Rozdział 45
Baekhyun
Naprawdę się wahałem, ale stojąc przed dużym budynkiem, będącym siedzią magazynu, dla którego miała być wykonana sesja wiedziałem, że nie ma już odwrotu.
- Spokojnie - powiedział Lu, kładąc dłoń na moim ramieniu. - To tylko rozmowa w sprawie pracy.
- Nigdy na żadnej nie byłem - parsknąłem, starając się uspokoić oddech. Moje serce waliło jakby chciało mi połamać żebra, a nie czujący powagi sytuacji Luhan niczego nie ułatwiał.
- Na pewno nie będzie strasznie - przekonywał. - Zwyczajnie zadadzą ci kilka pytań, obejrzą cię, ustalicie warunki współpracy i...
- Zaraz zwymiotuję - westchnąłem, głęboko zaczerpując powietrza.
Chanyeol nie wiedział o moich dzisiejszych planach, bo z góry przyjąłem, że nie zgodziłby się pojechać mi samemu z Lu na rozmowę kwalifikacyjną. Stwierdziłem, że jeżeli wszystko pójdzie jak po maśle - powiem mu, a jeżeli nie - trudno, nigdy się nie dowie. Ta praca była tylko próbą. Chciałem zobaczyć czy uda mi się zarobić pieniądze gdzieś indziej niż w łóżkach moich sponsorów.
- Spokojnie - szatyn obdarzył mnie kolejnym pocieszającym uśmiechem. - Nie powinieneś się tak denerwować. Pracodawcy tego nie lubią.
- Więc co lubią pracodawcy? - spytałem, starając się myśleć trzeźwo.
Miałem szczęście, że siniak wokół mojego oka zdążył się wygoić i bez problemu zamaskowałem pozostałości po nim podkładem. Nikt nie zatrudniłby modela, mającego na twarzy ślady przemocy.
- Dokładnie to samo co sponsorzy! Masz być śmiały, odważny i pewny siebie, rozumiesz?
- Tak - wolno pokiwałem głową, niezbyt pewny swoich słów.
- Jeżeli ci się nie uda masz wiedzieć, że to nic straconego - powiedział motywująco. - Jest dużo ofert pracy, Baek.
- Dobra - przybrałem odważniejszą minę, będącą pomieszaniem chłodnej obojętności i szczypty pewności siebie, a dodatkowo przykleiłem na twarz jeden z moich uwodzicielskich uśmiechów. Chanyeol z całą pewnością nieźle by się wkurzył, widząc mnie, odważnie idącego w stronę obcego budynku z suczowatym wyrazem twarzy i w najbardziej opinających spodniach jakie miałem. Sam nie wiem czemu je założyłem. Może liczyłem na to, że właśnie moje kształty zachęcą potęcjalnych pracodawców do przyjęcia mnie?
- Powodzenia! - uśmiechnął się, prezentując mi zaciśnięte w pięściach kciuki.
Uśmiechnąłem się z nutą niepewności, po czym przekroczyłem próg. Wewnątrz zastałem jasne pomieszczenie, wypełnione zapachem mocnych perfum i świeżo wydrukowanych kartek. Na samym jego końcu znajdował kontuar, za którym stała wysoka kobieta o krótkich, platynowych blond włosach. Ubrana była w lśniący, kremowy uniform z logo magazynu, a na jej nosie znajdowała się para okularów w designerskich czarnych oprawkach. Tabliczka na jej ubraniu wskazywała na to, że jest sekretarką, więc szybko zwróciłem się ku niej, oczekując pomocy.
- Przepraszam - zacząłem, siląc się na uprzejmy uśmiech.
- Słucham - odpowiedziała kobieta, zwracając na mnie wzrok.
- Przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną - powiedziałem, czując się jak skończony idiota. - Czy może mi pani powiedzieć dokąd mam się udać?
- Byłeś umówiony? - spojrzała na mnie kątem oka, zagłębiając się w ekranie białego macintosha.
- Tak - pokiwałem głową, automatycznie przypominając sobie jak jąkałem się, umawiając na rozmowę przez telefon. Miałem nadzieję, że na żywo nie pójdzie mi tak źle.
- Chwileczkę - mruknęła, szukając czegoś na ekranie komputera. - Byun Baekhyun, tak?
- Tak - znów energicznie pokiwałem głową.
