24
Pov Jimin
-Halo? Dzwoniłaś wcześniej. Coś się stało? Przepraszam, że nie odebrałem.
-Nie, wszystko w porządku. Po prostu prosiłeś, żebym zadzwoniła do ciebie, kiedy będę wychodzić ze szpitala, więc to robię.
-Już? To świetnie. Już się zbieram i niedługo będę. Tylko nigdzie nie uciekaj.
-Wiesz.. - przerwała - nie musisz po mnie przyjeżdżać. Poradzę sobie.
-A ty znowu swoje-roześmiałem się-to żaden problem. Niedługo będę po ciebie. Uważaj tam na siebie-rozłączyłem się i wróciłem do sali,żeby powiedzieć reszcie,że muszę jechać.
-Chłopaki ja muszę.. - wszedłem do sali i nie dokończyłem, ponieważ do sali wszedł wściekły Jungkook - Coś się stało? - od razu zapytałem młodszego.
-Znowu ten debil dzwonił. Tym razem pytał się mnie czemu jej szukam. Podawał się za nią, a później jak zapytałem gdzie jest to znowu ucichł. Mam już dość tych głuchych telefonów! - wyjaśnił szybko.
-A co jeżeli to serio była ona? Przecież te wszystkie telefony nie mogą być fałszywe - zwrócił się do niego Hobi.
-To po co miałaby nagle być cicho?
-Nie wiem może ktoś ją porwał? I szantażuje?
-No raczej sama z siebie by nie odeszła - stwierdził Yoongi.
-Gdyby chciała to dałaby mi oznake życia, a ja nie mam żadnej.
-Ona nie jest taka - stwierdził Jin.
-Eh nie wiem już. Przepraszam, ale muszę odsapnąć - wyszedł.
-Miałem ważny telefon i muszę jechać, przepraszam, że znowu opuszczam próbę - wtrąciłem się.
-W porządku, idź - pokazał gestem.
Nie zwlekając zabrałem swoje rzeczy i pojechałem z szoferem pod dorm. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się. Wsiadłem do samochodu i jak najszybciej ruszyłem w trasę. Namierzyłem jej telefon i zmierzałem we wskazanym kierunku.
Zacząłem rozmyślać o tym co z nią zrobić. Wygląda na to, że jednak zadzwoniła do Jungkooka. Chyba nie wystarczająco powiedziałem jej, żeby tego nie robiła. Muszę się upewnić, że nigdy więcej tego nie zrobi. Nie mogę jej zostawić nawet na pare dni, bo wszystko się komplikuje. Na szczęście Jungkook okazał się być wielkim debilem i nawet nie rozpoznał jej po głosie. Czasami naprawdę mam szczęście, ale i tak będę musiał pogadać o tym z T/I. Muszę ją przekonać, żeby więcej tego nie robiła. Nic nie zdziałam z nią na siłę bo się buntuje i utrudnia sytuację. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży i że zrozumie że to wszystko dla jej dobra.
----------------
Otworzyłem drzwi do kawiarni w której miała być T/I. Szybko ją dostrzegłem przy jednym ze stolików. Podszedłem do niej od tyłu i objąłem jej szyję.
-Stęskniłem się za tobą - powiedziałem cicho i przytuliłem swoją twarz do jej.
-Hej.. - złapała objema rękami za moje ramiona oplecione wokół jej szyi i potrzymała je tak przez chwilę.
-Przepraszam, że jestem tak późno.
-W porządku. Nie musiałeś przyjeżdżać po mnie.
-Głuptasku co ty gadasz. Dla ciebie pokonałbym cały świat - roześmiałem się - masz coś jeszcze do roboty tutaj czy możemy jechać?
-Jimin, ja nie wiem czy chcę wracać...
-Słoneczko przecież nic ci nie zrobię. Chodźmy już - odsunąłem się od niej.
-Wiem, że nic mi nie zrobisz, ale nie w tym rzecz.. - wstała z krzesła.
-Będzie lepiej - oznajmiłem - postaram się o to. Proszę zaufaj mi.
Patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem. Wziąłem jej rzeczy i poczekałem, aż się ubierze. Wyszliśmy z kawiarni.
