Niezwykle zwykła. (Shizuo x Reader)
[t/i] - Twoje imię
[t/n]- Twoje nazwisko
[u/s]- ulubiony smak
[k/w]- kolor włosów
****
Byłaś zwyczajną młodą kobietą. Miałaś zwyczajnych rodziców, zwyczajnych kolegów, zwyczajne życie. Tak jak każdy, zwyczajny człowiek miałaś swój mały sekret. I naturalnie nikomu nie chciałaś go wyjawić, co też było zwyczajne. Twoja zwyczajność była aż.... Niezwyczajna. Mieszkałaś w Tokio, a konkretnie w dzielnicy Ikebukuro. Chciałaś prowadzić tu normalne życie, ale parę osób skutecznie Ci to uniemożliwiało.
-Izaaayaaa-kuuuuun!- rozmyślania nad sensem istnienie podczas wieszania prania przerwał Ci donośny krzyk Shizuo. Już nawet nie podchodziłaś do okna obejrzeć gonitwę dwóch mężczyzn. Chyba każdy był do tego przyzwyczajony. Większość ludzi ich znała (głównie ze swoich słynnych wyścigów), ale oni mieli to najwidoczniej w głębokim poważaniu. No, przynajmniej Shizuo. Izaya kochał ludzi, co niejednokrotnie od niego słyszałaś. Nie osobiście, ale chyba nietrudno jest usłyszeć kogoś krzyczącego w środku nocy. Szczególnie jeżeli ta krzycząca osoba stoi na Twoim dachu a Ty masz otwarte okno i dopadła Cię kolejna bezsenność. Westchnęłaś odnosząc miskę do łazienki (ja wiem że niektórzy maja pralki w kuchni, ale u mnie jest w łazience ok?). Zamierzałaś wyjść na spacer, niedługo koniec lata i szkoda byłoby tego nie wykorzystać. Chwyciłaś sweter, telefon i jakieś zaskórniaki, które po chwili wylądowały w Twojej kieszeni. Gotowa do wyjścia zamknęłaś drzwi na klucz i nucąc pod nosem zbiegłaś po schodach. Wyjście było naprawdę lepszym pomysłem niż kiśnięcie w domu i użalaniem sie swoim życiem bez życia. Sama nie wiesz co napawało Cię większą radością- cieplutki, słoneczny dzień czy może fakt, iż Twoja długo wyczekiwana paczka pojawi sie już jutro. Nogi niosły Cie same, nie miałaś konkretnego celu swojej wycieczki. Po paru minutach byłaś w parku. No tak, klasyk. Ciekawego miejsca nie masz? Odwróciłaś się na pięcie i w tym momencie zderzyłaś się z czymś... No a raczej kimś. Do tego w cholerę silnym, ponieważ Ty sama zachwiałaś się i straciłaś równowagę lądując na ziemi, podczas gdy ów osobnik ledwo zauważył całe zajście.
-Ała...- wymamrotałaś pocierając dłonią bolące biodro, bo przecież nie będziesz publicznie się głaskać po tyłku. Postać, z którą się zderzyłaś spojrzała w dół w tym samym momencie, kiedy Ty podnosiłaś wzrok. Od razu przeszły Cię ciarki i poczułaś lekkie szczypanie policzków. Przecież to... Shizuo Heiwajima! Nie dość, że jest on troszke niebezpieczny przez swoją ponadludzką siłę, to do tego Ty jesteś w nim zakochana po uszy.. I na niego wpadłaś. To brzmi jak tani romans. Zaraz... Wpadłaś na niego bo sie odwróciłaś, a to znaczy... Że on za Tobą szedł?! Co to wszystko ma znaczyć? Skołowana zapomniałaś języka w gębie. Do tego charakterystyczny zapach papierosów wcale Ci tego nie ułatwiał.
