Rozdział 11

Baekhyun

Baby shower Kyungri od dłuższego czasu było dla mnie wydarzeniem, do którego odliczałem dni. Płeć dziecka mieliśmy poznać dopiero na imprezie, wobec czego kupiłem w prezencie szary komplecik przeuroczych śpioszków i małe skarpetki w kształcie misiów koala, na widok których serce mi miękło. Gdybym tylko miał kiedyś własne dzieci, ubierałbym je we wszystkie najsłodsze ciuszki i zawsze dbał, by wyglądały skandalicznie dobrze - tak, jak ich tata.

- Po prostu cię podwiozę - zaoferował Jongdae.

- Nie chcesz iść tam ze mną? - zapytałem, zbierając się do wyjścia. Jak zwykle zapowiadało się na to, że zwyczajnie się spóźnię, ale myślałem, że moi przyjaciele już dawno przywykli do mojej niepunktualności.

- Nie dostałem zaproszenia. - Kim wzruszył obojętnie ramionami. - Nie chcę się wpraszać.

- Cóż, jak wolisz. Zawsze możesz iść jako moja osoba towarzysząca.

- Może od razu jako mąż? - Posłał mi przekorne spojrzenie, w odpowiedzi na które tylko parsknąłem śmiechem.

Zastanawiałem się, czy Chanyeol będzie na tym wydarzeniu. Przez całą drogę analizowałem, co powiem mu, gdy tylko go zobaczę. Najodpowiedniej byłoby nic nie mówić, ale nie wiedziałem, czy mam w sobie tyle silnej woli, by powstrzymać potok słów. Odkąd dowiedziałem się o jego romansie w pewien sposób zmieniłem zdanie o Chanyeolu. Stwierdziłem, że nigdy tak do końca go nie znałem. Mężczyzna, w którym się zakochałem, nigdy nie dopuściłby się czegoś takiego. Problem w tym, że ten mężczyzna chyba nie istniał naprawdę - najwyraźniej kochałem tylko swoje wyobrażenie o nim. To samo powiedziała mi moja nowa terapeutka, gdy tylko opowiedziałem jej o całej sprawie.

Nieważne, jak bardzo chciałem się z tego zwierzyć Jongdae, nie pisnąłem mu ani słowa o wybryku mojego byłego. Uznałem, że nie będę szerzył paniki i dodatkowo dawał wszystkim dowodu na to, iż Park nie jest mi obojętny. Chciałem pokazać otoczeniu, że odważnie ruszyłem naprzód, że wszystko mi się świetnie układa i jestem na drodze ku lepszemu życiu. Baby shower było okazją, by pokazać ludziom ze środowiska moją przemianę z nieporadnej kurewki w dojrzałego, niezależnego finansowo, pełnego pewności siebie mężczyznę. Być może dlatego zależało mi, aby Jongdae poszedł ze mną.

Przyjęcie miało miejsce w uroczej kawiarni położonej w bliskim sąsiedztwie parku. Gdy dotarłem, wszyscy siedzieli już przy stolikach, jedli, pili kawę lub dyskutowali w niewielkich grupach w kątach sali. Ostatecznie nie udało mi się przekonać Jongdae, aby mi towarzyszył, więc wszedłem do wnętrza sam, bezbronnie wystawiony na wszystkie spojrzenia i konspiracyjne szepty.

- Baekhyun!

Odwróciłem się, słysząc wołanie ze strony Sonyi, siedzącej przy stoliku razem z Luhanem i Sehunem. Nieco dalej stali Blue i Jongin, prezentujący niewielkiej grupie innych osób Pinkie ubraną w dziecięce śpioszki.

- Sam ją tak przebrałem. To moja córka. Sam robiłem - mówił ze śmiertelną powagą, zwracając na siebie uwagę wszystkich gości.

- Widzę, że organizatorzy zadbali o klauna - rzuciłem, na co Sonya, Lu i Sehun zgodnie parsknęli śmiechem.

- Już się baliśmy, że nie przyjdziesz - westchnął Luhan. Zauważyłem, że wraz ze swoim narzeczonym mieli na sobie niemal identyczne koszule w granatowe kropki. Cóż za modowy couple goal.

