3
Pov T/I
Wpadłam w ciepły brzuch chłopaka. Sądząc po jego kształcie, który czułam na całej twarzy. Jego ręce przytrzymały mnie i oplotły.
-Ja też tęskniłem - powiedział wesołym głosem.
Wyprostowałam się i zadarłam głowę do góry. On wciąż mnie przytulał.
-Kim jesteś? - patrzyłam mu oczy,on też spuścił na mnie wzrok.
-Jesteś ciekawa, co? - uśmiechnął się promiennie - odpowiem na wszystko w środku.
Trochę mi to nie pasowało, żeby przebywać z nim sam na sam. Zwłaszcza, że nie wiedziałam kim jest.
Puścił mnie i złapał za rękę. Powoli ciągnąc za sobą.
-No chodź.
Przekroczyłam z nim próg. Puścił moją dłoń i zamknął drzwi za nami, na klucz.
-Dlaczego nas zamykasz? - zaniepokoiło mnie to. On jest mordercą czy co? Zaraz mnie tu zabije?! Co on odwala. Do tego nie chce nic mówić!
-To dla bezpieczeństwa - położył na podłodze paczkę z jedzeniem i zdjął płaszcz, po czym go powiesił w szafie.
-Czyjego? - uniosłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Naszego - położył mi rękę na głowię i lekko ją poczochrał - nie bój się mnie głuptasku.
Westchnęłam i odtrąciłam jego rękę.
Był lekko zmieszany moim gestem.
Odwróciłam się i poszłam dalej.
-Zrobiłem coś nie tak? - podążał za mną z jedzeniem w rękach.
-Tak...nie..nie wiem. Ja nic nie wiem. W tym jest problem.
Pov Jimin
Jej odtrącenie zabolało mnie.
-Jesteśmy już w środku, więc proszę odpowiedz mi na pytania - zatrzymała się.
-Obietnice składam tylko na małego paluszka.
Odwróciła się do mnie i spojrzała krzywo.
-Na małego paluszka? - powtórzyła.
-Haha tak - podszedłem do niej blisko i wystawiłem rękę.
Sięgnąłem także po jej rękę. Zagiąłem jej wszystkie palce oprócz tego ostatniego. U siebie zrobiłem to samo. Splotłem nasz palce.
-Obiecuję że powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć po kolacji.
-To jest głupie! - oznajmiła.
-To nie jest głupie, to obietnica.
-Na którą się nie zgadzam. Miałeś powiedzieć mi wszystko teraz. A na razie nawet nie wiem kim jesteś, więc jak w ogóle mogę ci coś obiecywać czy po prostu zaufać?
-Po prostu to zrób - pokazałem jej szczery uśmiech.
Zabrała swoją rękę i uciekła naburmuszona.
-Hej, nie złość się! - krzyknąłem za nią, ale usłyszałem tylko trzask drzwi.
Pov T/I
Rany co za dupek. Obiecał mi, a teraz się wykręca.
Usiadłam wkurzona na łóżku. Skluliłam nogi. Tak, że mogłam je spokojnie objąć. Wtuliłam twarz w kolana.
Jimin zapukał do drzwi.
-Mogę wejść? - drzwi lekko przygłuszały jego głos.
-To twój dom, więc rób co chcesz..
Powoli odchylił drzwi.
-Ty płaczesz?! - szybko znalazł się przy mnie.
-Co ja nie..
Szybko wziął moją twarz w swoje dłonie i się jej przyjrzał.
-Na szczęście nie - wtulił się we mnie.
Niechcący przewrócił mnie do tyłu.
-Nic ci nie jest?! Tak bardzo przepraszam! Nie jesteś ranna? Nic cię nie boli?
Szybko się odsunął.
-Nie.. przecież to tylko łóżko..
Nie wiedziałam jak mam zareagować na to wszystko. To było z lekka dziwne.
-Proszę nie strasz mnie - spuścił głowę.
-Ja...eeee przepraszam?