-Oi, w porządku?- odezwał się blondyn podając Ci dłoń. Oblała Cie fala gorąca, ale przecież nie będziesz tu zgrywać żadnej zawstydzonej panienki! Twardym trzeba być, nie mietkim! (ten błąd jest tu celowo >.>) Podałaś mu dłoń i pozwoliłaś by pomógł Ci wstać.
-Ta, dzięki... Przepraszam, nie powinnam tak nagle się zatrzymywać i odwracać...- oczywiście, Twój głos musi drżeć. Bo jakże by inaczej, nie można po prostu wstać, przeprosić i pójść dalej. Lepiej być ciepłą kluchą.
-Niee, jest tez w tym trochę mojej winy. Mogłem zachować większy dystans.- blondyn zmierzył Cie wzrokiem, co starałaś się jakoś przetrzymać,. Udało się. Chyba nie zauważył rumieńca na policzkach. -Tak właściwie... Jestem Shizuo Heiwajima. Przepraszam za całe zajście.- "Ach Shizuś, nie musisz- za nic przepraszać...!" Wyobraźnio, staph.
-Um.. Ja jestem [t/i] [t/n]. Miło Cie poznać.- uśmiechnęłaś się na tyle szeroko, na ile nie było to podejrzane i pasowało do całej sytuacji. W duchu odprawiałaś taniec radości~! Ale nie wszystko naraz, teraz trzeba kulturalnie się zmyć. -Ja już będę się zbierać. Do następnego razu, Shizuo!- pomachałaś mu na pożegnanie i w podskokach skierowałaś się do swojej ulubionej kawiarni. Sama nie wierzyłaś w swoje szczęście. Twoja miłość do świata właśnie rozkwitała. Wpadłaś na swojego "ukochanego", a do tego sam Ci się przedstawił i nawet nie był zły! A to w sumie rzadkość. Za taką duża odwagę należy Ci się porcja lodów.
Kupiłaś sobie chwile przyjemności i przechadzałaś się jeszcze po mieście. Kto wie, może coś jeszcze się wydarzy? Dokładnie w tym momencie poczułaś jak ktoś zaciska dłoń na Twoim ramieniu i gwałtownie szarpie w swoja stronę, wskutek czego lody zakończyły swój żywot na chodniku (R.I.P. lody [*]). Jęk zawodu szybko zamieniłaś na cichy krzyk. Oczywiście starałaś się wyrwać, ale napastnik był silniejszy, choć pewnie nie tak bardzo jak Shizuo. Zwiększając uścisk pociągnąć Cię do jakiejś ciemniejszej i mało uczęszczanej uliczki. Tego było już za wiele. Zirytowana starałaś się wyszarpać.
-Puść mnie psycholu!- warknęłaś przez zaciśnięte zęby. Nawet nie podniosłaś na postać wzroku, oswobodzenie ręki było dla Ciebie ważniejsze.
-No no, nieładnie tak wyzywać innych ludzi, a do tego nieznajomych, [t/i]-chan~.- No teraz to Cię zaskoczył. Uraczyłaś napastnika swoim spojrzeniem i aż zamrugałaś z niedowierzania.
-Orihara Izaya?- wymamrotałaś, choć było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Ten zaśmiał się puszczając Cie w końcu. Zaczęłaś z grymasem masować obolałą rękę.
-Ooo, czyli się znamy? Jakoś nie kojarzę byśmy wcześniej rozmawiali w cztery oczy.
-Darcie sie po nocach na dachach budynków mieszkalnych w środek lata to nie jest dobry pomysł, jeżeli chce sie zostać anonimowym.- burknęłaś, na co czarnowłosy (ja wiem że on ma chyba inne włosy, ale ja jestem typowym menszczyznom i nie odróżniam kolorów) obdarował Cie jednym ze swoich firmowych uśmieszków. -Dalej jednak nie wiem, skąd Ty znasz moje imię, Orihara.
