Sebastian Michaelis x Reader

Normalnie nie wierze że to robię... Ale nudzę się bardzo, więc można sie cieszyć :')

~


[t/i]- Twoje imię

[t/n]- Twoje nazwisko

[k/w]- kolor włosów

[u/k]- ulubiony kolor


Z przerażeniem patrzyłam jak mój dom płonie. Wściekłe, czerwone płomienie niszczyły wszystko, co stanęło im na drodze. W takim tempie jeszcze trochę i z mojej posiadłości nic nie zostanie. A właściwie, z posiadłości mojego ojca... W jednej chwili, przerażenie zastąpił gniew. Nie rozpaczałam, że umarł. Byłam z tego powodu szczęśliwa. Wreszcie skończyło się to wieczne upokarzanie z jego strony, wieczne krzyki i molestowanie, zarówno psychiczne jak i fizyczne. Tak, ten potwór krzywdził swoje własne dziecko. Stał się taki, odkąd umarła moja matka a jego żona. Wpadł w złe towarzystwo, wkrótce stał się częścią podziemia. I na jego nieszczęście królowa Wiktoria zajęła się tym dość szybko. Ojciec nie był zbytnio mądry i zostawił za sobą otwartą furtkę dla wszystkich, którzy chcieli go zniszczyć. I tak się stało. Byłam wdzięczna ludziom, którzy zostali odpowiedzialni za jego śmierć. Chciałam im jakoś podziękować, ale nie wiedziałam kim byli. Jeden z nich szybko wyprowadził mnie na zewnątrz, bym nie wdychała zbyt długo dymu. Przez trzaski pękającego drewna słyszałam niewiele, ale jestem pewna, że powiedział cos w stylu "proszę zaczekać, tu nie jest panienka bezpieczna, niedługo po panienkę wrócimy". Opadłam na kolana w jednej chwili tracąc wszelkie siły. W oczach zebrały się łzy przerażenia. Co teraz ze mną będzie? Za co będę żyć? Przez ojca nigdy nie miałam żadnych przyjaciół, nie pozwalał mi nawet odzywać się na wszystkich balach i bankietach, na które mnie zabierał. Nie wiem praktycznie nic, nic nie umiem... Umrę na ulicy. Zagryzłam zęby i stłumiłam szloch. Cóż za żałosny koniec. Nigdy nawet się nie całowałam... Umrę jako grzeczna dziewczynka z książek, z których zawsze sie naśmiewałam. Świetnie.

-Kto by pomyślał, że będzie panienka rozpaczać po takim prostaku jak pański ojciec.- ten głos. To on wyprowadził mnie z labiryntu korytarzy. podniosłam prędko głowę i ujrzałam mężczyznę. Ale nie pierwszego lepszego. Ten był nieziemsko przystojny. Czarne, lekko przydługie kosmyki opadały z dwóch stron na jego idealną twarz. Jego oczy z lekkim rozbawieniem analizowały moją mimikę a usta wygięte były w lekko kpiącym uśmiechu. Przez chwilę nie zrozumiałam sensu jego słów, ale szybko to się zmieniło. Odgarnęłam ręką [k/w] grzywkę z czoła i wstałam z klęczek.

-Wcale po nim nie rozpaczałam. Było mi smutno, bo w środku został mój ulubiony naszyjnik.- burknęłam szybko. Poprawiłam suknię w [u/k]. Była cała w sadzy. Westchnęłam cicho. -A poza tym, może nie zauważyłeś, ale właśnie spaliłeś mój dom. Zostałam bez grosza przy duszy, nikt mnie nie zna i prawdopodobnie w ciągu tygodnia umrę z głodu. Ale jest dobrze!- uśmiechnęłam ironicznie. -Kim ty w ogóle...?

-Proszę o wybaczenie, nie przedstawiłem się. Jestem lokajem hrabi Ciela Phantomhive lub Psa Królowej, co kto woli. Nazywam się Sebastian Michaelis. -skłonił się lekko nadal mając ten cholerny uśmiech na ustach. Znam gościa jakieś 3 minuty i już mnie wkurza! No dobra, Phantomhive, Phantomhive... Coś kojarzę, poznałam go chyba kiedyś. Znaczy... Mój ojciec poznał, jak mogłam się tylko przedstawić. Kojarzyłam go, dość niski dzieciak z opaską na jednym oku.

