4
Pov Jimin
-Jeden kawałek za jedno pytanie i odpowiedź? - przekręciła głowę na bok.
-Tak - uśmiechnąłem się
-Wykorzystujesz mnie!
Wepchałem jej jedzenie do buzi.
-Teraz możesz pytać - miała naburmuszoną minę, ale wciąż przeżuwała.
Pov T/I
-To~ mówiłam z pełną buzią - Kim jestem i jak się nazywam?
-Nazywasz się Park T/I i jesteś dziewczyną z miasta.
-Dziewczyna z miasta? - zaśmiałam się i połknęłam.
-Tak - wziął kolejny kawałek - otwórz buzię.
-Ale jeszcze nie zadałam pytania!
-Przed chwilą zadałaś.
-Co jakie?
-O i kolejne.
-Hej! Nie oszukuj!
-Przecież to wszystko to pytania.
1 kawałek = 1 pytanie i odpowiedź
-Nie bawię się tak.
-Ale ja tak bardzo chcę abyś zjadła~
-Ale ja tak bardzo chcę abyś mi odpowiedział~ udałam jego głos
-Dlatego chciałem, abyś najpierw zjadła, a później bym ci odpowiedział.
Zapadła chwila ciszy.
Jimin odłożył wszystko z rąk i wstał. Podszedł do mnie od tyłu i mocno przytulił.
-Przepraszam, nie będę już ciebie denerwować, ale proszę zjedz, bo się martwię o ciebie - szepnął mi do ucha.
Złapałam z jedną z rąk, które mnie obejmowały.
-Obiecujesz? - zadarłam głowę do góry, tak że nasze oczy się spotkały.
Puścił mnie jedną ręką i wystawił ją w charakterystyczny sposób. Zrobiłam to co on.
-Obiecuję - złączył nasze palce. Uśmiechnęłam się na ten gest, a on dał mi buziaka w policzek i się odsunął.
Wzięłam się za jedzenie, on natomiast usiadł obok mnie. Ciągle czułam jego wzrok na sobie. Odwróciłam się do niego plecami.
-Nie patrz się, bo mnie peszysz.
Pov Jimin
Rozbawiło mnie to co powiedziała. Oparłem się na łokciu i wciąż patrzyłem na nią, tylko że na jej plecy, a nie twarz. Jak ona może być taka urocza? Ona zdaje sobie sprawę z tego jak wariuję na sam jej widok?
---------------------
Odstawiła talerz z powrotem na stół i odwróciła się twarzą do mnie.
-Już, zadowolony? - skrzyżowała ręce.
-Jeszcze nie - skierowałem wzrok na herbatę, która jeszcze stała.
Nie mówiąc nic, wzięła sporego łyka.
-I jak? Dobre? - zapytałem.
-Mhm.. - przytakneła.
-To teraz jestem twój. Pytaj i rób co chcesz - wciąż jedną ręką się podpierałem i patrzyłem w jej oczy.
-Nazywam się Park T/I, prawda?
-Prawda.
-To jak ty się nazywasz?
-Park Jimin.
-Park Jimin..?
-Tak, a co. Coś sobie przypominasz?
-Nie, tylko chyba gdzieś już słyszałam o tobie, ale pewnie coś sobie ubzdurałam. A twoje nazwisko. Czemu mamy takie same?
-Bo widzisz.. - zbliżyłem się do niej bardzo blisko, tak że nasze nosy się stykały - jesteśmy małżeństwem - uśmiechnąłem jej się w twarz.
Cofnęła się.
-Ż-że my..? - jej policzki zrobiły się czerwone.
-Że my co? - zaśmiałem się - jesteś taka urocza, kiedy jesteś zawstydzona, ale to co robiliśmy bądź nie, zostanie w tajemnicy - puściłem jej oczko i odsunąłem się.
Nadmuchała sobie policzki.
-To ja mieszkam z tobą? - zapytała niepewnie.
-No wiesz, błąkałaś się gdzieś tam po ulicy to wziąłem cię pod swój dach. Żeby nie było, że jestem bez serca, a z taką miłą panią zawsze jest przyjemniej.
Przymrużyła na mnie oczy.
-A co z moją rodziną? Mam jakąś czy mam wierzyć w opowieść o przybłędzie?
-Teorytycznie masz, a praktycznie to nie.Tak właściwie to praktycznie masz tylko mnie i to musi ci wystarczyć.
Skrzywiła się lekko na moje słowa.
-Chyba.. wystarczy - wyprostowała się.
Powoli zaczynałem zauważać, że robi się senna. Bez pytania objąłem ją i przyciągnąłem do siebie. Położyła swoją głowę na moim ramieniu.
