Decyzja

Niepewnie uniosłam rękę do góry i chciałam zapukać do drzwi pokoju Gurena. Bałam się zapytać o to, co cały czas mnie męczyło. Był dziwną i trudną do zrozumienia osobą, ale nie miałam wyjścia jeśli chciałam się czegoś dowiedzieć. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Jeśli się uda - dostanę odpowiedz, jeśli jednak nie - znajdę inny sposób na poznanie prawdy. Nagle usłyszałam jakieś hałasy dochodzące z jego nory. Podniosłam głowę, jednak uderzyłam nią o drzwi i automatycznie poleciałam do tyłu. Przyłożyłam zimną, jak zawszę dłoń do czoła i starałam się złapać ostrość. Gdy huki w mojej głowie ustały zaczęłam słyszeć kroki. Drzwi przede mną zaskrzypiały i zaczęły się uchylać. Powoli przenosiłam wzrok coraz wyżej, aż natknęłam się na ponure fioletowe oczy.

- Nande? - spytał już na starcie znudzony.

- Chciałam cię o coś zapytać... - i w pizdu. Cała pewność siebie poszła się chrzanić.

- Nie mam czasu. - odburknął i już chciał zamknąć drzwi ale siedząc na podłodze wyprostowałam stopę niemal dotykając nią całą do ziemi  uniemożliwiając mu ponowne odcięcie się. Automatycznie dostałam skurczu łydki i z jękiem pochyliłam się do przodu. Ichinose spojrzał na mnie z typowym dla niego pożałowaniem, chwycił moją nogę i wygiął ją w drugą stroną. Wrzasnęłam z bólu, lecz zaraz wpakował mi moja własną dłoń do ust. - Zatkaj się żeś, bo wywołasz idiote z lasu. - gryząc rękę kiwnęłam głową. Pomógł mi wstać i pozwolił wejść do pokoju. Od razu ruszył do biurka, na którym przeważnie ułożone papiery były porozsyoywane po całej powierzchni stołu i nie tylko. Pełno rzeczy leżało na podłodze. Pewnie podczas tego przypływu złości musiał coś rozwalić. Nie przejął się jednak bałaganem i usiadł na krześle. Widząc, że stoję trzymając się za nadgarstek przewrócił oczami i rzucił: - Siadaj, przecież nie jesteś na rozmowie u Hiragich. - posłusznie podeszłam do łóżka i usiadłam na nim po turecku, dalej nic nie mówiąc i nerwowo bawiąc się końcówkami włosów. - No i? Nic nie powiesz? Osobiście nie mam czasu cię niańczyć. Jeśli tego potrzebujesz do idź do tamtego dziwaka, chętnie się tobą zajmie.

- Ja... -zaczęłam z wzrokiem wbitym w panele. To już nie był ten sam Guren z rana... W tym było coś co napawało mnie strachem. - Chcę, żebyś mi coś wytłumaczył.

- A to nowość. Ale nie będę rozmawiał z osobą, która boi się odezwać. Najpierw cię czegoś nauczę. - zaczął iść w moją stronę więc zamknęłam oczy, sama do końca nie wiedząc czemu. Praktycznie zaraz poczułam jak jego palce pod moją brodą kierują spuszczoną przeze mnie głowę ku górze. Otworzyłam oczy i zaczęłam się trząść. - Po pierwsze patrz na mnie. A po drugie... - złapał mnie za bark i szarpnął trochę do tyłu. - Wyprostuj się. Musisz być otwarta i odważniejsza. A ty boisz się wszystkiego. Jak chcesz przeżyć w tym świecie chowając się w kąt zamiast walczyć?

- Ale ja chce walczyć... - szepnęłam uciekając oczami gdzieś w bok.

- Nie odwracaj ode mnie wzroku i nie mamrocz pod nosem! Chcesz walczyć? Th! Do tego celu musisz stać się pewna siebie. Ułamek sekundy na zawahanie i już ktoś może stracić życie. Taką postawą nie uratujesz nikogo, a przy okazji sama zginiesz. Zrozumiano?

- Tak.

- To zacznijmy jeszcze raz. Czego chciałaś? - oparł ręce na biodrach i wyczekiwał rozwoju wydarzeń, w czasie gdy ja w lekkim szoku zaczęłam dobierać słowa.

- Chcę, wiedzieć wszystko o Yuuki i przede wszystkim dlaczego jest akurat we mnie. I proszę nie uciekaj od odpowiedzi. Musisz mi powiedzieć o tej katastrofie i orężach.