-Co teraz ze mną będzie?- spytałam cicho, ZBYT cicho. Wyszłam teraz na przestraszoną dziewczynkę, których tak nie znosiłam! Ugh, najgorszy dzień życia!

-Panicz pomyślał już o tym wcześniej i mam od niego dla panienki propozycję. Zamieszka panienka w jego posiadłości, w zamian za parę informacji, które mogą mu się przydać w śledztwie. -tym razem uśmiechnął się miło, zamykając oczy i lekko przechylając głowę. Przez ułamek sekundy przez głowę przemknęła mi myśl, że wygląda jak mały kotek i miała szczerą ochotę podrapać go za uchem. Szybko sprzedałam sobie w myślach plaskacza i zastanowiłam się przez moment.

-Dlaczego mówisz mi o tym tak wprost, co? To jakaś pułapka? -skrzyżowałam ręce na piersi będąc pewna, że właśnie trafiłam w słaby punkt.

Czarnowłosy zamiast tego zaśmiał się pod nosem.

-A skąd. Po prostu wiemy, że nie ma panienka innego wyjścia, a nawet jeśli takowe by istniało... Cóż, moim zadaniem byłoby w takim razie pozbycie się go.

Przygryzłam wargę. Niech to, czyli cholerny bachor wszystko sobie zaplanował... To nie fair! Ale z jednej strony, wolę powiedzieć mu wszystko co wiem i mieć gdzie spać, niż zaprzyjaźniać się ze szczurami w rynsztoku. Jęknęłam przeciągle przewracając oczami.

-Niech wam będzie.

                                                                                           ~~~~

W posiadłości rodziny Phantomhive jestem już drugi rok. Z początku była dość sceptycznie nastawiona do życia tutaj, ale jeszcze nigdy nie zaznałam tak wiele dobroci od praktycznie obcych mi osób. Dość szybko stali się dla mnie ważni, niczym rodzina. Co mogę powiedzieć o mieszkaniu tutaj... Jestem starsza od Ciela tylko o pięć lat, co nie przeszkadza mi w nazywaniu go gówniarzem i bachorem. Nasza relacja działa chyba na zasadzie brat = siostra, jedynie podczas gry w szachy zmieniamy się we wrogów. Zarówno on jak i ja jesteśmy bardzo dobrzy w tej grze i jedynie grając ze sobą jesteśmy w stanie przegrać. Nikt nie wie, na jakiej zasadzie to działa. Jestem mu wdzięczna możliwość zamieszkania w jego domu. Do tego kupuje mi tyle pięknych rzeczy... Mam nadzieję, ze spotka go wżyciu wiele dobrego.

Co do Sebastiana... Cóż, wiem że jest demonem. Pozwolił, bym niby przypadkiem podsłuchała jego rozmowy z Cielem. Prawdopodobnie miał nadzieję że się go przestraszę i przestanę mu dokuczać, ale cóż... Granatowowłosy wszystko mi wyjaśnił i obiecał, ze jestem bezpieczna. On też kocha go drażnić. Z naszą dwójką biedny Sebastian nie radzi już sobie tak łatwo. Nie przyznaję też tego przed sobą, ale... Podoba mi się. Jestem w nim szaleńczo zakochana, już od roku. Nikomu o tym nie powiedziałam, z oczywistych względów. Służba ma za długie języki i Sebastian szybko dowiedziałby się o moich uczuciach, Ciel wyśmiałby mnie, bo przecież Michaelis jako demon nie może kochać, a Grell... No właśnie, Grell. Czerwonowłosy shinigami jest także w nim zakochany i jest jednocześnie moim przyjacielem. Nie potrafiłabym mu odebrać Sebastiana, za bardzo by to przeżył. Większość uważa Grella za dziwaka lub zboczonego transwestytę, ale nikt nie zajrzał głębiej w jego głowę, nie sprawdził co mu w niej siedzi. Dzięki całonocnych rozmowach ja wiem jaki jest naprawdę. Nie zranię go i nie odbiorę mu jego miłości, nigdy. Nawet kosztem własnego, złamanego serca.

