96

Otworzyłam zmęczone oczy i zmrużyłam powieki. Było tutaj bardzo jasno, a moje oczy nie były do tego przyzwyczajone. Czułam się okropnie zmęczona. Zmieniłam pozycję i położyłam się na plecach. Przeciągnęłam się, a mój wzrok wylądował na białym suficie.

Zorientowałam się, że jestem w jego pokoju. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po telefon, który leżał niedaleko mnie.

Zobaczyłam mnóstwo wiadomości, więc zaczęłam je czytać. Większość z nich to były życzenia świąteczne od członków zespołu. To wszystko mnie trochę poruszyło, ponieważ nawet jeśli ja ich nie znam i po części nie chcę oni i tak wciąż o mnie myślą. Nie sądziłam, że ktoś może o mnie myśleć bezinteresownie.

Usłyszałam kroki na korytarzu. Od razu zmartwiłam się, że to mógłby być on. Nie wiedziałam co zrobić, jeśli tu wejdzie. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Przyłożyłam głowę do drzwi i nasłuchiwałam odgłosów. Na szczęście po kilku minutach ucichły.

Odetchnęłam i wróciłam na łóżko. Nie chciałam nigdzie wychodzić. Najchętniej zostałabym cały dzień w moim pokoju. Zebrałam się w sobie i wyszłam na korytarz. Niepewnie poszłam do drzwi. Miałam nadzieję że nie zastanę tam Jimina.

Otworzyłam powoli drzwi i zajrzałam. Nie było go tu, więc szybko weszłam do środka. Spojrzałam na łóżko. Momenty z poprzedniego dnia wróciły do mnie. Podeszłam i usiadłam na krawędzi łóżka, gładząc ręką pościel, chciałam zapomnieć.

Nie wiedziałam jak znowu mam się z nim spotkać, ale nie dało się tego uniknąć. Zmęczona opadłam na łóżko. Wpatrywałam się pusto w przestrzeń nade mną. Miałam ochotę spędzić tak cały dzień.

Po kilku minutach ktoś zapukał. Szybko usiadłam.

-Proszę - próbowałam ukryć zaskoczenie. Zza drzwi wychyliła się kobieta.

-Cześć - Uśmiechnęła się - wpadłam powiedzieć, że nie będzie nas kilka godzin. Zostawiam kluczę na stole. Jimin gdzieś pojechał, Jihyun też gdzieś zniknął. Niedługo powinni wrócić.

-Dobrze, miłego dnia - zostawiła mnie samą.

Ponownie ułożyłam się na łóżku. Skuliłam się i przymknęłam oczy. Wsłuchałam się w ciszę i spędziłam tak dużo czasu. Po paru godzinach usłyszałam trzask drzwi.

Zaniepokoiłam się, że ktoś nie chciany mógł wszedł do środka. Dość szybko zerwałam się z łóżka i poszłam na schody. Zatrzymałam się w połowie. Dostrzegłam Jimina przy drzwiach wejściowych. Skoro to był on to nie musiałam się martwić, więc wróciłam do tego co robiłam wcześniej.

Chwyciłam małą poduszkę w swoje ręce i przytuliłam ją do siebie.

-Co robisz? - obserwowałam to jak siada przy mnie.

-Nic - mruknęłam.

Patrzył na mnie przez dłuższy moment i nie odzywał się. Po paru minutach chwycił za poduszkę którą trzymałam i mi ją zabrał. Popatrzyłam na niego nie rozumiejąc dlaczego to zrobił. Odłożył na bok poduszkę.

Sięgnął ręką do mojej twarzy i odgarnął mi włosy na bok.

-Coś się stało? - wpatrywał się we mnie.

Zaprzeczyłam głową. Nie chciałam mu o niczym mówić. To był mój problem, a nie jego.

Na jego twarz nagle wkradł się uśmieszek. Wstał, co obserwowałam a następnie położył się obok mnie. Chwycił za moją rękę i położył na sobie, następnie położył swoją rękę pod swoją głową. Drugą ręką przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego ręce.

-Nie potrzebujesz poduszki, masz mnie i możesz mnie przytulać ile zechcesz - patrzył mi się w oczy - Nie będę miał nic przeciwko jeśli to zrobisz - lekko się uśmiechnął.

Wpatrywałam się w jego oczy, tak po prostu. Przysunął się bliżej i pocałował mnie w czoło.

-Dlaczego wczoraj nie wróciłaś? - przybliżył się jeszcze bardziej i umiejscowił twarz tuż przy mojej. Uważnie wpatrywał mi się w oczy.

Milczałam, nie mogąc wymyśleć czegoś sensownego.

-Zrobiłem coś nieodpowiedniego? - podniósł jedną brew.

Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.

-Zrobiłem to zbyt szybko? Przestraszyłaś się? - dopytywał.

Zaprzeczyłam głową pomimo tego że chciałam powiedzieć coś innego.

-Nie? Więc dlaczego?

Spuściłam wzrok, bo nie mogłam tego znieść.

-Nie powiesz mi?

-Nie - mój głos z jakiegoś powodu złamał się.

-Powinniśmy to sobie wyjaśnić, żeby ani ty ani ja nie popełniło już tego błędu.. - zmarszczył czoło - Wybacz mi jeśli to ja jestem powodem tego że jesteś smutna..

