Rozdział 11 - Nie do twarzy wam w zazdrości.
Kimberly
- Daleko jeszcze? – Zapytała znudzona Kendall patrząc przez szybę samochodu na widoki przed nami.
- Kendall jeżeli spytasz o to jeszcze raz to obiecuje, że nie wytrzymam i dostaniesz szlaban! – Powiedziała mama, a Kendall natychmiast się zamknęła.
Jechałyśmy właśnie na weekend do babci Blaire. I choć kochałam tą kobietę najbardziej na świecie to wizja jechania autem 4 godziny z dwoma siostrami i mamą a do tego w tle muzyka klasyczna nie była tym co chciałam robić. Spojrzałam na ekran swojego telefonu, który właśnie zawibrował:
Logan: Lodziarnia Lavender o 14?
Uśmiechnęłam się.
Kelly widząc mój uśmiech spojrzała na ekran mojego telefonu a ja walnęłam ją łokciem w bok.
Ja: Jadę do babci na weekend. W poniedziałek po pracy?
Logan: Kim jak możesz?! Chcesz zdradzić nasze piątkowe wieczory?!
Zaśmiałam się cicho a mama spojrzała na mnie z ostrym spojrzeniem tak jakby mój cichy chichot nie pozwalał jej skupić się na jeździe i muzyce Chopina.
- Mem z kotkiem – Wymamrotałam a ona prychnęła i odwróciła głowę z powrotem.
Ja: Właściwie to ty Loganie Prescot pierwszy chciałeś je zdradzić pytając czy idziemy dzisiaj do lodziarni! Jest sobota nie piątek przypominam.
Logan: A ty jak zawsze się wymądrzasz.
Ja: Moja specjalność.
Logan: Zauważyłem. Miłego pobytu u babci.
Ja: Dzięki.
Nie odpisał mi nic.
Kelly wyjęła z plecaka słuchawki i uwolniła się od muzyki, która dobiegała z radia. Ja swoje zostawiłam w domu i żałowałam.
- Kelly – Walnęłam ją w ramię.
- Co? – Zapytała wyjmując słuchawki z uszu.
- Wyciągniesz mi książkę z plecaka?
Dziewczyna westchnęła, ale ponownie wzięła nasz plecak na kolana i zaczęła w nim szperać, aż znalazła egzemplarz ,, For the love of music '' . Podała mi książkę i wróciła do słuchania muzyki.
- Dzięki – Szepnęłam chociaż wiedziałam, że dziewczyna tego nie usłyszy.
******
Godzina później...
- Szczać mi się chcę! Możemy zajechać na stacje? – Zapytała Kendall wymachując nogami.
- Kendall jak ty się wyrażasz?! Mówi się ,, muszę załatwić potrzebę'' lub ewentualnie ,, muszę siusiu'' a nie ,, szczać mi się chcę''!
Dziewczynka przewróciła oczami i kopnęła w fotel pasażera z przodu na, którym nikt nie siedziała. Wszystkie siedziałyśmy z tyłu. Zgodnie zasadą najstarsza siostra może siedzieć z przodu razem z mamą. Jednak nie widzi mi się siedzenie koło tej kobiety przez 4 godziny i kopanie przez Kendall.
- Jeszcze raz kopniesz ten fotel!
Kendall przestała go kopać i zapytała:
- To możemy zajechać na tą stacje?
Mama westchnęła.
- Zjedziemy na najbliższą. Kimberly sprawdź za ile będzie najbliższa stacja.
- Za 5 minut – Wymamrotałam.
- Świetnie.
******
8 minut później...
- No już wychodzicie wszystkie! Załatwicie się teraz bo potem ponownie nie będę się zatrzymywać!
Kelly westchnęła, ale wyszła z auta od razu po mnie z telefonem w ręce. Weszłam na stacje a tam zauważyłam wejście do toalet. Pokierowałam się w tamtą stronę i za chwilę znalazłam się w łazience dla kobiet. Przy umywalkach stały 2 nastolatki chyba miej więcej w wieku Kelly. Chichotały i poprawiały makijaż wpatrując się w lustro. Na chwilę przestały wykonywać tą czynność i zjechały mnie wzrokiem w lustrze. Poczułam się nieswojo. Miałam dwa brązowe warkocze spodenki dresowe i bluzę tym czasem one dwie króciutkie sukienki na ramiączkach w białe kwiatki. Przyznam Maj był gorący, ale chyba nie, aż tak. Oby dwie wyglądały prawie identycznie tylko różniły się kolorem włosów. Brunetka spojrzała na mnie z niedowierzaniem a ja postanowiłam ulotnić się w kabinie. Weszłam tam szybko i zatrzasnęłam drzwi. Od razu usłyszałam ciche szepty dziewczyn:
- Widziałaś tą ofermę? – Zapytała jedna a druga się zaśmiała.
