Kłamstwa w dobrej sprawie?

Yh.. tak wiem, że ten rozdział miał być dawno ale... Tak jakoś wyszło... xd Dodatkowo znowu został podzielony na dwa meh. Przepraszam za błędy, część pisałam na telefonie podczas apelu szkolnego... XD No dobrze, miłego czytania i możecie zostawić  jakieś gwiazdki dla pewnego egoisty.. xd
?: A ta znowu żebrze... 
Cicho bądź Jaszczur! 
?: Nie jestem Jaszczurem...
Dobra zamilcz, w kolejnym rozdziale się nagadasz. 
?: A daj mi spokój męcząca istoto.  

Od dwóch dni unikałam mojego przełożonego. Nie wyobrażałam sobie jak mają wyglądać te relacje. Był naprawdę trudny do odczytania i do końca nie wiedziałam czy mogę  mu ufać. Jednak po głębszych analizach doszłam do wniosku, że zależało mi na nim i to cholernie mocno, ale z drugiej strony nie chciałam wchodzić w... zakazane stosunki. Jedyne czego aktualnie pragnęłam to ten oręż. A nuż moje problemy same się rozwiążą jak przypadkiem zginę na misji.

Nie... To było głupie. Nie jestem przecież tchórzem!

A może jednak...?

Dobra postawię sobie pewne cele których będę się kurczowo trzymać. 

Po pierwsze: zacznę go traktować jak szefa i tylko jako szefa.
Po drugie: będę chronić cały skład w miarę moich możliwości. Są dla mnie jak rodzina, którą znam dość krótko ale jednak.
Coś jeszcze? Hmmm, hm.. Najwyżej wyjdzie w praniu. 

Odłożyłam notes pod poduszkę i podeszłam do szafy. Przegryzłam wargę widząc wiszącą na jednym z wieszaków koszulę Gurena. No tak, miałam ją wyprać ale już oddać zapomniałam. Wyjęłam ją i przewiesiłam przez krzesło, by o niej nie zapomnieć i zatopiłam się w meblu szukając innej. Chociaż kto powiedział, że muszę chodzić w koszuli? Gdzieś tam na tyle szafy znalazłam czarną bluzkę, którą bez namysłu wyjęłam. Chyba polubimy się z tym kolorem bardziej niż mogłabym się spodziewać. Już chciałam zacząć się przebierać ale usłyszałam pukanie do drzwi. 

- Serio? Zawsze jak mam się ubierać? - warknęłam nim zdążyłam zaprosić gościa do środka. - Proszę! 

- Witam panią. - przywitał się przybysz, którym jak się okazało był Kakashi. Podejrzanie zadowolony Kakashi, a to ostatnio zdarzało się nieczęsto. No chyba, że przez te dwa dni zacofałam się w panujących zdarzeniach. 

- Ym, siema. Co ty taki szczęśliwy? - spytałam kierując się do łazienki. Hatake w tym czasie rozwalił się na moim łóżku krzyżując ręce za głową. 

- Frajer i wielka szycha od rana chodzą i plują na siebie jadem. Może w końcu go zwolni albo przy lepszych wiatrach poćwiartuje. - zaśmiał się. Ręce mi po prostu opadły. Czy oni nie mogą się zacząć tolerować? 

- Kakashi! Odpuściłbyś już! Poza tym nie możecie zacząć się... Znosić dla dobra kompanii? 

- Prosisz o więcej niż mogę ci dać. - odpowiedział śpiewnie na co przewróciłam oczami. Myślałam, że mnie coś trzaśnie więc po prostu otworzyłam drzwi chcąc się zamknąć z dala od świrów. - Oi, matte! Dokąd zwiewasz? 

- Ubrać się. 

- Przecież nikt ci nie broni tu. Jesteś u siebie. 

- Co?! Mam się przebierać przy tobie? Czy ty już na mózg upadłeś?! - oho, znowu morderczy mode mi się odpalił. 

- Spokojnie, nie denerwuj się tak. Zasłonię oczy ochraniaczem. - starał się załagodzić mój wybuch i nasunął sobie tą śmieszną przepaskę na oczy. 

- Yhy. I ty myślisz, że ci uwierzę? Wszyscy tacy sami. - warknęła trzaskając drzwiami. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się przebierać. - Chyba zamieszkam w kiblu, bo tu jest najbezpieczniej.  O cholera... - zaklęłam po chwili przypominając sobie, że zostawiłam na krześle koszulę Gurena. - Mam nadzieję, że jej nie zauważy. - rozczesałam szybko włosy i opuściłam pomieszczenie. Ku mojemu przerażeniu Hatake trzymał w ręku mój zeszyt. - *Zajebiście....* Kakashi! Oddaj to! - krzyknęłam rzucając się na niego by odebrać moją własność. Miałam nadzieję, że nie przeczytał tego co powinno zostać tylko dla mnie. - Powiedz, że tego nie czytałeś! 

