Rozdział 8 - List z Princeton.
Logan
Siedziałem na kanapie w salonie jedząc płatki z mlekiem i oglądając z Adell ,, Pamiętnik księżniczki 2. Królewskie zaręczyny''. Nie śmiejcie się! Kocham ten film! Obejrzeliśmy go kiedyś z Kim i od tamtego czasu kiedy za nią tęskniłem puszczałem go i przypominałem sobie jak tańczyłem z nią w scenie z balu księżniczki kiedy po raz pierwszy zatańczyła z Nicolasem. Kim uśmiechała się i śmiała za każdym razem kiedy ją obracałem. Pamiętam tamten dzień...
8 lat temu...
- Też chciałabym zatańczyć na balu z księciem! – Powiedziała Kim i westchnęła.
Siedziała przez chwilę w ciszy z smutną miną aż wstałem i zapytałem:
- Zatańczysz zemną? – Podałem jej rękę.
Dziewczyna patrzyła przez chwilę na mnie z zdziwieniem a potem uśmiechnęła się i złapała moją rękę.
- Jasne!
I tak zaczęliśmy tańczyć w rytm cichutkiej muzyki z telewizora. Włos dziewczyny rozwiewały jej na każdą stronę a na jej twarzy gościł wielki uśmiech. Sam się uśmiechnąłem.
- Kiedyś zabiorę cię na prawdziwy bal – Powiedziałem.
- Naprawdę?
- No może nie taki na zamku, ale na pewno zostaniesz na nim królową balu. Słyszałem, że w liceum na zakończenie roku klasy maturalnej organizuje się taki bal.
- W liceum?
- Tak.
Dziewczyna przygryzła wargę.
- Logan?
- Tak?
- Myślisz, że nasza przyjaźń przetrwa do liceum?
- No jasne. Ja się stąd nigdzie nie wybieram! Nie ma opcji, żeby nie przetrwała.
Dziewczyna uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
- To co piruet? – Zapytałem a ona od razu się zaśmiała.
Teraźniejszość
,, Ja się nigdzie nie wybieram'' wyjechałem 4 tygodnie później. Nie pamiętam dnia wyjazdu zbyt dobrze. Za dużo się działo. Pamiętam jedynie, że było wcześnie rodzice obudzili mnie i...
8 lat temu...
- Logan wstawaj! Kochanie! – Usłyszałem głos mamy.
Przetarłem oczy i zapytałem:
- Co się dzieje?
- Logan my...
Dopiero wtedy zobaczyłem łzy na policzkach kobiety.
- Mamo?
- Zbankrutowaliśmy. Jakiś czas temu tata zaczął coraz mniej zarabiać, ale się tym aż tak nie przejmowaliśmy bo było wystarczająco pieniędzy na chleb. Ostatnio jego szef nie płacił mu wogule i żyliśmy z oszczędności a dzisiaj dowiedzieliśmy się, że firma splajtowała. Nie damy rady spłacić kredytu na dom. Wyprowadzamy się. Jedziemy do babci.
- CO?!
Miałem 10 lat i powiedzenie mi wtedy nagle takiej rzeczy to był koszmar...
- Synku...
- Jedziemy do Filadelfii?!
- Tak autem to jakieś 22 godziny drogi a nie mamy pieniędzy na bilety. Pakuj się ja idę pomóc Adel.
- Mam tak po prostu zostawić Kim?!
- Logan...
- To moja jedyna przyjaciółka!
- W Filadelfi na pewno znajdziesz, więcej przyjaciół.
- Ale oni nie są Kim!
Mama spojrzała na mnie z smutkiem.
- Och Logan... Jak się spakujesz pojedziemy się z nią pożegnać dobrze?
Nie dobrze! Nie jadę nigdzie bez mojej Kim! Jednak spuściłem tylko głowę z łzami w oczach i przytaknąłem. Wiedziałem, że mój bunt nie pomoże.
******
Rodzice wysadzili mnie koło domu Kim. Nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć, że tak po prostu wyjeżdżam. Do mnie samego to nie dotarło. Wizja dnia bez swojej najlepszej przyjaciółki i to jedynej nie przychodziła mi do głowy. Bałem się też jak zareaguję. Po śmierci taty ( czyli jedynej normalnej osoby w jej rodzinie) bardzo przeżywała rozstania.
Stanąłem na małym ganku i zadzwoniłem do drzwi. Nie otworzyła mi Kim ani jej mama ( za jej mamę szczerze byłem wdzięczny) a kobieta z siwymi włosami w sukience w stokrotki. Blaire babcia Kim. Najwyraźniej przyjechała do nich w odwiedziny.
