1. Chodź Się Przejechać, Montanha

Trójka mężczyzn przypadkiem spotkała się na pustkowiu. Prowadzili miła pogawędkę, pomimo faktu, że jeden z nich był przestępcą, a dwaj pozostali wysoko położonymi policjantami.

- O to chodzi, o to chodzi... -  Erwin pokiwał głową na wcześniejsze słowa ciemnowłosego, na które i tak nie zwracał zbytniej uwagi. - Co tutaj było, jakaś strzelanina? - zadał pytanie, które natychmiast zignorował, przechodząc od razu do sedna rozmowy: - Chodź się przejechać, Montanha.

Szatyn popatrzył na niego ze skwaszoną miną. Nie był w najlepszym nastroju, po niedawnym degradzie z szefa policji i ostatnie, co teraz potrzebował, to irytujący przestępca pod przykrywką wielkodusznego duchownego, zawracający mu dupę.

Widząc niechętne nastawienie trzydziestosześcioletka*, szarowłosy szybko zaczął przemyśliwać argumenty. Chciał jednocześnie się z nim przejechać, lecz równie mocno pragnął zadrwić z brązowookiego. Gregory wciąż stał ze skrzyżowanymi rękoma i mierzył niższego chłodnym wzrokiem. Pod owym badawczym spojrzeniem, do głowy Knuckles'a wpadła idealna riposta. Przygryzł wargę, aby się nie roześmiać. Pewien siebie wysiadł ze swojego pojazdu i podszedł do radiowozu z numerem 102.

- Panie Janku - zaczął, zwracając się do zaciekawionego bruneta. - Czy pan autoryzuje, żeby pan Montanha do mnie wsiadł na chwile? - pastor nie wytrzymał i zaczął się śmiać z absurdu sytuacji. To było takie dziwne i nienaturalne, że człowiek, który niedawno był na stanowisku szefa policji, teraz ma osoby nad sobą.

- No nie wiem... - Pisicela mruknął cicho, delikatnie rozbawiony.

Jego wzrok spotkał się z tym groźnym Knucklesa, na co mężczyzna się lekko uśmiechnął, w duszy podejmując już decyzję. Montanha natomiast, nieudolnie próbował się jakoś wymigać od pomysłu młodszego, mamrocząc pod nosem słabe wymówki.

- Montanha, zapytaj się przełożonego - na twarzy szarowłosego znowu zagościł chytry uśmieszek, po czym ponownie się roześmiał. - No chodź, pójdziemy przejechać się, pogadać, tylko na chwilę... - dodał przymilnie.

- No, jedź z nim, spokojnie - Janek posłał uśmiech naburmuszonemu policjantowi.

- Widzisz Montanha, pan Janek wydał polecenie! Wykonujesz rozkazy, czy co? Bo jeszcze niżej polecisz, jak tak dalej pójdzie! - Pastor parsknął na już widocznie obrażoną minę byłego szefa policji. Kochał go denerwować takimi tekstami. - Słuchaj się - dodał uszczypliwie.

- Nawet jeżeli Janeczek ma stopień wyżej ode mnie, to nadal oboje jesteśmy w High Commandzie. On nie może mi wydawać polecenia, żebym jechał z cywilem autem - mruknął niechętnie. - No nie może - parsknął niewesoło.

- No ale on powiedział-- młodszy nie dawał za wygrana, lecz na ratunek mu pospieszył sam Pisicela.

- Przestań no... przed chwilą mówiłeś, że "o, Erwinek jedzie", więc weź mi teraz nie pierdol. Wsiadaj do samochodu i spierdalaj! - mrugnął do obu mężczyzn, i zanim którykolwiek zdążył zareagować, z piskiem opon, pospiesznie odjechał Victorią.

- Dziękuję panie Janku! - złotooki wykrzyczał do odjeżdżającego szeryfa.

- No co za skurwysyn - szatyn jęknął przeciągle, lecz w jego głosie wreszcie było słychać więcej rozbawienia, niż irytacji.

- Dobra już wsiadaj, wsiadaj... Przecież cię tak nie zostawię na polu - Erwin wyszczerzył się do policjanta, który przewrócił oczami.

Obydwaj wsiedli do żółtego Dominatora i odjechali, w nieznanym Montanhie kierunku. Zapowiada się długi dzień...


~~~~

* = kurwa, ile Monte ma lat? Według dokumentów, to ma 36 (teraz to prawie 37) lat, ale słyszałam że jest on sfałszowany, i na serio jest o dwa lata młodszy (co by również tłumaczyło to, że był w wojsku w wieku 16 lat (co też ??? bo "wystarczy" 17, no ale jebać). Więc nie wiem... Mówił coś kiedyś na streamie?? W ogóle nawet nie wiem skąd info więc XD Tak w ogóle, również by to znaczyło, że Grzesiu spłodziłby Alexa mając 13 lat XDDD ale to akurat brzmi jak Monte więc... A chuj wie.

A poza tym to ten shot miał wlecieć około 12 ale 1. Zaspałam i 2. Zapomniałam XD

Do zobaczenia w piątek! Albo i wcześniej... 👀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top