92

"Nie rozumiem cię. Nie zachowuj się tak. Tęsknię za tobą. Odezwij się. Nie wiem dlaczego to robisz. Spotkajmy się i wszystko wyjaśnijmy. Będę czekał tam gdzie zawsze. Proszę przyjdź."

Słowa powtarzały się w mojej głowie. Dlaczego tego Słuchałam?

Kolejny raz zobaczyłam ten sam numer. Ciągle to samo. Chcę mieć normalne życie. Dlaczego dzwoni skoro powiedziałam, że nie chcę go znać?

"Odbierz"

Kolejna wiadomość, której nie chcę widzieć. Czułam się sfrustrowana z każdą kolejną. To było denerwujące.

Numer tym razem inny pojawił się przed moimi oczami. Odebrałam połączenie.

-Przestań do mnie dzwonić! - wykrzyczałam zdenerwowana.

-Dlaczego? Hej, zadzwoniłem dopiero pierwszy raz - wyjęczał.

To nie był on. To był głos który znałam, ale nie mogłam przypomnieć sobie twarzy.

-Kim jesteś?

-Hobi Hobi nadzieja - powiedział melodyjnie - Woah już o mnie zapomniałaś?

-To nie tak..

Usłyszałam głos Jeona. Nie chciałam z nim rozmawiać.

-Odebrała? - usłyszałam oddalony głos.

-Hobi, chcę rozmawiać tylko z tobą.

-Ty wiesz, że to raczej nie możliwe. Kookie stoi obok mnie. Myślę że lepiej gdybyś z nim porozmawiała.

-Nie chcę z nim rozmawiać, chcę z tobą.

-W porządku - usłyszałam westchnięcie Jungkooka.

-Poczekaj chwilkę, pójdę do studia - powiadomił mnie.

Słyszałam jego kroki. Chyba miał klapki na nogach bo co chwilę słyszałam charakterystyczny dźwięk.

-Już jesteśmy sami - oznajmił - Więc co się stało?

-Nic się nie stało, nie chcę żeby do mnie dzwonił - mówiłam zirytowana.

-Myśleliśmy, że ktoś cię porwał. Jesteś bezpieczna?

-Jestem i nikt mnie nie porwał, nie musisz się tym martwić. Mam się dobrze.

-Jesteś poszukiwana przez policję, powinnaś się do nich zgłosić.

-Poszukiwana?

-Wiesz, nagle zniknęłaś.. martwiliśmy się o ciebie.

-Jeśli zostałam porwana to znaczy, że szukają sprawcy? - myślałam na głos.

-Tak, dlatego powinnaś się tam zgłosić.

Co jeśli ktoś uznał Jimina za porywacza?

-Co wy zrobiliście.. - złapałam się za czoło. Jimin może mieć problemy.

-Co? - był zdziwiony - Ktoś cię porwał ze szpitala?

-Coś w tym stylu.. Ale to przecież nie to.. - miałam nadzieję, że wszystko o czym myślałam było nie prawdą.

-O czym mówisz?

-Nic - szybko wyparłam wszystkie myśli.

-T/I wróć do nas. Pokłóciłaś się z Gukiem?

-Guk? - powtórzyłam.

-Jungkook - wyjaśnił - Chcemy cię z powrotem. Nie rozumiem co się stało.

-Ja też - mruknęłam - Hobi, ja cię nie znam - wyznałam.

-Jak to? Zrobiłem coś i nie chcesz mnie znać?

-Nie, ja naprawdę cię nie znam.

-Nie rozumiem..

-Po wypadku straciłam pamięć - wyjaśniłam.

-Och.. powinniśmy się spotkać - był radosny - Ale wciąż nie rozumiem dlaczego nie chcesz rozmawiać z Gukiem. Jeśli go nie pamiętasz, czemu go nie poznasz?

-Poznałam go i to zbyt dobrze..

-Kiedy? Mówił, że cię nie spotkał.

-To skomplikowane..