- Nie przegapiłbym takiej okazji - odparłem, poprawiając zegarek na lewym nadgarstku. Nosiłem go od dość dawna, by ukryć tatuaż, o którym zdecydowanie nie chciałem myśleć. - Takie imprezy są zupełnie w moim stylu.

- Kiedyś kluby go-go, dzisiaj baby shower? - podsunął Luhan, unosząc brew w górę.

- Do tych drugich imprez trzeba dorosnąć - stwierdziłem i rozejrzałem się dyskretnie po zapełnionej gośćmi sali. Szukałem wzrokiem Chanyeola i jego rzekomej kochanki, z którą mógł się pojawić.

- Nie ma go - mruknęła mi do ucha Sonya, sprawiając wrażenie, jakby czytała mi w myślach. - Słyszałam, że raczej nie przyjdzie.

Poczułem ulgę, jednak chwilę później ustąpiła ona miejsca rozczarowaniu. Chciałbym go zobaczyć - nawet, gdyby miał być z tą suką.

Niebawem do naszego stolika dosiedli się Jongin oraz Blue, rzucając mi zaciekawione spojrzenia. Nie rozmawiałem z nimi od dłuższego czasu, więc kto wie, czy w ogóle się mnie tu spodziewali.

- Baekhyun! - na mój widok Blue niespodziewanie się rozpromieniła, choć wydawało się to dość wymuszone. - Jak dobrze, że jesteś. Mamy dla ciebie zaproszenia.

- Zaproszenia? - powtórzyłem, unosząc brew w wyrazie sceptycyzmu.

- Bal wiosenny - wyjaśnił Jongin, trzymając na kolanach miniaturową świnkę. - Na żadnym chyba jeszcze nie byłeś. Zazwyczaj rodzina Blue wyprawia je co roku. Taki charytatywny evencik.

- Pojawicie się, prawda? - zapytała podekscytowana blondynka, która nagle wydała mi się niebywale irytująca.

- Ja odpadam - zadeklarowała Sonya głosem przesiąkniętym obojętnością.

- Jak to? - Blue wyglądała na zbitą z tropu.

- Po prostu. - Brunetka wzruszyła ramionami. - Wiesz, jak wygląda moja sytuacja.

- Aż tak? - zapytałem, przypominając sobie, że Sonya ostatnimi czasami niezbyt chętnie dzieliła się ze mną nowinkami ze swojego życia.

W odpowiedzi otrzymałem tylko wymowne spojrzenie, co utrzymało mnie w przekonaniu, iż nie powinienem drążyć tego tematu, a przynajmniej nie w towarzystwie.

***

Baby shower rozpoczęło się od występu przyjaciela Junmyeona, który zagrał na skrzypcach jakąś wzruszającą melodię, zadedykowaną nienarodzonej gwieździe tego dnia. Być może tknęłoby mnie to nieco bardziej, gdybym nie był akurat zajęty myśleniem o tym, gdzie podziewa się teraz Chanyeol, co robi, oraz najważniejsze - z kim aktualnie przebywa? Nie mogłem się powstrzymać przed snuciem coraz czarniejszych scenariuszy, czym samego siebie wpędziłem w najkoszmarniejszy rodzaj nastroju. Chwilami miałem ochotę po prostu opuścić udekorowaną salę i udać się do domu, gdzie mógłbym w spokoju zaszyć się pod kołdrą, ze smutną playlistą sączącą się ze słuchawek.

Z odsieczą przybył Jongdae, który pojawił się zaraz przed przemową powitalną Kyungri i Junmyeona. Ubrany był w elegancką popielatą koszulę i dopasowane spodnie, a w rękach niósł brokatową torebkę prezentową.

- Co tu robisz? - zapytałem, gdy bez słowa dosiadł się do naszego stolika.

Mojej uwadze nie umknęło enigmatyczne spojrzenie, które wymienili Jongdae i Blue.

- Jestem twoją osobą towarzyszącą - odpowiedział tylko, co w większym lub mniejszym stopniu przyczyniło się do różanych rumieńców na moich policzkach.

