2
(Collin w mediach)
Collin's POV
Mark stał oparty o kuchenny blat i przeglądał coś na telefonie, a ja ciągle myślałem o tej rudowłosej piękności.
Taka piękna i słodka i niziutka i cudowna i nieziemska...
.....::::::::::.....
-Dobra czyli mam rozumieć, że wracasz do tego bary żeby znaleźć tą dziewczynę? - zapytał Mark - po co? Przecież nie jest twoim klientem.
- Chciałbym się czegoś o niej dowiedzieć - odpowiedziałem.
- Jeżeli chcesz to okej. Hmm... W zasadzie to nie mam niczego do roboty, więc mogę się o niej czegoś dowiedzieć.
- Dzięki. Jesteś prawdziwym kolegą.
- No raczej. Dobra to ty idź jej szukać a ja tu zostanę.
Melissa's POV
Co za burak. Kazał mi skończyć pracę,
ponieważ się tak trochę przewróciłam. Właśnie się przebieram bo ten uparciuch nie chciał mnie słuchać.
Wyszłam tylnymi drzwiami i zmierzałam ku mojemu ukochanemu domkowi. Czujecie ten sarkazm?
Przechodząc przez ulicę spostrzegłam jakąś ciemną postać ...podążała za mną!
Gwałtownie skręciłam w jakąś uliczkę.
Ciemna sylwetka zrobiła to samo.
Serce podchodziło mi do gardła, a moje nogi były jak z waty.
Wyjęłam telefon i chciałam zadzwonić do Kate. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Pisnęłam, odwróciłam się i przywaliła temu komuś z plaskacza. Odsunął się i pomasował obolałe miejsce.
- Ałć... - syknął pod nosem.
- Czego chcesz!? - krzyknęłam w jego stronę. Co za dupek.
- Hej spokojnie. Nic ci nie zrobię - jego głos był taki miękki, a zarazem stanowczy. Fajnie.
- Czego chcesz? - ponowiłam pytanie.
- Yyy ja ...ten...no..Chciałem się zapytać o coś ...Tak! Bo...gdzie jest jakiś ...mmm sklep? Tak właśnie sklep! - zapytał. To było dziwne...jakby sam nie wiedział co mówić.
- Podążaj tą drogą, skręć w lewo, potem w prawo i znowu w lewo - tłumaczyłam
- Dziękuję. A mogę wiedzieć jak masz na imię? - zapytał.
- Yyyy... - wahałam się. Nieznajomy...powiedzieć mu? Zbyt długo się zastanawiałam. Musiałam co powiedzieć.
- Kate ..znaczy Sate, Liza...- chrząknełam - Kate. Jestem Kate. A ty?
- Kate.. - powiedział...jakby sprawdzał jak to brzmi - ładne imię - uśmiechnął się, a ja się zarumieniłam. Kurwa.
-J a jestem Collin.
- Wiesz..muszę już iść. Pa Collin - odchodziłam.
- Pa Kate - zaakcentował imię. W jego ustach brzmi tak pięknie. Rozpływam się.
Collin's POV
IDIOTAIDIOTAIDIOTAIDIOTA
TAK KURWA GDZIE JEST SKLEP DEBILU.
To się dowiedziałem.
Podskakiwałem i nuciłem coś pod nosem, a ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotę.
Kate ...moja mała Kate.
Już niedługo będziesz ze mną skarbie.
Wchodząc do wynajętego pokoju zastałem Mark'a przy laptopie.
- Co robisz? - zapytałem.
- Stary, jest problem - spojrzał na mnie z niepokojem.
- O co chodzi? - podszedłem do niego.
- Przeszukałem na internecie pracujących w tym barze i była tam ruda dziewczyna.
- To ona! O co chodzi?
- Chodzi o to... Ehhh.. Włamałem się do jej osobistych dokumentów i wychodzi na to, że ma straszne długi.
Musi zapłacić ponad 20 tysięcy złotych.
- Serio?! Co jej rodzice musieli robić żeby mieć aż takie długi! - krzyknąłem niedowierzając. Mark nerwowo przełknął ślinę.
- Jej rodzice nie żyją - zamarłem. Mój aniołek sam musi spłacać te długi?!
- I jest jeszcze coś - nerwowo na mnie spojrzał.
- Gadaj bo nie wytrzymam - sflustrowany usiadłem na kanapie.
- Mieszka z jakimś 20-latkiem.
- Co kurwa!? - krew we mnie buzowała. Byłem wkurwiony! Myśl, że moja mała ma chłopaka czy kurwa broń boże męża doprowadza mnie do białej gorączki.
- Nie wiem czy to jej chłopak czy brat bo nic takiego tu nie pisze. Mieszka w domku 26 na obrzeżach miasta. Ma 17 lat. Uczęszcza do szkoły nr. 10 na ulicy Berin - zaczął czytać to co pisało na laptopie - nazywa się Melissa Calm.
Co za kłamczucha. Nie ładnie aniołku, bardzo nieładnie tak mnie okłamywać. Podałaś mi złe imię skarbie.
- Co zamierzasz z nią zrobić? - zapytał Mark. Nerwowo przeczesałem swoje włosy.
- Ehhh... Sam nie wiem.
Melissa's POV
-Wróciłam! - krzyknęłam wchodząc do domu.
-Mel? - zza ściany wyłonił się Mathew.
-Maaaat! Ten burak kazał mi wrócić do domuuu...- narzekałam.
-Ciesze się - że niby co??
-Idioto a co z długiem! To nam nie pomoże wiesz! - krzyknęłam sflustrowana.
-Mel, przecież potrzebujesz odpoczynku. Dzień wolny dobrze ci zrobi. Chodź podgrzałem obiad.
-Ehh..już idę - burknęłam.
Weszłam do pokoju i przebrałam się w brudne ciuchy. Musiałam oszczędzać inne ubrania do szkoły.
Odrobilam lekcje na odwal się i zeszłam na dół.
- I jak było w szkole? - zapytał Mat.
- Zajebiście - burknęłam.
- Oj no nie obrażaj się - Mat poczochrał moje rude kłaki.
- Przestań! - krzyknęłam uśmiechając się. Zaczęliśmy się śmiać.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Przytuliłam brata. Mieliśmy bardzo ciężkie życie ale razem dawaliśmy sobie radę.
- Moja mała, kochana siostrzyczka.
- Mój duży, kochany braciszek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top