-Jestem informatorem, [t/i]-chan. Ta odpowiedź powinna Ci wystarczyć. Teraz moja kolej... Dlaczego nie zwracasz sie dom nie po imieniu? To przez to zaciągnięcie Cię tutaj bez wcześniejszej rozmowy?
-Nie. -odparłaś patrząc tęskno na miejsce, gdzie Twoje lody zostały mokra plamą -Przez Ciebie upuściłam deser. -dopiero teraz dotarła do Ciebie powaga tej tragedii i skierowałaś na niego oskarżycielsko palec -Odkupujesz!- Izaya wybuchnął śmiechem włączając w to gadkę o jego miłości do ludzi, na co Ty burcząc coś pod nosem skrzyżowałaś ręce na piersi i czekałaś aż sie uspokoi. -Więc? Po co mnie tu zaciągnąłeś?- westchnęłaś nieco już zirytowana. Tak, masz humorki i przeżywasz wszystko jak mrówka okres. Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.
-Widziałem Cię niedawno z Shizusiem. W sumie, widujemy Cię już od jakiegoś czasu, ale dopiero dzisiaj postanowił olać mnie dla Ciebie. Po prostu byłem zazdrosny i zastanawiałem się, kimże jesteś, skoro ten potwór zakończył naszą zabawę wcześniej niż zwykle. I mam już werdykt~! -słuchałaś go uważnie, nie dowierzając własnym uszom. Czyli za każdym razem jak widziałaś ich na mieście, Shizuo na Ciebie patrzył...? To jak... Jak... Brakowało Ci słów a policzki mimowolnie pokryły się czerwienią. Starałaś się zachować "poker face", by informator nie wykorzystał wszystkiego przeciwko Tobie. Zaraz.... To niemożliwe. Shizuo nie marzy o niczym więcej, niż pozbycie się tego "pchlarza". Dlaczego miałby więc podążać za kimś tak zwyczajnym jak Ty? Westchnęłaś cicho ukrywając zażenowanie i smutek. Postanowiłaś go jeszcze chwilę posłuchać. Izaya podszedł bliżej do Ciebie powolnym krokiem. Jedną rękę oparł o ścianę, uniemożliwiając Ci ucieczkę z tej strony. Drugą ujął Cie za podbródek, zmuszając byś patrzyła mu w oczy. No troszkę niezręczna sytuacja... -Jesteś tak obrzydliwie zwyczajna w swoim zwyczajnym życiu, że aż nie jest to zwyczajne. Już długo nie spotkałem takiego człowieka, który znudziłby mnie do tego stopnia a jednocześnie fascynował.- wpatrywaliście się jeszcze przez jakąś chwilę w swoje źrenice, kiedy nagle puścił Cię i wrócił na poprzednie miejsce -I dlatego chcę się z Tobą zaprzyjaźnić~!- no dobra, z nim ewidentnie jest coś nie tak.
-Izaya, um... Nie wiem jak to powiedzieć... Ale chcieć to...- w tym momencie do uliczki ktoś wszedł, rzucając cień na waszą dwójkę. Atmosfera jakoby od razu zrobiła się gęstsza.
-Izaya-kuuuun....- warknął wściekle blondyn podchodząc do Orihary. Mogłabyś przysiąc, że dostrzegłaś jakiś metaliczny błysk. Ale może Ci się zdawało...
-Shizu-chan, właśnie o Tobie mówimy! Może się dołączysz?- czarnowłosy odskoczył kawałek dalej. Było to dobre posunięcie, ponieważ mężczyzna w stroju barmana rzucił w niego śmietnikiem. Chciałaś odejść i dać im spokój, ale wtedy Twoje obawy się sprawdziły. Izaya faktycznie trzymał w dłoni mały nożyk i bez najmniejszego problemu przymierzał się do ugodzenia nim blondyna. Nie zastanawiając się nad swoim czynem doskoczyłaś do nich szybko i stanęłaś pomiędzy. Niestety nikt tego się nie spodziewał i ostrze przejechało po Twoim lewym ramieniu. Przez pierwsze trzy sekundy każdy był w szoku tym, co się właściwie stało. Dopiero po ich upłynięciu szybko zasłoniłaś zdrową ręką krwawiącą już ranę, Izaya zaśmiał się i przeskoczył nad Tobą i Shizuo po protu dając nogę, a ten ostatni... Dostał po prostu kurwicy. Zerwał się do biegu drząc się jeszcze głośniej niż zazwyczaj.
