85
Otworzyłam zaspane oczy. Było ciemno. Nie byłam w wytwórni. Rozejrzałam się.
To był parking?
Jimina nie było obok mnie. Byłam zdezorientowana. Na moich kolanach leżała moja torebka. Otworzyłam ją w poszukiwaniu telefonu.
-Może jest zajęty.. - powiedziałam sama do siebie.
Wybrałam jego numer i czekałam aż odbierze.
-Dobrze ci się spało? - powiedział gdy tylko odebrał.
-Miałeś mnie obudzić.. - mruknęłam.
-Nie mogłem tego zrobić - powiedział ciepłym głosem.
-Gdzie jesteś..?
-W środku.
-W środku..? - nie widziałam zbyt wiele.
-Zaraz przyjdę do ciebie, obiecuję. Nie chcę żebyś się zgubiła.
Przytaknęłam. Niespodziewanie się rozłączył.
Czy był w miejscu, gdzie to wszystko miało się odbyć? Nadal dobrze się nie obudziłam. Muszę zacząć myśleć..
Pociągnęłam za klamkę od drzwi samochodu. Otworzyłam je i wysiadłam. Zimne powietrze uderzyło we mnie. Od razu zapragnęłam wrócić do środka, ale miałam teraz co innego do roboty.
Z oddali zobaczyłam jego sylwetkę.
-Temperatura jest na minusie, więc jest bardzo zimno. A ty mi tu przychodzisz nie ubrany w dodatku w garniturze, w którym wyglądasz jak największe ciacho - podsumowałam - zrobiło się gorąco - powiedziałam, kiedy był wystarczająco blisko.
-Większego komplementu chyba nigdy od ciebie nie usłyszałem - zarumienił się.
-Więc powinnam mówić ci częściej komplementy - złapałam go za rękę.
Zawstydził się i w ciszy poszliśmy do dużego budynku.
-Załóż maskę, włożyłem ci ją do torebki i nie zapomnij przypiąć sobie identyfikatora - przypomniał. Kiwnęłam głową.
Weszliśmy do dość obszernego miejsca. Było głośno.. nawet bardzo.
-Tam powinna być Yan - wskazał na drzwi - ja muszę iść - pocałował mnie w policzek - spotkamy się po wszystkim. Uważaj na siebie.
Skinęłam głową. Poszedł gdzieś, a ja zrobiłam tak jak powiedział. Przeszłam przez drzwi.
Ludzie.. tłumy ludzi..
Widzę ją.
Niepewnie podeszłam.
-Dobry wieczór - przywitałam się.
Obejrzała się na mnie. Od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Dobry wieczór! - powiedziała radośnie - Dobrze, że już jesteś. Mamy mnóstwo roboty! - pociągnęła mnie za sobą.
~*~
Parę godzin później
-Dokąd idziemy? - szłam obok niego.
-Na przyjęcie - oznajmił.
-Co? - byłam trochę zaskoczona.
-Tutaj - przeszliśmy przez drzwi.
Stanęłam jak wryta.
Ja
I
Celebryci..
Okej, poznałam siedmiu, ale taka ilość to za dużo. Jestem zwykłym człowiekiem.
-Nie wstydź się - szepnął mi do ucha.
Yhym.. Tak.. Mogłam się lepiej ubrać, ale okej przecież nigdy im nie dorównam.
-N-nie możemy po prostu wrócić do domu..? - wydukałam.
-Chcesz już wracać? - był trochę zaskoczony.
-Czuję się nie swojo.. - przyznałam.
-Przyzwyczaisz się - posłał mi uśmiech - Chodźmy tam, ich już znasz - podeszliśmy do jednego ze stolików i usiedliśmy na kanapie.
Nadal było tłoczno.. Jednak znajome twarze dodały mi trochę otuchy.
-Chcesz się czegoś napić? - powiedział dość głośno.
Zaprzeczyłam. Stresowałam się, tak całkiem bez powodu.
Zostawił mnie.
Chciałabym być koalą, bo czemu nie.
-Co tam Soo?
Jakby nigdy nic Taehyung usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. W drugiej ręce trzymał drinka.
-Dzięki, że przekonałaś tego bałwana - przykleił się do mnie jeszcze bardziej - musisz do nas kiedyś wpaść, chciałbym cię lepiej poznać.
Chyba był już wstawiony..
-Mhm.. - mruknęłam.
-Zabieraj od niej łapska.
Jimin odciągnął go ode mnie.
-Nie bądź zły, tylko rozmawialiśmy.
-Przesuń się.
Usiadł pomiędzy mną a nim.
Mimo wszystko było to dość zabawne.
-O nie mój Jimi jest zły - objął go w pasie.
Kochane..
Delikatnie zdjął jego dłonie z siebie.
-Nie będzie Ci przeszkadzać jeśli będę pił alkohol? - zwrócił się do mnie.
-Nie, możesz pić - dlaczego miałabym mu zabronić..?
-Będę grzeczny..
Złapał mnie w talii i przysunął się bliżej mnie. Głowę ułożył w zagłębieniu mojej szyi.
