32
Wysiadłam z samochodu i udałam się do pracy.
-Dzień dobry Pani Yan - przywitałam się.
-Dzień dobry - pokiwała głową.
Zamierzałam do tego pokoiku co wczoraj, kiedy nagle usłyszałam swoje imię.
-Soo? Pozwól tu na chwilkę.
Odwróciłam się i trochę poddenerwowana podeszłam do niej. Myślałam, że może zrobiłam coś źle i zaraz mnie okrzyczy, ale zamiast tego zrobiła coś innego.
-Proszę - podała mi ciemne pudełeczko - Jimin poprosił, żebym ci to przekazała.
-Oh.. dziękuję - odebrałam pudełko.
-Dokończ przyszywanie guzików, a później dam ci inne zajęcie - uśmiechnęła się. Przytaknęłam i wróciłam tam dokąd zmierzałam wcześniej. Rozebrałam się i usiadłam przy swoim stanowisku. Zaciekawiona tym co mógł mi dać otworzyłam pudełko, a w środku znalazłam karteczkę. Podniosłam ją i zaczęłam czytać.
"Proszę noś ją w pracy, żebym się nie martwił"
Spojrzałam na czarny materiał, który pozostał w pudełku. Wzięłam go i rozłożyłam.
-Dałeś mi maskę..? - mruknęłam sama do siebie.
Odłożyłam pudełko razem z karteczką i naciągnęłam maskę na twarz.
-Będzie trochę gorąco, ale skoro ma być spokojniejszy - powiedziałam do siebie.
Wróciłam do pracy, której nie skończyłam wczoraj. Po kolejnych minutach przyszywania i kłucia się w palec na jednym z nich pojawiła się krew, już nie wspominając o bólu, który towarzyszył już od samego początku tej pracy. Poszłam do Pani Yan.
-Ma pani apteczkę? Albo plastry? - przerwałam jej niechcący pracę.
-Tak, poczekaj chwilę - zerwała się z miejsca. Zostawiła mnie na chwilę samą po czym wróciła - proszę - podała mi całą apteczkę.
-Dziękuję, zaraz ją zwrócę - wzięłam przedmiot do ręki i poszłam do łazienki. Wyciągnęłam bandaż i wodę utlenioną. Mimo, że wystarczyłyby zwykły plaster do zakrycia rany to wzięłam bandaż, bo miałam nadzieję, że może trochę mniej będzie mnie bolało, kiedy znowu będę szyła. Użyłam przedmiotów i odłożyłam na miejsce - Dziękuję Pani Yan - powiedziałam, kiedy zwracałam już pudełeczko.
-V cię szukał - od razu wtrąciła.
-Kto to?
-Wyjdź z budynku miał poczekać na ciebie.
-Dobrze.. - nie wiedziałam kim on był i co ode mnie chce, ale wzięłam swoje rzeczy i wyszłam do niego. Nikogo nie widziałam, oprócz dziwnie ubranego mężczyzny. Brakowało mu tylko pomalować twarz na klauna, żeby nim się stał. Odwrócił się w moją stronę i wytrzeszczył oczy. Natychmiast do mnie podbiegł.
-Jesteś Soo? - przeciągnął.
-Tak. Szukałeś mnie?
-Chodź ze mną! - złapał mnie za rękę i szybko pociągnął za sobą.
-A-ale dokąd idziemy? - zająknęłam na jego czyn. Nie odpowiedział mi. Zostałam zaciągnięta na parking.
-Wsiadaj - otworzył mi drzwi i obszedł samochód. Mimowolnie wsiadłam do środka i miałam nadzieję, że mi wyjaśni tą całą sytuację. Gdy już mieliśmy ruszać coś poszło nie tak i miałam szczęście, że miałam zapięte pasy. W przeciwnym razie pewnie wylądowałabym twarzą na szybie jak nie gorzej. Myślałam, że to jednorazowy wybryk, ale powtórzyło się to następny raz.
-Czy ty w ogóle masz prawo jazdy? - chciałam się upewnić z czym mam do czynienia i czy w ogóle przeżyje tę jazdę. Z Jiminem nigdy nie bałam się jeździć, natomiast tu..
-Już od 3 lat je mam! Tylko nie jeżdżę często! Poczekaj muszę to ogarnąć! - był pełen żalu - Tak w ogóle to jestem Kim Taehyung - wyciągnął do mnie wolną rękę.
-Kim SooYui - odwzajemniłam uścisk. Znowu go odpalił, ale tym razem udało mu się wyjechać - Po co mnie szukałeś?
-Jimin polecił mi ciebie i kazał przyjechać.
-Jimin?
-Tak. Szukałem kogoś, kto zająłby się moim psem, gdy będę zajęty i powiedział, że jesteś chętna i że się nadajesz.