Po moich słowach zapanowała cisza. Podpułkownik wbijał we mnie swoje fioletowe oczy z myślą, że odwołam te pytania. Wpatrując się w ten hipnotyzujący wzrok miałam ochotę się skulić i uciec ale postanowiłam być silna jak kazał. Może w ten sposób zyskam jego szacunek albo chociaż kilka bonusowych punktów.
Mężczyzna czując, że nie mam zamiaru odpuścić westchnął i poczochrał moje włosy.

- Niech ci będzie. Poza tym to wszystko się ze sobą łączy. Jednak to co teraz usłyszysz może wpłynąć na to jak później będziesz mnie postrzegać. Więc jesteś pewna, że chcesz poznać odpowiedzi na te pytania?

- Tak. Choćby nie wiem co się działo pójdę za tobą w ogień. Jestem ci to winna. - mężczyzna był lekko zmieszany i tym razem tego nie udało mu się ukryć. 

- Skoro tak stawiasz sprawę... Zgoda, chociaż dziwię nie, że Yuuki nic ci o sobie nie powiedziała.

- Dlatego przyszłam do ciebie. Liczę, że wyjawisz mi co nieco o niej. I czy ktoś ją kiedyś skrzywdził.

- Każdy został skrzywdzony w tym świecie. - podpułkownik wrócił do swojego opanowania, i z lekkim przeciąganiem zaczął opowiadać: - Katastrofę odstawmy na inny plan. Jest to trochę... Zbyt ciężki i drażliwy temat, niepotrzebny do reszty historii. - mówił to z takim spokojem, że zaczęłam się obawiać czy posiada jakiekolwiek uczucia. Ale z drugiej strony nie widziałam nic o jego przeszłości. - Mahiru Hiragii była pierwszą osobą, która rozpoczęła pracę nad demonicznymi brońmi. Potem się do niej dołączyłem, więc można powiedzieć, że wychodzą one spod mojego rzemiosła. Ale nie chcę cię wtajemniczać w to bagno. 

Z każdym kolejnym zdaniem serce podchodziło mi do gardła. Może w tym co mówił Kakashi było ziarno prawdy i upadek tego świata to naprawdę jego sprawka... Zaczynałam mieć wątpliwości czy postąpiłam słusznie ale skoro chce naprawić dlaczego miałabym mu nie pomóc...? 

- Jeśli chodzi o Yuuki to jak wszystkie ''wariatki'' w szkole latała za mną jak powalona. Była silna to trzeba jej przyznać. W zasadzie przypominała mnie i Mahiru, jednak siostra Shin'yi znając moje podejście do wszystkich innych i tak nie chciała by Yuuki była zbyt blisko. Zwłaszcza kiedy uratowałem ją przed Kureto. Idiota chcąc osłabić w niej poczucie bezpieczeństwa jako wyższego rodu zaciągnął ją w ciemny korytarz tej przeklętej szkoły i próbował... Się do niej dobierać. - tu odwrócił na chwilę wzrok. Przełknęłam ślinę zaczynając odczuwać gniew demonicy i ciężar tych wspomnień. - Dla niego ktoś kto zostaje adoptowany, nie zasługuje na prawa jak reszta rodu. Shin'ya to co innego, więc nie miał wyjścia i musiał go zaakceptować. No nieważne. Po tym postanowiłem ją wciągnąć w eksperymenty. Nieszczęśliwy los chciał, by podczas jednych badań nad Orężem coś poszło nie tak i osoba, na której testowaliśmy nowy typ była za słaba psychicznie przez co została opętana. Na domiar złego nie wiedzieć jak jakiś wampir włamał się do laboratorium. Nie było wyjścia, musieliśmy walczyć. Mahiru i ja zajęliśmy się demonem, a tamta wariatka sama ruszyła na krwiopijcę. Choć była silna przeciwnik sprawił jej niemałą trudność. Walczyła dzielnie i wygrała, lecz na krótką chwilę. Z powodu ran była poważnie osłabiona, upadła na ziemię i czekała na mnie. Gdy tylko rozprawiliśmy się z opętańcem podbiegłem do niej, lekko uniosłem jej głowę, by nie udusiła się krwią. Jednak wiedziała, że to już i tak koniec. Nie przeżyłaby więc nie miała nic do stracenia, a przez to co nastąpiło dostała szansę by dalej móc z kimś walczyć.

- Co się wtedy stało? - chciałam wiedzieć wszystko, każdy najmniejszy szczegół. Ichinose westchnął i kontynuował.

- Dzierżąc w dłoni swoją Demoniczną Broń wypowiedziała komendę

- Przejmij me ciało... Michico.. - wyszeptała. 

- Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Demon tylko czeka na taką okazję. Już po chwili jej tęczówki zmieniły się na czerwone, a na twarzy pojawiła się pieczęć. Chwyciłem moją pierwszą broń i przywołując Noyę raniłem ją w serce.