- Wcześniej nie chciałeś przyjść - szepnąłem mu konspiracyjnie na ucho.

- Nie miałem prezentu - powiedział, pokazując mi zawartość torebki. Zestaw smoczków i prosta, aczkolwiek urocza przytulanka były zaskakującym wyborem jak na kogoś, kto nie przepadał za dziećmi.

Po przemówieniu przyszłych rodziców przyszła pora na szampana i toast, a w następstwie na wręczenie prezentów, co moim zdaniem było zdecydowanie najlepsze. Po hojnych podarunkach mogłem bez wątpienia stwierdzić, że dziecko Kyungri będzie najbardziej rozpieszczanym potomkiem na świecie.

Gdy przyszła pora na poznanie płci zawładnęły mną prawdziwie sprzeczne odczucia. Z jednej strony nic wielkiego - ot zwykła wiadomość o tym, czy dzidziuś mojej starej znajomej będzie chłopcem, czy dziewczynką. Mimo wszystko jakaś część mnie podpowiadała, że to niezwykle ekscytujący moment i powinienem wczuć się w tą chwilę niepozornej radości.

I rzeczywiście, wczułem się jak cholera.

Kyungri i Junmyeon stali na niewielkim podium z dużym balonem wypełnionym helem. On w pastelowej koszuli i szelkach, ona w luźnej sukience, która mimo wszystko słodko eksponowała jej spory brzuch. W jednej chwili poczułem coś na wzór instynktu rodzicielskiego i zawładnęła mną myśl, że chciałbym mieć kiedyś dzieci. Taka mała kopia mnie mogłaby być świetnym kompanem. Miałbym motywację, aby stanąć na nogi, wyjść na prostą, no i miałbym kogoś, kto kochałby mnie niezaprzeczalnie i bezinteresownie.

Wszyscy westchnęli z zaskoczenia, gdy para przyszłych rodziców przebiła balon, a podium zasypał deszcz różowych piórek.

- To dziewczynka! - krzyknęła Kyungri, a jej pełen entuzjazmu głos przemówił do mnie bardziej, niż cokolwiek.

- Słyszałeś? - zapytałem, odwracając się w stronę Jongdae. - To dziewczynka.

- Wiem. - Przyjaciel uśmiechnął się lekko i potarł mój policzek. - Płaczesz?

- Nie, to po prostu słodkie - westchnąłem, sam zdziwiony nagłym przypływem ciepłych uczuć.

Czym prędzej pobiegłem pogratulować przyjaciołom cudownej wiadomości i obiecać, że będę dla małej najlepszym wujkiem, jakiego tylko można sobie wyobrażać. Wujek Baekhyun... Tak, wujek Baekhyun będzie rozpieszczał tę małą księżniczkę jak nikt inny. Prezenty, zabawy, wycieczki do lunaparku, czytanie na dobranoc i całowanie rany, gdy zbije kolano na podwórku.

Sonya zniknęła w połowie przyjęcia gdzieś pomiędzy gratulacjami a kolejnym toastem za zdrowie malucha. Znalazłem ją dopiero skrytą za rogiem budynku z telefonem przy uchu. Wyglądała na dziwnie zaniepokojoną i widząc ją w takim stanie niezwykle się przejąłem.

- Co jest? - zapytałem, nie owijając w bawełnę.

- Przerwałam studia - odpowiedziała po chwili zwątpienia, a następnie zalała mnie prawdziwym potokiem słów. - Kurwa, Baekhyun, nie wytrzymuje. Jestem na dnie. Firma upadła całkowicie. Moja matka jest tak zadłużona, że ciężko powiedzieć, czy kiedykolwiek z tego wyjdziemy. Musiałam się wyprowadzić i znaleźć coś tańszego. Codziennie wysyłam miliony cv wszędzie, gdzie się da, bo wiem, że lada chwila nie będę miała za co się utrzymać. Wiesz jakie to uciążliwe? Sprzedałam już praktycznie wszystko, co miałam, poza moją godnością.

Jej wypowiedź totalnie mnie rozbiła i wszystkie pozytywne emocje szybko zostały zatarte przez te mniej pożądane. Bez słowa przyciągnąłem przyjaciółkę do uścisku i niemo przekazałem jej moje wsparcie, wiedząc, że żadne słowa nie są w stanie jej pocieszyć.

