Rozdział 36
ten rozdział dedykuje mojej smutnej domi:(
Chanyeol
- O czym miałbym nie wiedzieć? - spytałem po raz kolejny, podchodząc bliżej.
Widok Baekhyuna naprawdę mnie zdziwił. W życiu nie pomyślałbym, że po pożegnaniu, które uznałem za ostatnie odważy się pojawić w moim mieszkaniu. To nie zdecydowanie nie było do niego podobne. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Skoro tu był, to oznaczało, że coś musiało się stać.
- Nieważne. I tak już wychodziłem - mruknął Baekhyun, niechętnie rzucając mi krótkie spojrzenie, lecz w momencie, w którym zamierzał skierować się do drzwi, zatrzymałem go.
- O co tu chodzi, Baek? - spytałem, patrząc na niego.
Nie mógł przyjść tu bez powodu.
Wyglądał inaczej, niż wtedy, kiedy ostatni raz go widziałem. Był chudszy i trochę bledszy, a na jego nosie znajdowały się duże ciemne okulary. Mogłem jedynie domyślać się, po co je założył. Zauważyłem również plastry na jego palcach i to właśnie one zaalarmowały mnie, że nie mogę tak po prostu wypuścić go z mieszkania, nie znając powodu tej nagłej wizyty.
- Baekhyun... - powtórzyłem, a po chwili spojrzałem na Blue, stojącą tuż obok. - Mogłabyś zostawić nas samych? Wydaje mi się, że potrzebujemy rozmowy w cztery oczy.
Dziewczyna skinęła głową, starając się dodać mi otuchy lekkim uśmiechem, po czym zniknęła za drzwiami balkonowymi, a Rocket grzecznie poszedł za nią. Nie opuszczał swojej opiekunki na krok.
Na twarzy Baeka nadal widniał ten uparty wyraz.
- Usiądź - powiedziałem, wskazując kanapę. Nie stawiał oporu, cicho zajmując miejsce. Przez grymas na jego twarzy miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze. - Co się dzieje?
Przysunąłem się bliżej, mając ochotę chwycić jego dłoń, by okazać mu wsparcie, ale zrezygnowałem z tego pomysłu, kiedy chłopak cicho parsknął pod nosem.
- Nie mam dokąd iść, Yeol.
- Co? Dlaczego? - spytałem zaszokowany jego nagłą szczerością.
- Nie powinienem tu przychodzić - szepnął ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie. - Przepraszam.
- Daj spokój - westchnąłem. - Przecież mówiłem ci, że w razie czego zawsze możesz zwrócić się do mnie.
- Tak - mruknął chłopak, pociągając nosem. - Ale chyba już nie możesz mi pomóc.
- Powiedz mi co się dzieje - nalegałem dalej, a po chwili zza oprawek jego ciemnych okularów zauważyłem ciemnofioletową plamę, wyróżniającą się na tle śnieżnobiałej skóry. Poczułem jak moje serce gubi rytm. - Baek...
Nie stawiał oporu, kiedy za pomocą dwóch rąk delikatnie zsunąłem okulary z jego twarzy i zaniemówiłem na widok świeżego siniaka na jego opuchniętym oku. Nawet nie chciałem myśleć o tym, kto mógłbym mu to zrobić. Jego lewy policzek również nosił ślady uderzenia, jednak nie były one tak świeże jak rana na oku.
- Baekhyun... - szepnąłem, delikatnie dotykając jego sinego policzka. - Kto ci to zrobił?
W oczach chłopaka błyszczały łzy, kiedy odwracał wzrok, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego. Widziałem jak jego dolna warga drżała, a małe dłonie zaciskały się na brzegu koszuli, którą miał na sobie.
- M-Minjun - wydukał cicho, pociągając nosem.
- Ten, u którego mieszkałeś? - spytałem, nie mogąc otrząsnąć się z szoku, że nie były mnie, kiedy obcy facet okładał Baekhyuna pięściami. Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że pozwoliłem go zranić.
Byun pokiwał lekko głową, ciągle szlochając.
- Skurwiel - prychnąłem, podając chłopakowi pudełko chusteczek. - Nie martw się. Zapłaci za to, co ci zrobił, a ty tymczasem zatrzymasz się u mnie, dobrze?
Delikatnie zaczesałem kosmyk jego włosów za ucho, kiedy spojrzał na mnie wzrokiem odrzuconego szczeniaka.
- Chyba masz już współlokatorkę - mruknął, dyskretnie zerkając na Blue, widoczną za szybką drzwi balkonowych.
- Chodzi ci o Blue? - zaśmiałem się cicho. - Przychodzi tu tylko, aby pomóc mi utrzymać porządek w mieszkaniu i wyjść z Rocketem. Przez studia rzadko mam czas na takie rzeczy.
- Ach, no tak. Prawie zapomniałem, że jesteś bałaganiarzem - mruknął Baekhyun, uśmiechając się przez łzy.
W tamtej chwili naprawdę miałem ochotę zamknąć go w swoich ramionach i już nigdy nie puszczać.