Jednak pierwszy widok jaki zobaczyłem to laweta, która wciąga mój samochód. Od razu podbiegłem do kierowcy.
-Przepraszam to mój samochód!
-Nie widzi pan znaków czy po prostu nie umie parkować? - powiedział zirytowany.
-To była ważna sprawa. On był tutaj dosłownie 5 minut!
-5 minut to wystarczająco, żeby go zabrać.
-Proszę pana! No proszę! Jestem tu przejezdnie!
Zmierzył mnie wzrokiem.
-To dlatego jesteś taki pusty.
-To był ostatni raz!
-No dobrze - westchnął - poczekaj.
Odstawił go spowrotem.
-Dziękuję!
-Nie dziękuj, tylko naucz się znaków - wsiadł do pojazdu i odjechał.
Odetchnąłem z ulgą,obróciłem się. T/I stała i się wszystkiemu przyglądała.
-Problemy techniczne - uśmiechnąłem się i podrapałem tył głowy.
-Oczywiście - podeszła do mnie i chwyciła za torbę - może ja to poniosę, żebyś skupił się na samochodach przy wsiadaniu - puściłem torbę, a ona się uśmiechnęła.
-Wsadźmy to do tyłu - otworzyłem drzwi.
Włożyła wszystko i wsiadła, a ja zrobiłem to samo.
-Pasy - upomniała mnie, a ja je zapiąłem.
-Jasne - odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie - powiesz mi po co dzwoniłaś na ten numer?
-Jaki numer?
-Ten który zerwałaś.
-Znowu zaczynasz?
-Chcę tylko wiedzieć. Nic więcej.
-Po prostu z ciekawości.
-Prosiłem, żebyś dała sobie z tym spokój.
-Nie prosiłeś, tylko rzuciłeś się na mnie z siłą. Poza tym okłamałeś mnie.
-Okłamałem?
-Powiedziałeś, że to ty mnie szukałeś i że to numer do ciebie, ale to nie ty ze mną rozmawiałeś.
-Przepraszam, chciałem cię chronić.
-Powineneś zacząć od siebie.
-Przepraszam za to wszystko. Emocje wzięły kontrolę nade mną. Naprawdę przepraszam.
-Nie musisz mnie okłamywać.. i wtedy nie będziesz musiał przepraszać.
-To nie tak, że chcę to robić. Po prostu za dużo pytań pada od ciebie.
-Przepraszam, że niczego nie pamiętam - odparła naburmuszona.
-To nie twoja wina. Czasami tak jest, że życie nas zaskakuje - spojrzałem na chwilę na nią.
-Skąd wiedziałeś, że dzwoniłam?
-Znam go.
-Kogo?
-Tego, który szuka ciebie.
-I nic mi nie powiedziałeś?
-Bo on jest złym człowiekiem. Nie chcę żeby coś ci się stało, więc wolałem to ukrywać.
-Chciałabym się z nim spotkać.
-Nie możesz.
-Nic mi nie będzie, mógłbyś iść nawet ze mną.
-Nie ma mowy, on jest zbyt niebezpieczny.
-No pewnie.. bo ty o tym zadecydowałeś..
-Może teraz tego nie rozumiesz, bo straciłaś pamięć, ale on naprawdę źle cię traktował.
-To możliwe, żebym nie pamiętała takich rzeczy?
-Głowa płata różne figle. Po prostu nie chcę ciebie narażać.
-Nawet jeżeli poszedłbyś ze mną to byłoby to niebezpieczne..???
-Tak. On krzywdził ciebie. Sama dzisiaj słyszałaś jak się wydarł na ciebie bez powodu, a nawet nie wiedział, że to byłaś ty. On ma tiki nerwowe. Można nazwać to chorobą, ale tak naprawdę znęca się nad swoimi ofiarami. Nie mogę pozwolić na to, żeby spowrotem ciebie dopadł. Rozumiesz teraz?
Zamilkła na chwilę.
-No dobrze. Powiem ci kiedy będę chciała się z nim spotkać.
Westchnąłem głośno. Zawsze była bardzo uparta. Wiem, że jej nie przekonam do końca, ale chcę ją jak najdłużej odciągać od tego pomysłu. To nie służy niczemu dobremu. Mam nadzieję, że zapomni.
Skupiłem się na drodze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top