Rozdział 38
Luhan
Dochodziła piętnasta, kiedy z uśmiechem na twarzy kończyłem sprzątanie łazienki, gorączkowo wyczekując powrotu Sehuna. Odkąd zaczął studia musieliśmy ograniczyć nasze wspólne spędzanie czasu do minimum. Bądź co bądź mieszkaliśmy razem, lecz młodszy coraz częściej bywał gościem w swoim własnym mieszkaniu. Wynikało to również z tego, że poza nauką rodzice chłopaka zaproponowali mu początkowy wczesny staż w firmie, a mój ambitny ukochany nie potrafił im odmówić i takim sposobem od poniedziałku do soboty siedziałem w mieszkaniu sam.
Kiedy Sehun zaproponował mi wspólne mieszkanie, początkowo odmówiłem. Byłem pewny, że oboje jesteśmy za młodzi, nieprzygotowani i szybko się sobą znudzimy, jednak napięta sytuacja z Baekhyunem i ciągłe błaganie ze strony mojego chłopaka nie pozwoliły mi na zignorowanie tego pomysłu.
Sehun bardzo dokładnie wybrał mieszkanie, które chciał dostać w prezencie.
Był to duży apartament z widokiem na park, na który patrzyliśmy za każdym razem, kiedy wracaliśmy z naszej ulubionej kawiarni. Istny obraz bogactwa i luksusu.
Strzeżone osiedle było ciche i otoczona przyjaznym sąsiedztwem, toteż nawet gdy Sehuna nie było w domu, mogłem udać się na kawę do poznanej przy przeprowadzce sąsiadki lub wybrać się na spacer po okolicy.
Nasze mieszkanie było stanowczo zbyt duże na naszą dwójkę. Duża, przestronna, jasna kuchnia o jakiej zawsze marzyłem, tuż obok niej duży salon z wielkim telewizorem, ogromną kanapą i elektrycznym kominkiem, następnie drzwi do naszej pięknej sypialni, gdzie stało wielkie łóżko, które niegdyś Sehun w ramach niespodzianek zasypywał płatkami róż i prosta, choć cholernie droga łazienka. Dalej posiadaliśmy również pokój, który nie znalazł jeszcze żadnego zastosowania. Był dość duży i z pewnością można by w nim osiedlić nowego lokatora, jednak ostatecznie wykorzystaliśmy wnętrze jako pokój gościnny.
Sehun często w żartach powtarzał, że kiedyś przemienimy to pomieszczenie w pokój dla dziecka, lecz ja za każdym razem jedynie się rumieniłem i kazałem mu skupić się na bardziej przyziemnych rzeczach.
Podczas, gdy młodszy uczył się, chodził na wykłady, a w międzyczasie odwiedzał firmę rodziców, ja pracowałem w kawiarni i dbałem o dom. Bycie kurą domową zaczynało mi się podobać, zwłaszcza, że Sehun zawsze doceniał moje starania. Czerpałem więc niebywałą radość z mycia podłóg, ścierania kurzu, prania i, nierzadko, sprzątania po Sehunie, a on wracał późnymi wieczorami, witał mnie pocałunkiem, jadł kolację i długo chwalił czystość w mieszkaniu. Czułem, że jestem mu to winny.
Nie płaciłem za nic, choć wiele razy upierałem się, aby dołożyć się do czynszu. Sehun jednak powtarzał, że stać go na to, aby płacić za nas dwoje i szastał pieniędzmi otrzymanymi od rodziców. Temat czynszu był najczęstszym powodem naszych kłótni. Jedynym, na co wydawałem pieniądze zarobione przeze mnie były środki czystości, jedzenie i od czasu do czasu jakaś ozdoba do wnętrza naszego uroczego mieszkanka. Zależało mi, aby stworzyć w tym miejscu prawdziwą, domową atmosferę, zwłaszcza, że wiedziałem, iż Sehun nie zaznał takiej w domu.
Wielokrotnie opowiadał mi o tym, że jego matka była bez reszty oddana firmie, a o jego wychowanie dbały niańki i gosposie. Nie byłem w stanie sobie tego nawet wyobrazić, więc postanowiłem, że będę rozpieszczał mojego chłopaka, by jakoś zrekompensować mu okrutne dzieciństo. Piekłem ciasta, robiłem mu drugie śniadanie, gotowałem jego ulubione obiady i robiłem inne typowo mamusiowe rzeczy, aby tylko sprawić Sehunowi przyjemność.
