2. Przeprowadzka

Droga była długa, ale w końcu doszli do królestwa Hosu. Na wejściu na szczęście nie było żadnych problemów, ale pozostawała nadal sprawa z miejscem zamieszkania. Zanim jeszcze oboje poszli do agencji nieruchomości wynajęli sobie mieszkanie w którym przynajmniej tego dnia chcieli zanocować.

Izuku i Shouto weszli przez drzwi do swojego tymczasowego mieszkania, rozglądając się po białych ścianach na których widniały wzorki.

— Ale jestem zmęczonyy — jęknął Midoriya i wszedł do jednego z pomieszczeń w którym mieściła się sypialnia z dwoma łóżkami przy ścianach. Była jescze szafa koło drzwi, a obok łóżek stoliczki z lampkami. Potem rzucił się na łóżko które było najbliżej, lądując twarzą w poduszce.

Za to Todoroki postanowił zwiedzić resztę pokoi. Obok drzwi do sypialni znajdowało się wejście do także niewielkiej kuchni. W całym domu dominowały kolory białe, niebieskie i złote. Wszystko było ładnie porozstawiane i czyste. Książę westchnął i usiadł przy stoliku w kuchni.

— I jak ja niby mam mu to wszystko wytłumaczyć skoro on nawet nie chce mnie słuchać? — powiedział do siebie cicho załamanym głosem chłopak.

Siedział tak kilka minut rozmyślając nad tym, jak będzie to wszystko dalej wyglądać.

A może... jeśli Izuku jednak się zgodził, żebyśmy razem mieszkali to może nie jest aż tak źle?, pomyślał Shouto po czym wstał i poszedł do ich sypialni. Potem usiadł na łóżku, które stało naprzeciwko łóżka Midoriyi i się na niego popatrzył. Zielonowłosy już spał.

— Musiał być naprawdę zmęczony — mruknął do siebie chłopak i też się położył. W tamtym momencie przypomniał sobie o jednej rzeczy, był to worek z pieniędzmi, który nadal był przyczepiony do jego paska. Była w nim około jedna trzecia pieniędzy jego ojca. Jedna trzecia może się wydawać małą liczbą, ale nadal było to z  11500000 yenów*. Chłopak popatrzył się jeszcze raz na Izuku.

Wygląda tak ślicznie jak śpi..., pomyślał i uśmiechnął do siebie. Wkrótce tak jak Midoiya, zasnął.

                                      ***

Deku otworzył oczy i przecierając je usiadł. Popatrzył się na łóżko na przeciwko swojego i zdziwił się nie widząc tam Todorokiego. Potem wstał i poszedł do kuchni z pewnością, że go tam zasta, ale tak się nie stało.

Może jest w łazience?, pomyślał, usiadł przy stole i postanowił na niego poczekać, żeby ustalić jak będzie wyglądał ten dzień.

Minęło około 10 minut a Izuku nadal na niego czekał w kuchni. W końcu postanowił sprawdzić czy serio tam jest. Podszedł do drzwi od łazienki i zapukał.

— Shouto? Jesteś tam? — spytał, ale nie dostał odpowiedzi — gdzie on może być?

Midoriya jeszcze raz popatrzył do wszystkich pomieszczeń w domu, ale nigdzie go nie było.

Nie przejmuj się tym... on nie powinien cię w ogóle obchodzić, pomyślał starając się do tego siebie przekonać i wrócił do stołu w kuchni.

Nagle otworzyły się drzwi wejściowe, na co Izuku od razu zerwał się z miejsca i do nich pobiegł. Stał tam nie kto inny, a Todoroki.

— Gdzie byłeś? — spytał zielonowłosy.

— O, obudziłeś się, miałem nadzieję, że będę mógł zrobić śniadanie zanim wstaniesz... eh... byłem na zakupach — odrzekł książę i podniósł lekko jedną rękę z zapełnioną foliową siatką — musimy przecież coś zjeść.

— No tak... pomóc ci z czymś? — zapytał Midoriya gdy zauważył jeszcze dwie siatki w drugiej ręce chłopaka.

— Nie, nie trzeba.

Oboje poszli do kuchni, gdzie rozpakowali zakupy i zrobili sobie śniadanie.

— Tak w ogóle... to skąd miałeś na to pieniądze? — spytał Izuku myjąc talerz po jedzeniu.

— Oh, no tak... wziąłem od mojego ojca.

— Wziąłeś czy ukradłeś?

— A czym to się różni?

— To dwie różne rzeczy.

— A jakie to ma znaczenie?

— Duże.

— A dlaczego?

— A możesz chociaż raz odpowiedzieć na moje pytanie, a nie ciągle o coś pytać? — zapytał zielonowłosy po czym oboje się roześmiali.

— Dobra, dobra, ukradłem, ale to... dla ciebie...

Nastała bardzo niezręczna chwila ciszy.

Teraz mam szansę, pomyślał Shouto, ale zanim zdążył w ogóle otworzyć usta Izuku zaczął mówić:

— Właśnie, przecież musimy sobie kupić jakiś dom, nie?

— Przydałoby się dzisiaj pójść do agencji nieruchomości.

— A może najpierw byśmy kupili jakieś czyste ubrania?

— Dobry pomysł, nikt przecież nie sprzeda nam domu jeśli będziemy tak wyglądać — oboje znowu się roześmiali — chodźmy.

***

Było to bardzo duże królestwo, jedno z największych, dlatego nie trudno było znaleźć sklep który by ich zadowalał. Zrobili tam zakupy i wrócili do domu. Potem się przebrali w nowe ubrania i byli gotowi, żeby pójść do agencji nieruchomości.

— To idziemy? — spytał Shouto przypinając sobie worek z pieniędzmi do paska.

— Yhm — odrzekł Izuku, a potem oboje wyszli.

***

Było wiele ofert, niektóre były droższe, niektóre tańsze, a niektóre nawet przekraczały ich budżet. Musieli wybrać coś, po czym kupieniu nadal mieli by dosyć dużo pieniędzy, żeby prowadzić normalne życie. Znajdowanie dobrego miejsca zamieszkania zajęło im tydzień, aż w końcu wybrali ofertę za 10600000 yenów**. Nie był to jeden z droższych domów, ale im pasował i cenowo i wielkością.

Potem trzeba było się tam przeprowadzić co raczej nie było problemem, ponieważ jedynymi rzeczami jakie posiadali były ubrania i jedzenie.

— No i gotowe — westchnął Izuku po czym rzucił się na kanapę w salonie.

— A co ty taki zmęczony? Przecież nic prawie nie trzeba było robić — zdziwił się Shouto.

— Po prostu... się cieszę... że już po wszystkim — odrzekł Midoriya i się uśmiechnął do chłopaka.

— Tak... też się z tego cieszę.

Ich rozmowy ostatnio były bardzo niezręczne, zupełnie tak jak teraz. Nikt nie miał pomysłu co dalej powiedzieć. Zawsze kończyło się na tym, że oboje się po prostu rozchodzili i zajmowali czymś pożytecznym.

To nie może tak być, muszę coś w końcu zrobić, pomyślał Todoroki.

*11500000 yenów - ok. 400000 pln
**10600000 yenów - ok. 370000 pln
____________________________________________
Ohayō! No i udało mi się napisać następny rozdział! Bardzo się cieszę, że ta książka wam się tak podoba i wreszcie zdecydowałam się na zrobienie tej drugiej części! sate sate sate... mam nadzieję że rozdział wam się podobał!
Sayōnara!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top