44
-Soo nie rozbieraj się! - Pani Yan zatrzymała mnie podczas czynności.
Patrzyłam na nią pytająco i naciągnęłam z powrotem ubranie.
-Chodźmy do auta, pojedziemy na plan.
Poszłam zaraz za nią.
-M-ma pani prawo jazdy? - zapytałam zdziwiona.
-Tak, już od 20 lat.
Odpaliła silnik i ruszyła.
Dała takiego kopa, że trzymałam się wszystkiego czego tylko mogłam i modliłam się, żeby przeżyć.
-Soo, słońce rozluźnij się - załączyła muzykę - przeżyjesz nie bój żaby, jeszcze nigdy mnie nie złapali na prędkości.
-J-jak to możliwe?
-Mam szczęście.
-Aż tak?
-Na to wygląda.
-Po co tam jedziemy?
-W bagażniku mam pudła z ubraniami dla tancerzy, będziemy je jeszcze poprawiać.
-Tancerzy?
-Kręcą nowe video - oznajmiła.
Kontynuowałyśmy rozmowę, w międzyczasie przyzwyczaiłam się do prędkości.
--------------------
-No co tak się wleczesz! - krzyczała sfrustrowana na kierowcę, z nad przeciwka - no nareszcie! -s kręciła - jesteśmy na miejscu oznajmiła.
Wysiadłam z auta, tak samo jak ona. Jechałyśmy spory kawał zanim dotarłyśmy do celu.
-Chodźmy - zamknęła samochód i ruszyła przodem.
-A pudła?
-Nie my je będziemy nosić. Nie płacą nam za to.
Poszłam za nią.
W sumie była sprytna i miała w większości sprawach rację.
-No panowie mamy pudła do rozładowania! - zaklaskała w ręce w stronę siedzących przy kawie mężczyzn.
-Już, zaraz je rozładujemy.
-Ja myślę - wyszła pośpiesznie, a ja zaraz za nią - chodźmy tam - wskazała na pomieszczenie.
Chodziłam za nią dosłownie jak pies. Z boku mogło to wyglądać śmiesznie, ale ciężko było mi za nią nadążyć była w dobrej formie jak na swój wiek.
-Dobra, zaraz przyniosą nam stroje, możesz się już rozebrać, gdybyś chciała to łazienka jest w następnym korytarzu pod dziesiątką - oznajmiła i gdzieś poszła.
Zdjęłam ubrania i poszłam sprawdzić łazienkę.
Przy okazji przejrzałam się w lustrze.
Makijaż trochę zszedł, ale nadal zakrywał siną część twarzy.
Zgasiłam światło i zamknęłam za sobą drzwi.
Szłam z powrotem do tego samego pomieszczenia, ale usłyszałam swoje imię i się zatrzymałam.
-T/I? Jesteś tu?
Podeszłam bliżej i obserwowałam go zza drzwi.
-Nie chowaj się.. - rozglądał się wszędzie i próbował przeszukiwać wszystkie miejsca.
-Nie ma jej.. - mruknął pod nosem i skierował się do wyjścia.
Szybko schowałam się za drzwiami i czekałam, aż sobie pójdzie.
-O Jimin, kogo szukasz? - usłyszałam Panią Yan.
-Wie Pani gdzie poszła Soo?
-Może jest w łazience, możesz pójść sprawdzić.
Zobaczyłam jak wychodzi. Na szczęście nie zauważył mnie. Poszedł dokładnie w stronę łazienki. Szybko weszłam do środka.
-O Soo, Jimin cię szuka - zwróciła się od razu do mnie.
-Wiem..
-To gdzie to postawić? - w drzwiach pojawił się mężczyzna z rękami pełnymi kartonowych pudeł.
-Tutaj słońce - wskazała na puste miejsce pod ścianą.
-Już się robi - wręcz zasalutował i odłożył pudła.
-O Panowie tutaj proszę - kolejni pojawili się w drzwiach. Po kolei ustawiali pudła.
-Dobra robota - podziękowała im zanim wyszli.
-Soo.. - wszedł do środka, odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego.
Powoli zbliżał się do mnie.
-To tutaj? - nieznajomy głos odezwał się, spojrzałam zza Jimina.
-Tak to tutaj, wejdźcie - oznajmiła - Soo możesz mi pomóc? - spojrzała na nas.
-O-oczywiście co mam robić? - uciekłam w przeciwnym kierunku - Jimin nie mam teraz czasu.. - skrzyżowaliśmy swoje spojrzenia.
-Mhm.. - mruknął - daj znać, gdy skończysz - wyszedł.
-Dobrze Panowie proszę po kolei podchodzić! - zaklaskała w ręce.
Była chwila chaosu, ale szybko nad tym zapanowała.
-Soo, pudła! - podeszłam do jednego z nich i przeniosłam do niej.
Wyciągnęła coś w stylu dzienniczka wraz z długopisem.
-Wyczytuj - rozkazała, a ja otworzyłam pudło.
-Czternaście - wyciągnęłam ubranie.
Po kolei wyczytywałam numery, a ona zapisywała.
Szybko pozbyłam się reszty ubrań.
-Pani Yan! Jest Pani tu? - szaro włosy wszedł do środka.
-Tak skarbie, czego potrzebujesz?
-Bandany bo tamtą zgubiłem..
-Tam są - wskazała na małe pudełko - weź tą która będzie dobra na ciebie.
Zbliżył się do pudełka i wyciągnął to czego szukał.
-Powinna być dobra - wymruczał.
Rozciągnął ją jak tylko się dało i próbował ją założyć.
Przyglądałam się wszystkiemu, czułam, że to nie skończy się dobrze.
Ciągał ją już chwilę, postanowiłam coś z tym zrobić.
-Poczekaj, może powinnam ją - nie dokończyłam bo bandana rozerwała się na pół - wymienić.. - dokończyłam w szoku.
Zaraz po tym usłyszałam głośny śmiech.
Znalazłam wzrokiem osobę do której należał głos.
Czerwono włosy znalazł się przy nim.
-Znowu to zrobiłeś hyung - chichotał i poklepał starszego po ramieniu.
-Oddaj, zaraz dam ci nową - odebrałam z jego rąk pozostałości.
-Nie no nie dawaj lepiej już bo następną też zepsuje. Hyung i tak lepiej ci bez niej.
-Masz rację, dzięki za pomoc - oboje wyszli.
-Tancerze już ubrani, wszystko gotowe, myślę, że na dzisiaj masz już wolne - była zapatrzona w dziennik.
-Naprawdę? Dziękuję.
Poszłam się ubrać, międzyczasie zadzwoniłam po taksówkę.
Do moich uszu wciąż dobiegała muzyka, zaciekawiona tym co aktualnie robią poszłam do jej źródła.
Zza kulis zobaczyłam tańczącą grupę mężczyzn.
-Jesteś jednym z nich, prawda? - wymruczałam sama do siebie.
Przyglądałam się każdemu z nich i nikogo nie potrafiłam wybrać.
Jimina mogłam odrzucić już na samym początku, ale reszta była dla mnie zagadką.
Stałam tak chwilę i poszłam na parking wyczekując pojazdu.
Niedługo po tym przyjechała. Pośpiesznie do niej wsiadłam. Nie chciałam się spóźnić na spotkanie pomimo tego, że jeszcze nie ustaliłam z nim godziny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top