Talent jastrzębia kryje się w szponach
Wybrano już drużyny a mecz miał się rozpocząć lada chwila. Reina, Mido, Sagi oraz Tatsuya trafili do jednej drużyny zaś reszta wraz z Fuusuke i Haruyą do drugiej. Hiroto na nieszczęście był w tej pierwszej co bardzo denerwowało tamtejszych zawodników. Nie mieli pojęcia czy mogą mu ufać, a jeśli tak to w jakim stopniu. Woleli na razie do niego nie podawać. Może jeśli na to zasłuży. Wszyscy podeszli do Tatsuyi, aby naradzić się jaka jest strategia. Wiedzieli, że chłopak na pewno poprowadzi ich do zwycięstwa. Przykro będzie pożegnać resztę kolegów ale taki ich los. Ktoś błyszczy a ktoś jest blady.
-Dobra, to jaki mamy plan?- spytał Saginuma zacierając ręce.- Trzeba to wygrać, nie? Mam tylko nadzieję, że Haruya i Suzuno dadzą radę. Już na prawdę ich wolę niż tego całego Hiroto.
- Ciężko się nie zgodzić.- przyznała przyjacielowi rację Reina i przeniosła wzrok na czerwonowłosego.- To jak kapitanie, co mamy robić?- Tatsuya rozejrzał się po przeciwnej drużynie i zaraz odpowiedział.
- Zrobimy tak. Pierwsza połowa, skupiamy się na obronie. W drugiej zmienimy formację i będziemy strzelać bramki, jasne? Zmęczymy ich w ten sposób i będzie nam łatwiej atakować.
- Jesteście durni czy tylko takich udajecie?- odezwał się nagle czyjś głos obok. Odwrócili się a ich oczom ukazał się Hiroto. W tak samo olewczej pozie co rano uśmiechał się zawadiacko.- Dajcie spokój, to nie wypali.
- Dlaczego?- zdziwił się Kiyama i wyprostował się.- To najlepsza strategia i najbardziej skuteczna. Co ci w niej nie pasuje?
- Nie słuchaj go.- warknął jak zwykle Sagi ściągając przyjaciela w dół.- Bredzi od rzeczy.
- Nie, poczekaj. Wysłuchajmy go.- Tatsuya uśmiechnął się delikatnie i ponownie zwrócił się do Hiroto.- Więc? Co byłoby lepsze?
- Najpierw zdecydowany atak a potem obrona. Wykończymy ich atakami a w drugiej połowie i tak nie dadzą rady nam strzelić gola. Będą już i tak zmordowani więc nawet wtedy możemy strzelać gole. Co wy się tak ich boicie co? Znacie się i chyba wiecie jakie mają techniki i na co powinniście zwracać uwagę nie? Trochę pewności siebie.- rzucił szarowłosy i odszedł od grupki. Ci odprowadzili go wzrokiem, po czym zwrócili się do kapitana.
- To jakieś żarty? Nie mamy zamiaru zamęczyć własnych przyjaciół.- podsumował pomysł czarnowłosy.- Co on sobie wymyślił.
- No właśnie. Poza tym Haruya i Fuusuke mają bardzo dobrą kondycję. Na pewno nie dadzą się tak łatwo zbyć.- zauważyła Reina krzyżując ręce.- Mam wątpliwości co do tego.
- Ja też.- poparł przyjaciół Mido. Teraz wszyscy czekali na decyzję kapitana. Ten dłuższą chwilę milczał aż w końcu odpowiedział.
- Wiecie, w pewnym sensie, żeby się wykazać powinniśmy tak zrobić jak mówi Hiroto.- przyznał. Wywołało to nie małe zaskoczenie wśród pozostałych.
- Że jak? Ty popierasz ten przetrącony pomysł?- wycedził wkurzony Saginuma- Ale czemu? Chcesz im zrobić krzywdę?
- Jasne, że nie. Ale to może być tym co potrzebujemy. Zaufajmy mu. Jeśli jego strategia się nie sprawdzi to wracamy do mojej. Zgoda?
Pozostali nie mieli wyboru jak tylko się zgodzić na tę propozycję. Wiedzieli, że ich kapitan nie wybrałby dla nich czegoś złego a spróbować zawsze można. Chociaż w tym przypadku ciężko się spodziewać jakiegoś dobrego rezultatu. Rozbrzmiał gwizdek i zaczęła się gra. Z początku wszystko szło jak po maśle i drużyna Tatsuyi radziła sobie świetnie. Jednak schody dopiero miały się zacząć. W pewnym momencie piłka trafiła do Hiroto. Nikt tego nie planował i troszkę obawiano się rezultatów. I w tym przypadku słusznie. Szarowłosy nie podawał do nikogo tylko sam nacierał na bramkę przeciwnika taranując każdego po drodze. Trzeba jednak przyznać, że miał bardzo dobrą technikę i celnie strzelał. Jednak to nie wystarczało, aby wygrać. W końcu samodzielna gra Hiroto zaczęła wkurzać wszystkich z drużyny. Podbiegł do niego Saginuma i ze wściekłością rzucił.
- Co ty wyrabiasz?! To nie jest mecz, który można wygrać w pojedynkę! Podaj któremuś z nas do cholery!- chłopak spojrzał na niego z politowaniem i odparł.