Jak co dnia obudziłam się przez zapach spalenizny. A więc Bard znowu przemycił do kuchni broń i starał się zrobić śniadanie... Uśmiechnęłam się lekko siadając. Przeciągnęłam się mrucząc i rozejrzałam się zaspanym wzrokiem po pokoju. Jak zwykle sięgnęłam po szklankę wody stojącą na szafeczce nocnej i wypiłam parę łyków. Znów miałam dość ciekawy sen z Sebastianem... Uśmiechnęłam się pod nosem na jego wspomnienie i szturchnęłam śpiącego "w nogach" Grella.

-Te, ruda miotła, wstawaj. Bo powiem Sebastianowi że znowu podkradłeś mu bieliznę. -ignorując gniewne pomruki ze strony żniwiarza wstałam z łóżka i rozsunęłam zasłony. Za oknem było biało od śniegu, co dodawało ogrodowi bajecznego wyglądu. Uśmiechnęłam się lekko. Było pięknie, ale i tak wolałam lato. Zimą nie ma tylu atrakcji no i jest zimno, a tego nienawidziłam. Odwróciłam się w stronę łóżka i przywaliłam Grellowi poduszką w głowę.

-Odbiło ci?!

-No chyba tobie, skoro myślisz że pozwolę Ci na wylegiwanie sie w MOIM łóżku. A teraz zabieraj swój śliczny płaszczyk i spadaj do domu. Czeka mnie dziś dużo pracy, czyli inaczej- będę się nudzić aż do wieczora~. -zadowolona z życia podeszłam do szafy zastanawiając się, jaką sukienkę po domu dziś ubrać. Mężczyzna w tym czasie ziewając potężnie sięgnął leniwie po swój notes by sprawdzić, ile dzisiaj ma pracy. Przez parę sekund był cicho, by nagle nie zerwać się z krzykiem.

-Zaspałem, do cholery! Se... Znaczy William mnie zabije!- w pośpiechu narzucił na siebie czerwone palto i podbiegł do parapetu. Zawsze wchodził i wychodził oknem, do dziś nie wiem czemu.

-Czyżby jakiś nędzny człowiek dostał parę dodatkowych godzin życia? -zaśmiałam się wrednie, jak na dobrą przyjaciółkę przystało.

-Nie, znaczy tak, znaczy... Zostawiłem piekarnik w cieście, musze iść!- po tych słowach wyskoczył przez okno i pobiegł.... a cholera go wie gdzie. Wzruszyłam ramionami i gdy już sięgałam po najwygodniejszą suknię ktoś zapukał do drzwi.

-Proszę!- krzyknęłam marszcząc brwi. Zwykle nikt do mnie nie przychodził rano, potrafiła ubrać się sama. Zza drzwi wyłonił się Sebastian a ja natychmiast pożałowałam, że nie uczesałam najpierw swoich [k/w] kłaków. Jednocześnie przypomniał mi sie sen z czarnowłosym w roli głównej i modliłam sie, by na moją twarz nie wyskoczył rumieniec. Lokaj wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, cały czas chowając coś za plecami.

-Znowu jakiś kot nie zmieścił ci sie w szafie?- starałam się udawać jak zawsze rozluźnioną i pogodną dziewczynę, co wyszło mi chyba z marnym skutkiem. Jęknęłam w głowie widząc, że mężczyzna podszedł niesamowicie blisko.

-Nie tym razem, panienko. Chciałem tylko być pierwszym, który podaruje panience prezent. Proszę. -poczułam że wkłada mi do rąk jakieś pudło, ale kompletnie nie rozumiałam dlaczego. Zaraz, czy to.... Tak, znowu zapomniałam o swoich urodzinach. A właśnie dzisiaj, 14 lutego kończyłam 20 lat... Nie chciałam jednak sprawić Sebastianowi przykrości i szybko przywołałam na twarz szeroki uśmiech.

