Pierwsze kłopoty?
- Oi, Kureto! - odezwał się Guren, który chyba jako jedyny nie miał zamiaru się dostosować. - Po coś tu przylazł?
- Guren! - skarcił go Shin'ya. - Znowu zaczynasz? - czarnowłosy nie zdążył nic odpowiedzieć, bo po pokoju rozniósł się śmiech przybyłego.
- Zostaw go Shin'ya. Dobrze wiesz, że ten szczeniak z niższej belki nigdy nie zrozumie w jakiej jest sytuacji. - odpowiedział z zawziętym uśmiechem skierowanym do Gurena, który tylko coś warknął pod nosem perfidnie wpatrując się w tego typa, który zdążył już się opanować. - Nie wiem czy wiecie ale jest cisza nocna i wypada to uszanować. Więc lepiej się rozejdźcie. - już miał wyjść ale widząc mnie i Kakashiego cofnął się i zamknął drzwi, by jakaś korytarzowa przybłęda nie podsłuchała rozmowy. - Co to za jedni?
Przełknęłam ślinę i poczułam jak nogi zaczynają mi się trząść. Dodatkowo coś zakuło mnie w sercu gdy zaczął do nas podchodzić. Przyłożyłam zaciśniętą pięść do bolącego miejsca czując jak się kurczę
- Nie powinni cię interesować moi ludzie. - fioletowooki ponownie zarzucił mu arogancką odpowiedzią. Jeśli cały czas się tak do niego odzywa to dziwne, że jeszcze żyje. Typ wygląda jakby za każdą zniewagę miał kogoś zabić. Kureto odwrócił się od nas i podszedł do Gurena, który stał z rękami opartymi na biodrach, nie robiąc sobie nic z całego przestawienia.
- Dostałeś pozwolenie z góry na nowych członków? Bo jakoś mi się nie wydaje. - brązowooki zmierzył podpułkownika z góry, swoim strasznym wzrokiem ale Ichinose był najwyraźniej na to wyczulony. - Jutro na biurku chcę informacje o nich. I lepiej zacznij im szukać składu.
- Zostają w moim. - zaprotestował. To jednak nie spodobało się Kureto. Myślałam przez chwilę, że się rzuci na naszego przełożonego. Ze zdenerwowana złapałam Kakashiego za rękę i mocno ścisnęłam. Srebrnowłosy przybliżył się i ustał tak jakby chciał mnie obronić.
- Chyba śnisz. Nie ty tu dyktujesz warunki. - odwarknął Hiragii i zatrzymał się jeszcze przy mnie i Kakashim. Złapał mnie za szczękę i przechylił moją głowę raz na lewo, raz na prawo przyglądając się. Jęknęłam i chciałam się cofnąć ale nie mogłam. Hatake chciał coś zrobić ale stał jak sparaliżowany, jedynie trzęsąc się z wściekłości.
- Kureto, zostaw ją! Idź już lepiej do ojca. - wtrącił się Shin'ya. Mężczyzna mnie puścił i nie spuszczając ze mnie wzroku poszedł do drzwi. Dziękowałam w duszy białowłosemu, za odwrócenie uwagi jego przyrodniego brata.
- Zmieniłem zdanie. Ichinose, idziesz ze mną. - oznajmił i opuścił pokój. Czarnowłosy ścisnął pięść i mijając mnie szepnął:
- Poczekaj tu na mnie. - skinęłam posłusznie głową i upadłam na kolana. Dziewczyny zaczęły pomagać Goshiemu sprzątać, a Kakashi uklęknął przy mnie i mocno przytulił.
- Co za świr. Myślałem, że mu łeb urwę gdy do ciebie podszedł. Wybacz, że nic nie zrobiłem. Coś w środku mnie... Eh.. - nie dokończył i uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Nie tylko ty. - wtrąciła Mito. Odkleiłam się od srebrnowłosego i oboje spojrzeliśmy na czerwonowłosą. - Wszyscy go nienawidzą. Ten tyran tylko czeka aż zajmie miejsce swojego ojca.