- Jesteście za słabi. Zwalicie każde podanie i strzał. Nie zamierzam przegrać!
- Hiroto, podaj do kogoś!- tym razem dołączył się Tatsuya, który chciał załagodzić jakoś tę sytuację. Miał nadzieję, że ten go wysłucha skoro jest kapitanem. I miał rację... po części. Kira chwilę na niego popatrzył i z dziwnym błyskiem w oku odparł.
- Niech ci będzie kapitanie!- to ostatnie słowo dziwnie zaakcentował i rozejrzał się po kolegach który z nich jest najbliżej. Padło nieszczęśliwie na Midorikawę. Wycelował i z całej siły kopnął piłkę do zielonowłosego. Niby wszystko fajnie z jednym małym szczegółem... piłka leciała zdecydowanie za szybko i czas na reakcje był zbyt mały, dlatego też biedny Mido dostał nią w brzuch. Siła była tak ogromna, że go aż odrzuciła parę metrów dalej. Chłopak padł na murawę i nie mógł się podnieść. Zaraz wszyscy do niego podbiegli i zatroskani zaczęli wypytywać jak się czuje. Ten ledwo mówił.
- Mido, bardzo cię boli?- spytał jako pierwszy Tatsuya klękając obok przyjaciela. Ten ledwo otworzył oczy.
- T...tak... jakbym...kamieniem dostał...- zaraz po tym zemdlał.
- Trzymaj się mały...- mówiąc to czerwonowłosy szybko wziął go na ręce i zwrócił się do Reiny stojącej obok- Dzwoń na pogotowie.- dziewczyna pokiwała głową i czym prędzej poszła wykonać zadanie. Hiroto tymczasem stał nieopodal i przyglądał się temu co robili z lekkim rozbawieniem.
- A mówiłem, że jesteście za słabi.- skomentował krótko i zaśmiał się.- Trzeba było mnie słuchać a nie głupio namawiać do czegoś za co teraz będzie płacił wasz kumpel.- Saginuma, Fuusuke i Haruya spojrzeli na niego z rządzą krwi i naraz ruszyli na chłopaka. Chyba się nie obejdzie bez bójki.
- Dlacegoś to zrobił?!- rzucił wkurzony i to bardzo Sagi łapiąc szarowłosego za koszulę.- Przez ciebie on nie będzie mógł grać! Mogłeś mu krzywdę zrobić debilu!
- Nie ujdzie ci to na sucho.- dodał Nagumo zacierając ręce- Już ja tego dopilnuję.
- I ja też.- dorzucił śnieżnowłosy. Już miała się rozpocząć bójka jednak przerwał to Tatsuya podchodząc do przyjaciół.
- Przestańcie. Przemocą nic nie zdziałacie.
- Ale on załatwił Midorikawę na amen!- warknął czarnowłosy potrząsając Hiroto.
- Tak, ale zachowując się jak on nigdy nie pójdziesz na przód. Odstaw go proszę.- chłopak nie miał zamiaru sprzeczać się z kapitanem dlatego wykonał jego prośbę. Hiroto poprawił swoje ubranie i dodał jeszcze jakby jeszcze było mu mało.
- Zastanawiam się czy w ogóle weźmiecie udział w projekcje R. Przecież jesteście za słabi by tam się dostać. Będziecie co najwyżej jako rezerwowi.- puścił do nich oczko i sobie gdzieś poszedł.
- Jak ja bym go... nie ważne.- już czarnowłosy machnął na to ręką i wrócił do reszty.- I co teraz?\
- Karetka zaraz przyjedzie i weźmie go do szpitala. Miejmy nadzieję, że mu nic nie będzie.- odpowiedziała Reina kładąc rękę na ramieniu Tatsuyi.- Wyjdzie z tego. Chodź, pojedziemy razem z nim. Sagi, ty, Fuusuke i Hatuya zostaniecie i powiecie Hitomiko co się stało. Trzeba jakoś na to zareagować. W ostatnim momencie ojciec zmienił to na mecz treningowy i tu już takie rzeczy się dzieją? Tak nie może być.
- Jasna sprawa. Jedźcie i zajmijcie się nim.- poparł pomysł czarnowłosy, zabrał swoje dwa żywioły i udał się do opiekunki. Reina i Tatsuya zabrali się karetką do szpitala.
*******
Tymczasem Hiroto odszedł trochę od boiska i oparł się o pobliskie drzewo. Odczekał jakieś pięć minut, po czym rzucił.
- Myślisz, że oni będą mieli szansę wziąć udział w tym projekcie?
- Tak, jak najbardziej. Brak im wytrzymałości i skoordynowania. Ale to da się wypracować.
- Skoro tak. A co myślisz o Tatsuyi? Ma duże poparcie zespołu i będzie problem jeśli go wyeliminuję. Jego znajomi mogą nie pójść za mną. I co wtedy?
- Tym się nie przejmuj. Musisz pokazać klasę i zyskać ich zaufanie. Wtedy zapomną o tym tchórzu i pójdą za tobą.
- To trochę jak zwierzęta.
- Otóż to. Pójdą ślepo za silniejszym przywódcą. I ty masz się właśnie takim stać Hiroto.- szarowłosy pokiwał głową i wyprostował się.
- Dzięki Gouenji. W takim razie trzeba mu podebrać przyjaciół...
******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top