Cóż, jedyną sprawą, która nie dawała mi spać w naszym sielankowym życiu, była sprawa rodziców chłopaka. Nasz związek wchodził już na nowo poziom. Mieszkaliśmy razem, planowaliśmy wspólną przyszłość i być może nawet ślub, a rodzice Sehuna upierali się, aby mnie poznać. Oczywiście rozumiałem, że matka i ojciec umierają z ciekawości kim też może być wybranek ich jedynego syna, ale na samą myśl o spotkaniu z parą ułożonych właścicieli jednej z największych firm w Korei miałem ochotę uciec.
Sehun oczywiście bagatelizował całą sprawę, powtarzając, że często opowiadał o mnie swoim rodzicom i z pewnością obydwoje mnie polubią, jednak ja nie byłem przekonany do tego pomysłu. Wyobrażałem sobie państwo Oh jako wysoką bizneswoman i zgorzkniałego biznesmena, który będą mierzyć mnie wzrokiem z politowaniem. Zdecydowanie nie byłem jeszcze gotowy na to spotkanie.
Drgnąłem, słysząc zgrzyt klucza w zamku i odruchowo się uśmiechnąłem. Skończyłem szybko wycieranie blatu i wypłukałem ścierkę, niechlujnie odkładając ją na stertę innych, po czym wyszedłem z łazienki, zdejmując z dłoni gumowe rękawiczki.
- Cześć, Hunnie - uśmiechnąłem się, widząc jak chłopak odwiesza płaszcz w przedpokoju i zdejmuje buty. Z każdym dniem mój mały chłopiec coraz bardziej doroślał, a rysy jego twarzy traciły dziecięce kształty. Był moim mężczyzną.
- Cześć, kochanie - odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i pochylił się nade mną, przelotnie całując moje wargi. - Co na obiad?
- Potrawka z kurczaka - odpowiedziałem, głaszcząc go po gładkim policzku, na którym każdego ranka zauważałem pierwsze ślady zarostu. - Jesteś bardzo głodny?
- Jak nigdy - odpowiedział, a ja uśmiechnąłem się i szybko ruszyłem do kuchni.
Wiedziałem, że Sehun lubił chińskie dania, więc wykorzystywałem cały mój talent i chęci, aby tworzyć coraz to nowsze wariacje. Nie lubiłem nudnych potraw, a potrawka z kurczaka, na którą przepis wywodził się z mojego rodowitego kraju zdecydowanie odbiegała od normy.
- Smacznego - zanuciłem, stawiając przed blondynem półmisek, a następnie biorąc swoją porcję i siadając naprzeciw. - Jak było w firmie?
- Nudno - odpowiedział. - Jak zawsze.
- No tak.
- Widzę jednak, że ty się nie nudziłeś? - na jego wargach zagrał uroczy uśmiech, kiedy spojrzał na mnie, znad talerza.
- Miałem trochę do posprzątania - odpowiedziałem, a chcąc zmienić temat szybko dodałem: - Smakuje ci?
- Bardzo.
- Cieszę się.
- Co ty na to, aby moi rodzice wpadli jutro wieczorem na kolację?
Słysząc jego słowa niemal upuściłem pałeczki.
- K-kolację?
- Ugotowalibyśmy coś, zaprosilibyśmy ich - wymieniał Sehun, jakby było to najzwyczajniejsze spotkanie na świecie. - Naprawdę chcieliby cię w końcu poznać.
- Nie jestem pewny, Sehun.
- Luhannie - powiedział poważnym tonem, który mnie zaniepokoił. Jego oczy patrzyły bezpośrednio na mnie. - To moi rodzice. Mają prawo poznać mojego przyszłego męża.
- Ech, nie mów takich rzeczy - westchnąłem, mimowolnie czując motylki w brzuchu na słowa "przyszłego męża".
- To tylko moja mama i mój tata. Nie zjedzą cię - zażartował, choć mi w ogóle nie było do śmiechu.