- Biedaczka nie ma za grosz gustu.
- Ona wie co to maskara?
- A przynajmniej błyszczyk?
- Widziałaś jej włosy?
Nie odezwałam się nic. Załatwiłam swoją potrzebę i wyszłam z kabiny by umyć ręce. Najlepszym rozwiązaniem by pokonać komentarze na temat twojego wyglądu to pokazać, że spływa to po tobie jak po maśle. Jednak nie byłabym sobą gdyby się nie wtrąciłam, więc kiedy miałam już wychodzić rzuciłam tylko:
- Nawet taka ilość tapety nie zakryję tego, że w zazdrości wam nie do twarzy. Au revoir.
Wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Mogłam sobie tylko wyobrażać co teraz o mnie mówią, ale miałam to jednak gdzieś.
Chodziłam jeszcze tylko chwilę po sklepie aż zgarnęłam żelki z półki i ruszyłam w stronę kasy. Zgadnijcie kto gadał właśnie z chłopakiem przy kasie? Dwie słodkie landrynki z łazienki. Kręciły włosy na palcu i chichotały. Przewróciłam oczami a potem zerknęłam na ekran swojego telefonu bo właśnie dostałam wiadomość od Logana.
Logan: Stęskniłaś się już?
Ja: W życiu.
Logan: Kimberly łamiesz mi serce na miliony kawałeczków!
Ja: No cóż i jak ty teraz przeżyjesz?
Czekałam na odpowiedź 2 minuty.
Logan: Coś się stało?
Co?
Ja: Nic.
Logan: Gadaj.
On ma jakiś radar czy co?
Ja: No mówię, że nic.
Logan: Przed Logasitą nic się nie ukryję!
Ja: Nie wiem o co ci chodzi jestem super happy!
Logan: Teraz to ewidentnie coś się stało. Kim masz goryczkę?! Wo boże dzwońcie na pogotowie!
Zachichotałam.
Ja: Nic się nie stało Logasito!
Logan: Yhm. Jak coś to pisz.
Chciałam mu coś odpisać, ale zobaczyłam, że landryneczki odeszły od kasy. Ruszyłam szybką w tamtą stronę i podałam szybko żelki kasjerowi.
- Dzień dobry – Powiedziałam.
- Cześć. 2 dolce.
- Może być 1.50?
- Jasne dla ślicznych dziewczyn zawsze.
Spojrzałam do tyłu patrząc na dwie landrynki z opuszczonymi szczękami uśmiechnęłam się i odwróciłam z powrotem do kasjera podając mu pieniądze. On również uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Miłego dnia życzę.
- Wzajemnie!
Ruszyłam w stronę wyjścia a kiedy znalazłam się na dworze zerknęłam na Kelly rozmawiającą z kimś przez telefon a potem na mamę za kierownicą patrzącą na zegarek. Kiedy mnie zobaczyła zatrąbiła. Kelly powiedziała tylko:
- Muszę kończyć – A potem rozłączyła się i weszłyśmy razem do auta.
- Pamiętajcie, że nie ma, więcej postoi – Powiedziała mama i odpaliła auto.
- Yhm – Mruknęłyśmy razem z siostrą.
******
2 godziny później...
Dojechałyśmy właśnie pod dom babci Blaire. Nie zmienił się nic a nic. Wielki biały dom niczym pałac z filmu no i wielki ogród a w nim mnóstwo róż i piwonii. To ulubione kwiaty babci. Zawsze kojarzyły się jej z dziadkiem, który umarł 4 lata temu. Miałby już 78 lat. Piwonie i róże głównie w Rodzine Hall kojarzyły się z Luisem Hall szczególnie dzieciom Blaire i Luisa. Były one szczególnym elementem w ich historii miłosnej, ale to historia na kiedy indziej. Kiedy mama zaparkowała koło garażu babcia natychmiast wybiegła z domu cała w skowronkach. W przeciwieństwie do jej zmarłego męża w wieku 78 lat miała się świetnie. Cały czas robiła coś w ogrodzie, piekła najróżniejsza ciasta i malował nowe obrazy, które wisiały potem w salonie, pokojach gościnnych i na korytarzu. Ludzie mówili, że mój tata był kopią babci i równie wielkim marzycielem.
- Kayle, Kimberly, Kelly i Kendall jesteście! - Zawołała i zbiegła po schodkach by nas uściskać.
Pierwszą dopadła mnie.
- Błagam Kimberly nie rośnij, więcej!
- Nie będę babciu nie martw się.
- Cześć! - Zawołał ktoś stojący na schodkach od domu.
Oderwałam się od babci i spojrzałam w tamtą stronę. Na schodach stała ciocia Juliett...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top