55

Pov Jimin

Ospale uniosłem się na łokciach, żeby dosięgnąć alarmu mojego telefonu. Wyłączyłem go, żeby już więcej nie drażnił mojego słuchu.

Wstałem dzisiaj wcześniej, żeby zrobić niespodziankę innym, cóż przynajmniej ja tak to nazwałem.

Opadłem z powrotem na materac i przetarłem twarz rękami. Musiałem trochę się rozbudzić, a samemu było to wyjątkowo trudne.

Z pół otwartymi oczami wstałem i poszedłem do łazienki, żeby przemyć twarz. Podstawiłem dłonie pod lejącą się zimną wodę i oblałem nią twarz. Wzdrygnąłem się na zimno, które poczułem i zamknąłem dopływ wody. Otarłem twarz miękkim ręcznikiem i skierowałem się do kuchni.

Planowałem przyrządzić coś szybkiego, ale ze względu na małą ilość dostępnych produktów nie miałem pola do popisu i musiałem wybrać jajka, z których zrobiłem najprostszą jajecznicę.

Nałożyłem ją na talerz i poszedłem jeszcze po telefon, z którym wróciłem do stołu i zacząłem jeść.

>"Jak się czujesz?"

Wysłałem jej wiadomość i kontynuowałem. Chciałem być na planie przed resztą zespołu i chociaż raz się nie spóźnić.

Odczytałem wiadomość od niej.

"Codziennie o to pytasz.."

Uśmiechnąłem się do siebie.

>"Wiem, ale to dlatego, że ciebie kocham i martwię się. Jesteś już w domu?"

"Tak i niemiłosiernie się nudzę, a nie mogę nawet wychodzić.."

>"Tęsknisz za mną?"

Mój żołądek się zacisnął. Nigdy wcześniej jej o to nie zapytałem tak poważnie.

"Tak"

Moje serce urosło w siłę.

>"Cieszę się"

"Cieszysz się, że cierpię? Nie masz serca."

>"Tym razem się cieszę. Nie odpowiedziałaś mi na pytanie"

"Jakie?"

>"Jak się czujesz?"

"Źle"

>"Jak to? Co ci jest? Boli cię coś?"

"Tak"

>"Co cię boli?"

"Serce"

>"Jak to serce?!"

"Normalnie"

>"Zadzwonię po Marka, żeby zawiózł cię do szpitala. Nie powinni cię tak szybko wypuszczać. Bardzo cię boli?"

"Bardzo. Nie dzwoń po niego"

>"Czemu? Lepiej się połóż do łóżka"

"Wolę ciebie.."

>"Mnie?"

"Tylko Ty możesz sprawić, że poczuje się lepiej"

W moim gardle pojawiła się gula, nie wiedziałem czy żartuję, czy naprawdę źle się czuje.

>"Naprawdę źle się czujesz? Porozmawiajmy przez kamerę"

"Brzydko wyglądam.."

>"Co ty mówisz, dla mnie zawsze będziesz dobrze wyglądać. Już dzwonię, bądź gotowa"

Tak jak jej napisałem, tak i zrobiłem. Czekałem tylko, aż odbierze.

I odebrała.

Włączyłem kamerę i chciałem, żeby i ona zrobiła to samo.

-T/I chcę cię zobaczyć, włącz kamerę.. - odezwałem się po paru sekundach. Czułem jakby coś się stało.

-Nie, mówiłam, że brzydko wyglądam..

-Nie wyglądasz i nigdy nie wyglądałaś. Wstydzisz się mnie? Proszę, chcę cię zobaczyć.

Włączyła kamerę, ale wszystko co mogłem zobaczyć to ciemność.

-Gdzie się chowasz?

-Nie chowam się..

-Odwróć telefon skarbie.

-Nie, nie chcę, żebyś na mnie patrzył.

Westchnąłem cicho. Nigdy tak się nie zachowywała, więc co się nagle stało.

-T/I, ktoś Ci coś powiedział?

-Nie.

-To dlaczego tak sądzisz?

-Bo to prawda.

-To nie jest prawda. Jesteś najpiękniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem. Jesteś jedyną dziewczyną o takiej urodzie. Nie jesteś brzydka, ale za to piękna. Zwłaszcza dla mnie, więc proszę pokaż mi się. Nie będę cię oceniał.

-Tylko tak mówisz.. - obraz się poruszył. Nie mogę znieść tego co o sobie mówi i myśli.

-Maleńka..

Obraz się zmienił i mogłem zobaczyć jej sylwetkę. Po chwili jasne światło pomogło mi zobaczyć ją lepiej. Zasłaniała twarz poduszką i mogłem zobaczyć tylko jej małe oczka.

-Poczekaj ustawię to - straciłem ją na chwilę z oczu. Słyszałem jak się poruszała. Naprawdę chciałem ją w tym momencie zobaczyć - Już - usiadła, ale dalej trzymała poduszkę w rękach.

-Płakałaś..? - powiedziałem to przyciszonym głosem.

-Nie - była wtulona w poduszkę, przez co nie słyszałem jej najlepiej.

-Co ci jest? - pytałem zmartwiony - boli cię serduszko? Jesteś jakaś blada, wszystko z tobą w porządku? - mówiłem przesłodzonym głosem.

Pokiwała głową.

-Chcę cię przytulić.. - wyznała, a mi serce zaczęło się krajać.

-Ja ciebie też - wyznałem. Patrzyłem się na jej oczy wpatrzone we mnie. Ktoś ją skrzywdził? - To dlatego boli cię serduszko? - zapytałem z troski.

-Tak.. - pokiwała głową, jednak jej głos się załamał.

-Ej no nie płacz - nie mogłem patrzeć jak łzy opuszczają jej oczy - bo ja też zaraz się rozpłaczę - zagroziłem. Schowała się całkowicie za poduszką i wstała, przez co nie mogłem jej zobaczyć - wróć do mnie - mimo wszystko nie chciałem jej tak zostawiać - T/I co się stało? - nalegałem, żeby mi odpowiedziała.

-Nic się nie stało - znowu pojawiła się przede mną.

-Zostaw tę poduszkę i porozmawiajmy - patrzyłem jak ją odkłada i nareszcie odsłania dla mnie twarz - źle się czujesz? - miała podkrążone oczy i bladą twarz - Jadłaś coś?

-Nie..

-Dlaczego? Powinnaś..

-Nie mogę..

-Jak to "nie możesz"? Lekarz ci zabronił? Przecież musisz jeść.

-Nie mogę.. - powtórzyła.

-Jesteś chora? Masz problemy z żołądkiem?

Pokiwała głową i szybko gdzieś poszła. Usłyszałem drzwi od łazienki, które się zamykają. Czekałem na nią w ciszy.

Po paru minutach wróciła.

-Lepiej już? - naprawdę się niepokoiłem - To żołądek?

-Tak..

-Masz klucze dziadka, prawda?

-Mam..

-Wśród kluczy, jest klucz do zamkniętych drzwi. Ma przy sobie breloczek. Idź i poszukaj w szufladzie leków na żołądek. Tylko sprawdź czy się nie przeterminowały. Poczekam na ciebie.

-Dobrze.. - Odeszła powolnym krokiem.

Czułem się sfrustrowany, bo nie mogłem jej pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top