9

-T/I?

-Tak? - obrócił się w moją stronę, a ja wciąż patrzyłam w sufit.

-Czy ty..

-Czy ja..

-Kochasz chociaż trochę mnie?

-Oczywiście, że.. - położył mi palec na ustach. Obróciłam twarz w jego stronę.

-Pomyśl nad tym.

Skrzywiłam się trochę. Czasami jego zachowanie jest dziwne. Jeżeli jesteśmy małżeństwem to chyba musimy się kochać? Nawet jeżeli teraz czuje go jako przyjaciela to chyba jestem w stanie go pokochać?

Usiadłam.

-Dokąd idziesz?

-Coś się pali..

Przekręcił głowę na bok. Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. Drzwi były zamknięte?

Poczułam, że jest za mną. Odwróciłam się w jego stronę.

-Tego szukasz? - przygwoździł mnie do drzwi i pomachał kluczem przed nosem.

-Tak daj! - sięgnęłam po klucz, ale on zabrał szybko rękę.

-Nie tak szybko. Teraz spędzimy 24h razem w jednym pomieszczeniu.

-Co? Pogrzało cię?

Z uśmieszkiem oparł swoje czoło o moje i patrzył mi w oczy.

-Czy jesteś w stanie pocałować mnie za ten kluczyk?

-Co to za głupia zabawa?

-Nie jesteś w stanie pocałować mnie?

-Jestem, ale ta zabawa jest głupia.

-To udowodnij mi to.

-Jimin nie bądź gupi.

-Ja jestem w stanie - zmniejszył dystans pomiędzy naszymi ustami i pochylił się bardziej - tylko powiedz mi jedno słowo.

-Znowu widzę twój brzuch - stwierdziłam dla odwrócenia jego uwagi.

-To nie tam masz się teraz patrzyć - stwierdził uśmiechając się.

-Nosisz za duże koszulki. Słowo daje, że ja cała bym się tam zmieściła! - powiedziałam niewiele myśląc.

-To chodź - rozciągnął koszulkę, a ja nie wiem dlaczego przystałam na tę propozycję.

Szybko znalazłam się w jego koszulce razem z nim.

-A nie mówiłam?

-A nie mówiłem, że wpadłaś w pułapkę? - nie odpowiedziałam, bo szybko wbił się w moje usta do tego objął mnie w pasie i przyciągnął bardziej do siebie.

Moje serce momentalnie przyśpieszyło. Po paru sekundach zostawił moje usta, a ja poczułam jak bardzo jestem zawstydzona. Zrobiło mi się gorąco, a moje policzki mnie parzyły.

-Jesteś gupi - chciałam schować twarz.

On w odpowiedzi zrobił to ponownie. Był zachłanny i coraz mocniej  pogłębiał nasze pocałunki. Zaczynało brakować mi tchu, w tedy oderwał się ode mnie.

-Jesteś gupi, wiesz? - byłam cała w rumieńcu.

-A ty bardzo pociągająca - ucałował moje czoło

-Gupek.. możesz już mnie puścić i oddać klucze - jego ręce nie drgneły.

-Nie potrafię cię puścić - patrzył mi prosto w oczy.

-Pomogę ci.

-Jesteś w kokonie moja droga. Nawet ręki nie wystawisz - wyszedł ze swojej koszulki, a ona została na mnie. Znowu przyciągnął mnie do siebie.

-Napastujesz mnie? - spytałam z ciekawości, ale nie odpowiedział.

Chwycił za moje pośladki i mnie podniósł. Bałam się, że spadne. Owinęłam ręce i nogi wokół niego.

-Jesteś zamknięta tutaj ze mną i nikt cię nie usłyszy poza mną.

-C-co ty pleciesz? - bałam się trochę tego co on chce ze mną zrobić.

-Kocham cię T/I.. - złożył pocałunek na mojej szyi.

-Jimin... zostaw mnie w spokoju.

-Już długo to robiłem - uśmiechnął się.

-Aa kuwa kuwa kuwa! Trzymaj mnie! - ścisnęłam go mocniej.

-No trzymam - powiedział zdezorientowany.

Biała mysz podeszła do jego nogi. Myślałam, że się zesram ze strachu.

-Weź to! Błagam! Zabierz ją! - wciąż trzymałam się nagiego ciała Jimina.

-Kogo?

-Masz mysz pod nogami!

Spojrzał w dół.

-Siema Albert, brachu! - mysz stanęła na dwóch łapkach.

Jimin przykucnął do niej wraz ze MNĄ.

-Kuwa! Do góry! JIMIN DO GÓRY!

-Albert ci nic nie zrobi - pogłaskał mysz jedną ręką.

-Aaaa ty chyba chory jesteś! Odstaw mnie na łóżko! - wziął mysz do ręki i poszedł ze mną na łóżko - ale nie z tą myszą! Zabierz ją!!!!!

-Albert jest spoko ziom.

-Sam jesteś ziom! Zabierz ją! - zeszłam z Jimina i odsunęłam się jak najdalej - ja chce stąd wyjść! Jimin oddawaj klucz!

-Jeżeli to ze mną powtórzysz - puścił mi oczko.

-No błagam cię!!!

-Proszę - podał mi klucz. Szybko pobiegłam w stronę drzwi. Włożyłam klucz, ale nie chciał się przekręcić! Klucz nie działał.

-Nie da się!

-Jak to się nie da? - przekrzywił głowę na bok - A znowu się zacieły!

-Jak to znowu! Otwórz mi te drzwi! - coraz bardziej panikowałam.

-Kobieto nie drzyj się tak!

-Sam byś się darł! - szarpałam za klamkę.

-Albercie idź po dziadka - Jimin rzekł a mysz szybko zniknęła.

-Co ty wyprawiasz?! - krzyczałam na niego.

-Spokojnie - podszedł do mnie.

-Gdzie ta mysz?! Weź ją zabij!

W odpowiedzi poczochrał moje włosy.

-No nie żartuj sobie ze mnie gdzie ona jest?

-Poszła po dziadka.

-Jakiego dziadka? O czym ty mówisz?

-Sąsiad. Starszy pan. Opiekuje się mieszkaniem, kiedy nie ma mnie tutaj.

-Dałeś mu klucze a mi nie, co?

-Poczekaj, muszę wyciągnąć listę zażaleń i długopis. Muszę dopisać.

-Nie trzeba..

Spojrzałam na niego i zdjęłam jego koszulkę, która na mnie pozostała. Wyciągnęłam do niego rękę z koszulką.

-Masz i się ubierz.

-A co źle wyglądam?

Chciałam mu odpowiedzieć, ale drzwi się otworzyły. Przed nami stał wzrostu Jimina starszy pan o siwych włosach. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Starszy pan tylko spoglądał raz na mnie, raz na Jimina. Szeroko się uśmiechnął i w tedy padło pytanie, które mnie zatkało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top