Rozdział 9
Baekhyun
Po tym wieczorze sam doszedłem do wniosku, że konflikt z Jongdae był czymś wyjątkowo niepotrzebnym. Było mi głupio ze świadomością, że sam to wszystko sprowokowałem i ostatecznie zgodziłem się podjąć terapię, o której przyjaciel wcześniej mówił. Kto wie, może właśnie tego tak naprawdę potrzebowałem.
Pewnego popołudnia po pracy zdecydowaliśmy się spotkać z Sonyą na cotygodniowe narzekanie i plotki. Tego dnia Luhan był zajęty wybieraniem ślubnego menu, więc nawet nie próbowałem go namawiać, wiedząc, że ślubne plany są dla niego ważniejsze niż cokolwiek na tym świecie. Szkoda, bo miałem zamiar dokładnie opowiedzieć o mojej pracy, pochwalić się doskonałymi relacjami ze współpracownikami i może nawet przybliżyć przyjaciołom sytuację pomiędzy mną a Jongdae.
Spotkaliśmy się w gabinecie kosmetycznym, gdzie Sonya właśnie robiła paznokcie, wesoło dyskutując z kosmetyczką o kolorze lakieru, na jaki powinna się zdecydować. Na mój widok rozpromieniła się jeszcze bardziej.
- Baek, świetnie wyglądasz. Ta praca zdecydowanie ci służy - pochwaliła na samym początku. - Właśnie rozmawiałyśmy o tobie z Tatianą. Jak sobie radzisz?
Zdjąłem z szyi szalik i odwiesiłem go razem z kurtką na wieszak obok, by zaraz potem zająć miejsce przy drugim stanowisku, gdzie kolejna kosmetyczka miała zająć się moimi dłońmi.
- Radzę sobie cudownie - odparłem z pewnym siebie uśmiechem, po czym zacząłem jej opowiadać od A do Z całą moją codzienną rutynę w pracy, koloryzując nieco niektóre fakty. Opowiedziałem przyjaciółce również o Zitao i reszcie współpracowników, na co zareagowała chyba najbardziej entuzjastycznie.
- Tak się cieszę, że w końcu się na kogoś otworzyłeś - podsumowała całą moją opowieść.
Przez dłuższą chwilę gawędziliśmy o głupotach. Ekscytowaliśmy się jak dzieci zaproszeniami na baby shower Kyungri i wymienialiśmy liczne pomysły na prezenty, po czym przeszliśmy do zaciętego obgadywania Blue i jej niezdrowego zaangażowania w kolejną kompletnie bezsensowną inwestycję Jongina.
- Ich związek powoli staje się toksyczny - powiedziałem, gdy kosmetyczka kończyła robić mi masaż dłoni. Po całym tygodniu pracy taka przyjemność była dla mnie na wagę złota.
- Zgadzam się w stu procentach. On nadal jest ślepo zapatrzony w swoje głupie pomysły, a ona stara się z całych sił, aby za nim nadążyć. Porażka - skwitowała Sonya, po czym dodała po chwili dłuższego namysłu: - Swoją drogą, ostatnio słyszałam coś niepokojącego. Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale...
- Mów, stara - ożywiłem się szybko. - Nawet się nie zastanawiaj.
Wyraz skonsternowanej niepewności nie zniknął z twarzy przyjaciółki. Spojrzała na mnie niepewnie i w sumie jakaś część mnie już się domyślała, czego będzie dotyczyć ta nowinka.
- Wiesz, to coś o Chanyeolu. Nie wiem, czy chcesz o tym słuchać. To dość...
- Kochana, to już dawno za mną - odparłem, bardziej starając się przekonać samego siebie niż ją.
Nie oszukujmy się, nadal nie doszedłem do tego momentu, w którym uznałbym Chanyeola jedynie za osobę z przeszłości. Na samą myśl o nim nadal czułem dziwne ciepło w środku, które z czasem zaczęło zmieniać się w promieniujący ból tęsknoty. Mogłem ruszyć dalej i otrząsnąć się po tragedii, której byłem ofiarą, ale nie potrafiłem na nowo ożyć po zerwaniu z Chanyeolem. Sonya, tak samo jak reszta przyjaciół, nie musiała o tym wiedzieć. Tak długo, jak potrafiłem grać odpornego na wspomnienia, tak długo mogłem udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Podobno ma romans z sekretarką.