-NIECH NO JA CIE DORWĘ ZASRANA PCHŁO! ZABIJĘ CIĘ A POTEM ZNAJDĘ SPOSÓB ŻEBY CIĘ WSKRZESIĆ, TYLKO PO TO BY POTEM ZNÓW CIĘ ZABIĆ TYLKO W BARDZIEJ BOLESNY SPOSÓB! I BĘDĘ TO ROBIĆ DO SWOJEJ USRANEJ ŚMIERCI!- jakoś nie czułaś potrzeby by go zatrzymywać. Westchnęłaś i powoli skierowałaś się do domu. Rana nie była głęboka, ale jednak krwawiła.
Dopiero teraz odzyskiwałaś czucie i syknęłaś cicho. Przechodziłaś akurat obok plamy na ziemi, która jeszcze 10 minut temu była Twoimi lodami i zakręciło Ci się w głowie. Mentalnie przygotowałaś się na huga z chodnikiem, ale coś, no a raczej ktoś Ci w tym przeszkodził podtrzymując Cię. Podniosłaś wzrok do góry. Blond włosy, swąd fajek. Shizuo.
-Dzięki...- mruknęłaś starając sie ustać o własnych siłach, ale mężczyzna ani myślał Cie puścić.
-Nie powinnaś się mieszać. To niebezpieczne, szczególnie jeżeli chodzi o tego pchlarza. W sumie samo przebywanie w nim powinno być zabronione.- burknął. Widać było że jest zły a Ty dopiero teraz zdałaś sobie sprawę ze swojej głupoty.
-Przepraszam... Ale on miał nóż i chciał Cię nim zaatakować.... Mogło się to skończyć dużo gorzej niż tylko moim rozciętym ramieniem.- powiedziałaś szybko na swoja obronę. Blondyn westchnął i bez pytania wziął Cie na ręce, tak jak sie nosi pannę młodą. Pisnęłaś z zaskoczenia. Walić co ludzie sobie pomyślą! -Zaraz, co Ty robisz... Postaw mnie Shizuo, umiem sama iść! -jesteś silną i niezależna kobietą!
-Ten zasrany dupek już wiele razy urządził mnie tak jak Ciebie. Żeby nie chodzić z każdą błahostką do Shinry sam nauczyłem sie opatrywania takich ran.- całkowicie olał Twoje protesty. No co mogłaś zrobić? Nic nie mogłaś. Po chwili sie poddałaś i po krótkiej wymianie zdań pozwoliłaś oprzeć sobie głowę o jego ramię.
Po 10 minutach marszu byliście już u niego. Blondyn postawił Cie na ziemi co odebrałaś z ulgą. Lubiłaś czuć grunt pod nogami, dosłownie i w przenośni. Mężczyzna otworzył drzwi i wpuścił Cie do środka. Mieszkanie było ładne, przeważała w nim czerń i biel ale innych barw także tu nie brakowało. Wskazał Ci kanapę, na której mogłaś usiąść i sam poszedł po apteczkę. Nieśpiesznie usiadłaś i odsunęłaś dłoń od rany. Krew już nieco zaschła, przez co stała się ciemniejsza. Skrzywiłaś się lekko, nie przepadałaś za takimi widokami. Wtedy do pomieszczenia wszedł Shizuo. Uklęknął przed Tobą (nie, nie oświadczy się) i z westchnięciem zaczął obmywać a potem bandażować ramię. Zaskoczyło Cię, z jaką delikatnością to robi. Widać było że bardzo się stara, by przypadkiem nie dotknąć Cię mocniej. Ta cisza Cię dobijała, musiałaś jakoś zacząć rozmowę.