- Więc jak, Baek? - spytałem biorąc kolejną chusteczkę i delikatnie wycierając nią jego mokre policzki. - Zatrzymasz się u mnie?
- A mam jakieś inne wyjście? - zaśmiał się cicho, nim objąłem go i mocno przytuliłem do siebie.
Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo go potrzebowałem. Jak bardzo tęskniłem za ciepłem jego ciała, zapachem jego perfum, dotykiem jego małych dłoni, jego śmiechem i głosem. Potrzebowałem go przy sobie, aby zastąpił mi hazard, tabletki nasenne i alkohol, a on potrzebował mnie, wiedząc, że jestem w stanie obronić go przed wszystkimi przeciwnościami losu.
- Już nigdy więcej nie pozwolę, aby stało ci się cokolwiek złego, Baekhyun - wyszeptałem do jego ucha, kiedy wtulił się we mnie z rumianymi policzkami. - Rany na twoim ciele bolą mnie tak, jakbym sam je ponosił.
- Nadal jestem o ciebie zazdrosny, Park - parsknął, podnosząc na mnie wzrok. Widocznie zignorował przy tym moją poprzednią wypowiedź.
Być może było jeszcze zbyt wcześnie na nasze ckliwe wyznania.
- Jakie powody do zazdrości dałem ci tym razem? - zaśmiałem się cicho, a Baek w odpowiedzi wskazał na drzwi balkonowe. Łatwo domyśliłem się, że chodzi o Blue.
- Często do ciebie przychodzi? - spytał, patrząc na mnie poważnie.
- Jesteśmy przyjaciółmi, Baekhyunnie - wyjaśniłem, zaczesując jego włosy do tyłu.
- My też byliśmy tylko przyjaciółmi, Park - zmierzył mnie ostrym spojrzeniem, które wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy.
- Myślisz, że teraz jesteśmy kimś więcej? - spytałem, z jednej strony chcąc się z nim podroczyć, a z drugiej oczekując szczerej odpowiedzi.
- Cóż - zaczął. - Być może tak... Ale naprawdę nie wiem, czy jestem na to gotowy.
- Rozumiem - szepnąłem, unosząc jego dłoń i składając pocałunek na jednym z zaklejonych plastrami palców.
W tej samej chwili drzwi balkonowe otworzyły się z cichym szmerem, a do pomieszczenia weszła Blue z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Czy moja zakochana para jest już pogodzona? - spytała, przewracając oczami, widząc wtulonego we mnie Baekhyuna.
- Nie powinnaś się już zbierać? - zagadnąłem, nadal nieco rozbawiony faktem, że obecność dziewczyny w moim mieszkaniu budzi w Baeku zazdrość.
Cóż, o wiele bardziej wolałem, kiedy był zazdrosny, niż kiedy był obojętny.
- Jasne, jasne. Już was zostawiam - wywróciła oczami, przechodząc do przedpokoju, w którym założyła buty i wiosenny płaszcz. - Wpadnę jutro zabrać Rocketa na spacer. Do zobaczenia!
- Do jutra - pożegnałem się, czując na sobie spojrzenie Baekhyuna.
- Na pewno nie jest twoją dziewczyną? - zapytał, zagryzając przy tym drżącą wargę.
- Na pewno - odpowiedziałem i wstałem, by po chwili przynieść ze sobą podręczną apteczkę.
- Co zamierzasz zrobić? - spytał zaniepokojony Baekhyun, kiedy wyjąłem z czerwonej walizeczki opatrzonej białym krzyżem maść łagodzącą na rany i oparzenia.
- To trochę uśmierzy twój ból - mruknąłem, odkręcając tubkę i wyciskając odrobinę specyfiku na palec. - Jak dawno... to się stało?
- To? - spytał Baekhyun, wskazując na spuchnięte oko, a ja pokiwałem głową. - Wczoraj.
- Nie próbowałeś dzwonić na policję? Powiedzieć komuś? - spytałem, rozsmarowując żel na wokół jego zamkniętej powieki.
- Policja nic by nie dała. Minjun z łatwością by ich przekupił - prychnął, z ja zauważyłem również sine ślady na jego szyi i obojczykach.
- Jak długo to trwało? - spytałem, kiedy skończyłem wcierać maść w jego skórę.
- Cóż... począwszy od dnia, kiedy mnie odwiozłeś, aż do wczoraj - przyznał, a ja zbladłem.
- I nie próbowałeś nic z tym robić?!
- Co niby miałem zrobić?
- No nie wiem... Zadzwonić do mnie? Zadzwonić na policję? Uciec?
- Bałem się, Yeol - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.
- Więc wolałeś nadal pozwalać temu skurwielowi cię katować?! - warknąłem, ale widząc zbolały wyraz twarzy Baekhyuna szybko ochłonąłem. - Przepraszam. Nie powinienem krzyczeć.
- W porządku - odparł.
- Chcesz się położyć? Albo coś zjeść? - spytałem, ostrożnie biorąc jego dłonie w swoje.
- Chcę spać - mruknął, spuszczając wzrok. - Zeszłej nocy nawet nie zmrużyłem oka.