- Boję się, że mnie nie zaakceptują - wyjaśniłem, grzebiąc pałeczkami w porcji ryżu i sosu, nad którym tak długo pracowałem.
- Daj spokój - machnął ręką Sehun. - Ciebie nie da się nie lubić.
- Oni mogą stwierdzić inaczej.
- Jesteś do nich zbyt uprzedzony.
- Co jeżeli mnie nie polubią? - spojrzałem na niego z pytaniem w oczach. - Co jeżeli wyobrażali sobie ciebie z kimś... lepszym?
- Boże, Luhan - westchnął, jakby mój opór zaczynał go męczyć. - Czy im się to podoba czy nie jesteśmy razem.
- Z pewnością woleliby, gdybyś miał dziewczynę - parsknąłem, zupełnie odbiegając od tematu.
- Dość łagodnie zareagowali na to, że mam chłopaka, więc uwierz, że to nie twoja płeć jest tu problemem.
- Więc co?
- Twoje uprzedzenie - powiedział, przewracając oczami.
- Przestań nalegać, Sehun - wyburczałem, upijając łyk soku.
- Dobra, okay - westchnął chłopak, wzruszając ramionami. - Nie chcesz poznać własnych teściów? W porządku. Jeżeli moja rodzina napawa cię lękiem, nie będę cię zmuszał.
- Sehun, wiesz, że twoja rodzina nie napawa mnie lękiem. Nie o to chodzi.
- Więc o co?
Westchnąłem, bo nie tak wyobrażałem sobie miły, sobotni obiad z moich chłopakiem.
- To chyba normalne, że boję się, że mnie nie polubią - jęknąłem płaczliwym tonem.
- Przecież ci mówię, że są naprawdę sympatycznymi ludźmi - powiedział Sehun, żując kęs kurczaka. - Zobaczysz, polubicie się.
- Nie byłbym tego taki pewny - mruknąłem bardziej do siebie, niż do niego.
- Nie przesadzaj. Zadzwonię do nich i zaproszę ich do nas na jutro. Co ty na to?
Na samą myśl o tym czułem jak ziemia osuwa mi się spod stóp, ale nie mogłem się dalej opierać. To byli rodzice Sehuna. Musiałem ich w końcu poznać.
- Zgoda, ale...
- Ale?
- Pomożesz mi przygotować kolację i pójdziesz ze mną po składniki - poprosiłem, chcąc wykorzystać przygotowanie do spotkania, by spędzić trochę czasu z Sehunem, na co ten uśmiechnął się ciepło.
- Zgoda.
🌷🌷🌷
- Halo? Mamo? To ja, Sehun.
Stałem przy blacie, porządkując wyjęte ze zmywarki szklanki i starałem się nie wsłuchiwać w rozmowę prowadzoną przez mojego ukochanego. Na samą myśl o jutrzejszym spotkaniu dostawałem ataków paniki.
- Tak, tak. Moglibyście jutro do nas wpaść. Mhm, co powiecie na kolację o osiemnastej? Osiemnastej trzydzieści? Może za kwadrans siódma?
Wyobrażałem już sobie jak rodzice Sehuna ocenią porządek i wystrój w naszym mieszkaniu, a następnie przejdą do konsumpcji przygotowanej kolacji, wydając na mnie sędziwy wyrok. Miałem zbyt słabe nerwy, aby znieść takie napięcie. W głębi duszy marzyłem tylko o tym, aby pani Oh i pan Oh mieli ważniejsze plany niż kolacja z synem i jego chłopakiem.
- Osiemnasta trzydzieści? Świetnie! Przekażę Luhanowi. Do jutra!
Policzyłem w myślach do dziesięciu, aby oswoić się z tematem kolacji. Jutro o osiemnastej będę gościł przy stole rodziców chłopaka, którego poznałem pracując jako dziwka. Jasna cholera.
- Hej, nadal się stresujesz? - poczułem dłonie Sehuna na moich biodrach i jego miękkie usta, składające subtelne pocałunki na mojej szyi. Bądź, co bądź czekaliśmy z pierwszym razem aż do ślubu, ale często obdarowywaliśmy się czułymi pieszczotami.
- Nie - skłamałem. - To w końcu tylko twoi rodzice. Damy sobie radę.
