A kapitanem jest...

Noc minęła dzieciakom ze Słonecznego Ogrodu wyjątkowo źle. Nie mogli spać a na dodatek wszystko ich bolało po treningu. Istny horror masakra. Chociaż to chyba nie było najgorsze. Chłopaki musieli wszyscy spać w jednym pokoju, który nawiasem mówiąc wcale nie był taki znowu wielki. Schody zaczynały się dopiero teraz... Łóżek było mniej nic chłopaków więc biedacy musieli spać po dwóch na jednym materacu. Jak sie skończyło? A no tak: Fuusuke wylądował z Haruyą, Desarm z Midorikawą a Tatsuya z Hiroto. No po prostu skład ich marzeń ale co zrobić? Musieli tak zostać. Tylko Reina miała dobrze. Cały pokój był dla niej. Każdy jej teraz zazdrościł, że jest dziewczyną. Ale co mieli zrobić. Musieli się w takiej konfiguracji ułożyć spać. Było dużo protestów i raczej im to nie  bardzo pasowało. Ale siła wyższa.

- Suzuno, na litość boską. Gruby jesteś, zajmujesz cały materac.- warknął nagle Haruya przepychając się na łóżku z przyjacielem.

- O no na pewno. To ty jesz jakieś śmieciowe jedzenie. A mnie śmiesz nazywać grubym.- odgryzł się białowłosy.

- Kurde faja. Zamknijcie się.- uciszył przyjaciół Saginuma. Miał to szczęście, że Mido zasypiał bardzo szybko i zajmował mało miejsca.- Niektórzy to już chcą spać.

- Jesteś w stanie zasnąć w takich warunkach?- spytali na raz Haruya i Fuusuke. To dla nich nie było normalne. Chłopak westchnął.

- Jakoś muszę. Jak jutro ma być znów taki trening to wolę odpocząć. Więc zamknąć się i spać.

Chłopaki na chwilę się przymknęli ale nie na długo. Wybuchła awantura, zaczęli się przepychać między sobą. Wszyscy mieli już ich dość ale prośby i uciszanie na wiele się nie zdało. Wreszcie wstał Hiroto, który aż kipiał ze złości. On i Tatsuya podzielili się miejscem i nie mieli z tym jakiegoś problemu. Ale teraz obaj się wkurzyli.

- Rany, ale z was kretyni. Nie możecie usiąść na dupie i się uspokoić? Podobno się lubicie więc czemu tak reagujecie? Durni jesteście?- warknął szarowłosy.- Wkurzacie mnie już. Jutro macie znów trening a dzisiaj było dno i wodorosty. Więc czemu kurde nie pójdziecie spać.- dwojka chłopaków spojrzała po sobie nieco zagubiona. Nikt jeszcze nie przyparł ich do ściany w ten sposób. Ułożyli się na materacu i uciszyli. Od razu zapanowała błogosławiona cisza. Tego trzeba było. Hiroto westchnął i wrócił do swojego łóżka. Ułożył się ostrożnie, by nie zwalić współlokatora i zamknął oczy.

Wreszcie zasnęli. No może nie wszyscy. Tatsuya jako jedyny nie spał. Ciągle zastanawiał się kogo wybiorą na kapitana. Jego przyjaciele na pewno będą stać za nim murem. Ale z drugiej strony... Nie był pewien czy to właśnie on powinien nim być. To jest coś zupełnie innego, nowego i bał się, że nie podoła. Hiroto zasadniczo wiedział co tu się dzieje a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Może nie znał jego prawdziwego oblicza ale wiedział, że chłopak jest silny i to bardzo. Może dobrze by było gdyby to właśnie on został kapitanem a nie Tatsuya. To na prawdę duża odpowiedzialność w tym momencie. Zwłaszcza, że nie będą jedyni w tym przybytku. Westchnął i przekręcił się przodem do Hiroto. Ten zdążył już usnąć i dopiero teraz wyglądał niewinnie. Chłopak musiał być bardzo samotny. Miał ojca, który trzyma go na dystans i siostre, która nie chce się do niego przyznać. Jego matka zginęła a on sam wpadł w złe towarzystwo. Nic więc dziwnego, że jest oschły i nieczuły. Z zimną krwią skrzywdził Mido. Nigdy mi tego nie wybaczy ale z drugiej strony...

- Hiroto, nie śpisz?- szepnął do kolegi. Ten niechętnie otworzył jedno oko i mruknął.

