schöne Träume

TW: PEDALSTWO
J

ebanie

Pisane dla beki i to moj pierwszy shot 18+ wiec bedzie trch sloppy...

Dedykuje to pewnej dwojce lecz zachowam ich tozsamosci dla siebie.....

***

Trzecia rzesza obudził dziś się wyjątkowo wcześnie, co jego samego zadziwiło, jako kraj ten miał w zwyczaju spać najdłużej ze swoich towarzyszy.
Również właśnie od nich za to obrywał często, ponieważ większość potrzebnych czynności musieli oni za niego wykonywać wówczas, gdy ten się wylegiwał i smacznie komarzył.

Wstając leniwie przeciągnął się na swoich łapach szczudłowatych, aż całe jego ciało zadrżało, a wówczas ziewnął potężnie odsłaniając chyba każdy ząb swój wchodzący w skład długiej, wilczej szczęki. Otrzepał się, w powietrze wybijając jasną, zimową sierść, która odchodziła od skóry jego na skutek zmiany pór roku, następnie strzepnął uchem na koniec. Niezdarnie założył na siebie jasnoszarą, zdecydowanie dużą koszulkę, a gdy upewnił się że będzie ona wszystko na dole zakrywać, zamiast zwierzęcego łba wystającego z otworu na niego pojawiła się ludzka głowa.
Niemiec nie spieszył się zbytnio z nałożeniem reszty ubrań, jednak w końcu znalazła się na nim zarówno bielizna, jak i łatane wiele razy spodnie o wielu odcieniach niebieskiego, jak i czarna, wytarta sportowa bluza z charakterystycznymi trzema paskami na rękawach.
Na koniec jeszcze wyciągnął z kieszeni kurtki - na której w zasadzie spał - mały kawałek zbitego lustra, specjalnie starty tak aby nie można było się nim skaleczyć, oraz dość długie włosy zmierzwione do tyłu zaczesał palcami, układając je jak miał w zwyczaju. Po tym schował małe zwierciadełko z powrotem, upewniając się, że to nie wypadnie przypadkiem.
Jak wcześniej siedział, tak teraz podniósł się do pionu, i rozciągając jeszcze raz zmierzył zaspanym spojrzeniem miejsce, w którym się znajdował.

Tak właśnie wyglądał praktycznie każdy poranek Trzeciej Rzeszy Niemieckiej, odkąd wiele lat temu został bezdomnym, oraz od lat dwóch należał do grupy krajów również tak jak on muszących się ukrywać.

Pierwsze o czym pomyślał - oczywiście oprócz dziwnego wczesnego wybudzenia - to właśnie o nich. Zauważył, że Imperium Rosyjskie, tak jak Austro-Węgry i Cesarstwo Niemieckie drzemali jeszcze na własnych miejscach, i nie wydawało się żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Jedynie nie było już Związku Radzieckiego, co też było dziwne, bo ten wstawał przeważnie tuż przed nim.
A więc mężczyzna ruszył w stronę rzeki przepłukać się odrobinę, starając się być cicho aby nie zbudzić nikogo, ale szybko zganił się, że skupiając się na niewydawaniu dźwięków o mało nie nadepnął na skrzydło, oraz znajdujące się tuż przy nim łapę brata.
Od tego momentu już normalnie przeszedł, jak się okazuje sukcesywnie co do nie przebudzenia reszty mężczyzn.

Gdy dotarł nad brzeg zakola całkiem pokaźnego dopływu wodnego nabrał wody w smukłe, czerwone dłonie, a następnie przemył twarz, ściągając po tym pojedynczą dłonią nadmiar cieczy ze skóry. Obmył też same ręce, po czym rozbierając się i odkładając ubrania na bok wszedł do wody cały, wzdygając się od jej zimna. Umył się szybko, dość sztywno robiąc ruchy co było spowodowane wyziębieniem, mimo iż szybko do temperatury się przyzwyczaił.
Lecz kiedy kończył już tą czynność zobaczył na drugim brzegu ogromną sylwetkę muskularnego lamparta, o niezwykłym, zielonym futrze.
Gdy go zobaczył coś dziwnie jakby poruszyło się w jego sercu, jakby je ścisnęło.
Nie czuł nic w tym typie od bardzo długiego czasu.
Od czasu, kiedy umarła Imperium Japońskie.
Przełknął ślinę, ale nie powiedział nic do znajomego, tylko obserwował, jak kraj pod postacią zwierzęcia powolnie wsunął się wręcz w toń, i przeszedł przez nią mocząc swoje łapy oraz kawałek brzucha.