- Możesz zatrzymać się u nas - zaproponowałem pod wpływem chwili. - Jongdae nie będzie miał nic przeciwko.

- Przestań - warknęła tylko, brzmiąc na urażoną.

- Mówię poważnie - oponowałem dalej, lecz ta pozostawała nieugięta.

- Baekhyun? - usłyszałem nagle gdzieś za sobą i odruchowo się odwróciłem.

Ubrana w narzucony na szybko płaszcz swojego chłopaka Blue zmierzała w naszą stronę. Miała na twarz współczujący uśmiech i wyglądała na dziwnie przejętą. Domyślałem, że podsłuchała moją rozmowę z Sonyą i to było powodem jej interwencji.

- Możemy porozmawiać? - zapytała, patrząc to na mnie, to na moją towarzyszkę.

- Zostawić was same? - powiedziałem ze zwątpieniem, początkowo twierdząc, że wypowiedź blondynki była skierowana w stronę Sonyi.

Skonsternowane spojrzenie Blue uświadomiło mi, że byłem w błędzie.

- Spotkamy się później - rzuciła na odchodnym Sonya, po czym zniknęła za szklanymi drzwiami.

Poczułem się nieswojo, widząc naprzeciwko siebie dziewczynę, która wyglądała na naprawdę uprzedzoną. Nie wiedziałem, czego ode mnie chciała i sama myśl o tym, że mogła czegoś chcieć napawała mnie niepewnością. Nie widziałem jej od dawna, a przy tym nawet nie zależało mi na utrzymywaniu tej znajomości. Obecność blondynki tylko niepotrzebnie przypominała mi o Chanyeolu.

- O co chodzi? - zapytałem, wbijając dłonie w kieszenie.

Blondynka westchnęła, kilkukrotnie, jakby sama zwątpiła w to, czy chce rozpocząć tę przesiąkniętą sztucznością wymianę zdań. Nie miałem pojęcia, czego się spodziewać, dopóki nie zauważyłem w jaki sposób na mnie patrzy.

- Chanyeol. Chodzi o niego.

Och, no tak. Mogłem się domyśleć już wcześniej.

Jakaś niejasna chęć ucięcia rozmowy w nieudolnym początku kazała mi odwrócić wzrok. Blue stała naprzeciwko mnie niewzruszona. Ja udawałem, że wcale się nie rozpadam na dźwięk tego przeklętego imienia.

- Co z nim? - zapytałem z całą dozą obojętności, na jaką było mnie stać.

- Nie wiem, jak możesz o to pytać, wiedząc, jaka jest prawda - odparła z pobrzmiewającą w głosie ironią. Od kiedy ta niewinna, przygłupia blondynka stała się taka cyniczna? - Nie interesuje mnie, jaki masz pogląd na to wszystko. Naprawdę, darujmy sobie umoralnianie, ale moim zdaniem to nie w porządku.

- Co "nie w porządku"? - zapytałem, patrząc na nią z góry i licząc, że się zawaha, a przy tym nieco zejdzie z tonu.

- To, co właśnie robisz. Nie wiem, jaka relacja łączy cię z Jongdae, ale sam zobacz, jak to wygląda.

- Czy ktoś prosił cię o komentarz? - warknąłem w jej stronę, nieco wyprowadzony z równowagi.

- Baek, chodzi o mojego przyjaciela.

- Ta, ta, wielka przyjaźń. Wiem, o co chodzi - prychnąłem z nutą pogardy. - Tak się składa, że podobna relacja łączy mnie i Jongdae. Przyjaźń. Tak tylko, jakbyś chciała wiedzieć.

Byłem gotowy obrócić się na pięcie i odejść, ale dla niej to nie był jeszcze koniec. Szkoda, padło za dużo niepotrzebnych słów.

- Więc zostawiłeś Chanyeola na rzecz niego?

- Kurwa mać.

- Odpowiedz.

- Nikogo nie zostawiłem - syknąłem, czując, jak szaleje we mnie gniew. - O co ci, kurwa, chodzi?

