90

Pov Jimin

Zakradłem się jak ninja do jej pokoju i zauważyłem, że spała. Na palcach podszedłem do łóżka i usiadłem obok niej.

W ciszy przyglądałem się jej spokojnej twarzy. Zawsze powinna tak wyglądać..

Przysunąłem swoją dłoń do jej i delikatnie objąłem. Lekko uśmiechnąłem się. Jestem szczęśliwy, bo jest tu ze mną.

Cicho westchnęła i poruszyła głową.

Moje serce znowu zostało ogrzane. Nie istnieje słodsza rzecz od niej.

-Jeśli miałbym cię kiedykolwiek stracić, chciałbym umrzeć zanim to się stanie.

Uniosłem jej dłoń.

-Dlatego nie zostaw mnie bez pożegnania.

Przyłożyłem usta do wierzchu jej dłoni i złożyłem długi pocałunek.

Tyle szczęścia w tak małym ciele.

Odłożyłem jej dłoń i wstałem. Nie chciałem jej już dłużej przeszkadzać.

Zauważyłem śnieg za oknem. Podszedłem bliżej i oparłem ręce na parapecie. Ogromne płatki śniegu leciały z nieba, a część z nich trafiała w okno zamazując obraz. Minęło tyle czasu, że zapomniałem jak wygląda nasz ośnieżony trawnik. Dawno mnie tu nie było.

Poczułem ciepłą dłoń na mojej. Popatrzyłem w dół.

-Obudziłem cię..? - ukucnąłem przy łóżku.

-Nie - pokręciła głową i usiadła - która godzina?

-Parę minut po dziewiątej - oznajmiłem. Usiadła na brzegu łóżka i opuściła nogi na podłogę.

-Co? - zaczęła się rumienić.

-Nic, po prostu patrzę na moją dziewczynę - uśmiechnąłem się i oparłem głowę o łóżko - na moją przyszłą narzeczoną, moją żonę, matkę moich dzieci, osobę z którą się zestarzeje.. od czego chciałabyś zacząć? Każda z opcji jest przyjemna - chwyciłem za jej łydkę.

-Ty zboczeńcu.. daj mi się ubrać.

-Zawsze mówisz o ubieraniu się, a co z rozbieraniem? - patrzyłem jak wyraz jej twarzy zmienia się.

-No już, wyjdź - zasłoniła mi widok ręką.

-Nie mogę się po prostu odwrócić?

-Będziesz podglądał.

-Nie będę!

-Nie kłam.

-Jesteś dla mnie okrutna - powiedziałem z grymasem i zabrałem jej rękę z przed mojej twarzy - daj mi trochę popatrzeć.

-Nie teraz..

Oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. Miałem wrażenie, że nadal się czegoś bała. Stanąłem na równe nogi i pochyliłem się nad nią.

-W porządku, dam ci czas - pocałowałem ją w policzek - będę na dole, przyjdź gdy będziesz gotowa.

Posłałem jej uśmiech i poszedłem na dół.

-Cześć - powiedziałem, kiedy zauważyłem tatę przy stole.

-Cześć - odpowiedział mi.

Usłyszałem stukanie w kuchni, poszedłem tam.

-Co robisz? - stanąłem w przejściu.

-Gotuję - powiedziała melodyjnym głosem - o - spojrzała na mnie - T/I jeszcze śpi?

-Nie, zaraz zejdzie - oznajmiłem.

-Dobrze, nałożę wam jedzenie.

-Mogę zrobić to sam - uśmiechnąłem się i podszedłem do jednej z szafek - jaki talerz?

-Głęboki.

-Zrobiłaś zupę? - wyciągnąłem dwa talerze - tato już jadł?

-Tak, zaraz wychodzi.

Napełniłem dwa talerze i zaniosłem na stół. Usiadłem niedaleko ojca i zachowywałem ciszę, ponieważ rozmawiał przez telefon. Wyglądało na to, że składał zamówienie na produkty. Skinął głową. Odwróciłem się, żeby sprawdzić kto był za mną.