- Dokładnie tak, kochanie - zaśmiał się i lekko skubnął ustami płatek mojego ucha. - Co powiesz na jakiś sobotni maraton filmowy?
Uśmiechnąłem się pod nosem, czując jak oplatając moje biodra ramionami, zaczyna lekko ciągnąć mnie w stronę salonu.
- Powinienem umyć okna, skoro jutro...
- Daj spokój - parsknął. - I tak idealnie dbasz o nasze mieszkanie.
- Nie chcę, żeby twoi rodzice zarzucili mi coś innego - skrzywiłem się.
- Nie zarzucą. Co prawda moja matka bywa trochę pedantyczna, ale doceni to jak się starasz.
Przełknąłem ślinę. Pedantyczna matka. To nie wróżyło niczego dobrego.
- W porządku.
- Chodź, obejrzyjmy coś.
Pozwoliłem się zaciągnąć na kanapę, gdzie zaczęliśmy oglądać jakiś romans dla nastolatków, który na dobrą sprawę przestał nas interesować po pierwszych minutach. Głównym tematem naszej rozmowy stali się rodzice Sehuna.
- Opowiedz mi więcej o twoich rodzicach - poprosiłem, opierając głowę na jego ramieniu.
- Opowiadałem ci już wiele razy, Luhannie.
- Opowiedz jeszcze raz, błagam. Chcę być przygotowany.
- Okay - zaśmiał się. - Od czego zacząć?
- Lubią ostre jedzenie?
Chłopak zamyślił się na chwilę, po czym pokręcił głową.
- Z tego co wiem moja matka jest zwolenniczką łagodnego jedzenia, ale tata uwielbia przyprawy, zwłaszcza indyjskie.
- Aha - mruknąłem, notując sobie wszystko w myśli. - Jaką kuchnie lubią?
- Różnie. Myślę, że jeżeli ugotujesz coś chińskiego, będzie w porządku.
- Powinniśmy kupić wino? Twoi rodzice piją alkohol?
- Tata z pewnością będzie prowadzić, ale moja mama jak najbardziej. Możemy kupić białe. Wydaje mi się, że je lubi - mruknął chłopak, bawiąc się kosmykami moich włosów.
- A co z moim ubiorem? Co powinienem założyć?
W odpowiedzi Sehun jedynie się roześmiał.
- Czy ty oby nie przesadzasz, Lu?
- Nie. Chcę się dobrze prezentować - zmarszczyłem brwi, czując się urażony jego reakcją.
- Nie ważne jak będziesz ubrany i tak będzie ładnie - stwierdził. - I nie poruszajmy już tematu moich rodziców. Przysięgam ci, że są naprawdę w porządku.
Tak jak powiedział, tak też zrobiłem. Przez resztę wieczoru nie poruszaliśmy tematu jutrzejszej kolacji, choć byłem jak chodząca bomba zegarowa, uświadamiając sobie, że już jutro poznam swoich teściów. Mogłem się jedynie modlić o ich pozytywną opinię na mój temat.
🌷🌷🌷
Kiedy wstałem, Sehun jeszcze spał. Postanowiłem go nie budzić, wiedziałem, że jest zmęczony przez codzienne wstawanie o szóstej rano i jedynie szczelniej okryłem go kołdrą. Wypiłem moją poranną porcję zielonej herbaty, zjadłem małe śniadanie, po czym wziąłem prysznic, ubrałem się i zostawiłem Sehunowi karteczkę z napisem "Poszedłem na zakupy. Wrócę po południu. Kocham cię. xo"
Pogoda była chłodna i deszczowa, toteż konieczne było zabranie ze sobą parasola. Idąc przez miasto w kierunku supermarketu notowałem sobie w myślach rzeczy, które powinienem kupić. Miałem w głowie przepis na podwójnie gotowaną wieprzowinę, którą podam do wyboru z sosem chili albo sosem słodko-kwaśnym, aby ojciec Sehuna mógł zjeść ostre danie, a jego matka coś łagodniejszego. Takie rozwiązanie sprawy były najwygodniejsze. Dodatkowo planowałem urozmaicić danie sałatką z kapusty pekińskiej, pora i warzyw, a do picia podać świeżo wyciskany sok i okazyjnie wino.
