Rozdział 13
Baekhyun
Naprawdę nie miałem pojęcia kim jest Blue, ale samo to imię brzmiało kurewsko podejrzanie. Szczerze mówiąc od początku bałem się tego, że okaże się, iż będę musiał poznać tego dnia dziewczynę Chanyeola. Nie wiem jak przeżyłbym takie spotkanie, ale jestem pewny, że wolałbym go uniknąć.
- Co? - zaśmiał się Park, wysiadając z samochodu.
- To co usłyszałeś, idioto - zmroziłem go wzrokiem, głośno trzaskając za sobą drzwiami.
- Spokojnie, Baek. Nie masz się czego obawiać - uśmiechnął się, kiedy przechodziliśmy przed ogród.
Cóż, denerwowałem się, bo cały czas miałem wrażenie, że lada chwila przeżyję spotkanie pierwszego stopnia z dziewczyną Chanyeola, która co prawda powinna mnie nienawidzić. Poza tym czemu Park zapraszałby mnie do siebie, podczas, gdy w domu jest jego dziewczyna? Może to właśnie o to mu chodzi? Chce mnie upokorzyć i pokazać swoje perfekcyjne życie z perfekcyjną dziewczyną u boku.
Moje serce biło niespokojnie, kiedy przekraczaliśmy próg domu. Błagam, abym nie zobaczył tu żadnej kobiety.
- Cholera - szepnąłem, kiedy z salonu wyłoniła się wysoka blondynka o australijskiej urodzie, ubrana w jasne jeansy z podwiniętymi nogawkami i szary t-shirt. Była ładna. Za ładna. Miała czarujący uśmiech, dołeczki w policzkach i duże błękitne oczy, okalone długimi rzęsami. Była lekko opalona i sprawiała wrażenie wymarzonej kobiety z dużym tyłkiem i cyckami, przez co poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
- Cześć, Blue - Chanyeol posłał się szeroki uśmiech i przytulił na powitanie. - To jest Byun Baekhyun. Baekhyun, to jest właśnie Blue.
Nim zdążyłem mu oznajmić, że wychodzę, blondynka podeszła do mnie, uśmiechając się przyjacielsko. Pewnie nawet nie podejrzewała jak wielką ochotę mam ją zasztyletować.
- Dakota Blue Cornish - przedstawiła się, wyciągając swoją wypielęgnowaną dłoń w moją stronę.
- Byun Baekhyun - odparłem, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy i niechętnie uścisnąłem jej dłoń.
- Może wypijemy razem kawę? - zaproponował Chanyeol, najwyraźniej nie widząc w tej sytuacji nic niepokojącego.
Powinienem był go uprzedzić, że jeżeli zapozna mnie ze swoją dziewczyną, prawdopodobieństwo, że spotka ją niemiły wypadek wzrośnie o dziewięćdziesiąt procent. Oczywiście nie przyznałbym się, że jestem zazdrosny. Przecież nie jestem zazdrosny. Dakota Blue Blond Suko Cornish, proszę nie zgadzaj się na tą cholerną kawę.
- Przykro mi, Channie, ale nie mogę zostać dłużej - blondynka spojrzała smętnie na zegarek, znajdujący się na jej chudym nadgarstku. - Za cztery godziny mam samolot, a muszę jeszcze zabrać rzeczy z hotelu i załatwić kilka spraw.
- Odwieźć cię? - spytał Park.
Tylko spróbuj ją odwieźć, a wydrapię ci oczy i dodam je twoim rodzicom do zupy.
- Nie, w porządku - uśmiechnęła się znów, zaczesując do tyłu swoją długą grzywkę. - Poradzę sobie. Poza tym masz gościa.
- Racja - znów ten cholerny uśmiech na twarzy Chanyeola. - Więc już wychodzisz?
- Niestety tak - blondynka zdjęła z wieszaka swój bordowy płaszcz, pachnący mdłymi perfumami, będącymi pewnie tanimi podróbkami Diora.
- Do zobaczenia - Park pomachał jej smętnie.
No dalej, idioto. Pocałuj ją na pożegnanie, żebym miał dodatkowy powód, aby zastrzelić was oboje.
- Twój tata zabrał Rocketa. Obiecał przywieźć go jutro - rzekła na odchodnym dziewczyna.
Kim jest Rocket? Cholera, czyżby z ich związku już powstały dzieci?
- Wiem, mówił mi o tym - i znowu ten cholerny uśmiech.
