Przeszłość Taki
To był najcięższy czas w życiu tych dzieciaków. Musieli harować jak dzikie woły. Od rana do nocy i prawie bez przerwy na sen. Taka niestety nie miała na to wpływu. Patrzyła na to i łamała sobie głowe jak może im pomóc. Rozmowa z Gouenjim nic nie dawała. Chłopak miał wszystko gdzieś i zajmował się swoimi sprawami. Aphrodi dalej był załamany i nie opuszczqł swojego pokoju. Tylko po jedzenie wychodził raz na jakiś czas a tak to nic. No i był jeszcze ten cały dziwny chłopak o białych włosach. Dziewczyna dalej nie poznała jego imienia. Dziwnie sie zachowywał. Niby był miły ale w gruncie rzeczy był tu ze względu na Gouenji'ego. Pomagał mu przecież. Ale czy na prawdę był zły? Tego nie była pewna. Ale każdy w jakimś stopniu ją wykorzystywał a raczej to, że jest miła. A to niestety jej wada. Chłopak ją pocałował ale ona sama nie była pewna jakie ma intencje. Przecież się nie znają więc to by było dość dziwne. Albo chciał być wredny? Kto wie.
Pakowała się właśnie, by spełnić swój obowiązek i ściągnąć do Akademii braci Fubuki, gdy nagle ktoś zapukał do jej drzwi. Spodziewała się taty albo swojego "szefa". Ale był to właśnie ten sam dziwny chłopak.
- No hejka mała.- zaczął i wprosił się jej do pokoju.- Uciekasz już?
- Tak się składa, że mam misje. Więc tak, uciekam.- odparła Taka i wróciła do pakowania sie.- Chciałeś coś?
- Nic specjalnego. Interesująca jesteś, wiesz. To aż dziwne, że taka osoba jak ty zgodziła się brać udział w takim projekcie. Przecież nie taka jest twoja natura, mam racje?- dziewczyna zesztywniała. Skąd ten chłopak o białych włosach wie o niej tak dużo? Ktoś mu coś powiedział czy co?
- Co ty możesz wiedzieć. Nie znasz mnie.- warknęła i odwróciła się tyłem do niego.
- Dość dużo. A nawet wszystko. Wystarczy na ciebie spojrzeć mała. Łatwo cie przejrzeć, wiesz? Całe życie nie miałaś łatwo. Twój tata uważał cie za bezużyteczną. Nic nie umiesz. A matka? No cóż, umarła zaraz po twoim porodzie. Ojciec ciebie obwinia za śmierć żony. Rany, ale miałaś...- nie skończył bo dziewczyna przyłożyła mu w policzek z liścia. Do jej oczu napłynęły łzy i miała ochotę najchętniej zabić chłopaka. Jak mógł w ogóle coś podobnego powiedzieć? Trzeba nie mieć serca chyba. Zamroczyło go aż po tym ciosie. Spojrzał na dziewczyne i złapał się za bolący policzek.
- Kretynie, jak mogłeś to powiedzieć... I skąd wiedziałeś tyle o mnie! Nawet cie nie znam!
- Tak, ale ja cie już tak. I to od momentu kiedy cie zobaczyłem. Nie trudno przejrzeć twoje wspomnienia, poważnie.
- Kim jesteś do cholery...- dziewczyna była przerażona. Chciała uciec ale ten chłopak jej na to nie pozwoli. I tego już była pewna. Chciał coś od niej ewidentnie ale co? Nie ma nic cennego przy sobie ani nic do zaoferowania więc czego może chcieć? Chłopak uśmiechnął się i usiadł na łóżku obok walizki. Nie wydawał się być zły, zwłaszcza z tym uśmiechem. Był bardziej... Uroczy.
- Aż tak chcesz wiedzieć kim jestem?- spytał rozbawiony.- To nie będzie ci aż tak potrzebne chyba. I tak prędzej czy później sie zmyje. Ale nim to zrobie, mam do ciebie sprawę.
- Jaką? Nic nie mam do...
- Tak, wiem. Nie o to mi chodzi. Ja sam biore udział w tym wszystkim także wiem co sie potem stanie z wygranym zespołem. Uważam, że oni mają prawo wiedzieć. Mimo, że Gouenji uważa inaczej ja chce, żeby oni wiedzieli co tu sie dzieje.
- Ty też... Jesteś w to wmieszany?
- Tak.- odparł białowłosy i skrzyżował ręce.- Nie mam wyboru. Ale już sie z tym pogodziłem. Nie ma co sie przejmować. Ty też wiesz co nas czeka. Nie ma co współczuć. Ale chce, żeby każdy wiedział co go czeka. Powiedz im jak będzie okazja.