Gdy Dmitrij go zobaczył, zamruczał krótko, po czym sam już na brzegu przybrał formę ludzką, podchodząc na bliższą, jednak wciąż znaczną odległość.

- Co u licha cię obudziło żeś na nogach o takiej porze? Śpisz zazwyczaj do południa. -

Nieśmiale chowając swoje nagie ciało w wodzie, w istocie nie lubiąc go pokazywać wcale, niewiele niższy kraj chrząknął niezadowolony.
Czując też jak widok ciemnoczerwonego ciała starszego kraju, na które ukradkiem patrzył się wywoływało u niego gęsią skórkę trochę się zaniepokoił.
Mimo tego jego odpowiedź nie wybiła się niezwykłością na tle jego zwyczajnych, przeważnie obraźliwych.

- Jakoś tak wyszło. Ty też dzisiaj nie pospałeś długo, komuch. -

Niemal odburknął Rzesza patrząc na niego spod byka swoimi niebieskoszarymi, jasnymi oczami, na które opadały równie jasne włosy o kolorze beżowoplatynowym.
Fuknął niczym zirytowane zwierzę i kontynuował kąpiel przybierając postawę jakby był wściekły na ZSRR że dołączył się do niego, jednak tak naprawdę został tu tylko po to, żeby rzucać co chwila okiem na jego sylwetkę, nie mogąc się z jakiegoś powodu powstrzymać. Myślał również, że będzie tak cwany, iż drugi tego wcale nie zauważy.

Jednak ciemnoczerwonemu nic nie umykało, włącznie z tym incydentem. Mimo to - jak się śmiesznie złożyło - robił to samo. Czyli obserwował jak ładnie umięśniona lecz szczupła sylwetka niemca ze śliczną, wyjątkowo atrakcyjną jak dla niego talią - której niestety w tym momencie zbytnio widać nie było pod powierzchnią wody - porusza się w rytm lekkiego pochylenia do przodu, nabrania wody, oraz odchylenia przy polewaniu się nią.

Gdy wyższy kraj skończył się kąpać zaśmiał się mrukliwie pod nosem, i zaczepliwie uderzył swoim ogonem o taflę rzeki, ochlapując drugiego mężczyznę, po czym przemienił się ponownie w zwierzę

- Nie mam zamiaru się na ciebie gapić jak się ubierasz, więc do zobaczenia na śniadaniu. -

Wychodząc z wody otrzepał się porządnie, a następnie pobiegł gdzieś wzdłuż brzegu, w sobie tylko znanym celu.
W odpowiedzi otrzymał tylko naburmuszony jednak zadowolony wark, że ten sobie idzie, mimo że Rzesza był lekko zawiedziony długością incydentu.
W ogóle nie orientował się, co on tak właściwie rzecz ujmując krótko odpierdala.
Szedł za chwilą.
Kończąc mycie ściągnął rękami z siebie nadmiar wody, i poczekał aż trochę przeschnie, a następnie założył na siebie swoje ubrania.
Ruszył znaleźć coś na śniadanie.

W tym dniu spotkał Związek Radziecki jeszcze kilka razy, między innymi na omawianym wcześniej przez niego śniadaniu, na którym niezwykle dla siebie nie kłócili się, a tylko przesyłali sobie ukradkowe spojrzenia jak młodzi zakochani chodzący do tej samej klasy.
Dziwne zachowanie dwójki od razu wychwyciła pozostała trójka, nawet zadawała pytania, będąc kompletnie zaskoczoną, nawet zaszokowaną, jednak zarówno jeden, jak i drugi odpowiadali w sposób zbywający i wymijający.

Szczególnie dziwnym wydało się w tym wszystkim głównemu bohaterowi to, że czas wydawał się mijać raz wyjątkowo szybko, raz wolno, a każdy oprócz - jak się potem okaże - kochanka był rozmyty, niewyraźny, zdawał się rozpływać. Mimo to nie myślał nad tym za wiele, nie czując również potrzeby w ogóle rozpatrywania tej kwestii.
Zignorował ją kompletnie.
Robił rzeczy w swoim stylu, przed dwie godziny zajmując się wyjątkowo trudnymi obliczeniami matematycznymi, i o dziwo poszło mu to jak z płatka, gdy szybko rozpisywał kolejne cyfry w brudnym zeszycie w kratkę. Niestety nie spotkał w tym czasie interesującego go mężczyzny ani razu, co nie było niczym niezwykłym.
Ten w zwyczaju miał znikać gdzieś na większość czasu.