- Więc do zobaczenia - Blue posłała nam swój zniewalający, anielski uśmiech i zniknęła za drzwiami.
- Park Chanyeol.
Szatyn obrócił się, słysząc mój ostry ton. Niczego chyba się nie domyślał i pewnie nawet nie podejrzewał, że lada chwila oberwie w twarz.
- Cholera, Baek - zawołał, kiedy wymierzyłem mu cios w policzek. - Co ty odpierdalasz?
- Jak mogłeś przedstawić mnie swojej pierdolonej dziewczynie, dupku? - parsknąłem, mimowolnie czując się zraniony.
- Co?! - usta Chanyeola ułożyły się w kształt literki "o".
Zasłużył na kolejne uderzenie.
- Jak możesz być takim idiotą?! Nikt nie nauczył cię, że niektórzy ludzie po prostu nie powinni się poznawać? Dlaczego ta dziewczyna w ogóle tu była?! Pieprzysz się z nią w tym samym łóżku, w którym pieprzyłeś się ze mną, tak? - nim zdążyłem powiedzieć więcej w moich oczach pojawiły się łzy, które szybko otarłem, nie pozwalając im spłynąć. Sam byłem zaskoczony moją słabością. Nie przypuszczałem, że lubię Chanyeola aż tak bardzo.
- Blue nie jest moją dziewczyną!
- CO?! - dobra, tym razem to ja byłem zdziwiony.
- Wpadła tylko na chwilę, aby oddać mi pewną rzecz, którą ostatnio zostawiłem, odwiedzając ją. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, przysięgam - powiedział, łapiąc mnie za dłonie, jakby bał się, że lada chwila znów go uderzę.
- Przyjaciółmi? - powtórzyłem ze złością w głosie.
- Nasi rodzice się znają. Prowadzą razem interesy - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Blue jest Australijką i przylatuje do Seulu tylko czasami, ale mimo to jesteśmy przyjaciółmi od dziecka i przysięgam ci na wszystko co mam, że nigdy nie spotykałbym się z tobą, posiadając dziewczynę.
Jego słowa w pewnym sensie mnie przekonały i szczerze mówiąc nie miałem już ochoty się kłócić. Wolałem po prostu mu uwierzyć.
- W porządku - westchnąłem.
- Dlaczego tak bardzo to przeżywasz? - z delikatnym uśmiechem na twarzy pochylił się nade mną, jednocześnie kładąc swoją dużą dłoń na moim policzku. - Płaczesz?
- Spieprzaj - prychnąłem, odpychając go od siebie.
- Och, Baek - zaśmiał się, wymijając mnie i wchodząc do kuchni. - Czasami jesteś przeuroczy.
Wywróciłem oczami idąc za nim i pretensjonalnie oparłem się o framugę drzwi.
- Jeżeli chcesz możesz iść wziąć prysznic, a ja w tym czasie przygotuję coś do jedzenia - powiedział, wyciągając z półmisku, stojącego na blacie jakieś owoce. - Ręczniki są w łazience na piętrze. Możesz wziąć jakieś moje ciuchy, bo te, które masz na sobie... cóż, trochę śmierdzą alkoholem.
- Okay - wymamrotałem, bo w głębi duszy miałem wielką ochotę na gorący prysznic.
Oddaliłem się więc, łatwo odnajdując łazienkę na piętrze, wcześniej zabierając z pokoju Chanyeola jedną z jego bluz, która sięgała mi do połowy ud. Mimo wszystko zdecydowałem się ją ubrać. Nie wiem czemu. Może dlatego, że cała przesiąknięta była perfumami Parka, które zaczęły mi się podobać? A może dlatego, że wyglądałem w niej kurewsko uroczo i chciałem, aby Chanyeol zobaczył mnie takiego?
Łazienka była dość luksusowo urządzona: kabina prysznicowa z hydromasażem, wielka wanna, marmurowe blaty i duży wybór pachnących żeli pod prysznic i olejków. Raj. Szybko rozebrałem się, zostawiając moje śmierdzące ciuchy na niewielkiej szafeczce w rogu i wszedłem pod strumień ciepłej wody, mający zmyć ze mnie imprezowy odrób.
Akurat, kiedy wychodziłem z kabiny, zaczesując do tyłu mokre włosy, drzwi do łazienki niespodziewanie się otworzyły i w ich progu stanął Chanyeol.
- Cholera! Przepraszam, już mnie tu nie ma - zawołał, zauważając mnie nagiego i zakrył oczy dłonią.
