zimne z wyglądu pomieszczenie nadając mu odrobinę życia. Na fotelu siedziała Narcyza czekając, aż dziewczyna podejdzie bliżej odebrać swoje prezenty. Uśmiechnęła się podchodząc do drzewa, gdzie w prezentach nurkował młody Malfoy. Podążyła jego śladami szukając swoich paczek.
Razem z Draco wyciągnęli szybko ze swoich torb zapakowane prezenty dla rodziców chłopaka i zanim odpakowali swoje dali swoje dla Narcyzy i Lucjusza. Zaskoczeni dorośli odpakowali paczuszki dziękując dzieciom. Erika zerknęła w bok, gdzie przy wejściu podglądał całą tą sytuację mały skrzat przyodziany w łachmany. Wstała z uśmiechem zwracając uwagę wszystkich w pokoju.
- Pójdę do taolety - odparła wychodząc z salonu. Skręciła w korytarz łapiąc przerażonego skrzata za wychudzoną rękę. Kiedy szeptał o litość przyłożyła palec do ust, aby był ciszej i ruszyła do toalety. Docierając do celu zamknęła się szczelnie puszczając przestraszoną istotę wolno. Przykucnęła przy nim a skrzat cofnął się do samego kąta.
- Proszę mnie nie bić, nie podłuchiwałem przysięgam! Zrobię dla panienki wszystko! Ja tylko przechodziłem obok salonu! - starał się wyjaśnić zakrywając twarz dłońmi. Podeszła bliżej czekając aż się uspokoi. Nie czując rzadnego bólu skrzat odsłonił twarz otwierając mokre od łez oczy. Zobaczył przed sobą dłoń Eriki w której miała pysznie wyglądające ciastko. Sługa domowy patrzył na nią i na prezent, jaki chciała mu dać. Zaczął mamrotać, że nie potrzebuje go i aby nie dawała mu tego, bo i tak nie przyjmję tego. Wywróciła oczami wpychając ciasteczko w jego dłonie.
- Jedz dopóki tutaj jesteś. Nie powiem, że siedziałam w toalecie godzinę aby przekonać skrzata do wzięcia prezentu. Szybko zjedz tutaj, aby nikt cię nie przyłapał - odparła szeptem. Wychudzony slrzat chwycił ciastko i niepewnio go skosztował. Jego uszy aż drgnęły czując słodki smak przekąski. Erika uśmiechnęła się do niego, lecz ta magiczna chwila została przerwana pukaniem do drzwi.
- Erika, wyłaź już! Nie jesteś sama w tym domu - usłyszała donośny głos swojego blond przyjaciela. Wzdrygnęła się i pomagliła skrzata, aby szybciej zjadł swój prezent, co uczynił w kilka sekund i zniknął dziękując jej za ten dar. Stanęła na równe nogi i otworzyła z impetem drzwi niemal uderzając Draco w nos.
- Nie krzyczy się na dziewczynę, Draco - odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem. Skrzywił się chwytając klamkę łapczywie.
- Chyba że zajmuję długo łazienkę a akurat stoisz za potrzebą - odpowiedział zamykając przed jej oczami drzwi z trzaśnięciem. Westchnęła odchodząc z powrotem do salonu, gdzie Narcyza rozmawiała z Lucjuszem.
- Czy Araston i Zara na pewno robią dobrze wysyłając Erikę do Snape'a? To brzmi jak szaleństwo! - szeptała kobieta. Dziewczynka zatrzymała się zostając w ukryciu za ścianą przy wejściu.
- Robią co chcą. Zapewne to także część planu naszego pana... A my musimy go przestrzegać i robić to, co on chce - odparł Lucjusz. Powietrze zrobiło się ciężkie a Erika na moment zapomniała jak się prawidłowo oddycha.
- Nie uważasz, że to dość dziwne? Erika mogła zostać z nami, kiedy ich nie będzie. Na pewno czuła by się tutaj lepiej niż u niego - kłociła się czarownica. Dziewczynka słyszała jak oddech Lucjusza przyspiesza i staję się coraz głośniejszy.