Gdy przyszedł obiad - gotowany oczywiście przez Dmitrija - nawet usiedli koło siebie. To znaczy, między nimi był Austro-Węgry. Ale ten był na tyle mały, że przecież się nie liczyło... a raczej tak sobie wmawiała dwójka, trochę nerwowo spożywająca swoją porcję, patrząc się uporczywie w talerz. Ewentualnie na bok, by zauważyć, że drugi zachowuje się tak samo.

Mimo to nie mieli odwagi samemu się do siebie zbliżyć, aż do wieczoru...

Zasiadając do ostatniego posiłku już ulokowali się przy sobie, niemal się dotykając, i nie przepuścili ani jednej okazji, żeby pod pretekstem przypadku otrzeć się o siebie nawzajem, czy szturchnąć.
Mimo iż oboje spokojnie siedzieli, wewnętrznie budowało się w nich coraz większe napięcie, sprawiające iż ich serca biły szybciej, i które musiało kiedyś znaleźć ujście...
Jasnoczerwony kraj przełknął kęs jeleniego mięsa lekko mocniej z ekscytacji, gdy widział że wszyscy odchodzą od swojego rodzaju polowej stołówki, a on zostaje sam na sam z ZSRR.

Kiedy już ostatni członek pozostawił ich samych, odwrócił się do drugiego mężczyzny, mierząc go wzrokiem, przez co ich spojrzenia się napotkały. W oczach drugiego mężczyzny odnalazł takie samo porządanie jakie sam wewnętrznie odczuwał, nawet większe, więc nie omieszkał się przysunąć bliżej, aby stykać się bokami ze Związkiem Radzieckim.
Ten zamruczał gardłowo i patrząc na niego swoimi dwukolorowymi, kocimi oczami położył na jego plecach ciepłą dłoń, przesuwając nią nieznacznie w górę i w dół, jednak nie zdobywając się na zuchwalszy krok.
Rzesza położył za to rękę na jego udzie, poruszając nią w rytm nadawany przez tą na jego ciele, od czasu do czasu zaciskając palce na materiale jego spodni w kolorze szarego moro w formie sugestywnego gestu.

Nieśmiali byli i niepewni, jak młodziaki pierwszy raz poznające smak obcowania w ten sposób z drugim człowiekiem.
A do tego zestresowani wielce tym, że ktoś mógłby ich nakryć.
Akurat gdy młodszy posunął swoją dłoń lekko dalej, w stronę wewnętrznej części ciała, usłyszeli kroki świadczące o bliskiej obecności nieproszonego gościa. Oderwali się od siebie jak oparzeni, nie zauważając jednak nikogo odetchnęli ze spokojem, mimo utrzymującego się stresu.
Laurencjusza przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy Dmitrij nachylił się nad jego uchem i pieszcząc je swoim ciepłym oddechem wymruczał cicho niskim, warkliwym tonem

- chodź ze mną, mój drogi. -

Po czym wstał, patrząc z góry na swojego poniekąd partnera, mierząc go wręcz nachalnym nakłaniającym do działania wzrokiem. Na prośbę nie odpowiadając słownie Trzecia Rzesza wstał i ruszył za swoim ulubieńcem w stronę zagajnika, który miał im zapewnić najlepszą jak na ich umiejscowienie prywatność.

Gdy dotarli na miejsce, oboje czuli lekkie zagubienie, ponieważ wiedzieli czego chcieli, lecz nie wiedzieli jak zacząć.
To było oczywiste, że nie chcieli, żeby wyszło to pokracznie i niesmacznie - o ile o tym drugim w ich przypadku w ogóle można było mówić - więc patrzyli tylko po sobie, kilka sekund później siadając pod losowym drzewem.
Było ciemno, mimo że oboje widzieli w ciemności to ta coraz bardziej się pogłębiała, zwiastując noc księżyca w nowiu.
Tylko gwiazdy świeciły jasno, tworząc idealną romantyczną otoczkę na czyny, których chcieli się w tym dniu dopuścić.
Usadowili się ciasno koło siebie, ustawiając swoje ręce w takiej sekwencji jak wcześniej, jednak przesuwając nimi już z większym zaangażowaniem, niecierpliwością.
Niższy zabierając dłoń z uda komunisty przełożył ją na jego pierś.
Wtedy, jakby kierowany jakimś silnym instynktem szybko usiadł okrakiem na kolanach swojego wybranka, chwytając go za szyję i ciągnąc go do siebie wpił się w jego usta szaleńczo i namiętnie, na chwilę dezorientując kompletnie mężczyznę pod sobą.

