Rozdział 16 - Książe na białym koniu

Kimberly

Była sobota a ja nie wiedziałam co na siebie włożyć. Nigdy nie jeździłam konną. Napisałam szybko do Ruby.

Ja: Kod czerwony!

Ruby: CO?! NIE WIERZE! WREŚCIE!

Kod czerwony oznaczał ,, nie wiem w co się ubrać'' nigdy go nie używałam zwykle to Ruby wtedy do mnie pisała.

Ruby: No to gdzie zabiera cię Logan?

Ja: A skąd wiesz, że Logan mnie gdzieś zabiera?

Ruby: A to nie oczywiste przyszła żonko Logana?

Ja: Stadnina koni.

Ruby: OMG!

Ruby: Ubierz leginsy, ten biały top co ostatnio ci dałam i Tą szarą bluzę odpinaną. No i zwiąż włosy w kucyka.

Zaśmiałam się. ,, Zwiąż włosy w kucyka'' to naprawdę śmieszne!

Ja: Dzięki! Kocham cię <3

Ruby: No ja ciebie też, ale zostaw trochę tej miłości dla Logana <3

Już miałam jej wysłać ,, oki'' kiedy zdałam sobie sprawę co piszę. Pokręciłam głową i zaczęłam szukać tych rzeczy. Znalazłam wszystko i ubrałam się. Po czym związałam włosy w kucyka. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się. Wyglądałam nie źle.

Umówiliśmy się z Loganem, że spotkamy się pod biblioteką. Mama była w domu a, więc nie chciałam, żeby zobaczyła Logana. Sama musiałam użyć jakiejś dobrej wymówki, żeby się wymknąć.

Kiedy wychodziłam z pokoju zobaczyłem Kelly. Już miałam ją ominąć kiedy powiedziała:

- Cześć ulubiona siostrzyczko.

Czyli czegoś chciała.

- Co jest?

- Widzę, że chcesz się wymknąć z domu z tym blondynem Loganem czy jak mu tam było pomogę ci pod jednym warunkiem.

Przygryzłam wargę.

- Też potrzebuję się wyrwać. No i podwózki. Powiemy mamie, że idziemy gdzieś razem. Ty pojedziesz z swoim kochasiem gdzie chcesz a mnie podwieziecie do Galerii.

Kusząca propozycja nie powiem.

- Dobra.

- Interesy z tobą to czysta przyjemność. Poczekaj idę tylko po torebkę i możemy iść.

Dziewczyna weszła do swojego pokoju a za chwilę wyszła już z niego z torebką.

- Gotowa.

Zeszłyśmy razem po schodach. Od razu w salonie zauważyłyśmy mamę. Siedziała na kanapie z laptopem i kawą. Pewnie pisała nowy artykuł do gazety.

- Gdzie idziecie? – Zapytała.

- Idziemy razem do biblioteki. Pomogę Kelly z materiałem z historii – Powiedziałam przygryzając wargę.

- Podwiozę was.

- Świeże powietrze dobrze nam zrobi. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na spacerze a tak je kocham!

Mama zmarszczyła brwi, ale powiedziała:

- No dobrze, ale mam was widzieć w domu na obiedzie.

- Jasne.

Szybko ubrałyśmy w przedpokoju buty i wyszłyśmy na dwór. Odetchnęłam.

- Udało się – Wyjąkałam.

- Mówiłam. Gdzie ten twój kochaś?

- Musimy iść do biblioteki umówiłam się z nim tam.

- Czyli spacer?

- Spacer.

******

Kiedy dotarłyśmy pod bibliotekę od razu zauważyłam Logana stojącego koło swojego auta.

Podbiegłam do niego się przywitać.

- Hej – Powiedziałam.

- Cześć – Uśmiechnął się a za chwilę wskazał w stronę Kelly pytającym wyrazem twarzy.

- Nie pytaj musimy podwieźć ją do galerii.

- No to wsiadajcie.

Usiadłam z przodu koło niego a Kelly z tyłu.

******

- No już jesteśmy – Powiedział blondyn kiedy podjechaliśmy pod stajnie. Podwieźliśmy moją siostrę do Galerii i mieliśmy odebrać ją za 3 godziny – O to Grace! Przyjaciółka mojej mamy i właścicielka stajni – Powiedział wskazując rękom na szczupłą niską kobietę stojącą przy wejściu do jednego z boksów dla koni.

Logan wyszedł z auta, ja zrobiłam to samo.

- Cześć ciociu – Powiedział i przytulił kobietę kiedy do niej dotarliśmy.

- Logan! Cześć!

- To Kimberly moja przyjaciółka – Powiedział kiedy się od siebie oderwali.

- Miło mi panią poznać – Powiedziałam.

- Mi ciebie też, ale jaka tu pani! Mów na mnie Grace! No chodź – Kobieta przytuliła i mnie a ja zachichotałam – To ciebie będę dzisiaj uczyć.

- Yhm.

