Steve wreszcie po wojnie.

Steve stał właśnie w miejscu portali, trzymając w jednej z dłoni, walizkę z kamieniami nieskończoności, a w drugiej młot Thora. Miał za zadanie odnieść te rzeczy na miejsce.

-U nas, za 10 sekund będziesz znów. Tobie będzie się to wydawało trochę dłużej.... w zasadzie, jak długo będziesz chciał.

Odezwał się Bruce w ciele Hulka. Obok niego stał Sam wraz z Buckim.

Steve kiwną głową i czekał na kolejny ruch Bannera.

"JAKIŚ CZAS STEVA PÓŹNIEJ"

Kiedy tylko odstawił wszystkie rzeczy na swoje miejsca, postanowił się dostać do czasów po 2 wojnie światowej. Gdy dotarł do swojej ówczesnej bazy wojskowej, zauważył jak wszyscy żołnierze, świętują koniec wojny. Schował się za lekko zamkniętymi drzwiami i obserwował ich.

W pewnej chwili, do baru weszła nie kto inny jak Peggy. Dziewczyna najpierw pogratulowała wszystkim tam zebranym za zwycięstwo. Kiedy zaczęła wspominać o poległych, rozpłakała się. Mężczyźni, gdy tylko to zobaczyli, zaczęli wiwatować na cześć Peggy, która zrobiła bardzo dużo dla wojska.

Gdy skończyli, do Peggy podszedł Stark. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale ona odrzuciła go i poszła się napić sama. Kiedy tylko nadażyła się okazja, Steve podszedł do niej. Stanął za nią i kiedy tylko poczuła czyjąś obecność, zaczęła krzyczeć.

-Stark, nie chce Twojego pocieszenia!

Kiedy skończyła, upiła łyk piwa. Rogers cały czas tam stał. Zirytowana Peggy nie wytrzymała i odwróciła się, mówiąc przy tym:

-Ile razy mam Ci powtarzać że....

Nie skończyła zdania, kiedy jej oczom ukazał się jej ukochany Steve. Peggy patrzyła na niego z ogromnym zdziwieniem. Nie ruszała się. Steve patrzył na nią z ogromnym uśmiechem na ustach.

-Steve...

Wydukała coś.

-To Ty?.... Naprawdę Ty?

Zaczął się śmiać.

-Oczywiście, że ja.

Odparł. Peggy wyciągnęła dłonie w jego stronę, żeby dotknął jego twarzy, by się upewnić, że to prawda. Poczuła jego delikatną, uroczą twarzyczkę. Rogers złapał ją za jedną z rąk i ucałował jej wierzch. Z oczu brązowowłosej, znów wypłynęły łzy, tym razem ze szczęścia.

Dziewczyna w pewnym momencie po patrzeniu na Kapitana, uśmiechnęła się i rzuciła się mężczyźnie na szyję. Objęła go bardzo mocno, tak samo jak on ją. Stali tak, do puki nie usłyszeli głosu Starka.

Mężczyzna zdjął okulary ze zdziwienia, kiedy popatrzył na Steve'a.

-Rogers? To Ty?......Przecież....

Próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił.

-Ah. Długa historia.

Odparł blondyn patrząc na Howarda, ale nie puszczając Peggy.

Kiedy tylko dziewczyna dała chłopakowi odsapnąć, zaczęli rozmawiać w trójkę jak ludzie. Jednak z jej ust nie schodził uśmiech nawet na chwilkę.

Zapadł wieczór. Wszyscy żołnierze, jak i Howard wracali już do siebie. Peggy wraz ze Stevem spacerowali, trzymając się za ręce.

-Kapitanie Rogers!

Zaczęła oficjalnie Peggy. Steve stanął po chwili na przeciwko niej na baczność.

-Tak Pani Carter?

Spytał poważnie.

-Spóźniłeś się. Oczekiwałam ciebie w piątek, ale się nie zjawiłeś.

"Zapomniałem cofnąć się do piątku......" pomyślał Steve.

Carter zrobiło się troszkę smutno. Rogers podszedł do niej.

-Bardzo trudno było mi wrócić.

-Wracałeś 16 dni oraz .....

Zaczęła liczyć przez chwilkę w głowie.

-....4 godziny.

-Liczyłaś?

Zaśmiał się. Nie wiedział, że czekała tak krótko. Mężczyzna przez ten niby krótki czas, musiał całować się z innymi kobietami, cierpieć śmierć tamtej Peggy. Nie wiedział, czy w ogóle ją jeszcze zobaczy.

-Oczywiście.

Odparła.

Kapitan złapał ją za dłoń oraz namiętnie ją ucałował.

-Proszę mi wybaczyć. Dla mnie cały ten czas, kiedy Cię nie widziałem, trwał całą wieczność. Najważniejsze dla mnie było spotkanie się z Tobą. Najważniejsze.

Carter uśmiechnęła się do niego, patrząc mu w oczy.

-Teskniłem za Tobą. I to bardzo.

Również się uśmiechnął.

-Obiecuję Ci, że nasz pierwszy taniec będzie wyjątkowy.

Powiedział z radością.

Gdy tylko skończył to zdanie, pochylił się delikatnie nad nią i pocałował. Peggy oddała pocałunek, dotykając delikatnie twarz Kapitana.

CZAS

Kapitan postanowił odprowadzić Peggy do jej domu. Szli spokojnie, wpatrując się to w siebie, to w świecące gwiazdy.

W pewnym momencie, Steve zakrył swoje usta, żeby nie zarazić Peggy, swoim ziewem.

-Steve?

Spytała Carter.

-Tak?

Odezwał się zmęczony Kapitan.