Uśmiechnąłem się do niej. Usiadła obok mnie. Zaczęliśmy jeść w ciszy, żeby mu nie przeszkadzać. 

-Tym też się zajmij wszystko jest w biurze, niedługo będę - rozłączył się.

-Masz dzisiaj dużo pracy? - zacząłem rozmowę.

-Mhm, tak trochę tego jest - uśmiechnął się - a wam jak minęła podróż?

-Dobrze - popatrzyłem na nią. Była bardzo nieśmiała - wyjątkowo mało czasu zajęło nam na dotarcie tutaj i nie było dużych korków.

-To dobrze.. - zamyślił się - Jihyun kupił niedawno nową maszynę, myślę że będzie chciał ci się pochwalić. Dość długo na nią zbierał, ale przy tym nauczył się odpowiedzialności - mówił z dumą na twarzy.

-Szybko dorasta.. - mruknąłem.

Patrzyłem na to jak wstaje i odchodzi gdzieś.

-Muszę już lecieć, do później.

Zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Dyskretnie chwyciłem za jej dłoń.

-Najadłaś się? - zrobiła duże oczy i potwierdziła głową - nie bój się odzywać..- powiedziałem ciszej.

Zabrałem naczynia i poszedłem do kuchni.

-Jimin - usłyszałem za sobą, więc przystanąłem - poczekaj na mnie - uśmiechnąłem się. Był to zabawny widok, gdy się wstydziła.

-Czekam - patrzyłem jak pośpiesznie do mnie idzie - a teraz przyszła pora cię zjeść - zażartowałem, ale w zamian dostałem lekkie szturchnięcie w plecy.

-Twoja mama nie potrzebuje pomocy..? - mówiła przyciszonym głosem.

-Moja mama, to również twoja mama - posłałem jej uśmiech - możesz jej się zapytać~

-To nie będzie właściwe, kiedy będę tak do niej mówić..

-Dlaczego? - zdziwiłem się - rzucę cię w paszcze lwa - zażartowałem i poszedłem włożyć naczynia do zmywarki - mamo - zwróciłem jej uwagę - T/I chciała się ciebie zapytać czy nie potrzebujesz pomocy, ale się wstydzi - oznajmiłem będąc pewny siebie. Myślę, że muszą przełamać lody.

-Wstydzi się? - popatrzyła na nią - Och kochanie, to przeze mnie? - mówiła ciepłym głosem - Jeśli masz pytanie to pytaj. Oczywiście, że możesz mi pomóc - uśmiechnęła się promiennie.

Patrzyłem na jej zmieszaną minę. Parsknąłem śmiechem i podszedłem do niej.

-No chodź - mruknąłem i złapałem za jej biodro - Chcę żebyś czuła się jak we własnej rodzinie.

-Ooo widzę, że wydoroślałeś - moja własna matka żartowała sobie ze mnie - chyba jednak dobrze zrobiłam, że dałam wam oddzielne pokoje.

 Westchnąłem cicho.

-Mamo, jeśli będę chciał to zrobić to pokój nie stanowi przeszkody.

-Wiem, wiem, ale dobrze jest widzieć, że się starasz. Może nareszcie zostanę teściową, bo jak do tej pory nic nie wskazywało na to. Kamień z serca. Mógłbyś porozmawiać też z bratem i powiedzieć, żeby się zdecydował. Jego rozterki emocjonalne robią niezły bałagan - rozgadała się - Och! - szybko podbiegła do garnka i zdjęła z niego pokrywkę - teraz na pewno mam co robić - zdjęła garnek z ognia.

-Pomogę Pani - powiedziała bardzo cicho. Pozwoliłem jej pójść. Naprawdę chciałem, żeby czuła się swobodnie.

-A ty co stoisz i się patrzysz? O tu chodź i pomagaj swojej dziewczynie! - pogoniła mnie. Roześmiałem się i dołączyłem do nich.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top