- Komisja już czeka. Pokój 89 na trzecim piętrze - powiedziała lakonicznie, a ja poczułem dreszcz.
W ogłoszeniu nie było mowy o żadnej komisji. Liczyłem na rozmowę z jednym pracodawcą, a nie z całą komisją. Na samą myśl o tym miałem ochotę wrócić do domu.
- Proszę pojechać windą, panie Byun - sekretarka wskazała gestem dłoni lśniące drzwi windy, a widząc zakłopotanie na mojej twarzy, dodała: - Coś nie tak?
- Nie, nie - znów zmusiłem się do uśmiechu. - Wszystko w porządku, dziękuję.
Skłoniłem się lekko i ruszyłem w stronę windy, naciskając podświetlony przycisk ze srebrną trójką. Bałem się tak bardzo, że jedynie silna wolna powstrzymywała mnie przed wybiegnięciem z budynku. Nie minęła chwila, a drzwi klaustrofobicznej, małej windy otworzyły się przede mną, napawając mnie nową falą stresu. Odetchnąłem głęboko i wszedłem do wnętrza, starając się opanować skołatane myśli. Zupełnie nie wiedziałem co czeka mnie na górze, ani kto czeka na mnie na górze. Kim była ta cała komisja?
Muzyczka lecąca w windzie jeszcze bardziej działała mi na nerwy, więc odetchnąłem z ulgą, kiedy dojechałem na piętro trzecie. Znajdowałem się w centrum długiego korytarza, utrzymanego w barwach bieli i lekkiej szarości. W obu końcach pomieszczenia znajdowały się duże okna i schody, a przede mną znajdował się szereg identycznych, białych drzwi, oznaczonych czarnymi numerkami.
- Dasz radę - szepnąłem sam do siebie i zacząłem mijać kolejne pokoje, w myślach wymieniając ich numery.
85.
86.
87.
88.
89. Zatrzymałem się tak gwałtownie, że niemal się przewróciłem.
To były te drzwi.
Poza mną w korytarzu nie było absolutnie nikogo, więc odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że jeżeli popłaczę się ze stresu nie będzie żadnych świadków. Wiedziałem jednak, że poddanie się nie wchodzi w grę.
- Pomyśl o pieniądzach, Baek - syknąłem sam do siebie, a następnie korzystając z własnej nieuwagi zapukałem do drzwi odrobinę zbyt mocno.
- Dzień dobry - powiedział wysoki mężczyzna o krótkich ciemnych włosach i starannie przystrzyżonym zaroście, który z gracją otworzył mi drzwi.
- D-dzień dobry - wybełkotałem, starając się powstrzymać drżenie głosu.
- Ty jesteś pewnie Byun Baekhyun, czyż nie? - w jego głosie słychać było chiński akcent, ale mimo wszystko wyglądał na miłego.
- Tak, to ja - uśmiechnąłem się, starając się sprawić wrażenie pewnego siebie.
- Kris Wu, naczelny redaktor magazynu Cricet - przedstawił się, wyciągając w moją stronę swoją dużą, typowo męską dłoń. Musiałem przyznać, że była ona większa nawet od dłoni Chanyeola.
- Miło mi - powiedziałem, wymieniając z nim lekki uścisk.
- Ma pan bardzo gładkie dłonie, panie Baekhyun - uśmiechnął się mężczyzna, zatrzymując moją rękę w uścisku swojej, a widząc moją minę dodał: - Proszę się nie peszyć. Na to również zwracamy uwagę.
- Dziękuję - odpowiedziałem bez zająknięcia.
- Zapraszam - bez kolejnych zbędnych komplementów otworzył przede mną drzwi do dużego, kwadratowego pomieszczenia z podłogą wyłożoną ciemnymi panelami i ścianami w odcieniu szarości. Na środku stał długi stół, wykonany z ciemnego drewna, za którym siedziało trzech mężczyzn i jedna kobieta, mająca na oko czterdzieści lat.
Łatwo domyśliłem się, że to właśnie oni tworzyli komisję.
- W końcu - uśmiechnął się mężczyzna, siedzący niemal na środku. Jego uśmiech był powalający. - Spóźniłeś się już prawie cztery minuty, panie Byun Baekhyun.