-Woah.. co on odwalił, że nie chcesz go widzieć? - usłyszałam głośnie stukanie - O ktoś przyszedł - słyszałam jak idzie do drzwi.

-Jest tu?

-Tak.

Już po sekundzie mogłam słyszeć głośny głos.

-AYO T/I GDZIE JESTEŚ? ZNALAZŁEM NOWY PRZEPIS NA PIEROŻKI DO PRZETESTOWANIA, MUSISZ DAĆ MI RECENZJĘ BO CI LUDZIE NISKIEJ KLASY ZJEDZĄ WSZYSTKO CO DAM IM POD NOS. MUSISZ MI POMÓC! - krzyczał coś jeszcze, ale Hobi mu przeszkadzał.

-Już wystarczy - poganiał go. Po chwili ponownie było cicho.

-Kto to był? - zapytałam z ciekawości.

-Jin - słyszałam jak siada - Spotkajmy się - powiedział spokojnie.

-Oszukasz mnie i przyjdziesz z Jeonem - nie byłam zadowolona z tego pomysłu głównie dlatego, że Yoongi wcześniej naciskał na spotkanie i go przyprowadził.

-Dlaczego miałbym cię oszukać? Przyjdę sam.. po prostu chcę widzieć cię całą i zdrową. Poza tym tęsknię za moją przyjaciółką..

-Nie wiem czy będę miała czas..

-Podaj miejsce i czas, zjawię się - był zdeterminowany.

-Może 27, 28 grudnia? Nie znam za dobrze Busan..

-Jesteś w Busan?

-Tak.

-Mogę po ciebie przyjechać - zaproponował.

-Nie ma takiej potrzeby.

-Wiesz, jest kawiarnia do której dość często chodziliśmy. Możemy tam się spotkać.

-Jak się nazywa?

-Chez l'oncle

Usłyszałam otwieranie się drzwi. Powędrowałam wzrokiem do Jimina. Pokazałam mu palcem żeby się nie odzywał.

-Okej, poszukam. Teraz muszę już iść.

-Odbierz ode mnie następnym razem. Napiszę do ciebie i umówimy się na którą godzinę.

-Pa - rozłączyłam się.

-Kto to był? - zapytał zaciekawiony.

-Hobi - patrzyłam na jego reakcję.

-Ma twój numer?

-Dałam go Yoongiemu, ale wygląda na to że podzielił się nim z innymi.

-Nie dobrze.. - mruknął - Czego chciał?

-Spotkać się ze mną.

-Zgodziłaś się? - potwierdziłam głową - Jeśli go przyprowadzi ze sobą to będzie koniec..

-Powiedział, że tego nie zrobi - zmarszczył czoło - Poza tym nie zostawię cię, nawet jeśli miałby mnie zmusić. Nie zrezygnuję z ciebie - wyznałam.

Westchnął i złapał się za twarz.

-Gdzie? - potarł twarz rękami.

-Kawiarnia Chez l'oncle, wiesz gdzie to jest?

-Tak, kiedy macie się spotkać?

-Nie wiem, może po świętach?

-W porządku.. zabiorę cię tam.

-Naprawdę? - zaskoczył mnie.

-Naprawdę - uśmiechnął się - A teraz chodź, choinka jest już na miejscu - wyciągnął do mnie rękę.

Wstałam i dołączyłam do niego. Mocno chwycił mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Jego tata nadal robił coś przy choince.

-Już - wstał z podłogi. Po kilku sekundach odnalazł nas wzrokiem - Dzień dobry - uśmiechnął się i skinął do nas głową.

-Dzień dobry - zrobiłam to samo co on.

-No, dzieciaki możecie już ją ubierać - zostawił nas samych.

-Przyniosę ozdoby - poszedł w głąb korytarza.

-Pomogę Ci - poszłam za nim.

Weszliśmy na górę, a następnie do pokoju, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Podszedł do dużej szafy i ją otworzył.