-Nie spodziewałam się trochę tego.. - spojrzał na mnie ze skrzywioną miną - ale poradzę sobie! - odpowiedziałam pewniej. Uśmiechnął się do mnie kwadratowo i kontynuowaliśmy rozmowę.
-----------------------------
-Tannie chodź tutaj! - ukucnął i wystawił ręce w stronę pieska, a ten szybko przybiegł machając puchatym ogonem - słuchaj się jej - wskazał na mnie. Chciało mi się śmiać przez to jak się zachowywał. Piesek szybko podbiegł do mnie i zaczął krążyć wokół moich nóg - zwykle chociaż trochę się opiera - wstał i podrapał się w tył głowy - papa! - pomachał mu - jak chcesz to możesz wejść do pokoju, tam są zabawki, powiem Jiminowi, że już jesteś! - odszedł.
-I co? Zostaliśmy sami? - nachyliłam się, żeby wziąć go na ręce, a on ochoczo wszedł na nie.
Poszłam do wskazanego miejsca. Pomieszczenie wyglądało jak normalny pokój w budynku, chociaż w rzeczywistości tak nie było. Przez prowizoryczne ściany było dobrze słychać odgłosy innych ludzi, w tym Jimina. Kucnęłam i wypuściłam z rąk psiaka.
-Chcesz się pobawić? - podeszłam do worka i wyciągnęłam z niego przypadkową zabawkę. Pomachałam nią w jego stronę. Szczeknął dwa razy i szybko znalazł się przy moich nogach - to chodź - usiadłam na kanapie i poklepałam miejsce obok siebie. Miałam nadzieję, że wskoczy. Jednak zamiast tego nadal znajdował się przy moich nogach i patrzył na mnie wyczekująco - Nie umiesz skakać? - zapytałam zmartwiona i przeniosłam go obok siebie - biedaczek - pogłaskałam go i zaczęliśmy się bawić.
Po godzinie zmęczył się i zasnął na moich kolanach.
------------
-Hopsa! - złapałam psiaka, który wbiegł w moje ramiona. Siedziałam na podłodze i nadal się z nim bawiłam. Byłam zdziwiona tym, że nadal się mu nie znudziło w przeciwieństwie do mnie. Już z 30 razy zrobiliśmy to samo, a końca nie było widać. Nagle zaszczekał i pobiegł gdzieś za mnie.
Chciałam wstać, ale niefortunnie kogoś uderzyłam swoją głową. Powoli odwróciłam się.
-Ojej! Przepraszam! - złapałam za jego twarz - Boli cię? Nie chciałam.
-Nie, nie boli - objął moje ręce i powoli ściągnął je z twarzy.
-Soo...? I jak Tannie? Mam nadzieję, że.. - nie dokończył. Spojrzeliśmy w jego stronę. Szybko zabrałam swoje ręce od Jimina. Patrzył się dziwnie na nas. Odchrząknął - Nie narobił ci kłopotów? - kucnął do psa.
-N-nie - przyznałam - jest dość uroczy - zaśmiałam się nerwowo.
-Słyszałeś? - głaskał go.
-No to - odchrząknął - skończyliśmy na dziś - odsunął się trochę ode mnie.
-Dałabyś radę jutro też go popilnować? - wstał.
-Tak, jeśli Pani Yan się zgodzi.
-Porozmawiam z nią - wtrącił się Jimin.
-Dzięki - odwrócił się do mnie - wracasz ze mną?
Nie wiedziałam czy się zgodzić czy odmówić, więc spojrzałam na Jimina. Dyskretnie kiwnął potwierdzająco.
-Jasne - oznajmiłam.
-Idę zabrać resztę rzeczy, jakbyś mogła to wsadź go do klatki. Jeśli chcesz to możesz pójść do samochodu, a ja zaraz przyjdę.
Przytaknęłam, a on wyszedł. Zostałam sama z Jiminem.
Odwróciłam się do niego i objęłam jego twarz.
-Przepraszam za to, nie spodziewałam się, że będziesz za mną.
-Nie szkodzi - pocałował mnie w odsłoniętą część twarzy - a teraz zapakujmy go - wskazał twarzą na psa - ukucnął przed psem. Wziął go na ręce i zaczął tarmosić - tęskniłeś za nią, co nie?
Poszłam po klatkę i przyniosłam ją bliżej nich. Postawił go na podłodze i wydał polecenie. Tannie szybko wszedł do środka niej. Zamknął ją na kłódkę.
-Szkoda mi go w tej klatce - przyznałam.
-Przynajmniej jest bezpieczny.
Ubrałam się do wyjścia, a po chwili wrócił Taehyung. Wzięłam klatkę do ręki .
-Nie, nie, nie - podszedł do mnie - to ciężkie - stwierdził i przejął klatkę z moich rąk - chodźmy.
Poszłam zaraz za nim. Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się w stronę hotelu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top