- Teraz i tak zachowuje się jakby już to osiągnął. Żadne konsekwencje na niego nie działają. Jeszcze zaśmieje ci się prosto w twarz. - odparł błękitnooki poprawiając mundur.
Dość szybko ogarnęliśmy w pokoju Norito. W sumie nie było za dużo do zrobienia. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, a ja zostałam z blondynem i Hatake czekając na podpułkownika, który zjawił się po jakichś piętnastu minutach. Przeczesał palcami włosy i skinął na mnie bym poszła za nim. Widząc Kakashiego westchnął i go też zgarnął.
- Wiedziałem, że ta impreza to był zły pomysł. - powiedział znudzonym i jeszcze bardziej oschłym głosem niż przy pierwszym spotkaniu. Położył dłoń na karku i zgiął szyję.
- Myślisz, że jakbyś nas dalej ukrywał to ten typ by się nie dowiedział i wszystko poszłoby po twojej myśli? - warknął Kakashi zirytowany całą sytuacją.
- To co myślę to tylko i wyłącznie moja sprawa. Więc siedź cicho i zdaj się na mnie. - odpowiedział podpułkownik starając się ignorować jego ton. Jednak z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem był bliższy wybuchu.
- Zdawanie się na ciebie doprowadzi nas do kolejnej katastrofy!
- Dla twojej wiadomości próbuje naprawić ten świat! - Ichinose zatrzymał się i odwrócił do Hatake. Wbijali w sobie mordercze spojrzenia nie przestając na siebie warczeć.
- Jak dla mnie to wszystko pogarszasz. Niby jak chcesz to naprawić?! - zamaskowany złapał stojącego przed nim podpułkownika za kołnierz. Nie mogłam na to patrzeć. Postanowiłam interweniować.
- Kakashi! - krzyknęłam ale obaj mnie zignorowali. Byli zbyt zajęci niszczeniem relacji, które już nie należały do najlepszych.
- I co teraz zrobisz? - zadrwił fioletowooki. Widziałam jak Kakashi sięga do małej torby przy nodze, w której trzymał kunaie. Nie mogłam pozwolić na dalszy rozwój tragicznych wydarzeń więc bez namysłu wskoczyłam między nich. Srebrnowłosy zrobił zamach ale otworzył szerzej oczy i zawiesił rękę gdy ostrze znajdowało się dosłownie milimetr przed moją twarzą. W ostrzu widziałam odbicie Gurena. Był dziwnie dumny z obrotu sytuacji, zaś u Hatake szybko wyraz twarzy się zmienił.
- Czemu bronisz tego idioty? - zapytał już nieco spokojniej.
- A dlaczego ty cały czas masz do niego jakieś problemy? - starałam się mówić spokojnie ale z każdą chwilą czułam jak mój głos zaczyna coraz bardziej drżeć.
- Yuuki posłuchaj... - chciał coś powiedzieć ale go zignorowałam.
- Poza tym uratował mnie, więc nie będę stała z boku i przyglądała się jak lada chwila możecie odebrać sobie życie.
- Yuuki, ktoś taki jak on nie zasłużył na życie. - dalej upierał się przy swoim.
- To tylko twoje zdanie. A ja mam wobec niego dług, który mam zamiar spłacić. - przerwałam na chwilę aby zebrać myśli. Kakashi patrzył na mnie podłamany ale nic nie odpowiedział. - Może i nie wiem tego co ty i nie bardzo mnie to obchodzi. *Kogo ja oszukuję. Cholernie mi zależało na poznaniu prawdy o tym świecie.* Guren jest moim przełożonym, nie ty. - widziałam, że go to musiało zaboleć, ale nie miałam innego wyjścia. Wydawało mi się, że chciał coś jeszcze powiedzieć ale jedynie schował kunaia i zaczął się wlec do pokoju. Patrzyłam za nim chwilę. Niby miałam nic nie wyrażającą minę ale w środku żałowałam swoich słów. Z zamysłu wyrwała mnie dłoń Ichinose, która spoczywała na moim ramieniu.