- ... - poczułam jak moje serce zamarło, a oczy się powiększyły. Więc... Nie... Tak się nie mogło to potoczyć! Przecież na pewno zdołałby jej pomóc...!

- Zapytasz pewnie, dlaczego wcześniej jej nie pomogłem i dlaczego potem wybrała ''życie'' potwora uwięzionego w jakimś przedmiocie. Otóż musieliśmy zająć się większym zagrorzeniem jakim był tamten słaby gość. Kiedy kontroluje cię demon, nie jesteś w stanie panować nad własnym ciałem, jesteś niczym lalka, którą on pociąga za sznurki. Nie możesz odróżniać wrogów od towarzyszy.

- Guren... - przerwałam mu uświadamiając sobie jeszcze jedną rzecz. 

- Hm?

- Kim był ten, na którym przeprowadzaliście te badania...

- Był jej przyjacielem, który był niemal w identycznej sytuacji społecznej co ona, a za razem ostatnią bliską osobą. Była tak zapatrzona we mnie, że była gotowa poświęcić wszytko. Nakłoniła go by oddał się eksperymentom i okłamała, że jeśli wszystko się uda dostaną szacunek od Hiragich i tym samym lepszą pozycję wśród rodów. Później poprosiła mnie o rozmowę na osobności. Zgodziłem się, choć to co mi wtedy powiedziała lekko mną wstrząsnęło ale doskonale ją rozumiałem.

''- Guren... Mam do ciebie prośbę. Jeśli coś poszłoby nie tak, a ja byłabym bliska śmierci, nie ratuj mnie tylko daj opętać. Potem mnie zabijesz.

- Skąd taka decyzja?

- Chcę być dla ciebie pożyteczna. A jeśli Oręża mają postawić ludzkość o krok w przód, to chcę zostać pożyteczną bronią.

- Zgoda, jednak nie dostaniesz swojego ''naczynia''. Dam ci ciało. ''

I dostała je. Więc tak naprawdę jestem tylko ''naczyniem'', w którym przechowywany jest demon.

- Yuuki i ty jesteście teraz połączone. To coś w rodzaju symbiozy. Ty dajesz jej ciało, a ona pozwoliła ci zostać na tym świecie. Gdybym jej w ciebie nie wszczepił nie miałabyś szans na dalsze życie. Dlatego też otrzymałaś to samo imię co ona.

Yuuki oznacza odwagę, zaś pisane przez jedno ''u'' - śnieg. Moje było tym pierwszym. Wiedziałam co muszę zrobić więc bez chwili wahania podjęłam decyzję. Wstałam i przytuliłam się do czarnowłosego. Chciał się odsunąć ale zrezygnował słysząc co mam mu do powiedzenia. Sama nie wierzę, że to robię... Cholera... Może jestem głupia ale coś mnie do niego ciągnie. Coś czego nie mogę powstrzymać... 

- W takim razie... Ja również chcę być dla ciebie pożyteczną bronią. - zdziwił się, jednak właśnie tego chciał. Odwzajemnił uścisk i szepnął grając na moich uczuciach:

- Jesteś tego całkowicie pewna?

- Tak, już zdecydowałam i nie mam zamiaru się wycofać. Jeśli mogę być pomocna w taki sposób to chcę zostać twoim narzędziem.

- Więc musisz też wiedzieć, że Yuuki jest potężna i nie chcę jej zmarnować. Gdybyś nie podołała lub była zbyt słaba, nie będą miał skrupułów by cię zabić. Możesz mi mieć to za złe jednak ja potrzebuję potęgi, by zmienić ten świat. Ważne są więzi jednak tu zachowuję przy życiu tylko tych którzy są przydatni.

- R-rozumiem... - chyba wkroczyłam do piekła prosto w objęcia Lucyfera...

- Jednak przez trening i połączenie sił z nią mogłybyście stać się niewiarygodnie silne. Ona stała się silniejsza dzięki Michico poprzez to, że przejął jej ciało. Tym samym z jej śmiercią jego siła przeszła na nią. W tobie wyczuwam, że też jest coś niezwykłego. Coś co było twoją ''mocą'' w miejscu, z którego tu trafiłaś, jednak nie mogę powiedzieć ci niczego więcej na ten temat. 

- To chyba wszystko co chciałam wiedzieć na tą chwilę... - odsunęłam się od mężczyzny i  już miałam zmierzać do wyjścia jednak złapał mnie jeszcze za rękę. Zdziwiona podniosłam na niego speszone spojrzenie i zastygłam. 

- Nigdzie cię teraz nie puszczę. Zostajesz tutaj do rana. Kureto może pałętać się po korytarzu albo próbować do ciebie wparować. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale on wie, kogo w sobie nosisz. Jego kurewski demon mu powiedział.