-Ojejku.... Dziękuję, to koch.... To miłe z twojej strony! -odstawiłam prezent na biurko i przytuliłam Sebastiana. Zawsze pachniał tak ładnie. Czułam zawsze trochę jedzenia, kwiatów i środków czystości... To połączenie kochałam najbardziej, czując ten zapach czułam się bezpieczna. Bo co mi grozi, skoro jestem właśnie w ramionach demona, który nie może mnie zabić? Poczułam jego dłonie na swoich plecach. W tej chwili wszystko wewnątrz mnie krzyczało, by zjechały jeszcze niżej, bym właśnie w tej chwili wyznała swoje uczucie, przyciągnęła go za krawat i skosztowała jego aksamitnych ust... Ale nie mogłam. Obietnica, którą sobie złożyłam była dla mnie najważniejsza. Niechętnie odsunęłam się od czarnowłosego i rozpakowałam prezent od niego ignorując fakt, że cały czas perfidnie zaglądał mi przez ramię, by zobaczyć moją reakcję. W środku była piękna suknia balowa, która na pewno kosztowała niemało. Do tego w moim ulubionym kolorze! Elegancka i idealnie podkreślająca moje atuty, nawet bez przymierzenia to zauważyłam. A materiał... Czysta perfekcja. Tak chyba wyglądają wszystkie ubrania w niebie, o ile takowe istnieje.

-To jest piękne... Boże kocham ją już, jest piękna! Dziękuję ci tak bardzo!- ponownie zamknęłam go w swoich objęciach. Usłyszałam tylko jego cichy śmiech i delikatne głaskanie po głowie.

-To jeszcze nie koniec. -szepnął mi do ucha niezwykle uwodzicielskim tonem, na który dostałam gęsiej skórki, kolana w jednej chwili niebezpiecznie zadrżały, na policzki wstąpił niekontrolowany rumieniec... Mogłabym długo wymieniać, ale wolałam się skupić na kolejnych słowach czarnowłosego.

-A co, zabierasz mnie gdzieś?

-I nie i tak. Panicz zorganizował dla panienki przyjęcie niespodziankę, ale uznałem, że musisz pięknie wyglądać, a co za tym idzie, suknia to był idealny pomysł na prezent. Będą tam też ważni goście, więc lepiej dla panienki, by nie wyglądać jak niestosownie. Podejrzewam że plan, by utrzymać ten bal w tajemnicy wymyślał panicz dlatego, by odegrać sie za ostatnią wygraną w szachach.- powiedział to wszystko z tym swoim lekko kpiącym, ale jednocześnie miłym uśmiechem, przez co koncentrowanie sie na słowach było dość ciężkie. Ale gdy tylko zrozumiałam ich sens zacisnęłam dłonie w pięści. Jeszcze pokaże temu gówniarzowi... Chciał mnie tak ośmieszyć!

-Dlaczego mi to powiedziałeś?- no tak, klasyczna ja. Zamiast podziękować i siedzieć cicho palnęłam coś tak głupiego, oczywiście. Niech mnie ktoś zabije, i to szybko.

Michaelis przez parę sekund stał zaskoczony i nie wiedział co zbytnio odpowiedzieć. Po chwili jednak wyciągnął zegarek kieszonkowy i sprawdził godzinę. Zaraz, czy on właśnie celowo uniknął odpowiedzi?

-Niestety nie mam już czasu na rozmowę z panienką. Ale przyjdę za parę godzin pomóc się panience przebrać, by w sukniach tego typu pomoc niestety jest konieczna. -po tych słowach ukłonił się, wyszedł z pokoju a ja zostałam sama, z mętlikiem w głowie i z prezentem od niego w dłoniach.

                                                                                         ~~~~


Bal rozpoczął się na dobre, a ja byłam jego królową. Wystrojona w piękną suknię od Sebastiana z piękną fryzurą i delikatnym makijażem podbijałam serca wielu mężczyzn. Nawet William, którego Grell chyba zaciągnął tutaj siłą parę razu się za mną obejrzał. Ba, miał nawet odwagę poprosił o jeden, lub dwa tańce! Byłam zachwycona i dzisiejszy wieczór na pewno zapamiętam na długo. Prezenty były cudowne, ale tego od Michaelisa nikt nie przebił. Trochę się niecierpliwiła, bo odkąd przygotował mnie na bal ani razu ze mną nie porozmawiał. Momentami wyglądało to nawet na to, że mnie ignoruje lub unika. Ale nie chciałam się martwić na zapas, a także psuć humor sobie i przyjaciołom. Ponieważ w środku było już trochę duszno, wyszłam wraz z Grellem poplotkować na balkon. Szybko jednak się wycofał pod pretekstem przyniesienia nam czegoś do picia. Stanęłam więc przy barierce podziwiając w ciszy ogród skąpany w świetle księżyca. Nocą zawsze wszystko wygląda tak pięknie... Nagle poczułam czując obecność i instynktownie się spięłam.