- Chanyeol jest pieprzonym wrakiem przez twoją chorą scenę, którą odegrałeś wtedy w szpitalu. O wszystkim wiem. Kazałeś mu się wynosić jak psu, a twoi nadgorliwi przyjaciele odwrócili się od niego, choć, o ironio, to właśnie on uratował ci życie! - mówiła tak szybko, że po jakimś czasie zacząłem gubić się w słowach. - A teraz ty, wielki książę, pierdolony królewicz, prowadzasz się po salonach ze swoim żałosnym przyjacielem, który nie tak dawno napastował cię z lesie. Brzmi w porządku? Moim zdaniem nie bardzo.

W moim wnętrzu dosłownie wrzało, ale Blue chyba czuła się tak samo, co mogłem wywnioskować, patrząc na jej zmarszczone czoło i oczy, których spojrzenie mogłoby zabić. Moją odpowiedzią na jej wylewny wywód był krótki, ironiczny śmiech, rzucony jej prosto w twarz.

- Ty żałosna, kłamliwa szmato - parsknąłem, a widząc jej przesyconą urazą reakcję, kontynuowałem słowny ostrzał. - Chanyeol musi naprawdę dobrze się trzymać jako wrak człowieka, skoro w międzyczasie posuwa na boku sekretarkę.

Usta Blue otworzyły się ze zdziwienia. Nie spodziewała się, że wiem o romansie mojego byłego. Szach, mat, pretensjonalna suko.

- Błagam, nie bądź tak głupi.

- Następnym razem, zanim będziesz chciała mnie umoralniać, utwierdź się w przekonaniu, czy twój zajebisty przyjaciel jest tak święty, jak uważasz.

- Kurwa, Baekhyun, błagam cię. Przejrzyj na oczy.

- Bawisz mnie. Po prostu zakończmy tę śmieszną rozmowę.

- Wiem, że nic go nie usprawiedliwia, ale to tak samo, jak nic nie usprawiedliwiało ciebie wtedy, gdy z nim zerwałeś.

Dobra, niech będzie. Uderzyła w czuły punkt.

- Co z tego? - rzuciłem. - Ja nie wybaczam zdrad.

- Zdrad? Nie jesteście razem.

- Nie wiem, czy kiedykolwiek chciałbym mieć jakikolwiek kontakt z kimś, kto zaliczy pierwszą-lepszą tanią dziwkę, gdy zakończy związek.

- To tylko potwierdza to, jak bardzo zagubiony teraz jest. - Jej głos przybrał na sile. - Boże, Baekhyun. Przecież on nie daje sobie bez ciebie rady.

- Po co mi to mówisz? - Wywróciłem oczami, nie chcąc przyznać przed samym sobą, że zaczęły być lekko wilgotne od łez.

- Przyznaj, że nie byłeś sobą, gdy podejmowałeś decyzję o separacji.

Miała rację. Nie byłem sobą, ale kto by teraz to rozgrzebywał? Stało się. Może gdyby nie ta akcja z sekretarką, odkręciłbym całą sytuację, przeprosił, błagał Chanyeola o wybaczenie. Teraz jednak wiedziałem, że powrót do tego człowieka jest niemożliwy. Nieważne, jak bardzo nadal byłem w nim zakochany.

- Mam wrócić do kogoś, kto poszedł do łóżka z pierwszą-lepszą, bo był, kurwa, zagubiony?

- Baekhyun, bez obrazy, ale nie przypomina ci to twojej sytuacji sprzed paru lat? Kto jak kto, ale ty powinieneś doskonale rozumieć, że seks nie zmieni twoich uczuć względem jednej, wyjątkowej osoby.

- Och, śmiało, wkręcaj mi takie bzdury. Rzekomo Chanyeol nadal mnie kocha?

- Baek, on umiera z tęsknoty do ciebie. Nigdy nie przestał cię kochać. Nawet na moment.

Miałem zamiar odpowiedzieć jej coś kąśliwego i podłego, ale akurat w tym momencie zza szklanych drzwi wychyliła się głowa Jongina i miniaturowej świnki.

- Dość tych kłótni, dzieciaki. Ominie was tort.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top