66

Pov T/I

-Chodźmy - złapał mnie za rękę - i naciągnij tę maskę - pocałował mnie w nos. Zrobiłam to o co poprosił.

-Odzwyczaiłam się trochę - przyznałam.

Zachichotał i objął mnie.

-Kocham cię - pocałował mnie w skroń.

Weszliśmy do zatłoczonego budynku.

-Tam powinna być - wskazał na drzwi - przyjdziesz później? - zatrzymaliśmy się. Przytaknęłam mu - uważaj na siebie - przytulił mnie.

-Zawsze uważam - czekałam, aż mnie puści.

-Kocham cię..

-Wiem - zaśmiałam się - ciągle mi to mówisz.

-Zmykaj - odsunął się i posłał mi uśmiech.

Poszłam do drzwi i lekko zapukałam.

-Proszę - usłyszałam głos po drugiej stronie.

Pchnęłam drzwi. Pani Yan szperała w pudłach i była odwrócona do mnie plecami.

-Dobry wieczór - przywitałam się. Szybko odwróciła się do mnie i spojrzała z uśmiechem.

-Dobry wieczór T/I! - szybko podeszła do mnie i objęła. Nie wiedziałam jak na to zareagować - Dobrze się czujesz? - odsunęła się.

-Tak.. - powiedziałam oszołomiona - przepraszam, że nie powiedziałam, że mnie nie będzie.

-Nic się nie stało, o wszystkim wiedziałam już wcześniej. Mogłaś się przynajmniej pożegnać - mówiła wesoło.

-Nie pomyślałam - przyznałam - potrzebuje Pani pomocy?

-Chcesz już pracować?! - nagle krzyknęła - nie pozwolę na to. Musisz odpoczywać.

-Czuję się dobrze i mogę pracować - wyjaśniłam.

Popatrzyła na mnie z dziwną miną.

-No dobrze, ale jeśli źle się poczujesz to masz mi powiedzieć.

-Obiecuję. Co mogę zrobić?

-Możesz powiesić te ubrania na tamten stojak - wskazała głową - ale masz mi powiedzieć jeśli będzie się działo coś złego. Trzymam cię za słowo - pogroziła palcem.

-Dobrze - uśmiechnęłam się.

Podeszłam do stosu ubrań i przyciągnęłam stojak bliżej siebie. Zaczęłam po kolei zwieszać na nim ubrania. Pani Yan robiła coś innego. Po paru minutach usłyszałam muzykę.

-Już się zaczęło? - zapytałam.

-Możliwe - przyznała.

Zastanawiałam się jak Jimin przygotował się tak szybko. Zwykle spóźnia się na wszystkie spotkania. Już od początku to zauważyłam. Skupiłam się na tym co robiłam, żeby szybciej skończyć. Nie chciałam, żeby później musiał na mnie czekać. Byłam pewna, że będzie zmęczony.

-Napijesz się czegoś? - zwróciła moją uwagę - idę zrobić sobie kawę, napijesz się ze mną?

-Poproszę herbatę.

-Okej, z cukrem?

-Jeśli można.

-Okej, usiądź sobie. Zaraz wrócę - szybko zniknęła mi z oczu.

Usiadłam przy jednym z mniejszych stolików i czekałam na nią. Musiałam przyznać, że trafiłam na naprawdę dobrą szefową. Nie wiedziałam czy naprawdę jest taka miła czy po prostu robi to ze względu na Jimina. Tak czy inaczej miałam duże szczęście, że trafiłam akurat na nią.

Po paru minutach wróciła z dwoma kubkami. Ustawiła je obok siebie i zaczęłyśmy rozmowę.

---------------------------------

Głosy, które były dotychczas słyszalne, ucichły, a powolna muzyka uspokajała je.

-Sprawdzisz czy skończyli? - odstawiła kubek.

-Oczywiście - wstałam.

-Mam jeszcze jedno zadanie dla ciebie, ale to później.

-Dobrze - wyszłam na korytarz.