- Najmocniej przepraszam - postarałem się sprawnie odwzajemnić uśmiech, choć trudno było mi się na czymkolwiek skupić, czując na sobie wzrok Krisa Wu. Skoro był naczelnym redaktorem to najprawdopodobniej jego zdanie najbardziej się tu liczyło.
- Opowiedz nam o sobie - odezwał się kolejny mężczyzna o bujnych, czarnych włosach.
- Cóż, nazywam się Byun Baekhyun. Mam dwadzieścia lat. Mieszkam w Seulu i...
- To twój pierwszy raz w modelingu? - spytał mężczyzna z oszałamiającym uśmiechem.
- Tak - skinąłem głową.
- Co cię skłoniło do tej decyzji? - spytał znów, przewiercając mnie wzrokiem na wylot.
- Lubię wyzwania - odpowiedziałem bez namysłu, uśmiechając się
Tą wypowiedzią z pewnością zjednałem ku sobie całą komisję. Każdy w mig wydawał się mną oczarowany. Najwyraźniej szukali kogoś odważnego i pełnego pewności siebie. Cieszyłem się, że przynajmniej udało mi się takiego zagrać.
- Właśnie takich ludzi szukamy - uśmiechnęła się kobieta.
- Magazyn Cricet od pięciu lat słynie z kontrowersyjnych sesji, które wyjątkowo zapadają ludziom w pamięć - odezwał się nagle Kris Wu, stojący dotąd w rogu tuż za mną. - W tym numerze przewidziano sesję ukazującą uległość... Uległość z nutą brutalności i wulgaryzmu. Potrzebujemy modela, który pokaże nam swoją powabność, niewinność, a także nieco ostrzejszą stronę - mówił dalej, a ja miałem wrażenie, że swoim głębokim melodyjnym głosem próbuje mnie zahipnotyzować. - Myślę, że nadajesz się idealnie.
- Naprawdę? - nie mogłem ukryć podekscytowania na myśl, że zostałem pochwalony przez głównego redaktora.
- Owszem - uśmiechnął się Kris Wu.
- Idealnie, to trochę za dużo powiedziane - odezwał się mężczyzna, który dotąd siedział cicho. - Chłopak jest zbyt niski i ma zbyt okrągła twarz. Inaczej wyobrażałem sobie modela do tej sesji.
Naczelny redaktor zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- Na zdjęciach jego wzrost nie będzie widoczny - powiedział głosem pozbawionym emocji.
- Co innego z twarzą - bąknął mężczyzna, a poczułem się szczerze urażony.
- Daejun, przypominam cię, że jeżeli będziesz utrudniał dobór modeli ktoś inny wstąpi na twoje stanowisko - powiedział jeszcze bardziej lodowatym tonem, od którego poczuwałem się jeszcze bardziej nieswojo. - Zrozumiałeś?
Mężczyzna przewrócił oczami, wzdychając pod nosem.
- W porządku, szefie - odparł, wypowiadając ostatnie słowo nadzwyczaj jadowicie.
- W takim razie możemy wykonasz naszemu drogiemu Baekhyunowi kilka zdjęć testowych? - spytał Wu, uśmiechając się kącikiem ust. W jego oczach widoczna była satysfakcja.
- W porządku, szefie - powtórzył niechętnie mężczyzna i zabrał z blatu stołu duży aparat.
W mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka. Nie podejrzewałem, że będą chcieli robić mi zdjęcia już na pierwszym spotkaniu. Nie zdążyłem się psychicznie nastawić na to, że mój wizerunek zostanie uwieczniony przez profesjonalnego fotografa.
- Stań tam - powiedział mężczyzna niezbyt uprzejmym tonem, wskazując mi białą płachtę na ścianie, tuż obok drzwi.
Sztywno pomaszerowałem w tamtą stronę, widząc jak mężczyzna włącza aparat i ustawia się naprzeciw mnie z obojętnym wyrazem twarzy. Widząc jego brak zapału, mogłem się założyć, że zdjęcia nie wyjdą zbyt korzystnie. Cóż, z pewnością będzie starał się zrzucić to na moją grubą twarz.
- Jak mam pozować? - spytałem, starając się nie zwracać uwagi na fotografa.
- Bądź naturalny - polecił Kris Wu, stając tuż obok mężczyzny, którego wcześniej nazwał Daejunem. - Po prostu pokaż swoją niewinność.
Sposób w jaki wypowiedział ostatnie słowo sprawił, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Ten facet naprawdę miał coś w sobie.