Było mi ciepło..
I miło..
Dołączyło do nas jeszcze kilka osób. Wszyscy ze sobą rozmawiali, jednak ja wolałam delektować się spokojem i tym że był przy mnie. Po pewnym czasie zrobiłam się senna.
Jimin poszedł zatańczyć z jakąś dziewczyną, więc zostałam sama. Był już trochę pijany przez co był jeszcze bardziej uroczy.
Cicho westchnęłam.
-Czym się martwisz - Yoongi znalazł się obok mnie. Podniosłam wzrok.
-Niczym - mruknęłam.
-Taeś gdzie jesteś!
Jakiś chłopak miał na głowie czapkę. Nic nie widział. Potknął się o własne nogi i upadł na ludzi siedzących na drugiej kanapie.
-Mam cię! - wykrzyczał.
Wszyscy się zaśmiali.
-Ogh.. - Jimin opadł obok mnie - zatańczysz ze mną? - wyszeptał mi do ucha i zachichotał - prooooooosze.
Przytaknęłam.
Wstał i o mało co się nie przewrócił o stół.
Chwyciłam jego ramiona dla bezpieczeństwa. Zachichotał. Poszliśmy na parkiet.
Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Niepewnie objęłam go za szyję.
-Jesteś zbyt niewinna.. - wyszeptał i przybliżył nasze ciała do siebie. Poruszaliśmy się powoli.
-Czy to sen i niedługo się z niego obudzę? - pochylił się nad moim uchem - chcę znowu cię usłyszeć, w nocy twoje jęki i inne odgłosy rozkoszy..
-Zboczeniec.. - czerwieniłam się.
-Róż na twoich pulchnych policzkach i moje imię na krwistych ustach. Chcę żeby te dźwięki były tylko dla mnie i należały tylko do ciebie.
Zatrzymaj to.
-Kocham cię. Twoje usta, twój uśmiech. Twój zadarty nosek i piękne oczy. Twój brzuszek, twoje rączki, ramiona, twoje piersi. Twoje słowa, twój dotyk. Twoje szepty, zapach, twoją pu—
Położyłam dłoń na jego ustach.
-Wystarczy - powiedziałam cała czerwona - nic już nie mów - zabrałam rękę.
-Chcę się spotkać z tobą tej no—
-Jimin..! - powiedziałam głośniej.
Zachichotał.
-Kocham cię T/I. Po prostu cię kocham.. - wyszeptał.
Objął mnie mocniej. Tkwiliśmy w uścisku do końca.
~*~
-Nie ściągaj jej - karciłam go bo chciał ściągnąć mi maskę.
-Chcę widzieć twoją twarz - wymamrotał i zdjął ją. Moja cierpliwość była dzisiaj testowana.
-Chodź - lekko pociągnęłam go.
Cały czas chichotał.
Poprosiłam Yoongiego o podwózkę na szczęście zgodził się. Mogłabym wziąć taksówkę, ale przyjechaliśmy tutaj samochodem.
-Shh! - nagle znalazłam się przy ścianie.
-Co robisz? - byłam zdezorientowana.
-Ciii - przylgnął do mnie i zatkał mi usta dłonią - nic nie mów - szeptał.
Byłam cicho, ale trwało to już dość długo. Złapałam za jego dłonie i je zdjęłam.
-Jimin co ty robisz, chodźmy już - patrzyłam mu w oczy.
-Nie możemy..
-Jimin nie guzdraj się - usłyszałam głos Sugi.
Nim zdążyłam coś zrobić szybko wziął mnie w ramiona i pocałował.
-Zostaw ją - odciągnął go do tyłu.
-Ona jest moja! - zaczął się do niego rzucać z pięściami.
-Przestań - złapałam za jego rękę zanim skierował ją do Sugi - nie atakuj go, on nam pomaga.
Patrzył przez chwilę na mnie.
-Nie zostawiaj mnie dla niego - przytulił się do mnie.
-Ale ma najebane w głowie.
Wywróciłam oczami. To było normalne po wypiciu.
-Jimin wracamy do domu, puść mnie - próbowałam się wyswobodzić.
-Nie idź do niego.
Co za dramatyczna sytuacja..
-Nie idę, chodź do samochodu.
Powoli mnie puścił. Chwyciłam jego rękę. Poszłam razem z nim do samochodu. Otworzyłam drzwi i chciałam, żeby wsiadł pierwszy, ale się upierał.
-Jimin siadasz z przodu - zarządził Suga.
-T/I idź pierwsza - popędził mnie. Usiadłam na tylnym siedzeniu.
-A ty idź na przód.
Zignorował go i usiadł obok mnie.
-Jeśli będziesz się do niej kleił to wyjebie cię z tego auta - pogroził mu i usiadł za kierownicą.
I tak go zignorował i się do mnie przytulił. Suga tylko westchnął.
W ciszy dojechaliśmy na miejsce. Wydawało mi się, że Jimin zasnął, więc szturchnęłam go żeby się obudził.
-Cooo - był śpiący.
