3
(Kate w mediach)
Melissa's POV
Wchodząc do mojej ukochanej szkoły zostałam zaatakowana przez wielkiego golden retrievera. Nie no żartuje. Zaatakowała mnie wściekła blondynka ale to to samo, więc no.
- Zabij mnie! Już po mnie! Zginę w męczarniach! - lamentowała Kate.
- Co się stało? - zapytałam.
- Dzisiaj jest ta cholerna kartkówka z maty! - krzyknęła mi do ucha.
- O kurwa - burknęłam - Zapomniałam o niej.
- No właśnie! Ale ty sobie poradzisz! Gorzej ze mną!
- Spokojnie. Podpowiem ci.
- O boże kocham cię! Jesteś najlepsza na świecie - przytuliła mnie.
.....::::::::::.....
- Wyciągamy karteczki. Rozsiądźcie się w miarę możliwości - z zafascynowaniem rozkazywała pani Smith.
PIERDOLONA SADYSTKA
Ja i Kate siedziałyśmy z tyłu, więc nauczycielka nas nie widziała.
Pani zaczęła dyktować, a ja podpowiadałam wystraszonej przyjaciółce.
- Czas minął. Proszę oddać kartkówki. Postaram się sprawdzić je na jutro.
- Nie musi pani! - ktoś krzyknął .
- Ale chcę - odpowiedziała Smith z wrednym uśmieszkiem.
- Żmija - ktoś mruknął.
- Kto to powiedział!? - oburzyła się.
- Bóg - powiedział Kasper z ostatniej ławki śmiejąc się z Klarą.
- Ostatnia ławka za drzwi!
- Krzesła też mamy wynieść?
Cała klasa wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Do dyrektora! Już! - krzyknęła czerwona nauczycielka.
- Uwaga bo żyłka pani pęknie.
- NATYCHMIAST!!
Ahh... Kochamy panią Smith.
.....::::::::::.....
Mam dzisiaj wolne od pracy.
Aha oł yea.
Bo jest jakiś remont czy coś.
Okej pójdę do sklepu. Mam jeszcze trochę pieniędzy. Kupię coś do jedzenia na jutro. Oby mi starczyło.
Wchodząc do sklepu musiałam co by tu zrobić na obiad. Hmm.... Może spaghetti? Tak, to dobry pomysł.
Chodziłam między półkami szukając odpowiednich składników.
W końcu podeszłam do kasy układając składniki.
- Dzień dobry - mruknęła znudzona kasjerka. Każdy kocha swoją pracę.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
Zaczęła skanować produkty.
- To będzie ... 20, 85 - oznajmiła.
KURWA
JA PIERDOLE
MAM 18 ZŁOTYCH
Pewnie jestem teraz czerwona jak burak. Ja pierdole.
- Hyghm - odchrząknęłam - nie mam tyl- urwałam, ponieważ ktoś podstawił resztę pieniędzy, których nie miałam pod nos kasjerce.
- Dopłacę - usłyszałam za sobą. O kurwa. To on. Ten koleś, który pytał się o sklep.
- N-naprawdę nie trzeba - mruknęłam zażenowana tą całą sytuacją.
- Ależ to żaden problem - uśmiechnął się Collin.
Zapłacił kasjerce i spakował moje zakupy. Wyszliśmy że sklepu i stanęliśmy.
- Naprawdę dziękuję - powiedziałam rumieniąc się.
- Żaden kłopot Melissa - odpowiedział.
ZARAZ ZARAZ...PRZECIEŻ PODAŁAM MU ZŁE IMIĘ... SKĄD ON..
Zmarszczyłam brwi.
- Melissa? - zapytałam.
- Yyy...tak bo... ten no ...- nie mógł się wysłowić.
- Ehhh....nie ważne - mruknęłam. Wrócimy do tego tematu. Huehue.
- Pomogę ci zanieść zakupy.
- Ohh...nie trzeba ..naprawdę..-probowałam się wymigać ale coś mi nie pykło.
- Daj spokój. Prowadź - uśmiechnął się czarująca. POWIETRZA!