- Może trochę. Masz tu ciekawe zapiski. A tak poza tym od kiedy nosisz takie duże koszule? - spytał beztroskim tonem unosząc wyżej rękę z zeszytem. 

- To nie moja... - urwałam nie chcąc mu się tłumaczyć. Na szczęście z korytarza było słychać jakąś kłótnię dzięki czemu mogłam poudawać, że nasłuchuję. Dość szybko rozpoznałam głos Gurena, a ten drugi należał chyba do Kureto. Ale nie byłam pewna. 

- Jak ci się coś nie podoba to po prostu mnie zabij! - warknął Ichinose. Przełknęłam nerwowo ślinę. Musiało być między nimi grubo, ale nie chciałam by coś stało się podpułkownikowi. 

- Nawet nie wiesz jak mnie kusi, ale przez to, że jesteś mi potrzebny muszę cię jeszcze tolerować! 

- Oj jak mi przykro! Więc razem ze mną musisz znosić moje decyzje. 

- Nie zapominaj kto tu pociąga za sznurki!

- Słuchaj no! Siedzisz w tym bagnie prawie tak samo głęboko jak ja! 

- To nie ma znaczenia. Poza tym zajmij się lepiej tą rudą, chyba, że ja mam to zrobić. - ton Hiiragiego nieco się zmienił na bardziej dominujący. Poczułam jak serce pcha mi się do gardła. O co mu chodziło z tym, że ma się mną zająć? Właśnie... Przecież Guren chciał mi coś powiedzieć gdy byłam u niego... Cholera jasna, czemu mu o tym nie przypomniałam?

- Ona zostaje w moim składzie, a to kiedy dam jej broń zależy od tego kiedy uznam, że będzie gotowa. - na te słowa Kureto zaczął się śmiać jak opętany. Ten człowiek był zdrowo kopnięty. Nie chciałabym mieć z nim na pieńku jak mój przełożony. 

- Masz na to czas do wieczora. Lepiej bierz się do roboty. - postawił warunek i musiał go pchnąć w drzwi mojego pokoju, bo drgnęły i było słychać charakterystyczny huk. Po oddalających się krokach moje serce nieco zwolniło, a oddech zaczął się wyrównywać. Jednak już po chwili ponownie zostały zaburzone przez podpułkownika, który bez pukania wszedł do środka. Jego mina była bezcenna gdy zobaczył jak leżę na Kakashim.

- No ładnie. Już się zabawiasz z innym? - warknął gdy zaczęłam się podnosić.

- To wcale nie tak. - zaprzeczyłam wyrywając mój notatnik srebrnowłosemu.

- Czyżby? - oparł ręce na biodrach i unosząc jedną brew wbijał we mnie oczekujące spojrzenie.

- Chyba nie muszę ci się tłumaczyć.  Podpułkowniku. - odrzekłam robiąc nacisk na ostanie słowo.

- Nie byłbym tego taki pewien. - obrócił się bokiem jeszcze mocniej zadzierając głowę. Po krótkiej chwili ciszy, którą przerwało moje uderzenie Hatake po łapach, syknął coś i przeszedł do tego po co tak naprawdę tu przyszedł. - Th! Dobrze, że już jesteś ubrana. Zabierz tą pewność siebie ze sobą i idziemy.

- Gdzie?! - warknął drugi z mężczyzn podnosząc się błyskawicznie i stając przed Ichinose.

- Nie twój zasrany interes.

- Możesz mówić przy nim. I od razu zabierz swoją koszulę. - wzięłam części garderoby z krzesła i rzuciłam nią w czarnowłosego, który złapał ją i ponownie odwiesił.

- Możesz ją sobie zatrzymać. - rzucił ciągnąć mnie za rękę.

- Hej! Puszczaj! - próbowałam mu się wyrwać ale on dalej ciągnął mnie za sobą przez korytarz mocniej zaciskając dłoń na moim nadgarstku.

- Jak przestaniesz stawiać opór i ten idiota przestanie za nami leźć.

- To powiedź mi z łaski swojej gdzie idziemy! - przestawałam już czuć prawą rękę więc nieco przyśpieszyłam by się z nim zrównać mając nadzieję, że rozluźni uścisk.

- Tam gdzie on nie może. 

- Czyli? 

- Po twoją broń. - powiedział sucho puszczając mnie. Z wrażenia stanęłam jak wryta na szczycie schodów czując jak robi mi się gorąco. - No chodź. - warknął przez ramię. Szybkim krokiem ruszyłam za czarnowłosym z każdą sekundą mając większą ochotę rzucić mu się na szyję. Z tej całej euforii zapomniałam o Kakashim, który leciał zaraz za mną. 