-Ano... Shizuo?- odpowiedział Ci mruknięciem, więc mogłaś kontynuować swoją wypowiedź -W sumie dlaczego za mną poszedłeś? Do tego parku znaczy się...- no tak, durnych pytań chyba już nie ma. Cisza. Po chwili jednak blondyn odezwał się.
-Parę tygodni temu jak zwykle goniłem pchłę. Rzuciłem w niego automatem z napojami, kiedy napatoczyłaś się Ty. Musiałem jakoś to zatrzymać i poprawiłem śmietnikiem. Uderzył za Tobą.- jak na zawołanie mój umysł podsunął mi odpowiednie wspomnienie. Okey, fakt, było tak. -...spodobały mi się Twoje włosy. Były... Niezwykłe.
-Masz fetysz na włosy?- wypaliłaś bez zastanowienia i od razu zdałaś sobie sprawę że powiedziałaś to na głos -T-to znaczy... Wybacz....- blondyn westchnął kończąc opatrywać twoje ramię. Usiadł koło Ciebie ale nie potrafił patrzeć w Twoim kierunku. No a Twoje serce.... Jeszcze chwila i wyskoczy Ci z klatki piersiowej.
-Od tego czasu zacząłem częściej dostrzegać Cię w tłumie, ignorując nawet pchlarza. No a dzisiaj...- wyciągnął coś z kieszeni i podał mi. Co to było? Moje klucze. -Wypadły Ci z kieszeni. Chciałem Ci je oddać, ale nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. Potem Ty gdzieś zwiałaś, a kiedy wypytałem o Ciebie Simona powiedział że Izaya Cie śledził. No i tak to sie kończy.- wskazał palcem na Twoje ramię, na co uśmiechnęłaś się szeroko. Ten dzień był idealny... Ale Ty i tak dorwiesz Izayę, by odkupił Ci lody. Dobra, teraz pora na Twój ruch! Nieśmiało oparłaś głowę o jego ramię, na co on oparł się wygodniej na oparciu kanapy i....objął Cie ramieniem. O.M.F.G.
-I... co teraz?- spytałaś starając się opanować motylki w swoim brzuchu.
-Teraz? Chciałbym, żebyś ze mną została.- uśmiechnął się przytulając Cię i całując w czubek głowy. Zaśmiałaś się i decydując się na coś odważniejszego usiadłaś mu na kolanach, przodem do niego.
-Na jak długo?- mruknęłaś czując się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-Najlepiej na zawsze.- wyszeptał w Twoje "niezwykłe", [k/w] włosy.
Jednak żadne z was nie zauważyło czarnowłosej postaci przyglądającej sie wam przez okno. Izaya wykorzystując każdą sekundę zrobił wam zdjęcie i nacisnął przycisk "Wyślij".
-Widzisz, Shizu-chan? Jednak jestem dobry, pomogłem wam obu!- zaśmiał się i tanecznym krokiem skierował się do swojego domu. Może namówi Namie żeby obejrzała z nim jakąś komedię romantyczną?
***
Jejuuuu, koniec ;-; Także ten... To moje pierwsze "opowiadanie" tutaj, także proszę o jakąś wyrozumiałość. Tak, wiem, zjebałem Shizuo i Izayę, jednak nie miałem żadnego pomysłu ani planu. Wszystko pisałem na czuja ale nie jest chyba tak źle... Przynajmniej jest dłuuugi tekst~ W sumie po raz pierwszy pisałem coś z Drrr, zwykle zajmuje się Kuroshitsuji. Co jeszcze...Wena umarła, więc nie wiem kiedy następnym razem coś wrzucę. Bardzo bym jednak prosił o komentarze, wiedziałbym ile osób przeczytało to gunwo ;-; Hejty też lubię. Nooo... To do następnego~!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top