Wstał z łóżka i wyciągnął do mnie rękę.
-Chodź, na pewno jesteś głodna.
-Nie jestem. Nie mam apetytu.
-Obiecałem Ci, że po kolacji odpowiem na twoje pytania.
-Ale ja nie przystałam na tę ofertę.
-No to możemy to zrobić w trakcie kolacji.
-To jest już szantaż.
-Nie, to jest zmiana obietnicy.
-To jeszcze gorzej brzmi.
-Jeżeli chcesz odpowiedzi to na twoim miejscu bym na to przystał.
-Jesteś wredny - jego brwi załamały się - ale nie mam wyboru.. - złapałam za jego rękę, a on pociągnął mnie do siebie - ale następnym razem to ja ustalam zasady - puściłam mu oczko.
-Co sobie tylko zażyczysz to dostaniesz.
-Wyjątkiem jest prawda?..
-To jest haczyk, który łapiesz. Moja rybko.
Zapadła chwila ciszy
-Nie - przerwałam - n-nie mów tak.
Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie, chyba nie wiedział co mi odpowiedzieć. Chyba jak zawsze zrobiłam i powiedziałam coś nieodpowiedniego.
-Chodźmy - najwyraźniej speszył się i chciał uciec od tej sytuacji. Uznałam, że nie warto tego drążyć puki co. Może się przyzwyczaje?
Pov Jimin
Ruszyłem w stronę jadalni, pozostawiając ją za sobą. Miałem nadzieję, że jednak za mną pójdzie bez ciągnięcia za rękę. Wydaje mi się, że to może być dla niej niekomfortowe. Wyciągnąłem jedzenie z opakowania i wyłożyłem na talerz. Zagotowałem wodę i zrobiłem jej ciepłą herbatę. Rozpuściłem leki nasenne, które kupiłem wcześniej i wlałem do herbaty. Posłodziłem ją jeszcze. Gdy mieszałem zawartość kubka, T/I dołączyła do mnie. Usiadła naprzeciwko mnie przy stole.
-Ty chcesz, żebym to wszystko zjadła..? - zrobiła niezadowoloną minę.
-Tak a co? - postawiłem jej kubek pod nos i usiadłem naprzeciwko niej.
-Nie nic, tylko masz mi dobrze zapłacić.
-A chcesz czegoś więcej? - spojrzałem dwuznacznie. I tak wiem że by się nie zgodziła. Nie ze mną i nie teraz.
-Chcę tylko odpowiedzi - zabiła mnie wzrokiem - pozatym nie wiem kim jesteś i proponujesz mi takie rzeczy.
-To ty masz brudne myśli! - zaśmiałem się, chcąc się wykręcić od tego - nie zwalaj teraz na mnie!
W odpowiedzi podparła swój podbródek na ręce. Zabrała się za pałeczki.
-A teraz gadaj - skierowała pałeczki przodem do mnie - Kim jestem, kim ty jesteś, stan cywilny, rodzina, przyjaciele, dom, co i jak się stało, czemu nie jestem w szpitalu, czemu nas zamyk~
-Hej, hej wolniej! - przerwałem jej - najpierw zjedz
-Nie będę jadła bo jak zjem to mi nie powiesz - nadmuchała policzki, wyglądała bardzo uroczo - i znowu mnie oszukasz i wykręcisz się. A ja nie będę miała więcej okazji na to!
-Będziesz miała, bo ani ja ani ty nigdzie się nie ruszamy.
-Ale ja chcę stąd wyjść! Nie chce żyć jak w klatce, poza tym to wszystko jest dziwne.
-Mam ci pomóc jeść? - spojrzałem jej w oczy.
-Nie, dzięki - usiadłem obok niej i zabrałem jej pałeczki z rąk - hej!poradzę sobie sama! - krzyknęła.
-Narazie to tylko gadasz, a to moja działka.
Znowu nadmuchała policzki. Ta dziewczyna doprowadza mnie do szaleństwa.
_________________________________________________
2/??
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top