-Jest w porządku.. - mruknęłam.

-Jesteś pewna? - spojrzał na mnie podejrzliwie.

Skinęłam głową.

-Nie wierzę ci - mruknął.

Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie miałam ani argumentów, ani ochoty go przekonywać. Przymknęłam na chwilę oczy przez co od razu zaczęło chcieć mi się spać.

-Biiiip - delikatnie nacisnął na czubek mojego nosa - uśmiechnij się.

Pokazałam mu mały uśmieszek. Jedyne czego chciałam to jeszcze krótka chwila snu. Jednak nie pozwolił mi na to.

-Chodź ze mną - mruknął.

Zabrał swoją rękę przez co moja głowa opadła na poduszkę. Nasłuchiwałam tego jak wstaje, ale wciąż miałam zamknięte oczy.

-Gdzie? - mruknęłam.

Nie usłyszałam odpowiedzi. Po kilku sekundach poczułam jak wsuwa swoje ręce pode mnie i mnie podnosi.

-Obejmij mnie - usłyszałam przy uchu. Nie zgrabnie zrobiłam to.

Nie wiedziałam co się tak właściwie dzieje wokół mnie, więc wtuliłam w niego twarz. Po kilku sekundach znowu gdzieś siedziałam, pozostawiona sama sobie. Przetarłam zmęczone oczy i je otworzyłam. Oczy szczypały mnie i ciężko było mi widzieć.

Zauważyłam Jimina idącego do mnie. Zamrugałam dwa razy widząc to co niesie ze sobą. Bez słowa uklęknął przede mną i chwycił za moją stopę. Założył na nią obuwie.

-Czujesz się w nich dobrze? Nie są za małe? - patrzył na mnie spod opadających włosów.

Zaprzeczyłam głową.

-Świetnie - ściągnął buta.

Nagle chwycił za moje nogi i pociągnął je. Byłam tak zaskoczona że z łatwością spadłam na podłogę, dość boleśnie uderzając się w tyłek. W szoku patrzyłam na to jak się do mnie przybliża i zamyka pomiędzy swoimi rękami.

-Moje kochanie jest smutne, nie lubię gdy tak się zachowuje - był bardzo blisko mnie, tak że czułam jego oddech na twarzy - Dlaczego tak się dzieje?

Gubiłam się w jego oczach, kiedy tylko próbowałam je wyminąć. Mój oddech przyśpieszył, czując jeszcze większy stres.

-Nie ruszysz się stąd dopóki mi nie powiesz - przybliżył się jeszcze bliżej.

Sekundy mijały, a ja byłam zmuszona znosić jego wzrok. Nie chciałam nic powiedzieć, bo bałam się że zniszczę wszystko między nami.

Z każdą sekundą czułam się coraz bardziej winna. Co jest ze mną nie tak? Przed oczami zaczęła pojawiać się mgła, która tylko czekała na jedno mrugnięcie, żeby zamienić się we łzy. Powstrzymywałam się od tego najdłużej jak mogłam, ale ten moment nadszedł nawet jeśli tego nie chciałam.

Patrzył na mnie tym samym wzrokiem przez cały czas. Zaciskałam zęby, żeby nie wydać z siebie najmniejszego odgłosu.

-Nie myśl o tym, po prostu to powiedz.

Jego słowa uderzały we mnie jeszcze bardziej. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Cisza sprawiała, że jeszcze bardziej się denerowałam.

Rękami podparłam się o podłogę. Dzięki nim usiadłam, pomimo że było to trudne. Jimin nie chciał odpuścić i dalej znajdował się blisko mnie.

Zebrałam się w sobie i zabrałam głos.

-Wypuść mnie - to jedyne słowa, które przyszły mi na myśl.

-Dlaczego? - utkwił we mnie wzrok - Brzydzisz się mnie?

Ponownie zaprzeczyłam głową. Wyglądał na rozłoszczonego.

-Przestań kłamać! - wykrzyczał mi w twarz - Dlaczego ciągle mi to robisz? - mówił z wyrzutami.

Miałam wrażenie, że mówi o czymś zupełnie innym. O czymś, o czym nie wiedziałam.

Chwyciłam za jego rękę. Chciałam się uwolnić z potrzasku. Jego ręka ani drgnęła.

-Powiedz mi to! Nigdzie nie pójdziesz!

Pierwszy raz widziałam, żeby był taki zły.

-Puść mnie..! - podniosłam głos.

-Udowodnię Ci, że jestem lepszy! - uderzył ręką obok mojej głowy.

Zanim mogłam pomyśleć o czymkolwiek, jego usta znalazły się na moich. Zachłannie je całując. Chciałam, żeby przestał.

-Kocham cię, T/I! - wykrzyczał mi w twarz.

-Wiem.. - moje oczy opuściła fala łez.

Chwycił dłonią za mój policzek, a z drugiej strony delikatne mnie pocałował.

-Zapomnij o tamtym - zmarszczył czoło i spojrzał na mnie łagodnie.

Nie odpowiedziałam mu, a on powoli objął mnie i jak dziecko przytulił się do mnie. Wstrzymałam oddech. To wszystko było dziwne.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top