- Czego chcesz....

- Chce z tobą pogadać.

- Koniecznie teraz? Jest środek nocy. Nie chcesz chyba obudzić tych dwóch debili, żeby ziali ogniem i lodem. Podziękuję za uciszanie ich po raz drugi.

- Tak teraz. Oni śpią jak zabici. Nie ma czym się przejmować. Proszę.

Szarowłosy westchnął i razem z kolegą wyszli na korytarz. Było ciemno i jedynym źródłem światła była lampka ewakuacyjna. Oparli się o ścianę i wpatrywali się w ścianę przed nimi. Żaden z nich nie chciał zaczynać rozmowy ale przełamał się w końcu czerwonowłosy.

- Chce żebyś to ty został kapitanem.- rzucił bezceremonialnie. Hiroto natychmiast zesztywniał i spojrzał na kolegę.

- Czemu ja? A to nie ciebie wybrali przypadkiem? Całą twoją drużyna stoi za tobą murem. Zauważyłem to. Ślepy nie jestem. Nie zaakceptują mnie. Nie po tym co zrobiłem Mido i za to moje zachowanie. Bądź sobie ich kapi...

- Nie chcę.- powiedział stanowczo Tatsuya.- Hiroto, wiem że to jak się zachowujesz jest spowodowane trudami życia. I tak na prawdę wcale taki nie jesteś. Myślisz, że wszyscy się od ciebie odsunęli i jesteś sam. To nie prawda.

- O czym mówisz? Ja wcale...

- Hiroto. Widzę więcej niż ci się wydaje. Uważam, że tylko ty możesz pociągnąć nas do zwycięstwa. Wiesz co nas czeka. Wiesz co ma się potem dziać. Ja nie. I jeśli będzie to coś złego, to nie będę o tym wiedział i nie ochronie przyjaciół.

- Dlaczego powierzasz mi ochronę was wszystkich? Przecież dobrze wiesz, że mogę was w każdej chwili zdradzić.- te słowa Hiroto wypowiedział z bólem. Nie chciał ich już bardziej krzywdzić. Wszystko co robił było przez wolę Gouenji'iego i jego chorych wymysłów. Teraz jednak, gdy wrócił do Aphrodiego zmienił się nie do poznania. Znów był tym potulnym barankiem. Jednak przeszłość chłopaka nie dawała mu żadnych nadzieji na to, że nie odwinie się i nie zdradzi.

- Dlaczego? Ponieważ ci ufam. Mimo wszystko. Nie jesteś zły a zagubiony. Poza tym gramy w jednej drużynie, nie? Trzeba dążyć się zaufaniem. Nawet po takim wybryku.- mówiąc to Tatsuya uśmiechnął się i wrócił do pokoju zostawiając Hiroto samego na pustym korytarzu. Chłopak miał mentlik w głowie. Jeśli tak to dalej pójdzie on na prawdę stanie się dobry. Ale czy on tego w ogóle chciał? Sam nie był pewien. Tatsuya to dobry chłopak i na pewno miał swoje powody by tak postąpić ale... Czy słusznie?

******

Rano po śniadaniu wszyscy zebrali się w sali treningowej gdzie czekał już na nich Aphrodi, Gouenji, Taka, Saru oraz Prezes, Kageyama i szef ich wszystkich. Teraz właśnie miało się rozstrzygnąć kto będzie reprezentował akademię Aliea. Dzieciaki stały w jednym rządku. Każdy z nich miał nadzieję, że wybiorą Tatsuye. Tylko jego będą się słuchać. Każdy widział w jakim stanie jest Hiroto. Jego ojciec również dlatego obiecał sobie, że go nie wybierze na kapitana. Nie w tym stanie.

- No dobrze, skoro wszyscy są możemy zaczynać. Zmieniłem zasady wyboru kapitana. I to my, kadra, mamy go wybrać. Czy wam się to podoba czy nie.- zaczął szef.- A teraz kandydaci, wystąp.- przed szereg wyszedł Hiroto i Tatsuya. Obaj byli bardzo zestresowani. Ważył się teraz los ich drużyny.- Nikt więcej? Dobrze. A więc po kolei. Kto na kogo głosuję. Aphrodi, Gouenji, gołąbki wy moje, kogo wybieracie?- chłopaki spojrzeli na kolegów i jednoznacznie odpowiedzieli.

- Tatsuya.

