Rozdział 30
Chanyeol
Nie byłem w stanie nazwać tego, co w tamtej chwili czułem. Zostałem oszukany przez osobę, której najbardziej ufałem. Starałem się dać mu wszystko, a on odwdzięczył się ostatecznie łamiąc mi serce.
Nie spodziewałem się tego, po nieśmiałym Baekhyunie, w którym zakochałem się jako dziecko.
- Gdzie jedziemy? - jego głos drżał od płaczu.
Naprawdę było mi go szkoda, ale jednocześnie nadal czułem się zraniony. Jak mógł nadal to robić, wiedząc jak wiele dla mnie znaczył?
- Do twojego mieszkania. Nie zostawię cię w tej pierdolonej galerii - wysyczałem, mając ochotę krzyczeć i przeklinać. Nie zrobiłem tego.
- Dlaczego? - spytał, a jego głos mimowolnie budził we mnie chęć wybaczenia mu.
- Nie zadawaj więcej żadnych pytań. To ja powinienem pytać "dlaczego?" - uciąłem.
Do końca drogi nie odezwał się ani słowem.
Zaparkowałem pod blokiem i wysiadłem, obchodząc samochód dookoła, by otworzyć mu drzwi. To stało się takim moim przyzwyczajeniem.
Cały Baekhyun stał się moim przyzwyczajeniem.
Bez słowa ruszyliśmy do mieszkania. Nie miałem zamiaru rozmawiać na ulicy, zwłaszcza z zapłakanym Baekhyunem, jąkającym się przy każdym słowie. Starałem się go jakoś usprawiedliwić, ale nie znalazłem żadnego powodu, dla którego mój chłopak miałby ranić mnie w ten sposób.
Jak długo ciągnął tę grę?
Jak wiele razy mnie oszukał?
Jak często wykorzystywał moją naiwność?
- Luhana nie ma. Wyszedł z Sehunem - mruknął, otwierając drzwi i zapraszając mnie do środka.
Wszedłem za nim, obserwując jak zdejmował wiosenny płaszcz i buty, po czym zerkał na mnie z dołu, jakby chciał mnie rozczulić swoimi załzawionymi oczami.
- Nie rozbierzesz się? - spytał cicho.
Cały czas stałem w przedpokoju, mając ochotę wyjść z tego mieszkania bez wyjaśniania sytuacji. Rozmowy o tym z pewnością będą nas ranić. Co jeżeli nie ma już dla nas ratunku? Musiałem pogodzić się z tym, że Baekhyun naprawdę nie potrafił kochać. Potrafił tylko mnie ranić i wykorzystywać, a ja byłem zbyt zaślepiony, aby to zobaczyć.
Tkwiłem przy nim jak naiwny idiota, podczas, gdy on traktował mnie jak pionek w swojej grze.
- Nie zostanę tu na długo, Baekhyun - rzekłem stanowczo.
Nie zasługiwał teraz na moją litość.
- Rozumiem - powiedział niemal szeptem. - Przepraszam.
- Naprawdę myślisz, że jedno "przepraszam" cokolwiek zmieni? - prychnąłem.
Spuścił głowę, kuląc się w sobie. Ślady rozpuszczonego łzami eyelinera na jego twarzy sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej krucho i blado. Jak osoba, którą uważałem za anioła mogła zrobić mi coś takiego?
- Przepraszam - powtórzył po raz kolejny, zanosząc się płaczem.
Pewna część mnie naprawdę chciała w tamtej chwili podejść i przytulić go do siebie, ale uciszyłem głos serca, skupiając się na głosie rozumu. Nie mogłem mu wybaczyć. Nie umiałem. Nie spojrzałbym tak samo na osobę, która mnie zdradziła.
- Mówiłeś, że mnie potrzebujesz. Prosiłeś, żebym nie odchodził - powiedziałem, wpatrując się w niego twardym wzrokiem. - I nie odchodziłem. Byłem przy tobie ciągle. Cały czas. Troszczyłem się o ciebie, oddawałem ci całego siebie, a ty odwdzięczyłeś mi się za to kłamstwami i... cholera, jak mogłem zakochać się w kimś, kto potrafi tylko niszczyć?!
Ostatnie słowa wypowiedziałem podnosząc głos. Widziałem w oczach Baekhyuna ból, ale wątpiłem w to, czy jest on szczery. Wątpiłem w to, czy cokolwiek w Baekhyunie jest szczere.
- Chanyeol, ja nadal się potrzebuję - rzekł słabym głosem. Jego ramiona drżały.
- Mówisz to szczerze, czy nadal kłamiesz? - odparowałem być może zbyt ostro. - Przez wszystkie nasze rozmowy okłamywałeś mnie, Baek. Nie mam nawet pojęcia, czy mówiąc, że mnie kochasz byłeś szczery.