- Oi! Czekaj! 

- Zostajesz tu! - syknął zirytowany już jego natręctwem Ichinose. - Jak cię coś opęta nie będę tracić czasu na ratowanie twojej przeklętej duszy tylko zabiję w mgnieniu oka. 

- Jesteś potworem nie człowiekiem! - zatrzymałam się chcąc im przerwać ale czarnowłosy pchnął mnie przed siebie.

- Uważaj se co chcesz. Ja po prostu podążam swoją drogą. - wyjął z kieszeni małą notkę i rzucił nią w stronę Hatake. Widząc mój przerażony wzrok uśmiechnął się krzywo i dodał dla uspokojenia mojego wewnętrznego armagedonu - Nic mu nie będzie. Odciąłem nas dymną zasłoną. - dalej nie odnajdując przekonania na mojej twarzy rozczochrał moją nadętą czuprynę i westchnął ciężko. - Spójrz na to z tej strony: ty dostaniesz to o co chcesz, a jemu nie stanie się krzywda. Chyba warto go zostawić, nie? 

W pewnym sensie miał rację, więc odpuściłam nieco się rozluźniając.

W końcu będę mogła się na coś przydać..! Ale im bardziej się cieszyłam tym bardziej zaczęła zalewać mnie niepewność. Czy dam sobie radę i po co Guren kazał mi czytać o tym całym Kelpie? Przecież mówił, że nie będę miała żadnych problemów, bo mam już kontrakt z Yuuki. 

***

By trafić do odpowiedniego miejsca musieliśmy opuścić kwaterę i przejść do... Chyba budynku szkoleniowego. Ichinose prowadził mnie ciemnymi korytarzami schodząc coraz niżej i niżej, aż dotarliśmy do dość zimnego i przestronnego holu. W pewnym momencie nastrój miejsca mi się udzielił i krzyżując ręce zaczęłam pocierać dłońmi ramiona by choć trochę ciepła mnie dotknęło. Ichinose zatrzymał się przy windzie i nacisnął guzik by ją wezwać. 

- Zimno ci? - spytał obejmując mnie ramieniem. Nie powiem, nie było mi to w smak zwłaszcza, że ustaliłam sobie pewne zasady. Akurat wtedy winda przyjechała i z nieprzyjemnym dla ucha skrzypieniem zaczęła się przed nami otwierać. - Zapraszam do rydwanu. -  nie puszczając mnie wszedł do środka, a ja na przymus musiałam iść równiutko z nim. Im niżej zjeżdżaliśmy tym było gorzej. Dodatkowo udzielił mi się klimat. Zaczynałam czuć jak jakieś dziwne siły napawają mnie strachem dodatkowo te metalowa winda nie przestająca skrzypieć dorzucała oliwy do ognia.  Zatrzęsłam się niekontrolowanie i przytuliłam do Gurena, który z uśmiechem zerknął na mnie kątem oka. Cholera... Trzymanie się tych idiotycznych zasad będzie trudniejsze niż myślałam. Ale przynajmniej na daną chwilę było mi ciepło i raźniej wiedząc, że mam go tak blisko. - Teraz to już naprawdę nie wiem czy obleciał się strach czy zamarzasz. 

- Zimno i strach przed windami. - odpowiedziałam cicho jednak na tyle by mógł usłyszeć. 

- To jak ty chcesz walczyć z wampirami bojąc się..

- To nie to samo! - przerwałam mu. 

- Yhym.. Uważaj, bo twój demon kiedyś się zbuntuje i wsadzi cię do starej, zardzewiałej i piekielnie skrzypiącej windy, która z każdym kursem bardziej przeciera liny i w każdej chwili może...! 

- Przestań! - jęknęłam zaciskając się mocno na jego mundurze. Podpułkownik zaśmiał się i zdzielił mnie lekko w tył głowy. 

- Wysiadka. - z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam kiedy się zatrzymaliśmy. Uradowana wyrwałam się mężczyźnie i wyleciałam z tego blaszanego diabła. Jednak dość szybko mój zapał został zgaszony. Znajdowaliśmy się w ogromnej krypcie zbudowanej na kształt ośmiokąta. Ciemne ściany mające ocień fioletu w połączeniu z drewnianymi krawędziami oraz brzegami i tymi twarzami bądź maskami demonów ukazywały prawdę o tym miejscu. To tu zaczyna się pierwszy próg: zostań opętanym i zgiń albo zyskaj siłę i walcz. 

Mimo, że podobno byłam bezpieczna serce odmówiło mi posłuszeństwa i ponownie się zatrzymało na kilka sekund, które wystarczyły bym się zapowietrzyła i nie mogła oddychać. To nie mogło być takie proste. Gdzieś na pewno jest haczyk, w innym przypadku nie trzymałby tej broni w takim miejscu. Gdy tylko Guren do mnie podszedł od razu mój organizm zaczął normalnie funkcjonować, jego obecność dziwnie na mnie oddziaływała. Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak, ale to teraz nie istotne. Z jego twarzy zniknął uśmiech i z grobową miną przyglądał mi się. Dość szybko przerwał milczenie zadając pytanie, którego się nie spodziewałam w danej sytuacji. 