Przybrałem odpowiedni wyraz twarzy, wyrażający czystą uległość, niewinność i odrobinę brutalności, przy tym skierowałem odważne spojrzenie prosto w obiektyw aparatu. W pierwszej chwili oślepił mnie flesz, lecz późniejsze zdjęcia zniosłem o wiele lepiej. Szczerze mówiąc świetnie się przy tym bawiłem.
- Stop - przerwał nagle Kris Wu, nie spuszczając ze mnie uważnego spojrzenia. - Baekhyun, czy mogę cię o coś poprosić?
- Zrobiłem coś nie tak? - spytałem, niemal automatycznie zagryzając dolną wargę.
- Nie, nie - pokręcił głową mężczyzna. - Chciałem cię poprosić o zdjęcie koszulki. Wiem, że to dopiero próbne ujęcia, ale chcę być pewny, że naprawdę nadajesz się do tej sesji. Długo już szukamy kogoś twojego pokroju.
- Cóż - zacząłem, wahając się. Z jednej strony to było tylko zdjęcie koszulki, ale z drugiej, wiedziałem, że gdyby Chanyeol się o tym dowiedział naprawdę byłby wkurzony. - W porządku.
Postanowiłem iść na żywioł. Kto wie, może właśnie odnalazłem swoje powołanie?
Odważnie zrzuciłem z siebie szarą koszulkę, pozostając jedynie w czarnych rurkach z wysokim stanem. Czułem się naprawdę nieswojo, gdy wzrok fotografa i naczelnego redaktora przejeżdżał po moim ciele, ale zignorowałem to uczucie. W całym swoimi życiu odkrywałem o dużo więcej ciała przed zupełnie obcymi ludźmi.
- O tak, jest świetnie! - klasnął w dłonie Wu, gdy zacząłem pozować, oświetlony błyskami flesza. Czułem się jak prawdziwy fotomodel, a dodatkowo schlebiał mi fakt, że zostałem zauważony przez głównego redaktora.
- Teraz spójrz przez ramię jak Paris Hilton - odezwał się fotograf, który widząc moje zaangażowanie widocznie również przyłożył się do pracy. - Tak jest! Więcej niewinności!
Dzielnie znosiłem każdy błysk flesza, aby ostatecznie zakończyć zdjęcia próbne i włożyć na siebie koszulkę. Fotograf z zapałem odszedł na swoje miejsce, aby chwilę później przedstawić nam wszystkie zdjęcia na ekranie laptopa.
- Sądzę, że to jest idealne - powiedział Kris Wu, wskazując palcem zdjęcie, na którym zerkałem przez ramię.
- Tak, zgadzam się - przytaknęła kobieta.
- Według mnie po dopracowaniu szczegółów i małym retuszu... - zaczął fotograf, lecz ostre spojrzenie Krisa sprawiło, że zamilkł.
- Panie Byun, uważam, że naprawdę powinniśmy nawiązać współpracę - powiedział, a jego wielka dłoń niespodziewanie znalazła się na moim ramieniu.
- Cieszę się, panie...
- Proszę, tylko nie "panie" - przerwał mi mężczyzna. - Mów mi Yifan.
- Yifan? - powtórzyłem nieco zbity z tropu.
- Tak. Kris to pseudonim - machnął ręką, jakbyśmy poruszali zupełnie niepotrzebną kwestię. - Może przejdziemy do mojego gabinetu umówić się na sesję i podpisać umowę? Wiesz, Baekhyun, żadnej pracy na czarno.
- Dobrze, rozumiem - skinąłem głową, nieco speszony śmiałością mężczyzny.
Mogłem się założyć, że gdy Chanyeol byłby świadkiem tej sytuacji, zazdrość przyćmiłaby mu umysł.
- Chodźmy więc - uprzejmie otworzył przede mną drzwi, następnie wyszedł wraz ze mną na korytarz, kierując się do drzwi windy.
Przebywanie w tak ciasnej przestrzeni z mężczyzną, który niemal nie spuszczał ze mnie wzroku było naprawdę onieśmielające, dlatego poczułem niemałą ulgę, gdy zatrzymaliśmy się na pierwszym piętrze i wolno skierowaliśmy do drzwi z numerem 15.