Nie wiem właściwie dlaczego, ale lekko oparłem swoją brodę na jej głowie.
Jest taka malutka.. czasami wydaje się być dzieckiem w skórze dorosłej kobiety. Małe zawsze zgrywa pozory.
-A ja.. - przerwała - mam jakiś znajomych?
-Wydaje mi się, że nawet jeżeli miałaś jakiś to nie miałem pojęcia o nich.
-Przecież jesteś moim mężem, myślałam, że powineneś wiedzieć z kim się spotykam czy coś.. - zaśmiała się pod nosem - ale to nie szkodzi.
-Nie zawsze wszystko mi mówiłaś.
-Nie? - zaśmiała się - a to dziwne. Ciekawa jestem jaka byłam i czy teraz jestem jakaś lepsza czy może gorsza..?
-Jesteś wciąż prawdomówna.
-Do czasu - objęła mnie i jeszcze bardziej się wtuliła, na ten gest poczułem motylki w brzuchu.
-Do czasu? - zaśmiałem się - co ty tam znowu kombinujesz?
-Ja? - ziewnęła - nic takiego. Jeszcze nie mogę. Dlaczego nas zamykasz na klucz?
-Bo się boję..
-Czego?
-Tego, że możesz wyjść i nie wrócić..
-Dlaczego miałabym nie wrócić? Wydajesz się być dobrym człowiekiem i jesteśmy małżeństwem, prawda?
-Problemu nie stanowisz ty czy małżeństwo, ale inni ludzie.
-Inni ludzie? Zabiłam kogoś czy jak?
-Nie głuptasku - zaśmiałem się i przejechałem ręką po jej twarzy - to po prostu skomplikowane.
-Jak ja, hah..
-Tak jak ty..
-A dlaczego nie jestem w szpitalu?
-A chciałabyś być przykuta pasami do łóżka? - przerwałem - dlatego zabrałem cię stamtąd.
-Tak bardzo o mnie dbasz? - zmieniła pozycję z siedzącej na leżącą. Swoją głowę położyła na moich udach.
Patrzyliśmy sobie w oczy.
-A dlaczego nie? To chyba po części mój obowiązek.
Czy ona jest taka wytrzymała, że leki na nią nie działają?
-Jestem twoim obowiązkiem? - zaśmiała się - to teraz moje pytanie brzmi, czy ciężkim czy lekkim?
-Oczywiście, że lekkim. Jestem szczęśliwy mając cię przy sobie. Przecież cię kocham - dotknąłem jej policzka i muskałem palcem.
-Haha, to łaskocze!
-Masz łaskotki na policzkach?
-Tak! - złapała za moją rękę, która była na jej policzku - nie można mnie terroryzować! - zaśmiała się.
-Jesteś taka urocza, a ja myślałem, że to ja mam małą rękę.
-Co! Ty małą? - zrobiła duże oczy - moja to najmniejszy rozmiar!
-A tobie to się nie chce spać przypadkiem? - zmieniłem temat.
-A co? Planujesz coś? - ściągnęła moją rękę z jej policzka i zaczęła bawić się moimi palcami.
-Jesteś jak taki niesforny kotek.
-Co? Haha, ja kotkiem?A może dostrzegasz moje zalety?
-Idź spać, bo brzmisz jakbyś się upiła.
-Ale mi się nie chce.
-Dopij herbatę - podałem jej.
-Nie podoba ci się moje towarzystwo?
-Nie, po prostu majaczysz bo jesteś senna.
-Ja..haha, wcale nie - wypiła do dna.
-Dobra dziewczynka - odebrałem jej pusty kubek i odstawiłem - to teraz do łóżka idziemy.
-Co? Ale tutaj jest tak fajnie..
-W łóżku będzie ci wygodniej.
-To ty jesteś wygodny.
-A ty jesteś urocza, chodź zaniose cię.
-Nieeee.
-Mówiłem, że jesteś senna i majaczysz.
Powoli usadziłem ją do pionu i wstałem , po czym wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej.
-Idziemy skarbie do miękkiego łóżeczka.
-Mhm.. - leki chyba zaczynały działać. Chyba potrzebowała większej dawki.
Otworzyłem drzwi do sypialni i zamknąłem nogą. Położyłem ją.
-Ups chyba o czymś zapomniałem.
Wyciągnąłem dwuczęściową piżamkę z szafy.
-Marsz się przebrać!
-Nie.. nie chce mi się - miała już zamknięte oczy. Rzuciłem w nią ubraniami. Trafiło na jej twarz. Zdjęła ubrania z twarzy i jęknęła - Jimin, ale mi się tak nie chce...
-Będzie ci niewygodnie spać. Zakładaj.
-To mi ją załóż...
__________________________________________________
3 / ??
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top