- A czemu mnie o to prosisz? Możesz przecież Aphrodiego.
- Nie, on jest w złym stanie. Musi wrócić do dawnej formy.
- Nic nie rozumiem. To po czyjej jesteś stronie? Gouenji to twój przyjaciel, nie?
- Nie do końca. Ale to nie ważne. Dzięki mnie wróci jeszcze jeden zawodnik. Lada dzień. Spróbuje im jakoś pomóc. Ty wyjeżdżasz, tak? Bracia Fubuki. Postaraj sie, żeby wiedzieli co ich czeka. I tak nie mają wyboru jak są naznaczeni. Ja sie bede zbierał. I tak jestem tu już za długo.- wstał z posłania i skierował się w kierunlu drzwi. Taka go jednak złapała za rękę i przytrzymała.
- Powiedz mi dwie rzeczy.- poprosiła grzecznie. Chłopak nadsłuchiwał.- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? Nie wykręcaj sie od odpowiedzi.
- Jak sobie życzysz. W ten sposób wiedziałem już o tobie wszystko. Taki... Rodzaj komunikacji.
- Potem to wyjaśnisz a po drugie. Jak masz na imię. Chce wiedzieć tylko to. Za dużo? - białowłosy uśmiechnął się. Na prawdę nie chciał się ujawniać ale Taka była jego słabością i zdawał sobie z tego sprawę. Znał ją już na wylot przez swoje możliwości. Ale patrząc w jej oczy, jego serce zmiękło.
- Niech ci będzie. Mów mi Saru.- i wyszedł.
- Saru?
*****
Gouenji siedział przy swoim biurku i wypełniał jakieś papiery, gdy nagle do pokoju wpadł wkurzony na maska Aphrodi. Podszedł do biurka chłopaka i walnął ręką w biurko.
- Mam dość! Jesteś nienormalny! Nic cie już nie obchodzi. Nic a nic. Zerwałeś ze mną, bo ci przeszkadzałem? A mówiłeś, że mnie kochasz, że chcesz mi pofarbować włosy czy coś. Tyle rzeczy mi obiecałeś i co? I nic! Po prostu nic. Stałeś się inną osobą i to bardzo źle. Uważałem cie za przyjaciela a teraz sam nie wiem kim dla mnie jesteś. Potworem czy...
- Przestań! Zamknij sie tandetna podróbo bóstwa greckiego! Zrobiłem to co chciałem. Nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą. Mam teraz dużo rzeczy na głowie i nie będę marnować czasu na takiego debila jakim jesteś Affo. Mam cie dość. Nic nie zrobisz pożytecznego i...- Aphrodi nie wytrzymał zwyczajnie i z całej siły przyłożył swojemu byłemu z liścia w policzek.
- A ty uważasz sie za pępek świata chodć nikt nie traktuje cie poważnie. Ja traktowałem, bo cie kochałem ale teraz widze jak bardzo sie pomyliłem. Powinienem znaleźć sobie kogoś innego. Może Here, albo kogoś innego. Ale każdy będzie lepszy od ciebie ty żałosna imitacjo...
- Nie kończ tego.- warknął Shuuya i wyszedł zza biurka, poczym złapał blondyna za kołnierz i przybił go fo ściany jednocześnie zbliżając swoją twarz do chłopaka. Jego serce przyśpieszyło a on starał się wyczytać z ciemnych oczu Gouenji'ego jego intencje. Ale nie udało mu sie.- Jeszcze raz powiesz mi, że chcesz pokochać kogoś innego niż mnie to cie zabije.- wyszeptał płomienny napastnik i zaczął zbliżać swoje usta do Aphrodiego. Ten był przerażony.
- Co ty robisz....- pisnął Affo starając się gdzieś uciec.
- Pokazuje ci, że należysz do mnie.- i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. I to takim, że blondyn ledwo miał czym oddychać. Wreszcie odsuneli się od siebie a Affo z natłoku emocji i tego co się działo, po prostu zemdlał jeżykowi w ramionach. Chłopak wziął go na ręcę. Ciało blondyna wydawało się być tak delikatne i kruche, że chłopak bał się, że mu coś zrobi. Przeniósł go do swojej sypialni i okrył kołdrą. Ucałował go w czoło i cichutko wyszeptał gładząc go po włosach.- Może i byłem wredny i mówiłem ci złe rzeczy ale nigdy nie przestałem cie kochać. Możesz być spokojny, pofarbuje ci te włosy. Ale to później. Odpocznij teraz.
******
IEKeshi tak jak mówiłam, bonusik dla Ciebie kochana 😍😍😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top