-Może chciałbyś się tę jedną noc przespać u mnie?

Spytała.

-Nie chciałbym sprawiać Ci kłopotów. Wrócę do swojego mieszkanka.

Odparł. Po chwili, zaczął szperać w kieszeniach, myśląc, że znajdzie tam swoje klucze. Okazało się, że ślamazara, zapomniała zabrać ich z czasów Avengers.

Peggy patrzyła na jego minę, kiedy się okazało, że nie ma kluczy. Dziewczyna zaczęła się śmiać.

-Napewno nie zostaniesz u mnie?

Spytała śmiejąc się miło. Steve popatrzył na nią błagalnym wzrokiem. Peggy pociągnęła Steve'a w stronę swojego domu.

-Ale Peggy... ja nie mam żadnych rzeczy....

Powiedział przestraszony.

-Steve, spokojnie. Mam czyste rzeczy starszego brata.

Uspokoiła go.

CZAS

Kiedy byli już w domu, Kapitan za zgodą swojej ukochanej, poszedł się wykąpać. Peggy przygotowała mu rzeczy do ubrania oraz posłanie w gościnnym pokoju. Sama przebrała się, umyła zęby i położyła się do siebie.

Kiedy Steve, wyszedł z pod prysznica, zauważył czyste ubrania. Założył krótkie spodenki i kiedy chciał założyć koszulkę, zauważył otwarte drzwi od sypialni Peggy, dziewczynę już śpiącą w swoim łóżku oraz zapaloną lampkę nocną.

Rogers po cichu, wszedł do jej sypialni. Zgasił jej lampkę i postanowił położyć się na chwilkę obok niej, by ją pocałować na dobranoc oraz przytulić. Kiedy tylko zamknął na chwilę oczy, wpadł w senny trans. Peggy w pewnej chwili, nieświadomie odwróciła się do niego i przytuliła się do jego nagiej klatki piersiowej. Ręce Steve'a powędrowały na jej plecy, ale potem nieświadomie, zjechała na dół jej ciała.

Para spała, przytulona ze sobą. Ani razu, nie było sytuacji, kiedy jedna z osób odwróciła się w drugą stronę. W pewnym momencie snu, ich wargi spotkały się ze sobą w namiętnym pocałunku. Parka nie chciała pod żadnym pozorem tego kończyć.

Rano Steve'a obudziły promienie słońca. Mężczyzna pierwszą rzecz, którą zrobił, było popatrzenie na swoją słodką Peggy. Na jej widok, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Po chwili poczuł lekkie golgotanie od strony stóp. Okazało się, że podczas snu, nasza parka zaplątała ze sobą swoje nogi.

Rogers oparł się łokciem o poduszkę, trzymając w dłoni swoją głowę. Czekał aż jego najlepsza dziewczyna się obudzi.

Peggy zaczęła po mału, otwierać oczy. Po ich przetarciu, zauważyła, patrzącego na nią z uśmiechem Steve'a. Ona również się do niego uśmiechnęła.

-Jak się spało?

Spytał w końcu.

-Cudownie. Aż nie chciało mi się wstawać. A tobie?

Steve zanim odpowiedział, pocałował ją delikatnie.

-Najcudowniej na świecie.

Peggy patrzyła na Steve'a jak zaczarowana.

-A wiesz co mi się śniło?

Zapytał. Dziewczyna oczekiwała odpowiedzi.

-Tańczyliśmy całą noc. Tylko Ty i ja. Nie było nikogo prócz nas. Potem odeszłaś na chwilkę. Kiedy poszedłem za Tobą, Ty zniknęłaś, a moim oczom ukazała mi się ławka, na której siedzi starsze państwo. Patrzyli oni na zachód słońca. Wiesz może kto tam siedział?

Zapytał ponownie.

-Ty i Ja?

Spytała z uśmiechem.

Steve zaczął chichotać. Przysunął Peggy do siebie i mocno przytulił.

-Chciałbym przeżyć całe życie tylko z Tobą i z nikim więcej. Kocham Cię Peggy, jesteś najcudowniejszą istotą, która jest na tej ziemi. Sprawiasz, że każdy dzień jest wspaniały.

Powiedział mężczyzna. W oczach Peggy pojawiły się łzy. Dziewczynę bardzo wzruszyły słowa jej ukochanego. Podniosła głowę do góry i kiedy tylko spotkała się z jego oczami, uśmiechnęła się. Steve bez wahania, pocałował ją, pokazując jej swoją miłość.

CUDOWNE CHWILE WSPÓLNEGO ŻYCIA.

Popołudnie, kiedy to idą razem do parku na randkę.

Wieczór, kiedy to odbywa się ich pierwszy taniec.

Oświadczyny Steve'a oraz zakładanie pierścionka na palec Peggy.

Ślub oraz wesele młodej pary.

Miesiąc miodowy, spędzony przy truskawkach w czekoladzie oraz w łóżku.

Rysowanie przez Steve'a swojej żony w ciąży, czytającą  książkę.

Ostra kłótnia, która kończy się szybkimi oraz uroczymi przeprosinami.

Zabawa Steve'a i jego synami bliźniakami na podwórku oraz chwila, gdy przychodzi do nich Peggy w kolejnej ciąży.

Wysłanie synów do szkoły przez Peggy, która trzyma w rękach, swoją córkę.

Pożegnanie Steve'a przed wyruszeniem na wojnę przez żonę i trójkę dzieci.

Powrót Steve'a z wojny.

Spotkanie po latach, swoich już dorosłych dzieci.

Steve i Peggy siedzą razem na ławce, patrząc na zachód słońca, trzymając się za ręcę.

KONIEC ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top