- Jasne - westchnąłem. Widok ran na ciele Baekhyuna bolał tak bardzo, że musiałem odwrócić wzrok. - Cała sypialnia jest do twojej dyspozycji.
- Dziękuję - mruknął, wstając, zabierając swoją torbę idąc w stronę drzwi pomieszczenia. Zatrzymał się w progu, spoglądając na mnie spod roztrzepanej, czarnej grzywki. - Chanyeol?
- Tak?
- Naprawdę mogę u ciebie zostać? - spytał cicho, jakby bał się odmowy.
- Nie pozwolę ci tam wrócić, Baek. Zostaniesz tu tak długo, jak tylko chcesz - odparłem, obserwując jak na jego twarzy wykwita uśmiech przepełniony wdzięcznością. Nigdy nie widziałem, aby był za coś tak wdzięczny.
- Dziękuję - powiedział znów, nim zniknął za zamkniętymi drzwiami.
Kiedy spał, ja zająłem się przygotowaniem obiadu. Gotowanie dla dwóch osób było ciekawsze niż gotowanie dla samego siebie, więc z radością oddałem się ulubionej czynności. Rocket nieustannie węszył wokół drzwi sypialni, z pewnością czując znajomy zapach Baekhyuna. Wiedziałem, że tęsknił za nim tak samo mocno jak ja, ale nie pozwoliłem mu wejść. Nie chciałem, żeby go budził. Mogłem się tylko domyślać ile Baek ma za sobą nieprzespanych nocy.
Gdy posiłek był gotowy, postanowiłem rozpakować bagaż Baeka. Miał przy sobie tylko dużą, podróżną torbę na kółkach wypchaną głównie ciuchami i kosmetykami, więc nie potrzebowałem na to jakoś szczególnie dużo miejsca. Kosmetyki ułożyłem na półce w łazience, a ubrania w szafie w sypialni, tuż obok tych moich. Wiedziałem przy tym, że o wiele częściej będzie wybierał coś z mojej garderoby, niż ze swojej własnej, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałem przyznać, że nic nie rozczulało mnie bardziej, niż widok wątłego Baekhyuna, ubranego w moją koszulkę, która wisiała na nim jak na wieszaku i z pewnością mogłaby mu pełnić funkcje namiotu.
Układając jego bluzki na półkach obok moich i wieszając jego koszule na wieszakach, tuż obok tych należących do mnie ciągle zerkałem na jego śpiącą twarz. Nawet z siniakiem zalewającym oko i połowę policzka był piękny.
Robiłem wszystko cicho i uważnie, nie chcąc go przez przypadek obudzić, lecz Rocket jak zawsze musiał to wszystko zepsuć, kiedy wślizgnął się przez uchylone drzwi i natychmiast wskoczył na Baekhyuna, zaczynając lizać jego policzek.
- Rocket! - warknąłem, patrząc na psa ostro, dzięki czemu zszedł z łóżka ze spuszczonym ogonem.
Baek był już jednak wybudzony ze snu.
- Przepraszam za niego - mruknąłem, kiedy Baekhyun przeciągnął się i spojrzał na mnie.
- Nic nie szkodzi - odparł, ocierając wierzchem dłoni ośliniony przez psa policzek. - Co robisz, Chan?
- Rozpakowuję twoje ubrania - odparłem, pochłonięty układaniem spodni Baekhyuna tuż obok moich. Jedynie tej części garderoby nigdy ode mnie nie pożyczał, lecz mogłem sobie wyobrazić, jak śmiesznie wyglądałby, plącząc się w długich nogawkach moich jeansów.
Chłopak uśmiechnął się sennie, obserwując moje poczynania. W świetle zachodzącego słońca, padającego ukośnie na jego twarz wyglądał jak zraniony anioł.
- Skoro rozpakowujesz moje rzeczy, to chyba naprawdę chcesz, żebym został, prawda? - spytał cichym, zaspanym głosem.
- Nie pozwolę ci teraz odejść, Baekhyun - mruknąłem, układając w szafie ostatnią parę jego spodni, po czym usiadłem na brzegu łóżka, zaczynając przeczesywać palcami jego włosy. - Widzisz co się dzieje, kiedy nie ma mnie przy tobie, prawda? - moja dłoń lekko dotknęła jego spuchniętego policzka, który szybko okrył się parzącym rumieńcem.
- Mhm - mruknął tylko, przymykając oczy pod wpływem mojego dotyku.
- Zrobiłem obiad. Jesteś głody?
- Wiesz za czym tęskniłem bardziej niż za twoim wygodnym łóżkiem? - spytał z uśmiechem błąkającym się po jego ustach.
- Hm... za moim dotykiem? - spytałem, starając się czegokolwiek domyśleć.
- Chodziło mi o obiady w twoim wykonaniu, ale za dotykiem tęskniłem tak samo mocno - zaśmiał się.
Właśnie za takim Baekhyunem tęskniłem.
_____________________
Wiem, że rozdział trochę krótki, ale pocieszcie się tym, że przynajmniej nie jest smutny xD
Dużo komentarzy = dużo new rozdziałów
Kocham Was, Biedakonatorsy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top