87

Pov Suga

-Dzięki.. - oddała mi mój telefon.

Skinęła głową.

-Jeśli mu go dasz, już nigdy mnie nie zobaczysz.

-Ta - odpowiedziałem krótko.

Weszliśmy do środka.

Gdyby nie fakt, że robię to dla kogoś to bym się tutaj nawet nie wybrał. Czasami trzeba się poświęcić. Czym szybciej to załatwię tym lepiej.

Bez ociągania się przeszliśmy dalej. Musiałem się przygotować zanim podeszliśmy do jakiegokolwiek wybiegu. To będzie ciężkie.

-Chodźmy może tam - poszedłem prosto.

Oglądanie zwierząt nie było dla mnie zbyt wielką atrakcją. Zwierzę to zwierzę, wolałem się z niej pośmiać.

Stanąłem naprzeciwko wybiegu. Dostrzegłem ogromną jaszczurkę. Stanęła obok mnie i wpatrywała się. Chyba jej nie dostrzegła. Jaszczurka otworzyła swoje ślepia.

-AAAAAA! - odskoczyła do tyłu.

Moi drodzy seans czas zacząć.

Parsknąłem śmiechem na jej minę.

-Co to za potwór?! - mówiła z przerażeniem.

-Kupię ci takiego i zabierzesz do domu - zaproponowałem.

-Nie chcę! Chodźmy stąd!

-Nie obejrzeliśmy jeszcze wszystkiego.

-Nie chcę już niczego oglądać!

-Może coś puchatego cię przekona - poszedłem dalej.

-Zaczekaj! - złapała się mojego ramienia - nie zostawiaj mnie samej.

-Podziwiaj atrakcje - droczyłem się.

Podszedłem do leniwców.

-To nazywasz puchatym?! Spójrz na ich pazury! - znowu zaczęła piszczeć.

-Idealne do rozszarpywania mięsa - stwierdziłem, chociaż wiedziałem że do tego nie służą.

-Nie chcę już tu być.

-Zapewniam ci atrakcje w życiu, nie narzekaj - poszedłem dalej.

-Nie chcę takich atrakcji!

-Jeśli będziesz tak dalej krzyczeć to jest większa szansa na to, że uciekną. Tylko nie krzycz do małp - ostrzegłem - o taką to bym do domu wziął - podszedłem bliżej.

-Nie idź do niej - zatrzymała mnie - jest straszna..

-W twojej wyobraźni - zabrałem rękę.

Zauważyłem małą hienę, przykucnąłem.

-Tylko nie wkładaj tam ręki - panikowała.

-Nie mam zamiaru witać się z jej matką.

-Yoongi, proszę chodźmy stąd..

-Słyszałem, że są tutaj nawet rekiny - zignorowałem ją.

-Nigdzie nie idę.

-Kamracie słuchaj się pirata - odszedłem.

Dogoniła mnie.

-Nigdy więcej nie zgodzę się na coś podobnego - mruknęła - wiedziałeś, że się boję.. 

Przewróciłem oczami.

-Wyjdziemy pod jednym warunkiem.

Patrzyła się na mnie w pełni przerażona.

-Czemu mnie dręczysz.. - jęknęła niezadowolona.

-Bo jesteś ślepa.

-Więc wyjdę stąd będąc ślepą - poszła w kierunku wyjścia. Co chwilę oglądała się na boki, bo się bała.

Co za..

Poszedłem za nią do wyjścia.

-Chcę już wrócić do domu - oznajmiła - mam wezwać taksówkę, czy mnie odwieziesz?

-Jesteś za szybka - poszedłem przed siebie.

Niedaleko powinna być kawiarnia, chciałbym do niej zajrzeć. Obejrzałem się za siebie, aby sprawdzić czy za mną idzie.

-No chodź - zauważyłem, że robiła coś w telefonie - odwiozę cię - popatrzyła na mnie.

Świetnie, spieprzyłem jej zaufanie.

Ostatecznie przyszła do mnie.

-Chodźmy do tamtej kawiarni - wskazałem palcem - wypijemy coś ciepłego i wrócimy - zaproponowałem. Przytaknęła mi.

Po paru sekundach byliśmy już w środku. Zajęliśmy wolne miejsce i zamówiliśmy ciepłe napoje.

Nie rozmawialiśmy ze sobą. Może była na mnie zła. Nie byłem nigdy rozmowny, więc mi to nie przeszkadzało. Miałem chwilę w której mogłem patrzyć na normalnych ludzi, nie na te osły. Niby miejsce publiczne i wiele ludzi, ale wciąż są ciszej niż oni.

Wyciągnąłem telefon i kliknąłem w konwersację.

Albo teraz albo nigdy.

> "Przyjedź tutaj jak najszybciej możesz. To coś ważnego, dotyczy T/I"

Wysłałem mu lokalizację.

Od razu mi odpisał.

"Zaraz będę"

To koniec gry, Park Jimin.

-Coś się stało? - wpatrywała się we mnie.

-Nie - odłożyłem telefon.

Zastanawiałem się jak wiele kłamstw jej powiedział i jak ją przekonał do siebie. Nie pamiętała nic, więc wierzyła we wszystko co jej powiedział.

Co za drań.

Mój telefon zawibrował.

"O co dokładnie chodzi? Jestem już blisko"

-T/I zaraz jedziemy do domu - oznajmiłem.

-Już? - zrobiła duże oczy - pójdę do łazienki - oznajmiła.

Dopiła swój napój i poszła. 

-Nareszcie wszystko wróci do normy - westchnąłem i oparłem na siedzeniu.

-Już jestem, mówiłeś że to coś ważnego - nie zauważyłem kiedy znalazł się obok mnie - o co chodzi?

-Znalazłem T/I.

-CO?! - nieoczekiwanie krzyknął - gdzie ona jest?! - zaczął się rozglądać.

-Nie krzycz, bo ją wystraszysz. Jest w łazience - oznajmiłem.

-Idę do niej - oznajmił.

-Zaczekaj, zaraz wróci. Daj jej trochę czasu.

Zniecierpliwiony usiadł naprzeciwko mnie.

-Jesteś pewny? 

-Tak, to ona.

Schował twarz w dłoniach.

-Pójdę sprawdzić czy wszystko w porządku - nagle wstał.

-Jezu, naprawdę nie możesz wytrzymać minuty?

-Zbyt długo czekałem - poszedł w kierunku toalet.

-Co za dzieciak.. - powiedziałem do siebie.

Uregulowałem rachunek i czekałem, aż wróci. Nie wiedziałem co zajmuje mu aż tyle czasu.

Po paru minutach zauważyłem go idącego do mnie. Był sam.

-Co się stało? - wstałem.

-Nie ma jej - był sfrustrowany.

-Jak kto jej nie ma? - zaskoczyło mnie to. Nie widziałem żeby wychodziła - musi być gdzieś w pobliżu.

Wyjąłem telefon i wybrałem jej numer. Powinienem usłyszeć jej telefon jeśli była w pobliżu.

Czekałem aż odbierze, ale tego nie zrobiła.

-To jej numer?! - szybko zabrał mi telefon - dała ci go?!

Kiwnąłem głową.

Zapisał numer i oddał mi telefon.

-Idę jej szukać - oznajmił i wybiegł z kawiarni.

Wybrałem numer Jimina. Miałem przeczucie że to on maczał w tym palce.

-Czego?

-Gdzie T/I?

-Masz jeszcze czelność pytać o nią?

-Zakończmy to. Gguk nie musi nawet wiedzieć że to Ty ją porwałeś, ale teraz musisz ją oddać.

-Po moim trupie - rozłączył się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top