- Pierwszy głos na Kiyame. Ładnie. Dalej. Taka?- dziewczyna westchnęła.

- Tatusya.

- No no. Saru?

- Tatsuya.

- To jak jednostronna wojna. Kira?

- Tatsuya.- Hiroto drgnął. Nawet jego ojciec na niego nie zagłosował mimo, że mówił że to zrobi. Serce go aż zabolało z rozpaczy ale nie dał po sobie tego poznać.

- Kageyama?

- Podzielam zdanie poprzednika.

- W sumie to ja też. Czyli postanowione. Kapitanem Akademii Aliea zostaje...

- Chwilka. Chciałbym coś powiedzieć.- do wypowiedzi szefa wtrącił się nagle czerwonowłosy. Jego przyjaciele i Hiroto spojrzeli na niego zaskoczeni. Przecież o to chodziło, że to on ma być kapitanem. Więc dlaczego? Chce wygłosić jakaś mowę? Kadra spojrzała po sobie a potem na szefa. Ten wzruszył ramionami.

- Dobrze Kiyama. Na pewno to jest coś mądrego skoro mi przerwałeś. Proszę, stan na środku.- chłopak ukłonił się i stanął na środku przodem do kadry.

- To dla mnie duże wyróżnienie i cieszę się, że darzycie mnie takim zaufaniem. Poprowadzę drużynę do zwycięstwa i tak dalej... Ale ja rezygnuje.

- Coooo?!- wydarli się jego znajomi nie wierząc w to co właśnie robił chłopak. Ten odwrócił się do nich i uśmiechnął się.

- Sam podjąłem te decyzję. Nie będę kapitanem i to nie ja was poprowadzę. Swoje miejsce oddaje Hiroto.

- Czemu jemu?- zdziwił się Saginuma. Wszyscy mierzyli teraz szarowłosego morderczym spojrzeniem.

- Ufam mu. To wystarczy.

- Ale Tatsuya...- Reina również nie wierzyła w to co robi jej ukochany. Była pewna, że to właśnie on będzie kapitanem i wszystko będzie jak dawniej.- On skrzywdził Mido i...

- Ale miał wyrzuty sumienia.- nagle głos zabrał Saru. Wzrok wszystkich padł na niego. Białowłosy uśmiechnął się.- Było mu źle z tym, że go tak potraktował. Dlatego poszedł do Gouenji'iego i poprosił o pomoc. Pytał czy ktoś może mu jakoś pomóc. Wtedy on skontaktował się ze mną. No cóż, posiadam technologie, żeby tu do was przyjść. Żeby Mido szybko wrócił do zdrowia, użyczyłem mu swojej krwi. Ma właściwości regeneracji dlatego tak szybko wyszedł z opresji. Gdyby nie Hiroto, on mógłby jeszcze długo nie wyjść ze szpitala.

- To prawda?- Saginuma spojrzał teraz na Hiroto, który najchętniej by stąd uciekł. Nie lubił takich sytuacji. Zrobił to bo przesadził. A Mido, cóż był młodszy i skrzywdzenie go było najgorszym co mógł zrobić. Pokiwał tylko głową.

- Dlatego chce, żeby to on mnie zastąpił. Ufam mu i chce, żeby to on był kapitanem.- zakończył Tatsuya i wyszedł z sali. Pozostali rozejrzeli się po sobie a potem spojrzeli pytająco na kadrę. Ci również nie wiedzieli co zrobić.

- Cóż, skoro tak... To w takim razie, Hiroto, zajmiesz miejsce Tatsuyi jako kapitan. A teraz rozejść się.

Na sali został tylko on i Saru. Reszta osób opuściła to pomieszczenie by poważnie pogadać z przyjacielem. To on powinien nimi dowiodzić. Hiroto czuł się nieswojo. Cieszył się a jednocześnie smucił. Źle mu było z tym wszystkim. Saru patrzył na niego i z uśmiechem rzucił.

- No, teraz spełnisz marzenia.

- Co?

- Wiem, że to było twoje marzenie. Słyszałem twoją rozmowę z Tatsuyą. On ma rację. Ty powinieneś ich poprowadzić. Wiesz co ich czeka.

- Dlaczego mi pomagasz?

- Bo kiedyś tak jak ty byłem zagubiony i ktoś pokazał mi inną drogę. A teraz wybacz. Muszę już iść. Nie zmarnuj te szansy, Hiroto. I pokaż jaki jesteś na prawdę.

******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top