- Skąd on...

- Czują to.  - puścił mnie i podszedł do szafy, wyciągnął swoją białą koszulę i podał mi. - Trzymaj. Potraktuj ją jako piżamę. - niepewnie wzięłam od niego część garderoby. - Zaraz dam ci jeszcze ręcznik. - powolnym krokiem zawędrowałam za nim do łazienki. Z górnej półki wyjął czysty biały ręcznik i przewiesił przez wannę. - Nie krępuj się. - dodał z uśmiechem widząc, że cały czas czuje się skrępowana. Powoli skinęłam głową, a on opuścił pomieszczenie i zaczął sprzątać porozrzucane papiery.

Gdy drzwi się zamknęły weszłam pod prysznic. Odkręciłam letnią wodę, która spływała po moim ciele. Stałam  z rękami opartymi o ścianę i schyloną głową między ramionami cały czas bijąc się z myślami czy na pewno zdecydowałam właściwie. 

Nagle pode mną pojawiła się Yuuki, która od razu zaczęła warczeć. 

- Lepiej się czujesz, że wiesz więcej o moim życiu?  

- Na pewno pewniej. Nie, że coś ale nie musisz pojawiać mi się pod prysznicem. - powiedziałam dość stanowczo jak na siebie. 

- Wybacz jaśnie pani! Życzę miłej nocy z przełożonym! - jej oczy zapłonęły z wściekłości i zniknęła. 

Przejdzie jej. To było niezbędne, musi to zrozumieć. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam się wycierać. Już chciałam sięgnąć po koszulę Gurena, ale nie mogłam jej zlokalizować. 

- Cholera..! - zaklęłam owijając się ręcznikiem. - Przecież wchodziłam tu z nią. Nie mogła się rozpłynąć...! - gorączkowo zaczęłam przeszukiwać każdy kąt pomieszczenia. - No nie mówcie mi, że mi ją zajebał! Czy wszystkim tylko figle w głowie?

I faktycznie chyba na tym zatrzyma się moja opinia o nieprzewidywalnych chłopakach z kompanii. Poprawiłam ręcznik i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę ale ktoś z drugiej strony pociągnął wrota do sobie, a mnie razem z nimi. Na szczęście nie poleciałam na ziemię. Zmierzyłam Ichinose z dołu do góry zatrzymując się na tym co trzymał w ręku.

- Wybacz, musiałem przypadkiem ją zakosić. - zaśmiał się oddając mi ubranie.

-Guren... Zamorduje cię... - wyjęczałam załamana.

- No dobra, dobra. Chciałem rozładować atmosferę. I widzę, że się ośmieliłaś. To dobrze, lepiej nam się będzie pracowało.

- Cieszę się razem z tobą, ale możesz wyjść na chwilę?

- Muszę z tobą jeszcze o czymś porozmawiać... - zaczął, ale nie miałam ochoty w tym stanie prowadzić żadnych wywodów. 

- Cudownie ale chyba nie jak stoję przed tobą w samym ręczniku, nie?

- Jasne. Zrobimy to rano. - oświadczył z uśmiechem i zamknął drzwi.

Znowu to zrobiłam. Te zasrane huśtawki mnie kiedyś wykończą. Czemu nie mogę cały czas być stanowcza albo cicha? - myślałam ubierają się. Koszula była dla mnie prawie jak tunika, a nawet dużo dłuższa i miała za długie rękawy, które od razu podwinęłam. Powiesiłam ręcznik na kaloryferze, zaś mundur złożyłam w kosteczkę i wyszłam z łazienki.

- Połóż ubrania na komodzie i wskakuj do łóżka. - od razu podał mi dalsze instrukcje wstając z krzesła i zmierzając do pomieszczenia, które przed chwilą opuściłam. Zatrzymał się jeszcze w progu i dodał - Na stoliku nocnym leży książka z zaznaczonym fragmentem. Dobrze by było gdybyś to sobie przyswoiła. Od jutra musimy się ostro wziąć do pracy.

Po tych słowach zniknął za drzwiami, a ja usadowiłam się pod kołdrą. Sięgnęłam po książkę i otworzyłam we wskazanym miejscu. Ziewnęłam i zaczęłam studiować stronice.

  Nie wiem nawet czy dobrnęłam do końca jednej strony, bo dość szybko powieki zaczęły mi ciążyć, przez co napisy skakały po moim calutkim polu widzenia. Nie da się ukryć, że ten dzień był dość męczący. Po bezsensownej walce z samą sobą opadłam na poduszkę i z książką pod ręką oddałam się krainie snu.   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top