Zamarłem. Cholera, moja umiejętność udawania obojętnego i niewzruszonego nagle stanęła pod znakiem zapytania. Starając się panować nad odruchami, wbiłem w Sonyę nieruchome spojrzenie szeroko otwartych oczu, zmuszając ją do kontynuowania.
- Co prawda, to tylko plotki. Słyszałam od Blue. Podobno wszyscy w firmie Parków o tym rozmawiają. Nawet ojciec Chanyeola wziął go na rozmowę w tym temacie. Myślałam, że to już do ciebie dotarło, ale najwyraźniej jestem pierwszą osobą, od której to słyszysz, prawda?
Gwałtownie zamrugałem oczami, starając się nie ukazać, jak mocno uderzyła we mnie ta informacja.
- Ta, nic o tym nie wiedziałem. - Wzruszyłem ramionami, starając się nie ukazać, że wewnątrz mnie szalała burza emocji. - Nie żebym chciał wiedzieć. Ta mała suka od dawna się do niego kleiła. Raz naszła nas w biurze Chanyeola, ale to stare czasy.
- Nie przejmuj się. Sam Chanyeol na pewno też jest zagubiony. - Przyjaciółka posłała mi smutny uśmiech.
- Szybko się pocieszył - mruknąłem pod nosem, znów bardziej do siebie niż do towarzyszki. - Ale to nic. Cóż, mógł trafić lepiej. Nieważne. Tatiana, nałóż mi podwójną warstwę odżywki na paznokcie.
Samo wyobrażenie sobie Chanyeola z nią budziło we mnie jakiś głęboko skrywany gniew i lęk przed ostatecznym końcem naszej relacji. Z drugiej strony jednak powinienem być na to wszystko przygotowany. Czego ja się, do diabła, spodziewałem? Że Park przez cały ten czas będzie na mnie czekał? Że będzie zabiegał o mnie do samego końca, aż w końcu uporam się z tym wszystkim i będę gotowy, by do niego wrócić?
- Długo zastanawiałam się, czy ci o tym powiedzieć - wyznała Sonya, oglądając swoje gotowe paznokcie. - Ale ostatecznie stwierdziłam, że lepiej będzie, jeżeli dowiesz się ode mnie, a nie od kogoś innego.
- Spokojnie, kochana. Jestem ci bardzo wdzięczny, że tego nie ukryłaś. Teraz mam już pewność, że Chanyeol ruszył naprzód.
"I zostawił mnie w tyle" - dodałem gorzko w myślach, nagle jeszcze bardziej żałując tego, że zakończyłem naszą relację. Tego dnia w szpitalu sam nie kontrolowałem własnych myśli i zachowań. Byłem roztrzęsiony, obolały i przerażony do tego stopnia, że gdy zobaczyłem Chanyeola, mogłem myśleć tylko o tym, że to jego działania sprowokowały taką sytuację. Przez niego doznałem tych wszystkich najgorszych rzeczy. Od początku nie wierzył w moje obawy, okłamywał mnie w sprawie aresztowania, a na koniec, kto wie, czy w ogóle przejął się moim zniknięciem.
Za każdym razem, gdy analizowałem w myślach tę sytuację, w końcu dochodziłem do wniosku, że mógłbym mu to wybaczyć. Już dawno mogłem to zrobić. Chanyeol nie zrobił tego wszystkiego specjalnie. Od samego początku mnie chronił, a to białe kłamstwo na temat aresztowania także było wymyślone dla mojego dobra. Cholera, przecież to właśnie on mnie uratował. Jakim cudem nie przebaczyłem mu od razu?
- Baek? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Lekko zawstydzony spojrzałem na siedzącą obok Sonyę.
- Wybacz, zamyśliłem się - odparłem z niechęcią. Myślami byłem już w domu ukryty pod kołdrą, katując się myślami o Chanyeolu i tej niepozornej sekretarce przy słuchaniu mojej smutnej playlisty.
- Tatiana zaproponowała, że powróży nam z dłoni. To jakaś stara rosyjska technika przewidywania przyszłości - powiedziała rozochocona propozycją kosmetyczki przyjaciółka. - Chcesz?
Nie wierzyłem w takie rzeczy, ale jednocześnie nie chciałem wyjść na nieuprzejmego. Poza tym, kto wie, może zabawna wróżba odwróciłaby moją uwagę od wizji zdrady Chanyeola? Zaraz, jakiej zdrady? Przecież nie byliśmy już razem. Chanyeol nie był już mój.