- Wiem! Zdaję sobie z tego sprawę! Musimy... Erika jest niezwykła. Czarnu Pan na pewno wie co robi przydzielając ją Severusowi, jasne? Musimy go posłuchać - Lucjusz był wyraźnie zdenerwowany, lecz dalej starał się szeptać. Wszystkie możliwe emocje zaatakowały Erike jak huragan. Teraz na prawdę nie wiedziała jak się oddycha. Stała tak nieruchomo analizując rozmowę starszych. Spanikowana nie wiedziała co teraz ma robić. Grać, że nic nie słyszała czy wejść do akcji i spytać co to ma znaczyć. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Wzdrygnęła się wydobywając z siebie pisk. Spojrzała w bok napotykając stalowe tęczówki Draco.
- Czemu tak stoisz tutaj? Wejdź do... Co ci się stało z oczami? - spytał zbliżając się do niej, aby przyjrzeć się jej oczom. Oddaliła się wychodząc zza ściany, gdzie ujrzeli ją Malfoy'owie. Spojrzała na nich i na swojego wspólnika. Wyszarpała mu się i uciekła do łazienki. Zanim zamknęła się w niej słyszała szybkie kroki Lucjusza i obcasy Narcyzy. Pukali do drzwi i prosili, aby wyszła. Zerknęła na lustro, gdzie zobaczyła odbicie swooch oczu. Krzyknęła przerażona widząc, że jej niebieskie oczy zmieniły się w wielobarwne odcienie opalu andamooka. Jedynie źrenica została w nierarusznym stanie i białko. Słysząc jej krzyk Lucjusz otworzył drzwi za pomocą zaklęcia po czym wszedł do środka a zaraz za nim Narcyza z Draco.
- Co to ma być?! Dlaczego one zmieniły kolor? Co mi się dzieję?! - pytała zauważając wtargnięcie czarodziejów do łazienki. Pobladła tak jak to było w szkole z takimi samymi objawami. Jasnowłosy mężczyzna szybko wybiegł z pomieszczenia zostawiając ją pod opieką swojej żony i przerażonego syna. Szukał po szafkach tego samego eliksiru jaki został jej podany w Hogwarcie. Znalazł go błyskawicznie i wrócił do łazienki, gdzie dziewczyna oprócz zmienionych oczu miała także wydłużone paznokcie w ostre pazury i wyglądała jak biały śnieg. Podał jej eliksir czekając, aż zacznie działać.
- Co jej się stało? Dlaczego ona tak wygląda? - spytał Draco kiedy Erika zemdlała upadając na ziemię. Na szczęście złapał ją jego ojciec, więc nie uszkodziła sobie głowy.
- Idź przyszykuj wolny pokój dla niej. Musi odpocząc teraz - odpowiedział mu Lucjusz z ogromną ulgą w głosie. Zerknął na swoją żonę porozumiewawczo, kiedy ich syn zniknął na piętrze.
- Nie mamy tego eliksiru wystarczająco dla niej. Snape ma go pod dostatkiem dlatego tylko on będzie w stanie o nią zadbać podczas kiedy nie będzie jej rodziców. To jedyne wyjście inaczej przemiana nastąpi zbyt wcześnie - odpowiedział po chwili Lucjusz. Chwycił Erike pewniej i zniósł ją do pokoju gościnnego, gdzie czekało na nią już rozłożone łóżko przez skrzaty domowe. Położył ją na nim i odszedł wraz ze swoją rodziną z pokoju zostawiając nieprzytomną w spokoju. Jego syn ciągle pytał o stan przyjaciółki. Nie dawał mu spokoju swoimi pytaniami, więc krzyknął, aby szedł spać i przestał zadawać tyle pytań, ponieważ nic jej już nie grozi. Zdezoriwntowany chłopiec posłuchał ojca i umyty, przebrany w piżamie wszedł do swojego wielkiego pokoju dalej martwiąc się o jasnowłosą koleżankę. To wszystko wydawało się dla niego takie dziwne i niezrozumiałe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top