13

-Jimin Serendipity? - wymruczałam i wróciłam wzrokiem na chłopaka.

Chyba się trochę spiął. Gapił się na moją twarz.

-Nie musisz się tak gapić - wymruczałam.

-Aish.. tak przepraszam - podrapał się z tyłu głowy.

Znowu popatrzyłam na ekran telewizora. No jak byk był tam Jimin. Postanowiłam zapytać się go o to.

-To ty, prawda? - odwróciłam się do niego twarzą. Było widać zmieszanie na jego twarzy.

-Nie, to zbieg okoliczności - odparł, ale było widać jakby się bał tego.

Przyjrzałam się jeszcze raz, ale to naprawdę był on.

-Przecież to ty - zmarszczyłam czoło.

-Wydaje ci się.

-Przecież możesz mi powiedzieć prawdę. To nic złego - starałam się być wyrozumiała, ale to nie działało. Przecież nie miałam o co być zła.

-Może później.. - wymruczał

Nasza rozmowa zakończyła się na tym, ponieważ kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Okazało się, że wziął to co ja i picie. Tylko, że tym piciem było wino. Kelnerka odeszła, a ja zwróciłam się do Jimina.

-Jak mam popić tabletki winem?

-Nie będziesz ich popijać, bo później użyjesz maści

-Eh jak chcesz. Tylko nie wiem jaką mam głowę.. - powiedziałam cicho

-Słabą - stwierdził jednoznacznie.

-Czyli robisz to specjalnie? - popatrzyłam w jego oczy.

-No tak jakby. Nie martw się, będziesz przytomna. Pójdziemy w jeszcze jedno miejsce - oznajmił z uśmieszkiem.

-Ok, ale nie jestem odpowiedzialna za to co będę robić i mówić - zaczęłam jeść - i jeżeli mnie w jakiś sposób wykorzystasz to obiecuję, że odejdę - jego mina spoważniała.

-Zatrzymam cię - powiedział po chwili namysłu - przecież żartuje - powiedział z pauzą - nie jestem potworem.

-Pomyśle.

-----------------------------------------------------------

Wzięłam ostatni łyk z lampki.

-Dolać ci? - siedział naprzeciwko mnie i podpierał swój podbródek.

-Nie, wystarczy - stwierdziłam. Nie czułam się źle, ale wiedziałam, że więcej nie mogę wypić.

-Jak chcesz - dolał sobie.

-A ty... - nagle coś mnie oświeciło - będziesz prowadził?! - podniosłam głos, ale on nic sobie z tego nie zrobił.

-Tak, a co? - powiedział beztrosko.

-No to nie pij już! - złapałam ręką za spód jego lampki.

-Nic się nie stanie. Milion razy już tak prowadziłem. To tylko wino.

-Jak chcesz - zabrałam rękę z powrotem - ale ja nie wsiadam z tobą do samochodu.

-To cię tam sam wsadzę - posłał mi uśmieszek.

-Chodźmy już - wstałam z krzesła.

Chciałam go tym odciągnąć od picia. Zaczęłam się ubierać, a on po chwili też wstał i zrobił to samo. Zakręciło mi się w głowie. Odruchowo złapałam za krzesło, bojąc się tego, że upadne. On to zauważył i tylko się uśmiechnął. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy i poczekałam jeszcze chwilę na Jimina, bo poszedł do toalety.

Gdy wrócił wziął mnie za rękę i powoli wyszliśmy. Trzymałam się blisko niego, bałam się, że znowu się zachwieje.

Wsiedliśmy do samochodu. Ten pajac kolejny raz nie zapiął pasów, więc zrobiłam to za niego. Cały czas się uśmiechał, może on po alkoholu zawsze tak ma? Innych oznak nie widzę.

-----------------------

Wysiedliśmy z samochodu. Dookoła było ciemno. Zza wysokich drzew było widać jasne światło, które dawał nam księżyc. Jimin zasunął samochód, obszedł go i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się na ten gest. Było mi przyjemnie, chociaż wciąż zastanawiałam się dlaczego tutaj przyjechaliśmy.

-Chodźmy - przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie.

Przytaknęłam i również go objęłam.

Aktualnie szliśmy jakąś leśną ścieżką. Otaczała nas ciemność i niezliczone drzewa, z których większość liści opadła. Zauważyłam, że boję się trochę ciemności. Cieszyłam się, że nie byłam tam sama.

-Zimno ci? - schylił się do mnie.

-Nie - odpowiedziałam - wręcz przeciwnie. Jesteś bardzo ciepły - lekko się zaśmiałam.

-To dobrze, zaraz będziemy na miejscu - wyprostował się.

-Wiesz.. - przerwałam.

-Tak? - zauważyłam, że drzewa powoli znikają.

-Przepraszam - wydusiłam z siebie.

-Za co? - miał taki ciepły głos.

-Bo ciągle się kłócę z tobą. Wiecznie coś mi nie pasuje. Nie chcę, żeby tak między nami było. Nie lubię kłótni i chciałabym to zmienić - powiedziałam powoli - jestem nieznośna.. - dodałam.

-Wcale tak nie jest - szybko odpowiedział - kocham cię taką jaką jesteś - zrobił pauzę - nawet jeżeli czasami jesteś nieznośna to i tak mi to nie przeszkadza. Zatrzymał się i odkleił ode mnie, wciąż trzymając jedną z moich dłoni.

Przyklęknął przede mną na dwa kolana.

-Cieszę się, że jesteś przy mnie - patrzyliśmy sobie w oczy, a księżyc odbijał się w jego.

Przez chwilę stałam jak zahipnotyzowana.

-N-nie wygłupiaj się, w-wstań - zająknęłam się. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. On tylko złapał moją drugą rękę i złożył na nich pocałunek. Chciałam, żeby wstał bo czułam się głupio tak stojąc nad nim, ale jednocześnie to co robił było kochane. Nie sądziłam, że może tak mnie kochać.

Uniósł moje ręce do swojego czoła i przyłożył je. Zobaczyłam jak się trzęsie. Nie wiedziałam co się dzieje, więc przyklęknęłam tak jak on. Schyliłam się jeszcze niżej i zauważyłam łzy, które spływały po jego policzkach. Zabrałam swoje ręce, a on zasłonił sobie twarz swoimi.

-Jimin nie płacz. Co się stało? - serce mi pękało gdy widziałam te łzy. On bezsłowa położył twarz na moich udach. Zaczęłam głaskać go po włosach. Było mi go żal, chociaż nie wiedziałam co było powodem tej sytuacji.

-Przepraszam - powiedział połykając łzy - jestem egoistą - dodał - tak bardzo przepraszam - objął mnie, a swoją twarz wtulił w mój brzuch.

-Nie jesteś - wciąż głaskałam go.

-Nie wybaczysz mi. Przepraszam - mówił przez łzy.

-Wybacze ci wszystko. Proszę nie płacz. Co się stało? - przez to, że płakał mi samej zaczęło się zbierać na płacz.

Byliśmy tak w ciszy jeszcze chwilę. Przytuliłam go i otarłam mu łzy po czasie podnieśliśmy się z tej niewygodnej ziemii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top