76

-Wybierz na co masz ochotę - podałem jej menu. Wzięła je ode mnie i zaczęła przeglądać.

Przyglądałem się jej i żałowałem, że nie mogę zrobić nic więcej. Jej oczy były takie smutne..

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer.

-Dzień dobry - powiedziałem do telefonu.

-Dzień dobry Jiminku - odpowiedziała wesoło.

-Soo nie przyjdzie dzisiaj do pracy, przepraszam za kłopot.

-Coś się stało?

-Nie czuje się zbyt dobrze.

-Och rozumiem. Niech odpoczywa. Nie mam dużo pracy, poradzę sobie.

-Dziękuję - rozłączyłem się.

-Jeszcze jedna osoba.. - mruknąłem do siebie i wybrałem numer.

-Nie będzie mnie dzisiaj - od razu zacząłem.

-Co? Dlaczego? Nie skończyliśmy jeszcze choreografii.

-Nie będzie mnie dzisiaj, to wszystko - rozłączyłem się.

Nie miałem ochoty tłumaczyć się.

-Zatrzymuje cię.. - usłyszałem jej cichy głos.

-Obiecałem Ci, że spędzę ten dzień  z tobą  i dotrzymam obietnicy - patrzyłem na jej spuszczony wzrok - wybrałaś coś? - przysunąłem się bliżej niej.

-Nie wiem..

-Gofry są dobre, co myślisz? Weźmiemy to? - przytaknęła.

Wezwałem kelnera i złożyłem zamówienie.

Yeontan podbiegł do naszych nóg, przypuszczałem, że Taehyung zaraz się tutaj zjawi.

-Tannie - schyliłem się i pogłaskałem psa. Wkrótce i ona dołączyła do mnie. Może właśnie tego potrzebowała? Jej wyraz twarzy zmienił się na lepszy.

-Cześć - usłyszałem jego głos.

-Cześć - odpowiedziałem tak samo. T/I skinęła głową.

-Niemożliwe, że tak szybko cię polubił. Czasami mnie to zadziwia - mówił do niej, jednak ona pozostawała milcząca. Byłem pewny, że zauważył zmianę w jej zachowaniu.

-Tannie ma już doświadczenie - stwierdziłem. Ten pies wiedział więcej niż on.

-Coś się stało? - patrzył na nią podejrzliwie - zwykle jest wesoła, Jimin co jej zrobiłeś?

-Nic jej nie zrobiłem, czemu od razu ja?

-Bo masz z nią najlepszy kontakt.

-Nic mi nie zrobił - powiedziała o wiele ciszej - wszystko w porządku - pokazała mu wymuszony uśmiech.

-Skoro tak.. - był nie pewny.

-Jimin! - usłyszałem znajomy głos - przestań mnie ignorować! - Namjoon podszedł do naszego stolika.

-Powiedziałem, że nie przyjdę - burknąłem.

-Nie zachowuj się tak. Nie mamy dużo czasu.

- Co chodzi? - Taehyung starał się zorientować w sytuacji.

-Stwierdził, że dzisiaj sobie nie przyjdzie na próbę i nawet nie raczy podać powodu - powiedział wkurzony.

-Po prostu chcę mieć dzień wolny.

-Potrzebujemy cię.

-Nie tylko wy. Ogarnę wszystko i zdążę na czas - oznajmiłem.

-Odpuść mu dzisiaj - wtrącił się - pomogę mu, jeśli będzie miał problemy. Zdąży na czas - zapewnił go.

-Taehyung nie ponoś za niego odpowiedzialności. Jest duży, powinien się tego nauczyć.

-Nie ponoszę odpowiedzialności, po prostu go rozumiem. Niech dzisiaj ma wolne.

Namjoon przez chwilę zastanawiał się w ciszy.

-Okej, ostatni raz. Mów wcześniej o takich rzeczach - pogroził palcem i zostawił nas.

W międzyczasie kelner przyniósł nasze zamówienia.

-Będziesz dzisiaj bardzo zajęty?