- Okej ...
Collin's POV
- Też chciałbym mieć dom w środku lasu. Tu jest tak spokojnie i cicho.
- zafascynowany spoglądałem w las, jednak tak naprawdę to bardziej jarałem się Melissą niż tymi drzewami.
- Moi rodzice tak chcieli. To był ich pomysł - usłyszałem delikatny głos dziewczyny. Kurwa jaka ona piękna.
Muszę coś wiedzieć ...
- Mieszkasz w nim sama? - zapytałem niby od niechcenia ale tak naprawdę to zaraz wybuchnę.
- Nie. Mieszkam tam z moim bratem - powiedziała. Kamień spadł mi z serca. Uff...czyli to nie jej chłopak. Co za ulga.
- Aha.
.....::::::::::.....
Moim oczom ukazał się drewniany, stary domek. Boże ...jak ona może mieszkać w czymś takim?
- To tutaj - mruknęła rudowłosa.
Weszliśmy do środka.
- Mat! Wróciłam - krzyknęła.
- Słyszałem, że w barze mają jakiś rem- urwał chłopak patrząc na mnie i marszcząc brwi.
- Kto to? - spytał podejrzliwie blondyn. To ja...przyszły chłopak twojej siostry blondasku.
- Tooo.... - mała nie wiedziała co powiedzieć.
- Jestem Collin. Niedawno się tu wprowadziłem - wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka.
- Mathew. Brat Melissy - Mathew uścisnął moją dłoń, a ja chciałem mu ją skręcić.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytała Melissa.
- Może być woda - odpowiedziałem.
Rudziutka poszła w stronę kuchni.
Szedłem za nią czując na sobie wzrok blondyna.
Spierdalaj.
Melissa podała mi szklankę z wodą.
Powoli ja popijałem siedząc na trochę spróchniałym krześle.
Nagle blondyn podszedł do rudej i objął ją ramieniem.
KURWA
SPIERDALAJ Z TAMTĄD
JUŻ!!!!!
Aby zagłuszyć chrząknięcie napiłem się wody prawie gniotąc szklankę.
.....::::::::::....
Mam pomysł. Jestem mądry.
Mogę porwać Melissę. Ale może będzie zła...
Co ja pierdole. Będzie wkurwiona.
Ale co ja mogę zrobić! Nie będę czekał aż mi zaufa no!
Chciałem wyjąć telefon, jednak skapnąłem się, że go nie mam.
Zostawiłem go w domu Melissy.
No trudno. Przejdę się.
Melissa's POV
Siedziałam sobie w pokoju i odrabiałam lekcje. Mat sprzątał w kuchni.
Nagle usłyszałam huk. Zerwałam się z krzesła potykając się na schodach.
Gdy byłam na dole prawie zemdlałam.
Drzwi wejściowe były wyrwane.
A przede mną stali dwaj ogromni mężczyźni.
- To ona? - zapytał się łysy koleś.
- Chyba tak. Wszystko się zgadza - odpowiedział drugi.
-Cz-czego chcecie? - jąkałam się.
- Dowiesz się w swoim czasie. Dobra bierz ją, nie mamy czasu.
Łysy koleś przerzucił mnie przez swoje ramię jak worek ziemniaków.
Zaraz ...gdzie Mat?
Skanowalam pokój i natknęłam się na ciało chłopaka. Leżałam na ziemi nieprzytomny. Zaczęłam płakać.
Został mi tylko on. Nie mogłam go stracić.
- Puść mnie grubasie! - krzyknęłam w nagłym przypływie odwagi.
- Zamknij się szmato - warknął jeden z nich.
Chłopak stojący obok mnie gwałtownie upadł na ziemię.
Nie widziałam dlaczego. Łzy zasłaniały mi widok.
Chwila... Czy to jest C-collin?
Błagam uratuj mnie. Powoli traciłam przytomność. Zostałam delikatnie położona na ziemi. Collin chyba przywalił temu łysemu kolesiowi.
- Jesteś bezpieczna - usłyszałam zanim zapadła całkowita ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top