Kiedy ja nadal przeżywałem fakt, że mój były rusza dalej, Sonya już wyciągnęła w stronę Tatiany prawą dłoń. Kosmetyczka poprawiła prostokątne okulary na smukłym nosie i zaczęła analizować wszystkie linie papilarne.
- Och, widzę, że jesteś osobą bardzo otwartą, ale twoje uczucia nadal skierowane są w stronę jednej osoby - powiedziała w końcu Tatiana, a policzki Sonyi oblały się czerwienią. - Starasz się od tego uciec, szukasz przelotnych znajomości, ale nie wiesz, że prawdziwą miłość poznasz już niedługo.
- Naprawdę? - Sonya ożywiła się. - Powiedz mi coś więcej.
- Wspólnie przemierzycie długą drogę do odkrycia tego uczucia. Będziesz ją nieświadomie ranić, doprowadzać do płaczu, ale nigdy nie staniesz się w oczach tej osoby wrogiem.
- Zostaniemy razem już na zawsze? - Przyjaciółka nie traciła zapału. Z każdym słowem Tatiany nakręcała się jeszcze bardziej.
- Tak, ale wszystko zależy od ciebie - osądziła kobieta. - Niebawem twoje życie drastycznie się zmieni. To, co dotąd było dla ciebie codziennością, stanie się odległe i przez krótki moment będziesz zupełnie zagubiona. Ta osoba czeka na ciebie w samym środku tego bałaganu. Sama zdecydujesz, czy, gdy wszystko się naprawi, zostaniesz z nią, czy ruszysz dalej i wrócisz do swojego standardowego życia.
- Ale to głębokie - westchnąłem, nieco znudzony. Liczyłem, że te wróżby będą nieco dokładniejsze i zabawniejsze, typu "W następny weekend schlejesz się jak szmata i zarzygasz całą damską łazienkę w klubie, a potem złamiesz dwa paznokcie, więc już umówię cię na kolejną wizytę". W przypadku Sonyi taka przepowiednia byłaby bardzo prawdopodobna.
- Twoja kolej, Baek - oznajmiła mi ucieszona przyjaciółka.
- Niech będzie. - Wyciągnąłem świeżo nasmarowaną olejkami dłoń w kierunku kosmetyczki i oparłem podbródek na drugiej dłoni.
Tatiana przez parę dłużących się sekund skanowała moją dłoń wzrokiem, aż w końcu przejechała palcem wskazującym po jednej z moich linii papilarnych ze smutnym, niemal współczującym uśmiechem.
- Nadal go kochasz, prawda?
Oniemiałem. Przez chwilę wydawało mi, że kobieta wniknęła do mojego umysłu i zaczęła czytać z moich myśli.
- Nadal jesteś zazdrosny i zaborczy. I nadal tak samo niepewny. A w międzyczasie pojawia się pomiędzy wami ktoś trzeci. Wiesz o tej osobie - kontynuowała. - Myślisz, że on cię kocha. Może nawet masz taką nadzieję. Chcesz, aby o ciebie dbał i towarzyszył ci w tym wszystkim, ale mimo tego nie możesz przekonać samego siebie, aby mu zaufać. To przykre, ale on sam już dawno porzucił nadzieję, że odwzajemnisz jego uczucia. On szuka stałości. Zrozumiał, że z tobą nie będzie szczęśliwy.
Nie miałem już siły tego dalej słuchać. Gdy Tatiana nadal wpatrywała się w moją dłoń, niezbyt delikatnie zabrałem rękę i wzburzony wstałem z miejsca.
- Wystarczy - osądziłem.
- Baek - zaoponowała zaskoczona Sonya.
- Poprosimy o rachunki - powiedziałem na jednym wdechu, przybierając chłodny wyraz twarzy i od niechcenia wyjmując z kieszeni płaszcza portfel.
Tatiana rzuciła mi zagadkowe spojrzenie, po czym podeszła do kontuaru z kasą. Obserwowałem ją z niemałym rozdrażnieniem, zastanawiając się, jak mogła wymyślić podobne głupoty. Naturalnie, usłyszała moją rozmowę z Sonyą i przefiltrowała informacje tak, aby wmówić mi, że sama to wszystko przewidziała. Głupie, cygańskie zagrywki.