- Ufasz mi? - błyskawicznie przeniosłam na niego zdziwiony wzrok. Otworzyłam lekko usta chcąc zapytać o co mu teraz chodzi ale zrezygnowałam z tego i przełykając ślinę udzieliłam mu niezbyt satysfakcjonującej odpowiedzi. 

- Ja... Nie wiem....

- Krótka piłka. Tak czy nie? - zaczął naciskać tym swoim bezdusznym tonem. Odwróciłam głowę i wbijałam wzrok w podłogę mówiąc coraz ciszej

- Uratowałeś mi życie... Co prawda dla własnych celów ale jednak to zrobiłeś więc.. raczej tak.. - wraz z jego kolejną kwestią zaczęłam powoli na niego spoglądać. 

- Jesteś zbyt naiwna.- znów mnie zjechał... Ostatnio było, że mam zbyt miękkie serce, że się boję wszystkiego, a teraz to. -  Pamiętasz jak ci wyjaśniałem wszystkie detale tego świata i twojego istnienia? Okłamałem cię. - wyznał jak gdyby nigdy nic, ja jednak odczułam to nieco mocniej niż on. Otworzyłam szeroko oczy czując jak cały świat zaczął mi wirować przed oczami. 

- Dlaczego...? - jęknęłam pozwalając mojemu ciału się wycofać. 

- Chciałem ci dodać pewności siebie. Byłaś pewna, że wystarczy wziąć oręż i po sprawie. Jednak problem tkwi w tym, że w tym mieczu nie siedzi ona tylko jej demon. 

- Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś? 

- Bo podczas kontraktu byłabyś pewna, że masz do czynienia z Yuuki i nie dałabyś jej wejść sobie ponownie na głowę. - wyjaśnił.

- Nie musiałeś kłamać... - warknęłam patrząc na niego zawiedzionym wzrokiem. 

- Próbowałem cię naprowadzić dając tą książkę, a ty nawet nie zapytałaś po co ci to.

- Bo potem... - chciałam się wytłumaczyć ale przerwał mi ruchem ręki. Wiedział, że to była w sporej mierze jego wina. 

- Skoro już wiesz, chcesz się wycofać? - spytał, a ja po dłuższej chwili namysłu odpowiedziałam

- Nie po to tu przyszłam by teraz uciec. Zwłaszcza, że ty też miałbyś problemy 

- Skąd ty..? - zaczął w lekkim szoku, teraz ja miałam na niego haczyk. 

- Kłóciłeś się z Kureto pod moimi drzwiami i wszystko było słychać. 

- No tak... - podrapał się po karku i spuścił nieco głowę. 

- Trochę nierozsądnie było poruszać wasze prywatne tematy na korytarzu.

- Nie moja wina, że ten idiota za mną lazł. - odburknął, na co tylko westchnęłam już nieco spokojniejsza. 

- Dobrze nieważne... Jestem gotowa. - powiedziałam i zaczęłam wchodzić po schodkach szukając wzrokiem odpowiedniej broni. Każda była wbita w jakiś fioletowy proszek wypełniający skrzynki. Do tego były związane czerwoną nicią, która miała zabezpieczać broń przed uwolnieniem demona. Czarnowłosy zatrzymał się na przedostatnim schodku i wskazał skrzynię po mojej lewej. Odwróciłam głowę spoglądając w tamtą stronę ale nie dostrzegłam żadnego ostrza. 

- Niektóre bronie przybierają zupełnie inną postać. Zwłaszcza twoja przez swoją wyjątkowość na pierwszy rzut oka może cię zawieść ale będziesz naprawdę silna dzierżąc ją. Może i silniejsza ode mnie? 

- To raczej mało prawdopodobne. - uśmiechnęłam się i podeszłam do skrzyni. Na proszku leżały dwa złączone ze sobą srebrne nieśmiertelniki. Już miałam je zerwać z czerwonych nici jednak Ichinose powstrzymał mnie jeszcze ostatnimi radami. 

- Weź broń i wejdź do okręgu, ceremonia kontraktu rozpocznie się tuż po dotknięciu broni.- zawiesił się na chwilę i przegryzł wargę po czym dodał zupełnie innym tonem ani trochę niepodobnym do tych które znałam. -  A... Yuuki... Uważaj na siebie... Ten demon  jest inny i bardziej doświadczony niż Jūjō. Nie daj się opętać. - skinęłam głową i chwyciłam za nieśmiertelniki. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top