Poszłam w kierunku sceny. Było tutaj bardzo gorąco pomimo późnej godziny i pory roku. Przechodziłam pomiędzy personelem, którego było tutaj pełno. W pewnym momencie, ktoś złapał mnie za rękę.

-Gdzie twoja maska? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się do niego.

-Zdjęłam ją na chwilę. Skończyliście? - patrzyłam na jego zmęczoną twarz.

-Zostało nam tylko zrobić zdjęcie, ale najpierw musisz założyć maskę. Chodź - pociągnął mnie za sobą.

-Przecież to nic wielkiego.

-Proszę cię..

Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Puścił mnie i podszedł do torby.

-Chodź tutaj - podeszłam do niego - nie zdejmuj jej - założył maskę na moją twarz.

-Ona jest już męcząca - stwierdziłam.

-Wytrzymaj jeszcze trochę, gdy wrócimy do domu wszystko wróci do normy - pocałował mnie w czoło - Muszę iść, zrobimy wspólne zdjęcie i wrócę. Obiecuje - przytulił mnie i szybko wybiegł.

Zrobiłam to samo co on, tylko w wolniejszym tempie. Pani Yan trzymała kawałek materiału w swoich rękach, gdy weszłam.

-Już prawie skończyli - oznajmiłam.

-Świetnie, musisz coś dla mnie zrobić - odłożyła materiał. Podeszła do stołu i wzięła z niego notatnik, długopis i metrówkę - proszę - podała mi go - musisz wypełnić tę tabelę, nie ma tego tak dużo.

Przyjrzałam się wszystkiemu.

-Poradzisz sobie? - dopytywała. Potwierdziłam głową - Dobrze, gdy to skończysz masz wolne - powiedziała z uśmiechem.

Przeczytałam pierwsze imię, obok którego było puste miejsce. Od razu moje chęci gdzieś uciekły, ale musiałam się z tym zmierzyć. Poszłam do przymierzalni. Zapukałam i nie pewnie uchyliłam drzwi.

-Mogę wejść? - moje zdenerwowanie narastało.

-Pewnie - weszłam do środka i zamknęłam drzwi.

-Potrzebuję zdjąć z ciebie miarę - ostrzegłam go, zanim podeszłam bliżej. Bałam się wykonać jakikolwiek gwałtowny ruch. Nie chciałam również, żeby myślał, że go obmacuje.

Był bez koszulki i ciągle wpatrywał się w ekran telefonu. Odłożyłam na bok notatnik i długopis. Z boku zauważyłam małe krzesło, którego postanowiłam użyć. Byłam o wiele mniejsza od niego, więc musiałam znaleźć jakiś sposób. Podniosłam ją i ustawiłam przed nim. Wydawało się, że nic nie zauważył. Z metrówką w rękach podeszłam do niego i stanęłam.

-Halo? - rozmawiał przez telefon - Halo?!

Owinęłam metrówkę wokół jego ramion, starałam się to zrobić dobrze. Jednak to, że rozmawiał przez telefon utrudniało mi to. Chciałam go po prosić, żeby na chwilę stanął prosto, ale nie miałam odwagi. Nie chciałam go denerwować. Stanęłam na palcach, żeby móc łatwiej odczytać.

-Pierdol się! - rzucił telefonem o podłogę.

Przestraszyłam się i cofnęłam kawałek. Straciłam równowagę i zaczęłam spadać w tył, przypadkiem ciągnąć go ze sobą. Byłam gotowa na katastrofę, która miała się zaraz wydarzyć.

Jednak jego dłoń spoczęła na mojej talii i zatrzymała mnie. Był pochylony nade mną dlatego, że pociągnęłam go za pomocą metrówki. Szybko ją puściłam i popatrzyłam na niego.

-Nic ci nie jest? - zapytał patrząc mi w oczy. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, więc tylko kiwnęłam głową. Oboje patrzyliśmy na siebie w ciszy, dopóki tego nie przerwał - Czy my się już nie spotkaliśmy?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top