-To zależy czego chcesz.

-Muszę znaleźć kogoś, kto zajmie się Yeontanem.

-Myślę, że możemy się nim zająć - odezwała się.

-Oo naprawdę? Nie będzie wam przeszkadzał?

-W porządku, zajmiemy się nim - potwierdziłem. Skoro T/I wyszła z taką inicjatywną to ja nie chciałem się sprzeciwiać.

-Dzięki, przyniosę wam smycz - szybko odszedł.

Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem. Yeontan działa cuda.

-Wygląda pysznie - zwróciłem jej uwagę i zacząłem jeść.

-Jimin.. Nie masz wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą?

Rozejrzałem się dookoła, jednak wszystko wydawało się być normalne.

-Nie, wydaje ci się. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami.

-Och.. przepraszam - zaczęła jeść.

-Powiesz mi, gdzie byłaś w nocy? - narzuciłem temat. Chciałem to wiedzieć.

-Będziesz zły - wymamrotała.

-Może troszkę, ale powiedz mi. Chcę, żebyś mi ufała - chwyciłem jej dłoń.

-U Jungkooka.

-Dlaczego? - nie rozumiałem dlaczego miałaby tam pójść.

-Chciał się spotkać - westchnąłem.

Więc tak się dowiedział.

Jeśli naprawdę wie to wkrótce przyjdzie po nią. Nie oddam jej.

Zauważyłem Taehyunga idącego w naszą stronę. Szybko naciągnąłem jej maskę.

Spojrzała na mnie nie rozumiejąc dlaczego przerwałem jej posiłek.

-Trzymaj - podał mi smycz - do zobaczenia później - pomachał nam - Dzięki za pomoc - wkrzyczał i szybko zniknął z mojego pola widzenia.

-Możesz już ją zdjąć - obsunąłem jej maskę.

-Może jeszcze ktoś przyjdzie - zażartowała i wróciła do jedzenia.

-Może pójdziemy z nim na spacer? - zaproponowałem.

Przytaknęła.

Dokończyliśmy posiłek i zapłaciliśmy.

-Tannie - zawołałem. Szybko znalazł się przy moich nogach. Zapiąłem smycz.

Czekałem, aż T/I do mnie dołączy.

-Nie wzięłam telefonu, pójdę po niego - oznajmiła.

-Poczekam - Patrzyłem jak wchodzi do windy.

Pov T/I

Drzwi otworzyły się, przeszłam przez nie i znalazłam się na pustym korytarzu.

Zrobiłam parę kroków.

Mocno uderzyłam o ścianę. Moja głowa pękała z bólu.

Zostałam przyszpilona do ściany. Jego ręka wylądowała na moim gardle.

-P-puść - z moich oczu popłynęły łzy.

-Co się wczoraj wydarzyło - jego ręka uniemożliwiała mi normalne oddychanie.

-P-uhhh - zaczęłam się dusić.

-Co mi dosypałaś! Mów! - jeszcze bardziej zacisnął się na mnie.

-Ni—

-Mów bo cię zabiję!

Nie mogłam nic powiedzieć. Otoczenie stawało się czarne i coraz gorzej go słyszałam.

-Mów szmato!

-Zostaw ją, Jeon - kolejna ręka wylądowała na jego. Nie mogłam nic dokładnie zobaczyć. Powoli odpływałam.

Nagle ucisk zniknął, a ja upadłam na ziemię. Zaczęłam mocno kaszleć i łapczywie wdychać powietrze.

-Wynoś się stąd, tylko problemy robisz. Co cię napadło?!

Nie potrafiłam się skupić na rozmowie. Znowu poczułam się brudna, czy to kiedyś minie? Byłam zmęczona.

-Hej, hej - ktoś szarpał moje ramię - nie umieraj - zostałam lekko uderzona w policzek - słyszysz mnie?

-Mhm.. - tylko tyle mogłam powiedzieć.





------------------

Aktywność dzisiaj zasługuje na 5+ dlatego łapcie jeszcze jeden rozdział jako prezent.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top