- Przykro mi, ale transakcja została odrzucona.
- Jak to? - rozgoryczona Sonya wlepiła wzrok w swoją kartę kredytową. - Proszę spróbować jeszcze raz.
Tatiana cierpliwie ponowiła próbę, jednak nadal nie przyniosło to skutku. Zaniepokojona Sonya wyjęła z portfela wszystkie karty kredytowe, skazując kosmetyczkę na wielokrotne, każdej z nich. Niestety, za każdym razem transakcja była odrzucona.
- Jasna cholera, nie wiem o co chodzi - sapnęła, stojąc przy kontuarze i niemal drżąc z nerwów.
- Spokojnie, kochana. Zapłacę za ciebie - zaoferowałem i przystawiłem własną kartę do terminala. Transakcja powiodła się za pierwszym razem, więc wkrótce odebrałem paragon i mogliśmy w spokoju opuścić salon kosmetyczny, pozostawiając za sobą niezdrowo napiętą atmosferę.
- Dziękuję, Baek. Naprawdę nie mam pojęcia, co się stało - powiedziała brunetka, gdy tylko wyszliśmy na mroźne, wieczorne powietrze. - Zaraz zadzwonię do banku.
- W porządku, kochana. Nie ma problemu - odparłem, nadal zagłębiony w myślach. Wróżba z ust kosmetyczki nadal nie dawała mi spokoju.
Sonya przez dłuższą chwilę kontynuowała rozmowę z pracownikami infolinii, a ja brodziłem czubkiem buta w roztapiającym się śniegu, marząc o chwili, kiedy wrócę do ciepłego mieszkania i będę mógł w pokoju ukryć się w swoim pokoju. Potrzebowałem chwili samotności, może nawet jakieś krótkiego wypłakania się w poduszkę. Sam nie wiem, czy to przez wiadomość o romansie Chanyeola, przez niefortunną wróżbę, czy przez oba te czynniki. Po prostu czułem, że coś nieprzyjemnego ciąży mi w sercu.
- Jak to zablokowane? Jakim cudem zablokowano mi wszystkie karty?! - wrzeszczała do telefonu Sonya, podczas gdy ja ciągle wszystko analizowałem.
On szuka stałości. Zrozumiał, że z tobą nie będzie szczęśliwy - powtarzałem to sobie w myślach jak mantrę, starając się oswoić z tymi słowami. Jakiś gorzki żal ścisnął mnie za gardło, gdy w końcu dotarł do mnie sens tych słów. Chanyeol zrozumiał, że nie będzie ze mną szczęśliwy. Być może nigdy nie był.
- Co się stało? - zapytałem, widząc jak rozjuszona Sonya wciska telefon do kieszeni płaszcza.
Brunetka początkowo tylko pokręciła zrezygnowana głową, aż w końcu westchnęła ciężko.
- Odkąd firma mojej mamy ogłosiła bankructwo, wszystko mi się sypie - oznajmiła. - Wcześniej mama uprzedziła, że nie opłaci mi kolejnego semestru na uczelni, a teraz to. Zablokowała mi wszystkie karty! Nawet nie mam pieniędzy na ubera. Kurwa mać!
Nieważne, jak okropnie się czułem, wiedziałem, że Sonya czuje się gorzej. W pokrzepiającym geście przyciągnąłem ją do przyjacielskiego uścisku i pogładziłem jej miękkie, czarne włosy.
- Nie martw się, kochana. To pewnie tylko kwestia czasu, aż wszystko wróci do normy - powiedziałem, szukając jakiegokolwiek sposobu, aby ją pocieszyć.
- Na to się akurat nie zapowiada - westchnęła smętnie. - Z każdym dniem jest tylko coraz gorzej.
- Bez przesady. Ty przynajmniej poznasz miłość życia.
Uśmiechnęła się lekko i szturchnęła mnie w ramię.
- Daj spokój, nie wierzę w te wróżby - prychnęła.
- Sprawiałaś inne wrażenie, gdy Tatiana wróżyła ci z dłoni.
- Zmieniłam zdanie, słysząc te wszystkie głupoty, jakie ci wyśpiewała. Żenada.
- Racja - potwierdziłem, choć wiedziałem, że nieważne, czy wróżba jest prawdziwa, czy nie i tak skończę z mokrymi oczami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top