Jednak ten stan długo nie trwał, bo ciemnoczerwony szybko w sytuacji się rozeznał, i z nawet większą namiętnością zaczął w pocałunek się angażować, jednocześnie chwytając młodszego w talii.
Chciał go też przyciągnąć do siebie, jednak niewielka różnica wzrostu między nimi skutecznie w tym wadziła, przez co nie było możliwym połączenie zarówno pieszczot jak i tego, ponieważ i tak teraz było im trudno z powodu takiego, iż Rzesza był zwyczajnie za wysoko.
Mimo tego poddawać się nie zamierzali.
Walczyli wspólnie o dominację, konkurując w grze miłosnej niemal tak zapalczywie, jak rywalizowali politycznie, wiele lat temu, oraz przeważnie w ich zawziętych kłótniach.
Bardziej pragnący kontroli okazał się młodszy mężczyzna, który po dłuższej chwili wywojował sobie władzę na podstawie remisu, i miał ją sprawować póki drugi nie będzie chciał jej przejąć. Mimo tego gdyby ją utracił, byłby tym bardziej uparty w swoim dążeniu do dominacji.

Przypominało to nie tylko grę polityczną, ale również pełen żarliwości taniec, jakby właśnie przystąpili do tanga.
Podobnoż ten właśnie taniec był najbardziej zmysłowym ze wszystkich.
Wymagał również największego zaangażowania.

Im dłużej trwały ich karesy, tym więcej pasji wypływało z ich ruchów, stającymi się miejscami nawet lekko agresywnymi.

Również im dłużej i intensywniej, tym mocniej niemiec ściskał szyję rosjanina, któremu jednak to wcale nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Kiedy mężczyzna dawał mu krótką chwilę na nabranie powietrza niecierpliwił się okropnie kiedy znowu zaciśnie swoje palce na jego gardle, czerpiąc dziwaczną rozkosz z uczucia podduszania, czując jak przez to rośnie coraz bardziej jego podniecenie, skutkujące już dość silnym, widocznym przez materiał spodni wzwodem.
Spijał łapczywie przy tym każdą kroplę namiętności z gorących, rytmiczmie poruszających się warg Rzeszy, zdając się łaknąć jej w nieskończoność.

Usta Laurencjusza dopiero po kilku minutach pozostawił, składając pocałunek najpierw na kąciku jego warg, a następnie na policzku schodząc niżej, na podgardle. Następna w kolejce była szyja.
Młodszy partner wydał z siebie przeciągły pomruk zadowolenia, kiedy zassał się zachłannie na jego jabłku adama, wyczuwając z satysfakcją wibracje na swoich wargach.
Związek Radziecki w czasie gdy pieścił jeszcze delikatną skórę szyi ulubieńca począł zsuwać z jego ramion jego ubranie, podciągając następnie jasnoszarą podkoszulkę do góry, ostatecznie z pomocą rozbieranego mężczyzny ją ściągając.

Wtedy przyciągnął go za talię ciasno do siebie, i przystąpił do obdarowywania namiętnymi, lekko chaotycznymi pocałunkami obojczyków oraz piersi niemca.
Bezsprzecznie Trzecia Rzesza był najlepszą kochanką, którą kiedykolwiek miał.
To stwierdzenie w jego umyśle, mimo że niewypowiedziane, utwierdziło się gdy partner zaczął poruszać swoimi biodrami płynnie w przód i w tył, dostarczając zarówno mu, jak i sobie wyjątkowej przyjemności.
Ich twarde z podniecenia przyrodzenia ocierały się o siebie i mimo iż tylko przez ubranie to sensualność płynąca z tego doświadczenia była niepowtarzalna.
Jasnoczerwony kraj silną wolę miał aby nie okazywać odczuwanej rozkoszy, jednak jego starszy ukochany nie zamierzał się na to pisać i wysilać, odchylając głowę do tyłu i delektował się nią. Oddychał głęboko i nierównomiernie, z otwartymi ustami i zaciśniętymi oczami.
Mimo to długo dość nie potrwało ich zamknięcie w tej pozycji, jako że ZSRR chciał więcej.
Dominacja niższego się skończyła.
Pół położył, pół rzucił go na ziemię, i rozpinając spodnie....

