Bóg Ognia ( 18+)

IEKeshi

Kochana, specjalnie dla Ciebie taki rozdział, bo wiem jak na to czekałaś. Dlatego spełnię Twoje marzenie. Mam tylko nadzieję, że mi to wyjdzie. Także kochana, pisze to z myślą o Tobie. Może rewelacyjny nie będzie ale robię co w mojej mocy ;)

******

Weszli do sypialni. Aphrodi usiadł na łóżku swojego chłopaka i uśmiechnął się. Dobrze wiedział, że Gouenji niczego mu już nie odmówi i o to mu chodziło. Rozpuścił sobie włosy i jak lord rozłożył się na materacu. Czekał teraz na reakcję ze strony partnera. Długo nie musiał czekać. Gouenji podszedł do niego i usiadł obok bacznie przyglądając się swojemu wybrankowi. Był wręcz idealny. Mimo tego, że był dość chudy to miał ładnie zarysowane mięśnie klatki i brzucha. Kusił już samym wyglądem. Jeżyk długo nie mógł się powstrzymać i poprostu przełożył nogę i stał teraz na czworaka nad blondynem. Patrzyli sobie w oczy aż wreszcie złączyli swoje usta w długim i namiętnym pocałunku. W tym czasie Shuuya położył się na ukochanym a wcześniej pozbył się swojej koszulki. Skóra Terumi była faktycznie jakby wysmarowana najdroższymi balsamami i czym tam się da. Taka miękka i delikatna, że powoli jeżyków robiło się ciasno w spodniach. Jednak starał się to ukryć. Przynajmniej na razie. Nagle Aphrodi odepchnął chłopaka i zamienili się miejscami. Teraz to on górował nad płomiennym napastnikiem. I dopiero teraz był w swoim żywiole. Uśmiechnął się niecnie i zaczął całować swojego chłopaka po całym ciele. Zaczął od ust, i powoli zaczął schodzić coraz niżej dając swojemu ukochanemu tyle radości ile w życiu jeszcze nie zaznał.

- Jesteś pewien?- usłyszał lekko zachrypnięty głos Gouenji'iego. Przestał go całować i spojrzał w jego cudowne ciemne oczka.

- A masz jakieś wątpliwości? Nie chcesz tego? Masz zamiar uciec jak ostatnio?

- Nie, nie. Nie chcę uciekać. Ale pytam tylko czy potem nie będziesz tego żałował.

- Nigdy.- mówiąc to ponownie zamknął usta jeżyka słodkim pocałunkiem.- Kocham Cię. Nie ważne co inni o tym myślą. Wiem, że niedługo zrobi sie tu nieco tłoczno jak przyprowadzą resztę zawodników dlatego chcę to zrobić tu i teraz. Shuuya proszę... Od dawna mnie traktujesz jak śmiecia a teraz nagle coś ci się odwidziało. Nie wiem co ale chcę wykorzystać ten moment. Proszę.- zaraz zaczął błądzić rękoma po ciele Gouenji'iego. Cały aż płoną z pożądania. Nie uszło to uwadze napastnika, który poczuł coś twardego na swoich brzuchu. Zrozumiał, że Aphrodi mówi prawdę i faktycznie chce z nim to zrobić. W sumie... Co miał do stracenia? Chyba nic. Sam był ciekawy jak to jest więc przestał się opierać i po prostu pozwolił działać blondynowi.

- Dobrze. A więc spełniaj swoje marzenie. Jestem na wszystko otwarty.

No i się zaczęło na dobre. Aphrodi pozbył się wszelkich hamulców jakie jeszcze pozostały w jego głowie i wręcz jak dziki zwierz rzucił się na Gouenji'iego brutalnie przy tym zdejmując mu spodnie. Przy okazji podrapał go do krwi ale żadnemu to nie przeszkadzało. Ściągnął jeszcze z siebie spodnie a raczej je podarł i rzucił gdzieś na podłogę. Shuuya był jego i tylko jego. Zabiłby, gdyby ktoś chciał mu go odebrać. Już nie patyczkując się włożył rękę pod bokserki partnera i bawił się jego męskością. Shuuya wręcz płoną z przyjemności i podniecenia. Nie miał pojęcia, że to jest takie wspaniałe. A tak się przed tym bronił. Bał się, że to mogłoby zepsuć ich relacje jednak tak się wcale nie stało. Zbliżyło ich to bardziej niż kiedykolwiek. I to było to. Po chwili leżał już totalnie nagi i zdany na łaskę Aphrodiego. A ten nie zamierzał być delikatny i użerać się z jakimiś gierkami wstępnymi. Zbyt długo na to czekał. Zaraz wziął przyrodzenie ukochanego do buzi i zaczął z początku powoli poruszać głową ale z czasem przyspieszył. Gouenji wręcz wył z przyjemności. Nawet zaczął dociskać głowę blondyna. Nie trwało to jakoś strasznie długo, bo Aphrodi szybko zmienił płytę. Przekręcił jeżyka na plecy i zaczął go lekko po nich drapać. Ten mruczał i wypowiadał słowa podobne do " jeszcze" i " nie przestawaj". To była muzyka dla uszu blondyna. Jeszcze bardziej się podniecił i już zapominając o jakichkolwiek zasadach, zdjął bokserki i wbił się w Gouenji'iego. Chłopak wydał z siebie zduszony okrzyk bólu ale zaraz niemiłe uczucie zmieniło się w coś fantastycznego. Rozłożył się by Aphrodi miał pełny dostęp i się zaczęło. Krzyki zadowolenia i powtarzające się słowa " błagam o jeszcze" wypełniły pokój chłopaków. Co na to wszystko sąsiedzi? A no czym prędzej ewakuowali się ze swoich pokoi dając parce święty spokój. Już dobrze wiedzieli co może się dziać za ścianą a słuchanie tego nie było najlepszą muzyką dla ich uszu.

Jak długo trwał ten istnie piękny akt? Ktoś mi uwierzyć, że prawie dwie godziny? Żadne z nich nie chciało dość. Wiedzieli, że wtedy przyjemność się skończy a tego bardzo nie chcieli. Dopiero, gdy byli u kresu swych sił, ułożyli się w dogodnej pozycji i obaj na raz doszli. Opadli wykończeni na pościel i wpatrywali się w sufit. Gouenji ledwo co mógł się ruszać. Tyłek bolał go na potęgę ale warto było go poświęcić dla takiej sprawy. Oj, jak on chciał znów poczuć ten sam dreszczyk przyjemności i adrenaliny. Leżał tak nieruchomo, aż Terumi przekręcił się na bok i gładząc brzuch ukochanego, uśmiechnął się.

- Aż tak źle było? Wyglądam ci jakbym czegoś żałował?

- Owszem.

- Co? Jak to?

- Że to się skończyło a zapewne chcesz więcej. Mam rację?

- Jak ty mnie dobrze znasz... Kocham cię.- blondyn raz jeszcze ucałował usta płomiennego napastnika i wtulił się w jego rozpaloną klatkę.

Zimno, ciepło, nie było to ważne. Mając siebie nawzajem ci chłopcy byli po prostu w siódmym niebie i nic więcej do szczęścia nie potrzebowali. Przyżekli, że już nigdy więcej nie będą się kłócić. Zawsze znajdą czas dla drugiej osoby i będą starać się spędzać noce jak najlepiej. Mieli gdzieś czy wyda się ich romans czy nie. Chcieli być po prostu szczęśliwi. I tak zostało. A przynajmniej na razie.

******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top