- Logan mówił, że jeździłaś kiedyś na kucyku na festynie. Jazda konna to trochę co innego. Koń jest na pewno wyższy i większy od kucyka. Jednak nie bój się, Sunflower to najspokojniejszy koń – Powiedziała głaszcząc konia w boksie. Sama spojrzałam na niego zaciekawiona. Miał wielkie czarne oczy i brązowo żółtą sierść. Uśmiechnęłam się – Wdrapanie się na nią i zejście może być trochę trudne, ale wrazie co Logan ci pomoże. No a teraz Logan pokarz Kimberly gdzie mamy toczki a ja przyszykuje Sunflower i Dayis do jazdy.

- Chodź Kim – Powiedział kładąc swoje ramie na moich ramionach i tym o to gestem przyciągając mnie do siebie. Znów poczułam jak mój żołądek się kurczy i skarciłam się za to w myślach.

Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Byłą tam kanapa biurko a na ścianach i półkach wisiały medale i stały puchary tak samo jak zdjęcia koni. W rogu stał kosz z toczkami. Podeszłam tam z Loganem i wzięłam pierwszy lepszy. Pasował idealnie. Logan też wziął swój i ruszyliśmy z powrotem w stronę Grace. Stała już tam z dwoma wyposażonymi do jazdy koniami. Koń Logana był cały biały. Przypomniało mi się co powiedziałam mu w bibliotece ,, To kolejny sposób na podrywanie dziewczyn? Książe na białym koniu?''. Uśmiechnęłam się. Kiedy do nich podeszliśmy Grace powiedziała:

- Kimberly widzisz te stopkę? Połóż tu jedną stopę a drugą spróbuj przełożyć przez konia.

Wiedziałam o co jej chodzi. Włożyłam lewą nogę w tą ,, stupkę'' i przełożyłam prawą przez konia. I siedziałam na Sunflower.

- Brawo. Logan uczył się włazić na konia przez 30 minut – Powiedziała Grace uśmiechając się.

- Mogłabyś mnie nie zawstydzać ciociu?

- Pomarz sobie. Od tego w końcu jestem.

Zaśmiałam się cicho.

- Pojedziemy na miejsce treningowe. Noa usunął dzisiaj z rana wszystkie przeszkody. Trzymaj Sunflower na wodzy a jakby coś się działo przez cały czas będę trzymać was na loży – Grace pokazała długą linkę, którą trzymała w ręce. Przytaknęłam. Logan ruszył a ja delikatnie szarpnęłam za wodze i Sunflower również ruszyła. Jechałyśmy zdecydowanie wolniej od Logana. Czułam ciepły wiaterek na skórze i uśmiechnęłam się. Za chwilę dotarliśmy na miejsce treningowe. Logan zatrzymał się, więc i ja pociągnęłam delikatnie za wodze.

- No dobra. Myślałam, żebyście się po prostu przejechali. Kimberly utrzymujesz równowagę jednak będę was cały czas trzymać na lonży jakby co.

Logan i Dayis ruszyli a Ja i Sunflower za nimi.

- Dobrze ci idzie – Powiedział Logan.

- Dzięki. A mówiłeś, że nie jesteś księciem na białym koniu – Zaśmiałam się wskazując na jego konia głową.

- No faktycznie. A ty mówiłaś, że nie umiesz jeździć konno!

- Bo nie umiem.

- Bzdura jak z tym, że ci się nie podobam – Wyszczerzył się.

******

Jeździliśmy z Loganem jakieś 2 godziny było fajnie. Teraz dojechaliśmy z powrotem do stajni. Logan zszedł już z swojego konia. Też chciałam to zrobić. Przełożyłam nogę z powrotem i chciałam skoczyć, ale już w czasie skoku poczułam, że za chwilę spadnę na ziemie. Zamknęłam oczy. Po chwili jednak poczułam, że nie spadałam na ziemie a w czyjeś ramiona? Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że to Logan mnie trzyma. Żołądek mi się skurczył i wstrzymałam powietrze. Nasze twarze nie były tak blisko jak w bibliotece jednak czułam jego bliskość jeszcze bardziej.

- Nic ci nie jest? – Zapytał.

- Nie – Wydusiłam z siebie.

Patrzeliśmy tak jeszcze chwilę na siebie aż Logan odchrząknął a ja pokręciłam głową z nie dowierzaniem. Kimberly uspokój się! Logan odstawił mnie powoli na ziemie a ja zatrząsnęłam z siebie niewidzialny kurz.

- Chyba dość wrażeń no dziś co?

- Tak.

- My już będziemy się zbierać Grace.

- Do zobaczenia – Powiedziała i nas uściskała a do Logana szepnęła coś po cichu i zaśmiała się. 

******

Podjechaliśmy pod mój dom. Kelly wyszła już z auta a Logan wyjął coś z schowka i mi podał.

Była to złożona na pół kartka papieru.

- Tak jak obiecałem proszę. Zobacz w domu.

- Okej. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia – Powiedział i mnie przytulił.

Kiedy wyszłam z auta nie mogłam się powstrzymać i rozłożyłam kartkę. Na rysunku była twarz zamyślonej dziewczyny. Rysunek był piękny i realistyczny. Jednak dopiero po chwili zdałam sobie sprawę kim jest ta dziewczyna...

To ja. Moje zdjęcie profilowe na Instagramie... uśmiechnęłam się szeroko. Logan Prescot mnie narysował...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top