- Spokojnie, przecież i tak widziałeś mnie już nago - parsknąłem, robiąc z mniejszego ręcznika turban, którym owinąłem głowę. - Co chciałeś?
- Zrobiłem śniadanie. Lubisz naleśniki? - spytał odsłaniając oczy i nieco zmieszany patrząc na mnie. Czułem, jak mierzy wzrokiem każdy centymetr mojego ciała i niemal płonąłem pod tym spojrzeniem.
- Lubię - odparłem, wycierając się miękkim, błękitnym ręcznikiem. - To wszystko?
- Tak. Zejdź zaraz do salonu - powiedział tylko i wyszedł, pozwalając mi się ubrać.
🌸🌸🌸
Zapach naleśników czuć było w całym salonie, kiedy schodziłem po schodach, po raz kolejny zerkając na zdjęcia Chanyeola, wiszące na ścianach. Zapamiętałem go właśnie jako takiego przewyższającego wszystkich wzrostem chłopca, grającego w piłkę nożną na przerwach. Zastałem Parka siedzącego na kanapie i pałaszującego swoją porcję smakowicie pachnących naleśników z bitą śmietaną i owocami. Widocznie zdziwił się nieco, widząc mnie ubranego jedynie w jego czarną bluzę, która prawie sięgała mi kolan, a jej rękawy zwisały bezwiednie.
- No co? - spytałem, czując na sobie jego spojrzenie. - Mówiłeś, żebym coś sobie wybrał.
- Okay - uśmiechnął się lekko. - Dlaczego nie masz na sobie spodni?
- Twoje spodnie wisiałyby na mnie jak na wieszaku. Wystarczy, że twoja bluza zakrywa mnie całego - odparowałem, siadając obok niego i zabierając się za swoją porcję naleśników. Były dobre. Jak wszystko, co Chanyeol gotował.
- Smakowało? - spytał, kiedy dokończyłem jeść i oparłem się o niego, oglądając jakiś program o polityce.
- Zaskakująco dobrze gotujesz, Park - mruknąłem, czując jak chłopak niepostrzeżenie obejmuje mnie ramieniem
- Już to kiedyś mówiłeś - zaśmiał się.
- Wiesz tylko co mnie niepokoi - odezwałem się, podwijając zbyt długie rękawy bluzy.
- Hm?
- Dlaczego Blue nazwała się "Channie"? - zmarszczyłem brwi. Fakt, że jakaś z dalekich przyjaciółek zwraca się do niego zdrobniale bardzo mnie irytował.
- Cóż - zaśmiał się Chanyeol. - Dużo osób się tak do mnie zwraca. Być może i ty się do tego przekonasz - musnął ustami mój policzek, a ja odepchnąłem go od siebie.
- Nie rozpędzaj się, Park - zmroziłem go wzrokiem. - Jak na razie ledwo mogę się przemóc, żeby nazwać cię po imieniu.
- A mimo to jesteś o mnie zazdrosny.
Zmroziłem go sztyletującym spojrzeniem, jednak nie miałem ochoty się kłócić. Być może miał rację, ale ja nie chciałem się do tego przyznać. W każdym razie wolałem pominąć ten temat.
____________
Dobra, muszę się przyznać, że rozdział jest słabo sprawdzony i niedokończony, jako, że mam problemy z laptopem i dodaje go z telefonu. Rozczuliło mnie to, jak wypowiadaliscie się w komentarzach na temat dziewczyny Yeola i stwierdziłam, że nie mogę kazać Wam czekać. Dodaje więc ten krótki rozdział, który zdążyłam napisać, kiedy jeszcze miałam laptopa (rip mój laptop [*] <możecie mu zapalić znicza w komentarzu :<).
Przepraszam za wszelkie błędy, brak polskich znaków itp. Starałam się po prostu dodać szybko i możliwie go dopracować. Więc, mam nadzieję, że po powrocie z cmentarzy ten rozdział będzie dla Was miła niespodzianką.
Wiem, że dużo osób obstawiało, że Blue to pies/kot i szczerze mówiąc tak miało na początku być, ale stwierdziłam, że chcę Was czymś zaskoczyć
Jeżeli będziecie dalej tak pięknie komentować to obiecuję, że szybko dodam nowy rozdzialik, nawet, jeżeli będę się męczyć pisaniem na telefonie.
Enjoy
EDIT. mój laptop ożył i poprawiłam rozdział na tyle, na ile się dało. Ciąg dalszy wkrótce się pojawi 🙊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top