Rozdział 15 - Czy to motylki?

Logan

Teraz byłby idealny moment by ją narysować. Siedziała na fotelu i czytała dzieciakom uśmiechając się. Wyglądała ślicznie jak zwykle. Problem był jeden. Była za daleko. Nie mogłem tak po prostu usiąść koło niej i zacząć rysować. Nie mogłem jej na razie powiedzieć, że jestem tym Loganem. Chciałem, żeby sama się dowiedziała. Byłem pewny, że domyśla się. Szczególnie po tym kiedy powiedziałem, że przyjechałem tu z Filadelfii. Widziałem wtedy te iskierki w jej oczach. Westchnąłem i odwróciłem wzrok od niej. Po chwili i tak podeszła do mnie Norah ( dziewczyna z biologii )

- Hej Logan! Chciałabym wypożyczyć te książkę – Powiedziała podając mi jakąś książkę o biologii.

- Hej – Odpowiedziałem szukając jej imienia i nazwiska w systemie.

- Wogule jestem pod wrażeniem twojej odpowiedzi na biologii wczoraj. Zwykle siedzisz cicho a jak już odpowiadasz to nie tak dokładnie. Gratulacje.

- Dzięki – Powiedziałem do niej a potem zeskanowałem kod z tyłu książki i podałem jej ją – Gotowe.

- Dziękuję. Do zobaczenia w szkole?

- Do zobaczenia.

Kiedy Norah odeszła jakby mnie olśniło. Wszedłem szybko na Instagrama i wyszukałem:

,, Kimberly Hall''

Wyskoczyły mi 3 profile jednak tylko na jednym na zdjęciu profilowym była brunetka. Wszedłem w jej profil jednak nie zauważyłem, żadnych zdjęć. Spojrzałem jeszcze raz na to na profilowym. Dziewczyna siedziała na jakimś krześle zamyślona. Nadaje się. Dzisiaj w bibliotece nie było wiele osób, więc wyjąłem z plecaka ołówek, gumkę do zmazywania i wyjąłem z szuflady biurka przy, którym siedziałem kartkę.

Zbliżyłem zdjęcie, żeby dokładniej zobaczyć jej twarz i zacząłem rysować popijając przy tym kawę z kubka z napisem ,, Książki żądzą!''. Każdy pracownik naszej biblioteki taki dostał.

******

Kimberly

- I żyli długo i szczęśliwie – Przeczytałam i zerknęłam na Logana, który siedział przy biurku. Był dość daleko jednak wiedziałam, że pochyla się nad jakąś kartką z ołówkiem w ręce.

- Będziesz nam czytać bajki jeszcze tylko 2 dni prawda? – Zapytała Lily.

- Yhm.

Właśnie zdałam sobie z tego sprawę. Minął miesiąc. I to jak szybko! Już za tydzień nie będę przychodzić tu codziennie by czytać dzieciakom. Polubiłam to pracę. I jeszcze bardziej zbliżyłam się przez nią do Logana. Zastanawiałam się co będzie dalej? Kiedy nie będziemy widywać się już codziennie. Dalej będziemy się spotykać? Czy może Logan po pewnym czasie o mnie zapomni?

- Będę tęsknić – Powiedziała Lily.

Uśmiechnęłam się smutno. A potem odłożyłam bajkę i wstałam z fotela. Szybko ruszyłam w kierunku Logana. Kiedy do niego dotarłam pochyliłam się nad biurkiem by zobaczyć co robi.

- Co rysujesz? – Zapytałam.

Chłopak podskoczył a później zakrył swoje dzieło dłonią.

- Nic – Powiedział.

- Nawet nie zdążyłam się przyjrzeć.

- Tak sobie bazgram.

- Widzę, że mimo swojego ego i tanich tekstów na podryw masz duszę artysty. Pianino, rysowanie i co może napiszesz jeszcze wiersz?

- A mogę. Czekaj, czekaj jakich tanich tekstów na podryw? Przecież mój urok osobisty i teksty działają co?

Zaśmiałam się.

- Nie.

- Po postu się przyznaj. Podobam ci się – Powiedział uśmiechając się.

Patrząc na jego szarmancki uśmiech poczułam jakieś dziwne uczucie w brzuchu.

- Nie podobasz ani trochę – Odpowiedziałam.

- A... - Nie dokończył bo podeszła do nas Mirabel.

- Logan mógłbyś proszę poukładać te książki na pólkach z fantastyką? – Zapytała kładąc przed chłopakiem 2 kartony książek.

- Jasne Bell – Wstał i wziął  kartony do rąk a ja powiedziałam mu:

- Pomogę ci.

- Na serio?

- Dawaj jeden karton.

- Są strasznie ciężkie.

- Nie popiszesz się tym przede mną.

- Naprawdę? Kurde a myślałem, że się uda – Powiedział śmiejąc się. – Nie no mówię serio ciężkie są.

- Dawaj.

- Jak sobie chcesz.

Podał mi jeden karton. Faktycznie był ciężki, ale chyba dam radę go donieść.

Zaproponowałam Loganowi pomoc bo nie chciałam iść do domu. Chciałam spędzić z nim więcej czasu...

Kiedy doszliśmy do regału z fantastyką natychmiast położyłam na podłogę karton i odetchnęłam.

- Mówiłem, że sam je wezmę.

- Dałam radę. A dodatkowy WF by mi się przydał.

Chłopak spojrzał na mnie.

- Jeżeli na WF nosicie kartony pełne książek to tak faktycznie. A jeżeli nie to nie widzę powodów na dodatkowy WF – Powiedział wyjmując z kartonu książkę i kładąc ją na pustej półce. Sama zrobiłam to samo.

- Co rysowałeś na tej kartce?

- Nie powiem ci teraz. Ale pokarze kiedy indziej.

- Niby kiedy?

- Sobota stadnina koni? Jeździłaś kiedyś na koniu?

- A taki kucyk na festynie w wieku 11 lat się liczy?

- Czyli załatwię ci instruktora – Zaśmiał się a ja znów poczułam to dziwne uczucie w żołądku.

- A ty jeździsz  konno?

- Mojej mamy przyjaciółka prowadzi tą stadninę. Jeździłem kilka razy i idzie mi nie źle.

- To kolejny sposób na podrywanie dziewczyn? Książe na białym koniu?

- Podrywam tylko ciebie – Wyszczerzył się a moje policzki zrobiły się gorące – Oczywiście żartuje nie podrywam cię.

- A mi to na coś innego wygląda.

- Nie zaśpiewałem ci jeszcze serenady pod oknem nie?

- Jeszcze?

- Kto wie?

- I mówisz, że mnie nie podrywasz!

Chłopak znów się zaśmiał.

Znów sięgnęłam do kartonu po książkę i odłożyłam ją na półkę po czym odwróciłam twarz w stronę Logana, który akurat też odkładał książkę. Kiedy wyczuł, że na niego patrzę również odwrócił twarz w moją stronę. Nasze twarze dzielił tylko centymetr. Przestałam oddychać i poczułam jak moje serce bije coraz szybciej i głośniej. Kimberly co się z tobą dzieje?! Stop! Logan obrócił się i wyjął następną książkę z kartonu. Ja również szybko wróciłam do układania książek wypuszczając cicho powietrze. Nie wiem co się zemną dzieje. To uczucie w brzuchu to motylki? Nie. To nie mogą być one! Nie podoba mi się! Nie kocham go! Nie mogę zakochać się w Loganie Prescot...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top