Gabinet Krisa Wu okazał się sporym pomieszczeniem z wielkim oknem, zajmującym całą ścianę, nowoczesnym biurkiem i wygodnym fotelem, na którym mężczyzna od razu usiadł, wskazując mi krzesło naprzeciwko.
- Proszę, podpisz to - powiedział, podsuwając mi długopis i plik spiętych zszywką kartek. - To zgoda na publikację twojego wizerunku w magazynie.
- Okay - mruknąłem, pochylając się i podpisując dokument w wyznaczonym miejscu. - Coś nie tak? - spytałem, znów czując intensywny wzrok mężczyzny.
- Nie, nie, Baekhyun - zaśmiał się cicho. - Po prostu muszę przyznać, że jesteś na swój sposób inny od pozostałych modeli, których oceniałem.
- Dziękuję? - mruknąłem niezbyt pewny, czy jego słowa były komplementem.
- Większość nie miała w sobie niczego specjalnego, ale ty, Baekhyun... Ech, nie jestem w stanie tego opisać. Idealna figura, urocza twarz, długie nogi, seksapil i duża dawka uroku osobistego. Wróżę ci sporą karierę w tym biznesie - uśmiechnął się pod nosem, odbierając ode mnie podpisany plik.
- Dziękuję - odpowiedziałem, tym razem pewniej.
- Teraz podpisz to - powiedział, wręczając mi dokument, zatytułowany dużymi literami UMOWA.
- Jasne - skinąłem i szybko zabrałem się do składania podpisu. Nawet nie mogłem sobie wyobrazić, że naprawdę zostałem przyjęty jako fotomodel. Co prawda była to jednorazowa sesja, ale liczyłem na to, że nawiążą ze mną stałą współpracę. Byłem w stanie znieść nawet onieśmielające spojrzenia Yifana.
- Dziękuję - uśmiechnął się znów, kiedy podsunąłem w jego stronę podpisaną umowę. - Zjaw się pojutrze o dwunastej, dobrze? Sekretarka wskaże ci odpowiednią salę.
- Nie ma problemu, panie...
- Ej - przerwał mi, grożąc palcem. - Zapomniałeś o czymś.
- Racja - parsknąłem cichym śmiechem. - Yifan.
- Dokładnie tak - uśmiechnął się delikatnie mężczyzna, przygładzając dłonią zaczesane do tyłu włosy. - Zanim się pożegnamy chciałbym zadać ci jeszcze jedno pytanie.
- Słucham - odpowiedziałem, czując suchość w gardle na samą myśl o tym, o co mógłby zapytać mnie ten onieśmielający, aczkolwiek cholernie przystojny mężczyzna. Wystarczyło mi już pytań jak na jeden dzień.
- Dasz się zaprosić na drinka dziś wieczorem? - spytał, przewiercając mnie na wylot swoim świdrującym spojrzeniem ciemnych oczu.
Zupełnie odebrało mi mowę. Nie podejrzewałem, że zdobędę takie zainteresowanie głównego redaktora, a co gorsze, zostanę postawiony w tak niewygodnej sytuacji. W życiu nie spodziewałbym się propozycji drinka od własnego pracodawcy.
- Przykro mi, ale nie mogę - pokręciłem głową, uśmiechając się przepraszająco.
- Inne plany? - Kris Wu uniósł brew w górę.
- Nie - odpowiedziałem, głośno przełykając ślinę. - Mam chłopaka.
- Och - z ust mężczyzny wyrwało się ciche westchnienie. - Nie proponuję ci randki, Baekhyun. To będzie zwyczajny wypad na drinka, aby uczcić początek naszej współpracy.
- Wiem, ale mimo wszystko nie chcę go w taki sposób drażnić - powiedziałem, czując rumieńce na policzkach.
- Domyślam się, że jest o ciebie chorobliwie zazdrosny - uśmiechnął się szerzej mężczyzna.
- Tak, to prawda - przyznałem, kiwając głową.
- Nie dziwię mu się - powiedział Yifan, czym jeszcze bardziej mnie zaskoczył i onieśmielił. - Jesteś naprawdę atrakcyjną i interesującą osobą, Baekhyun.
- Dziękuję, panie...
- Yifan - przerwał mi. - Po protu Yifan.
- Yifan - poprawiłem się. - Chyba będę się już zbierał.
- Twój chłopak na ciebie czeka? - spytał, unosząc brew w górę.