- Naprawdę cię kocham.
- I jutro pewnie też naprawdę będziesz sprzątać mieszkanie, a nie kurwić się ze starymi skurwysynami, co?
Nie odpowiedział. Sprawiałem mu ból każdym słowem, ale to nie mogło się równać z tym jak bardzo on zranił mnie.
- Przepraszam. Wiem, że to było głupie, ale...
- Głupie? - powtórzyłem, mając ochotę zacząć się śmiać. - Głupie? Naprawdę jedynym określeniem tego co zrobiłeś jest słowo "głupie"? Baekhyun, do cholery! To było po prostu... kurwa! Nie ma słowa, żeby opisać to, co zrobiłeś! Sądzisz, że jeszcze kiedykolwiek będę w stanie spojrzeć na ciebie tak jak kiedyś?
- Chanyeol, proszę... przestań.
- Nie, Baekhyun. Zbyt długo mnie okłamywałeś. Na czym ci najbardziej zależało? Na tym, żeby zrobić ze mnie głupka? Na moich pieniądzach? Powiedz dlaczego mnie przy sobie zatrzymywałeś!
- Nie zależy mi na twoich pieniądzach - szlochał dalej. - Kocham cię, Chanyeol. Naprawdę. Nigdy nie byłem z tobą tak, kurwa, szczery jak w tej chwili, słyszysz?
Nawet jeżeli płakał, ja nie byłem w stanie mu uwierzyć. Przepraszał tylko dlatego, że go przyłapałem. Gdyby nie było mnie wtedy w galerii razem z Kaiem, Baekhyun robiłby to nadal? Oszukiwałby mnie, sprzedawał swoje ciało i nadal udawał, że wszystko jest w porządku?
- Nie, Baekhyun. Nie wierzę ci - wycedziłem. - Nie umiem ci już w nic uwierzyć.
Patrzył na mnie smętnie, a ja nie widziałem już żadnych powodów, aby przy nim zostać.
- Wychodzę - mruknąłem i odwróciłem się w stronę drzwi.
- Nie!
Nim się zorientowałem drobne dłonie Baekhyuna zaciskały się na rękawie mojej kurtki, powstrzymując mnie przed naciśnięciem klamki.
- Nie możesz ode mnie odejść, Chanyeol. Nie możesz - płakał, bezwstydnie patrząc mi w oczy.
Chciał wziąć mnie na litość?
Czy było w nim cokolwiek prawdziwego?
- Nie nabiorę się na kolejne kłamstwa, Baekhyun. Za dużo tego.
- Nie, proszę - zacisnął mocniej palce na materiale mojego ubrania. - Kocham cię, Chanyeol. Uwierz mi, proszę. Naprawdę cię kocham i naprawdę cię potrzebuję. Przepraszam za to, ja... ja po prostu... To się więcej nie powtórzy.
- Nie mam żadnych podstaw, by ci ufać.
- Przecież mnie kochasz, Chanyeol! A ja kocham ciebie! Nie możemy po prostu o tym zapomnieć? Tak bardzo chcę tylko tego... tylko tego, żebyś mi wybaczył.
Czy byłbym w stanie zapomnieć?
Czy byłbym w stanie wybaczyć?
Widok zapłakanego Baekhyuna, desperacko próbującego zatrzymać mnie w swoim mieszkaniu mieszał i w głowie. Co było prawdą, a co iluzją?
- Nie - odpowiedziałem w końcu. - Nie mogę.
- Dlaczego?
- Już nigdy nie spojrzę na ciebie tak samo, Baekhyun - powiedziałem. - Patrząc na ciebie kiedyś widziałem najpiękniejszą osobę na świecie, którą pragnąłem chronić. Widziałem chłopca, który naprawdę mnie potrzebował. Chłopca, który nie potrafił kłamać, bo wszystko widoczne było w jego oczach. Kiedy byliśmy dziećmi wszystko było bardziej szczere. A teraz? Teraz patrząc na ciebie nie widzę nikogo, kto by mnie potrzebował. Widzę dziwkę, Baekhyun. A dziwek nie da się kochać. Sam tak kiedyś powiedziałeś.
Widziałem ból, szok i zdziwienie na jego twarzy. Naprawdę nie chciałem tak tego kończyć, ale życie podjęło decyzję za nas. Wyrwałem rękaw z jego rąk, otworzyłem drzwi i wyszedłem, obiecując sobie, że już więcej nie wrócę.
Zszedłem do samochodu, wsiadłem do niego i usiłowałem ułożyć sobie wszystko w głowie.
Co jeżeli nie kłamał?
_____________________________
Przysięgam, że ta historia zakończy się happy endem.
Im więcej komentarzy, tym szybciej następny ;)
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top