- O cześć Logan! – Zawołała i już miała roztrzepać mi włosy kiedy powiedziałem:
- Proszę pani nie mam czasu to naprawdę pilna sprawa!
- No dobrze zawołać Kimberly tak?
- Yhm.
Kobieta weszła do środka i krzyknęła:
- Kimberly Logan przyszedł!
A już za chwilę usłyszeliśmy, że dziewczyna biegła w naszym kierunku i równie szybko dotarła.
- Cześć Logan! – Powiedziała i miała mnie przytulić kiedy się odezwałem:
- Przyszedłem się pożegnać.
- Co się stało? – Zapytała przerażona i dopiero teraz spojrzała na auto rodziców stojące niedaleko i napchane bagażami.
- Moi rodzice zbankrutowali wyjeżdżamy do babci – Powiedziałem i nie wytrzymałem rozbeczałem się.
- Ty żartujesz prawda? – Zapytała dziewczyna – To nie jest śmieszne!
- Chciałbym żartować, albo, żeby to wszystko okazało się snem, ale w aucie uszczypnąłem się 5 razy to nie sen.
- Wyjeżdżasz do Filadelfii?!
- Tak...
Wtedy to ona wybuchła nie opanowanym szlochem. Mogłem sobie jedynie wyobrażać jak się czuje, ale nigdy nie dowiedziałem się jak bardzo ją to bolało.
Przytuliłem ją i powiedziałem:
- Proszę nie płacz.
- Kiedy się zobaczymy?
Odpowiedź brzmiała: nie wiem może nawet nigdy.
- Jak najszybciej się będzie dało obiecuję.
W moi głosie jednak było chyba czuć niepewność...
Teraźniejszość...
Nie pamiętam co działo się dalej pamiętam jedynie ten straszny ból kiedy utraciłem przyjaciółkę. Tego dnia w bibliotece kiedy ją zobaczyłem naprawdę sądziłem, że śnie. Od razu wiedziałem, że chcę odnowić naszą znajomość. Poznać nową Kim. Bo w końcu na pewno zmieniła się po moi wyjeździe minęło w końcu 8 lat. Nie mogłem jednak na tyle wtrącać się w jej życie, żeby powiedzieć jej ,, Cześć tu Logan twój przyjaciel z dzieciństwa tak dokładnie ten, który wyjechał do Filadelfii'' czy uwierzyła by mi czy może uznała za chorego i nie wiem jakiegoś stalkera? I pytanie czy mnie pamiętała. Kiedy usłyszałem jak się nazywa domyślałem się, że to ona jednak nie miałem pewności. Ale kiedy zobaczyłem jej dom i spędziłem z nią czas coraz bardziej byłem przekonany, że to Kim moja Kim. Kimberly Hall.
Spędzanie z nią czasu było tak jakbym dosłownie wrócił do domu. Bo wróciłem mimo, że dom w, którym teraz mieszkam nie jest tamtym na, który rodzice wzięli kredyt. Wróciłem do Houston jednak czegoś mi brakowało, żeby poczuć się jak w domu. Ale tamtego dnia w księgarni już wiedziałem czego. Kim. To ona była moi domem. Czymś czego pragnę. Pragnę żeby była moją teraźniejszością i przyszłością bo przeszłością już była. I tylko ona się tu liczyła... Tylko ona.
Z natłoku myśli wyrwał mnie tata, który zaczął machać mi przed oczami białą kopertą.
- Co jest? – Zapytałem.
- Przyszedł list z Princeton.
Wyrwałem tacie kopertę z ręki a ten się zaśmiał. Princeton to jedna z najlepszych uczelni na, które aplikowałem. Wiem, że papiery najczęściej składa się w wakacje, ale ja zrobiłem już to w kwietniu. Był 1 maja a, więc czekałem na odpowiedź miesiąc. Wyjąłem szybko list z koperty i zacząłem czytać.
Szanowny Panie Loganie Prescot
Informujemy, że pańskie podanie na studia w naszej uczelni zostało przyjęte. Witamy pana jako przyszłego studenta Princeton! Naukę zaczyna pan w wrześniu...
Było tam coś jeszcze napisane, ale postanowiłem tego nie czytać dostałem się...
- I co? – Zapytał tata.
- Dostałem się.
- Gratulacje synu! AMY NASZ SYN DOSTAŁ SIĘ NA STUDIA!
- Gratki braciszku.
- Dzięki...
Problem był taki składałem te papiery przed spotkaniem z Kim. Wszystkie uczelnie na, które aplikowałem były daleko stąd i były też tymi na, które mam szansę się dostać oprócz Princenton, ale jak widać jednak...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top