- Nie, ale wkurzy się, jeżeli wróci do domu, a mnie w nim nie będzie - westchnąłem, wstając z miejsca. - Naprawdę dziękuję za tę pracę.
- Drobiazg - odparł Wu, wstając ze swojego fotela, by chwilę później otworzyć mi drzwi. - Do zobaczenia na sesji, Baekhyun.
- Do zobaczenia - uśmiechnąłem się na pożegnanie i sztywno skierowałem w stronę windy.
🌸🌸🌸
- Jesteś świadomy tego, że Chanyeol zabije twojego pracodawcę, jeżeli tylko się dowie o tym zaproszeniu na drinka? - spytał Luhan, bawiąc się szklanką ze swoim napojem.
- Tak, wiem - parsknąłem, mieszając słomką w moim koktajlu jagodowym. - Dlatego nie może się dowiedzieć, rozumiesz?
- Rozumiem - skinął głową, zerkając przez okno, przy którym siedzieliśmy.
Stoliki przy oknie zawsze były najlepsze.
- Nie możesz o tym powiedzieć nikomu. Nawet Sehunowi - zagroziłem mu palcem.
- Nie przesadzaj - westchnął, patrząc na mnie z politowaniem. - Sehun umie dochować tajemnicy.
- Nie chce ryzykować, Lu. Jeżeli Chanyeol dowie się o mojej nowej pracy, rozmowie kwalifikacyjnej i Krisie Wu nie będę miał życia, rozumiesz? - powiedziałem dramatycznie.
- Masz jagodę na zębie - mruknął Lu, cicho parskając śmiechem.
Fuknąłem rozjuszony i przejrzałem się w ekranie swojego telefonu, dyskretnie wydłubując owoc spomiędzy zębów. Zdążyłem już ochłonąć, choć po wyjściu z budynku byłem kompletnie rozdygotany. Miałem tę pracę. W końcu mogłem przestać nazywać siebie bezrobotnym i jedynie czekać na przelew po sesji.
Przez okropny upał panujący na zewnątrz wraz z Luhanem stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem będzie poczekanie na przyjazd Sehuna, który rzecz jasna miał nas odwieźć do domów, w przyjemnej, klimatyzowanej kawiarence, serwującej najlepsze koktajle, jakie kiedykolwiek piłem.
Nadal nie mogłem się oswoić z myślą, że zaledwie po jutrze będę musiał stawić się na pierwszą, profesjonalną sesję w moim życiu. To nie mieściło mi się w głowie! Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie zostania fotomodelem.
- Wracając do tematu - powiedziałem, odkładając komórkę i wlepiając w Luhana spojrzenie. - Ufam ci i wiem, że nikomu nie powiesz, jasne?
- Nie mam przed Sehunem żadnych tajemnic - wywrócił oczami.
- Chyba właśnie to najbardziej różni was ode mnie i Chanyeola - powiedziałem bardziej do siebie niż do przyjaciela. - Wy mówicie sobie dosłownie o wszystkim, a ja i Chan co chwilę coś przed sobą ukrywamy. Ja pierdolę, to żałosne.
- W sumie dlaczego nie chcesz mu powiedzieć o tej sesji? - spytał Lu, opierając brodę na dłoni.
- Wiem, że będzie się starał odciągnąć mnie od tego pomysłu - westchnąłem. - Wiesz jak bardzo stał się ostatnio nadopiekuńczy i zazdrosny? Nie pozwala mi nawet wyjść z domu!
- Boi się o ciebie - powiedział rozczulony Luhan. - To słodkie.
- Wcale nie! To męczące! Co mogłoby mi się stać, skoro Minjun został aresztowany, a poza nim nie istnieje raczej żaden psychopata, który chciałby zrobić mi krzywdę?
- Istnieje za to Kris Wu, który zaprosił cię na drinka - westchnął smętnie Lu.
- Moje życie jest takie ciężkie - mruknąłem płaczliwym tonem. - Jestem tak cholernie piękny i seksowny, że nie mogę się odgonić od facetów, ugh.
- Idąc tym tropem można zauważyć, że życie Yeola jest cięższe - zauważył Luhan. - Żeby odgonić od ciebie wszystkich zainteresowanych tobą fagasów musiałby zostać twoim osobistym ochroniarzem. Teraz zupełnie się nie dziwię, że nie pozwala ci samotnie opuszczać mieszkania.