Mając w pamięci wszystkie składniki, wziąłem koszyk i krążyłem wokół działów, pakując do niego potrzebne produkty. W między czasie stwierdziłem też, że zrobię wymyślny deser w postaci sernika na zimno z sosem borówkowym. Nie chciałem jednak porywać się z motyką na słońce, więc po kupieniu wszystkich niezbędnych produktów, natychmiast skierowałem się w stronę domu.
Po wyjściu z marketu czekało mnie niemałe zaskoczenie, kiedy zauważyłem samochód Sehuna na parkingu i mojego chłopaka, opartego o maskę. Nie podejrzewałem, że zaskoczy mnie swoją obecnością.
- Co ty tu robisz? - spytałem, podchodząc do niego z papierowymi torbami pełnymi zakupów.
- Czekam na ciebie - uśmiechnął się, biorąc produkty i pakując je do bagażnika.
- Dlaczego?
- Mieliśmy jechać na zakupy razem, Luhannie - powiedział, kiedy obydwoje wsiedliśmy do samochodu. - Zapomniałeś?
Zaśmiałem się, kiedy żartobliwie uszczypnął mnie w policzek, po czym ruszyliśmy prosto do naszego mieszkania.
Naprawdę się zdziwiłem, kiedy Sehun powiedział mi, że jego rodzice pracują nawet w niedzielę. Wiedziałem, że bycie mózgiem firmy to ciężki kawałek chleba, ale nie podejrzewałem, że wymaga aż tyle poświęcenia. W głębi duszy obawiałem się, że w przyszłości Sehun również będzie zmuszony do odbębnienia tylu godzin.
Kiedy tylko wróciliśmy do domu zaszyłem się w kuchni i kategorycznie zabroniłem Sehunowi mi przeszkadzać. Był nieco zawiedziony, bo liczył na wspólne gotowanie, ale nie mogłem pozwolić, aby cokolwiek poszło źle i sam zacząłem przygotowywać kolację i deser.
Skończyłem przed osiemnastą, mając pół godziny na ogarnięcie wyglądu. Sernik chłodził się w lodówce, mięso dusiło się na palniku, a stół okryty był białym obrusem, udekorowany kwiatami i świecami.
Idealnie.
Szybko przebrałem się z bluzy i luźnych jeansów w błękitną koszulę z kołnierzykiem i granatowy sweterek oraz przylegające czarne spodnie, po czym ułożyłem moje włosy, które niedawno przefarbowałem z blondu na czekoladowy brąz. Starannie oceniłem wszystko co przygotowałem, poprawiłem na nadgarstku srebrną bransoletkę, będącą prezentem od Sehuna i wyszykowany wszedłem do salonu.
- Nie przebierasz się? - rzuciłem w stronę Sehuna, widząc, że mój chłopak nadal siedzi na kanapie w swoich zwyczajowych jeansach z dziurami na kolanach i t-shircie.
- Zaraz - mruknął. - Skończyłeś kolację?
- Tak - uśmiechnąłem się, czując dumę na samą myśl o wymyślnym daniach. - Podwójnie gotowana wieprzowina właśnie dusi się w kuchni, a sernik czeka w lodówce.
- Wieprzowina? - zmarszczył brwi Sehun, wyciszając telewizor.
- Tak - powiedziałem, zaczynając odczuwać niepokój. - Wieprzowina.
- Cholera, Lu. Nie powiedziałem ci o jednym.
Poczułem jak cała krew odpływa z mojej twarzy, a moje kończyny drżą.
- O czym mi nie powiedziałeś, Sehun? - wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
- Moja mama jest wegetarianką.
Przez całe swoje życie nie czułem tak wielkiej chęci mordu, jaką poczułem wtedy, patrząc na niewinnie uśmiechającego się Sehuna.
_____________________________________________
Z Wattpadem chyba coś się dzieje, bo wszystkie polskie znaki są tak dziwnie pogrubione. Wcześniej tego nie było :/
No cóż, mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba i proszę o komentarze.
Wiem, że serię czyta dużo osób, a jedynie mniej niż połowa komentuje, więc proszę, dla Was to tylko minutka, a dla mnie być może wiadro motywacji.
Do następnego rozdziału!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top