-Wysiadamy już - oznajmiłam i otworzyłam drzwi.
Coś mamrotał pod nosem, ale kiedy zauważył że wysiadam szybko podążył za mną.
-Czekaj! - krzyknął za mną
-Co za dżdżownica.. - był załamany.
Wydostał się z auta.
-T/I! - przytulił mnie. O mało co się nie wywaliłam.
-Przecież jestem tutaj, nie bój się - pogłaskałam go po głowie.
-Mogę cię od niego uwolnić - oparł się o maskę samochodu.
-Nie potrzebuję pomocy - zaczynało mnie denerwować to, że drąży ten sam temat.
-I tak nie uciekniesz od tego - nie był zadowolony z mojej odpowiedzi.
-Nawet jeśli się dowie to nie będę z nim - powiedziałam pewnie - nie zrezygnuje z Jimina.
-Jungkook nie zrezygnuje z ciebie.
-To będzie musiał.
-A może to ty zrezygnujesz?
-Przestań pogrywać ze mną - warknęłam.
-Jeśli przestaniesz być ślepa.
-Zostaw ją ty—
-Jimin - zatrzymałam go.
Suga podszedł do nas.
-Proszę - podał mi kluczyki od auta - wpadnę jutro.. tak myślę że nie sam.
Zaczął odchodzić.
-Nie mów mu gdzie jestem - zatrzymał się na moje słowa.
-Sama wiesz co cię czeka - odszedł.
Denerwujące..
Poszłam z nim do windy i wkrótce weszliśmy do mieszkania. Zdjęłam swoje wierzchnie ubrania.
-Jesteś zła, nie bądź taka. Wolę gdy się uśmiechasz - znowu próbował mnie przytulić. Cofnęłam się do tyłu. Chciałam, żeby ta noc minęła jak najszybciej.
-Zdejmij płaszcz - poprosiłam.
Patrzył na mnie jak na głupią.
-Nie zrobisz tego? - pokręcił głową. Westchnęłam. Podeszłam do niego i rozpięłam jego płaszcz - wyjmij rękę - próbowałam mu pomóc. Udało mi się go pozbyć tak samo jak butów - chodź, położysz się spać - poprowadziłam go do sypialni. Był grzeczny, nawet za bardzo - rozbierz się - usiadł na brzegu łóżka.
Cały czas patrzył na mnie.
-Potrafisz zrobić to sam - dalej na mnie patrzył - uhh wykorzystujesz mnie - stanęłam pomiędzy jego nogami. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Nagle wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę - zboczeniec - szybko zabrałam je i kontynuowałam.
-Chcę ciebie - patrzył się w moje oczy. Światło księżyca odbijało się w jego oczach.
Udało mi się odpiąć ją do końca i bez większych problemów zdjąć.
-Spodniami zajmij się sam - odsunęłam się. Patrzył na mnie w grymasie - no dalej - popędziłam go. Posłusznie pozbył się ich - połóż się - podeszłam do łóżka i przygotowałam je do spania.
-Teraz ja chcę się tobą zająć - usłyszałam za sobą. Pchnął mnie na pościel.
-Nie potrzebuję pomocy - obróciłam się na plecy.
Powoli ułożył obie ręce po dwóch stronach mojej głowy.
-Chcę się odwdzięczyć tym samym..
-Masz głupie pomysły.
Chwycił za moje ubrania i zdjął je ze mnie.
Oblał mnie wstyd za to jak wyglądałam.
-Nic ci nie zrobię - zapewnił.
-Pabo jesteś pijany.
Uśmiechnął się głupio i sięgnął ręką do moich spodni.
-Wolę to sama zrobić..
-Nie - odpowiedział szybko i je zdjął.
Znalazł się nade mną.
-Uwielbiam twój zapach - pocałował mnie w szyję.
-Jimin..
-Wiem.
-Co wiesz?
-Chcę żebyś jęczała moje imię.
-Masz rozdwojenie jaźni - zrobiło mi się gorąco - powiedziałeś, że będziesz grzeczny - przypomniałam.
-A nie jestem? - jego dłonie wylądowały na moim ciele - chcę cię słyszeć - składał pocałunki na mojej szyi.
-Pabo idziemy grzecznie spać..
-Chcę tylko ciebie - przyssał się do mojej szyi.
-Chcę spać..
-Chcę spać z tobą - powtórzył.
Pocałunkami robił ścieżkę w dół.
-Pozbądź się tego - powiedział, kiedy dotarł do mojego stanika.
-Pabo wystarczy już - moje serce biło szybciej niż normalnie.
Podniósł głowę i popatrzył na mnie.
Objęłam jego szyję i przyciągnęłam go do siebie. Opadł na mnie.
-Uspokój się już - wydyszałam.
Był ciężki, ale nie było to problemem. Na swojej nodze poczułam wzwód. Starałam się udawać, że nic się nie stało.
Ponownie zaatakował moją szyję swoimi ustami. Łaskotał mnie kiedy nimi poruszał.
-Śpij.. - szepnęłam i zignorowałam to co robił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top