-O, tutaj są bombki - sięgnął do najwyższej półki. Jednak musiał stanąć na placach, żeby dosięgnąć do pudełka - Mam to - wyjęczał. Z trudnością wyjął je stamtąd - potrzymasz?

Zabrałam od niego pudełko i czekałam, aż wyjmie resztę ozdób. Gdy to zrobił wspólnie zabraliśmy ozdoby na dół i położyliśmy niedaleko choinki.

-Co najpierw się ubiera? - patrzyłam na kolorowe ozdoby.

-Łańcuch? - podszedł do mnie.

-A nie lampki? - nie wiedziałam jak powinno być poprawnie.

-Załóżmy łańcuch - zdecydował - Choinka nie powinna źle wyglądać, nie zależnie od tego co założymy pierwsze.

-Chodzi bardziej o to, aby nie pobić bombek..

-Spróbujmy - chwycił za jeden z dłuższych łańcuchów - Używamy kolorowych czy tych zwykłych?

-Czy nie przesadzimy z kolorami? Nic nie będzie do siebie pasować. Bombki też są kolorowe. Użyjmy jednakowych łańcuchów - chwyciłam drugi koniec łańcucha, który trzymał Jimin - Możemy użyć tego.

Jimin podążył za mną. Pomógł mi w zakładaniu łańcucha, a gdy ja nie do sięgałam już wyżej zamieniliśmy się rolami. Wkrótce cały znalazł się na choince, a my zajęliśmy się wieszaniem bombek.

Choinka nie należała do tych mniejszych, więc zajęło nam to trochę czasu.  Ostatecznie w okolicach czubka było skąpo, ponieważ nikt z nas nie był aż tak wysoki żeby tam dosięgnąć.

-Powiesisz jeszcze kilka bombek na górze? Podniosę cię - zaproponował.

-Okej - poszłam po kilka bombek i wróciłam do niego - Tylko powoli - ostrzegłam go. Posłała mi tajemniczy uśmiech i ułożył ręce w odpowiednim miejscu. Po chwili byłam już o wiele wyżej od niego. Powiesiłam wszystko co miałam w rękach, a on bez stwarzania kłopotów odstawił mnie na ziemię.

-Powiesisz też gwiazdę? - poszedł po nią.

-Jeśli mi pomożesz - przechwyciłam od niego rzecz.

Nagle podniósł mnie przez co pisnęłam.

-Ostrzegaj jeśli chcesz to zrobić! - czułam szybko bijące serce. 

-Coś się stało? - usłyszałam jego mamę.

-Nie, kończymy już - odpowiedział pierwszy.

Chwyciłam za czubek choinki i przechyliłam na bok, aby łatwiej założyć na niego ozdobę. Ostrożnie wyprostowałam to co skrzywiłam.

-Możesz mnie już puścić.

Powoli postawił mnie na podłogę.

-Chcę nagrodę - odwrócił mnie do siebie. Z ust zrobił dzióbek i pochylił się w moją stronę.

-O masz rację, dobra robota - poklepałam jego brzuch. Na jego twarzy było widoczne że nie był zadowolony.

-Nie chciałem tego.. - nadal był pochylony i się we mnie wpatrywał.

-Musi ci to wystarczyć - odgarnęłam jego grzywkę.

-Sam sobie wezmę nagrodę - posłał mi uśmieszek. 

Zanim zareagowałam szybko objął mnie swoimi ramionami i pocałował. 

Coś mignęło mi przed oczami i to nie był on.

Odkleił swoje usta od moich i patrzył się na mnie. Był o wiele za blisko.

-Idealnie! Będzie nowe zdjęcie do albumu!

Odwróciłam głowę w bok i spotkałam się z jej szczęśliwą twarzą. Usłyszałam cichy śmiech Jimina i jego usta na moim policzku. Nie potrafiłam opisać tego jak bardzo byłam teraz zawstydzona. 

Kolejny raz dostałam fleszem po oczach. Musiałam to jakoś przerwać, więc przy użyciu małej ilości siły odsunęłam go od siebie.

Usłyszałam trzask drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top