- Japierdole. -

Rzesza nietypowo obudził się w ludzkiej formie, zlany potem poderwał się w pełnym ubraniu do pionu. Ciężko dyszał jakby właśnie doświadczył wyjątkowo ostrego przypadku zawału serca - przy okazji trzymając się za nie - i z szeroko otwartymi z przerażenia oczami przełknął głośno ślinę.
Matko Boska Przenajświętsza, czego on właśnie doświadczył...
Jednak niewiele mu to dało w sytuacji w której tak okropnie ciągnęło go na wymioty, więc ostatecznie przegrał z pewnym przeznaczeniem, i kilka sekund później dwa kraje obok zostały skutecznie powitane na dzień dobry wyjątkowo głośnym, warkliwym odłosem który wydawał zwracający swoją kolację mężczyzna.

- O-o Boże... Chrystusie... -

Trzymając się za bolącą głowę nie mógł więcej wydusić, bo mimo iż jego żołądek był całkowicie pusty wciąż silnie kurczył się, więc zgięty niemal w pół wciąż wypluwał na zbrudzony wcześniej wydaloną treścią żołądkową śnieg jedynie ślinę.
Widząc co się dzieje podszedł do niego Cesarstwo z widocznie skonsternowaną miną oraz zmarszczonymi brwiami.

- Matko, chory jesteś? -

Zadając pytanie dotknął grzbietem ręki jego rozpalonego, spoconego czoła. Jego młodszy brat był cały mokry, w kacikach oczu zebrały mu się łzy od nieustającego odruchu wymiotnego, a jego ciało okropnie dygotało wręcz, jakby miał jakieś drgawki.

- Nie... -

Wydusił i pokręcił głową energicznie Laurencjusz, oraz w końcu zamknął usta, przecierając je sobie rękawem

- Nie dotykaj mnie. -

Nakazał zdecydowanie, powoli jednak się uspokajając. Co za koszmar... przełknął ślinę poraz drugi, przeczesując swoje wilgotne rozczochrane włosy do tyłu. Realistyka wydarzenia sprzed chwili którego był świadkiem przygniotła go niczym kilkutonowy głaz. Popatrzył na drugiego niemca, jakby miał zaraz umrzeć. Hektor tylko obserwował go z nadal zmarszczonymi brwiami, jakby kompletnie nie rozumiał o co tu chodzi.
Wtedy do scenki dołączył się Imperium Rosyjskie, który widząc wymiociny i najmłodszego z członków grupy w złym stanie fuknął właściwie pół rozbawiony, pół zirytowany i z niedowierzającym wzrokiem patrzył na braci, po czym rzucił.

- Co, do cholery, tu się dzieje? Najpierw komunista, potem ty. Otruliście się nawzajem czy co na Boga? -

A jeśli o ZSRR chodziło...
Ten w tym samym momencie właśnie powrócił z jakiejś niewiadomej podróży po okolicy, w stanie takim samym, a nawet gorszym niż jego nemezis. Jego skóra zwykle silnie ciemnoczerwona teraz miała blady, nadgnity szarawy kolor.
Patrząc się w ziemię westchnął ciężko i podnosząc wzrok chciał chyba coś powiedzieć, ale wtedy jego spojrzenie padło na wciąż przerażonego Rzeszę, a wtedy sam się okropnie zląkł, po czym uciekł z płaczem w jakieś krzaki.

CN wraz z Juliuszem popatrzyli po sobie nie mogąc uwierzyć w tą kuriozalna wręcz scenkę ktora się rozegrała przed ich oczami. Pierwszy z nich prychnął cicho i rozglądnął się po okolicy, jakby chcąc się w czymś upewnić, a następnie zapytał.

- Dobra, to było na serio? Bo trochę dziwnie, ale nie wydaje mi się żeby to była tym razem jakaś nierealna wizja. -

Za to drugi mężczyzna od razu przeszedł do konkretów, i zakładając ręce na piersi zadał ostre pytanie, mimo formy skierowane do młodszego niemca w którego intensywnie się wpatrywał.

- Czy ktoś mi w końcu powie, o co tu chodzi? -

Zapytany skrzywił się ostro, zaciskając mocno powieki, a kilka sekud po tym rozluźniając mięśnie twarzy jednocześnie wzdychajac ciężko, przetarł oczy kciukiem oraz palcem wskazującym i powiedział

- chyba mieliśmy ten sam sen. -

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top