-Chodź. Odprowadzę cię do pokoju. - skinęłam głową i posłusznie ruszyłam w obronnym kierunku zostawiając podpułkownika z tyłu. Szybko jednak mnie dogonił i zaczął nas prowadzić. Miałam wrażenie, że przyglądał mi się co jakiś czas, ale byłam zbyt załamana tym co zrobiłam Kakashiemu. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że tak go potraktowałam.
- Jesteśmy. - oznajmił czarnowłosy zatrzymując się przy moich drzwiach. Minęłam go i otworzyłam je rzucając mężczyźnie tylko krótkie ''Dobranoc''. Poczekał, aż drzwi się zamkną i ruszył do siebie.
Od razu poczłapałam do łóżka i upadłam na nie. Wpatrywałam się nieobecnym wzrokiem w sufit odtwarzając rozmowę z korytarza. Yuuki miała racje te moje huśtawki nastrojów były straszne. Zwłaszcza w stosunku do srebrnowłosego. Raz się z nim śmieje, rzucam mu na szyję... A potem odtrącam. Co jest ze mną nie tak? Westchnęłam cicho i po chwili odwróciłam głowę na bok słysząc jakiś śmiech.
- Też cie to już męczy. - zagadnęła z uśmiechem moja demonica, świdrując mnie tymi swoimi krwistymi oczami.
- Co jest ze mną nie tak? Nie chciałam go skrzywdzić...
- Może twoja druga strona się uaktywnia?
- Która? Ta odbierająca moje człowieczeństwo?
- Nie wszystko musi przyjść z przytupem. Takie rzeczy często biorą górę robiąc małe kroczki.
- Może i masz rację... - ponownie skierowałam wzrok ku sufitowi, tym razem zamykając oczy. Przez głowę przelatywały mi różne obrazy dzisiejszego dnia. Wszystko było w porządku do momentu gdy nie ujrzałam twarzy Kureto. Błyskawicznie otworzyłam oczy łapiąc się za serce (które znowu mnie zakuło) i zgięłam się do pozycji siedzącej. - Yuuki... - szepnęłam rozglądając się za czerwonooką. Nie było jej na łóżku, więc pierwszą myślą było to, że już zniknęła. Jednak się myliłam. Mój demon siedział skulony pod stołem. Nogi podwinięte pod siebie i objęte ramionami. Schylona głowa i włosy zasłaniające twarz... Nikt normalny tak się nie zachowywał. - Yuuki czy ten cały Kureto coś ci zrobił? - spytałam podchodząc do niej. Usiadłam obok chcąc położyć jej rękę na ramieniu ale nim jej dotknęłam zostałam odtrącona.
- Nie powinno cię to interesować.
- Proszę powiedź mi. Muszę wiedzieć czemu tak na niego reagujesz. Przez to działasz na moje ciało. Któregoś dnia może to się nie skończyć za dobrze.
- Któregoś dnia nauczysz się to ignorować. - syknęła robiąc nacisk na dwa pierwsze słowa i zniknęła. Świetnie. I jak niby mamy współpracować skoro nic o niej nie wiem i przez tą niewiedzę możemy skończyć martwe? Skoro ona nie chce mi nic powiedzieć to nie mam wyjścia i muszę iść do Gurena. Gorzej jak on też będzie milczał. Wtedy zostanie mi Mito, ale nie chcę jej ranić wspomnieniami. Cholera czemu to wszystko jest takie ciężkie... Bez namysłu podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę otwierając drogę na ciemny korytarz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bum! Krótki rozdział? Co się stało? Otóż może jednak przedłużę to... coś? I nie zakończę tak szybko . Tylko muszę odzyskać fazę Kakashi, bo bez tego daleko nie zajedziemy .-.
Nie, panie Zgredes?
.... >. >
Możecie strzelić gwiazdeczkę na poprawę humoru pana aroganta, heh
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top