Wywróciłem oczami i dokończyłem swój przyjemnie chłodny koktajl, rozkoszując się jego delikatnym smakiem, dopóki nie przerwał mi dźwięk sms-a. Nie musiałem nawet patrzeć na ekran, żeby wiedzieć kto napisał.
- Ech - westchnąłem. - O wilku mowa.
Od: Chanyeol
Gdzie jesteś?
Do: Chanyeol
Na koktajlu z Luhanem. Wróciłeś już?
Od: Chanyeol
Tak.
Od: Chanyeol
I tęsknie.
Od: Chanyeol
Więc szybko wracaj.
Uśmiechnąłem się lekko do ekranu telefonu i westchnąłem, czując na sobie zainteresowane spojrzenie Luhana, siorbiącego swój koktajl truskawkowy. Odłożyłem komórkę na blat stolika i na powrót zacząłem dopijać resztkę napoju.
- Co? - parsknąłem, ciągle czując na sobie spojrzenie Lu.
- Uśmiechnąłeś się - powiedział, również się lekko uśmiechając. - Co ci napisał?
Moje usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, kiedy przygryzałem słomkę, starając się powstrzymać palące rumieńce na policzkach.
- Muszę szybko wracać - mruknąłem dość nieśmiało.
- Dlaczego?
- Stęsknił się.
- Jejku - westchnął piskliwie Lu. - To naprawdę słodkie.
- Wiem - wzruszyłem ramionami. - Każda wiadomości od niego sprawia, że mam mały atak serca.
- Znam to - uśmiechnął się Luhan, a chwilę później dał się słyszeć dźwięk, dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami kawiarenki, który zwiastował nadejście nowego klienta.
Tym klientem okazał się Sehun, ubrany w błękitną koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci i rozpiętymi kilkoma pierwszymi guzikami. Jego włosy zaczesane były do tyłu, a kilka niesfornych kosmyków, mimowolnie opadało na czoło. Długie nogi opinały dopasowane jeansy, a całość dopełniały białe trampki. Kiedy przysiadł się do naszego stolika, wcześniej przelotnie całując Lu na powitanie, czułem mocny zapach jego wody po goleniu i stwierdziłem, że nie jest już tym chłopcem, który kiedyś nas odwiedzał.
- Cześć - uśmiechnął się na powitanie. - Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.
- Nie - odparł Luhan, odruchowo unosząc dłonie, by poprawić kołnierzyk koszuli młodszego. To, w jaki sposób o siebie dbali było rozczulające.
- Jak wam minął dzień? - spytał Oh, opierając łokcie na blacie stolika.
- Baek dostał... - zaczął Luhan, najwidoczniej zapominając o naszej umowie, lecz sprytnie przywołałem go do porządku, lekko kopiąc go pod stołem w kolano.
- Zwyczajnie - przerwałem mu przy tym.
- Tak, zwyczajnie - poprawił się Lu, choć kłamstwo w jego wykonaniu było porażką. - Wracamy już do domu?
- Jasne - uśmiechnął się Sehun, nim całą trójką, ruszyliśmy do jego auta, zaparkowanego w cieniu kawiarni.
Nawet nie chciałem myśleć o tym, że po powrocie będę musiał spojrzeć Chanyeolowi w oczy. Bałem się, że w końcu nie wytrzymam i opowiem mu o sesji wcześniej niż zamierzałem, a wtedy on się wkurzy i nasza idealna relacja po prostu zniknie. Zamierzałem później postawić go przed faktem dokonanym, kiedy tylko zdjęcia zostaną opublikowane, a na moje konto wpłynie obiecana suma pieniędzy. Chanyeol powinien do tego czasu żyć w niewiedzy, żeby nie przeszkodzić moim planom. Sam nawet nie wiem, kiedy tak bardzo polubiłem ryzykować.
_____________________________________
Dużo komentarzy = dużo rozdziałów
Ludzie, serio kocham komentarze i serio czuję się mega super jak czeka na mnie dużo komentarzy. Nawet takich zwykłych. "Super rozdział" "-1/10 dupy nie urywa" albo "napisałam komentarz daj mi rogala lol". Serio naskrobcie byle co. Czytam wszystkie, a najładniejsze sobie zawsze screenuję, hihi.
Miłej niedzieli, Biedakonatosy!
Lowe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top