-Nocą jest tu naprawdę cudowny widok, nieprawdaż?- usłyszałam głos demona i od razu się rozluźniłam. Wzdychając cicho odwróciłam się w jego stronę.

-Owszem, dosłownie zapiera dech w piersiach.

Stał przy ścianie, wpatrując się we mnie w milczeniu. Poczułam się odrobinę nieswojo, w końcu jego czerwone oczy wyglądały, jakby potrafiły przebić się przez tę suknię i oglądać mnie bez niej. Czarnowłosy odepchnął się do ściany i podszedł do mnie.

-Wyglądasz naprawdę pięknie. Dobrze wybrałem prezent.- stwierdził z uśmiechem, na co nie byłam w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. W myślach przeklinałam Grella i jego nagłą chęć pójścia po napoje.

-Dziękuję...- tak, byłam tylko tyle w stanie z siebie wykrztusić. Żałość.

-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent panienko, tylko musisz się odwrócić. -posłusznie wykonałam jego polecenie. Nie potrafiłabym odmówić, nawet gdybym chciała. Sebastian wyjął coś z kieszeni a chwilę później poczułam chłód na szyi. Spojrzałam w dół i westchnęłam cichutko. Podarował mi piękny łańcuszek z kotkiem. Tak, jestem straszną kociarą, w sumie tak jak on.

-Jest śliczny... Nie musiałeś, wiesz?- uśmiechnęłam się lekko i stanęłam z nim twarzą w twarz.

Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Michaelis pochylił się i... pocałował mnie. Nie mogłam w to uwierzyć i przez chwilę stałam jak kołek. Ale czując jego dłonie, przesuwające sie z moich pleców na talię mimowolnie jęknęłam i rozchyliłam szerzej wargi. Mężczyzna szybko to wykorzystał wsuwając swój język do moich ust. Nie wiedziałam do końca co robić, w końcu całowałam się po raz pierwszy! I do tego z tak doświadczonym w tej dziedzinie osobnikiem... Ale podświadomie czułam co trzeba robić, przez co ten pocałunek nie wyszedł aż tak źle. Odchyliłam lekko głowę by zaczerpnąć powietrza i zamarłam. Zza szyby przyglądał nam się Grell! Zupełnie zapomniałam o swojej obietnicy i już widziałam oczami wyobraźni, jak przeszywa mnie na wylot swoją piłą, ale wtedy zobaczyłam że on sie uśmiecha i podnosi oba kciuki w górę. Zaraz, co? Czarnowłosy wiedział chyba dlaczego nagle znieruchomiałam.

-To Grell podsunął mi ten pomysł. Spokojnie, nie jest zły. Ja... Może nie uwierzysz panienko, ale od dłuższego czasu darzę cię uczuciem. To kłamstwo, ze demony nie potrafią kochać. To jedyne uczucie, które posiadamy, ale większość się go wstydzi, więc tak powstał ten mit.Kocham cie, panienko... Nie, inaczej. Kocham cię, [t/i]. Najmocniej, jak tylko możesz sobie wyobrazić, od samego początku, aż do końca świata. -tak, słuchając tego popłakałam się. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Czyli jednak moje uczucia zostały odwzajemnione!


-Ja też cie kocham głupku!- zaśmiałam się przez łzy i pocałowałam go namiętnie.

Tej nocy, dostałam od niego jeszcze jeden prezent. Wszyscy chyba domyślacie się jaki.

A parę miesięcy później, to on dostał prezent ode mnie... Ale to już w innej historii.

~

Boże nie osądzajcie mnie, siedziałem nad tym trzy godziny, jest 6:24 rano xDDD Ale akurat mnie natchnęło. Może zacznę pisać więcej, spodobalo mi się to~ 

Przyjmę wszelką krytykę! 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: