Hobbit - Thorin Debowa Tarcza
Ostatni shot, na koniec zostawiłam Thorina, aby można było się cieszyć tym co najlepsze. Teraz zmykam robić ostatnie przygotowania, przed Wigilią. Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że będzie się podobało. Wesołych świąt moi drodzy😘😘😘!!
- Jak ja nienawidzę zimy. - powiedziałam idąc po kolana w śniegu.
- Już się tak nie złość, wolę jak na tych słodkich usteczkach jest uśmiech, a nie grymas. - powiedział Thorin, łapiąc mnie za rękę.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Coś ty się taki romantyczny zrobił, nigdy mnie nawet za rękę nie chwyciłeś, nie mówiąc już nic o takich słowach.
- Zgadnij, kochanie. - powiedział spoglądając na mnie spod kaptura.
Rozejrzałam się dookoła, wyszukując jakiś wskazówek. Patrząc do tyłu, spostrzegłam, iż co najmniej połowa kompani się nam przypatruje. Natychmiast speszona odwróciłam głowę.
- Nie wiem.
- A wiec nic ci nie powiem. Domyśl się sama.
Patrząc na niego, wspomniałam nasze ostatnie dni, kiedy to chodził ciągle jakiś dziwnie uśmiechnięty i szczęśliwy. Nie żeby mi to przeszkadzało, była miła odmiana po jego wiecznym grymasie. Jednak nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. Jest zimno, a on każe mi jeszcze myśleć. Hmmmm, a może!
- Chyba wiem o co chodzi!
Popatrzył na mnie zdziwiony, moim nagłym krzykiem.
- Chodzi ci o śnieg. Cieszysz się bo pada śnieg!
Zamiast potwierdzić, popatrzył na mnie dziwnie.
- No co, nie?
- Nie. - skubaniec uśmiechał się do mnie czarująco, doprowadzając mnie tym samym do białej gorączki.
- To nie wiem. Wszędzie pełno tego cholerstwa, przedzieramy się przez to już kilkanaście dni, a ty mi mówisz żebym się domyśliła. Powiedz, o co chodzi?
- Słoneczko, powiedz mi, co to za okazja, gdy całe rodziny przyjeżdżają, aby się spotkać i dać sobie prezenty w zimowy czas.
- Święta!
- Brawo, kochana.
- Ale nadal nie rozumiem, dlaczego jesteś taki romantyczny. Co ma piernik do wiatraka.
- Piernik! Ale bym zjadł piernik! Taki pyszny z czekoladą i orzechami, o i z marmoladą wiśniową. Mniam! - Bombur słysząc naszą wymianę zdań, aż zamlaskał, gdy wyobraził sobie takie delicje.
- Co?! Jaki sernik? - przekręcił Oin.
- Sernik, też jest dobry. Taki pyszny. - patrząc na pulchnego krasnoluda widziało się jego rozmarzoną twarz.
Na ten widok zaśmiałam się perliście. Ku mojemu zdziwieniu Thorin też się roześmiał. Popatrzyłam na niego, a on widząc mój wzrok pogłaskał mnie z uczuciem po policzku. W tamtym momencie poczułam jak moje serce chcę się wyrwać z piersi. Po chwili odwrócił wzrok, widząc niedaleko od nas jaskinię.
- Dwalin! Pozwól no tu! - krzyknął do swego kompana.
Krasnolud podszedł do nas, posyłając spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Moglibyście sobie oszczędzić tych czułości przy innych? Nie dobrze się robi.
- Jesteś po prostu zazdrosny, przyjacielu. - powiedział głaszcząc moją rękę.
- Coś ty mu zrobiła? - zapytał mnie zdziwiony.
Uniosłam jedną rękę do góry, bowiem druga uwięziona była przez mojego chłopaka
- Nie patrz się tak na mnie, ja nic nie zrobiłam. To on się tak dziwnie ostatnio zachowuje. Myślisz, że może to być jakaś choroba? - dodałam mając nadzieję, że zrozumie moją grę.
- Tego się obawiam. Ranio, chyba nasz przywódca zachorował i to bardzo tragicznie.
- Oh, nie, co ja pocznę. - teatralnie chwyciłam się za głowę.
- No już, bardzo śmieszne. Dwalin chodź ze mną, jak ta jaskinia będzie pusta, to zostaniemy tam na noc. - powiedział Thorin i udali się w głąb ciemności. My za to zostaliśmy w bezpiecznej odległości, gotowi na wyciągnięcie broni.
Gdy powrócili po chwili, oznajmili, że rozbijemy dziś tu obóz. Nasz przywódca oddalił się do innych, zaś mi dał zadanie, abym pomogła Filiemu przy kolacji. Bofur podał nam potrzebne rzeczy i polecił zrobić gulasz. Mieliśmy bowiem, świeże mięso z dzika, które aż się prosiło o zrobienie z niego czegoś pysznego. Gloin rozpalił nam ognisko, dzięki czemu w niedługim czasie jaskinia się zagżała. Ściągnęłam pelerynę, aby mi nie przeszkadzała i zaczęłam kroić potrzebne rzeczy, wrzucając je do kotła. Któryś z naszych kompanów przyniósł wodę, która jeszcze nie zdarzyła zamarznąć. Wlał ją do garnka, dzięki czemu po chwili zaczęła bulgotać. Przygotowując posiłek mimowolnie zerkałam w stronę Thorina, który nie mógł usiedzieć w miejscu. Raz widziałam go z Balinem i Dwalinem, następnie rozmawiał z Bomburem, aby potem podejść do Kiliego. Co podnosiłam oczy na niego, stał przy kimś innym. Kiedy po raz kolejny popatrzyłam na jego osobę, naciełam sobie lekko palec.
- Ssssssss. - syknęłam przykładając palec do ust, aby przestał krwawić.
Fili w tym momencie odwrócił wzrok od warzyw i popatrzył na mnie zdziwiony.
- Rozcięłam palec. - wyjaśniłam.
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się rozbawiony.
- No już, bardzo śmieszne. - powiedziałam zła na samą siebie.
- Powiedziałaś to samo co wujek. - oznajmił cicho.
- Co? - rzekłam sfrustrowana, przenosząc wzrok na Filiego.
- Wuj powiedział dziś to samo, tylko do ciebie. No, że to jest bardzo śmieszne. Idealnie odtworzyłaś jego zdanie, słowo w słowo.
Spojrzałam na niego zdziwiona i odpowiedziałam.
- Nie myślałam, że ktokolwiek zwróci na to uwagę. Nawet nie zrobiłam tego jakoś specjalnie, po prostu tak powiedziałam.
Fili uśmiechnął się do mnie.
- To znaczy, że kochasz go szczerze, skoro nie świadomie powtarzasz te same słowa co on.
- Bo to prawda, kocham twojego wujka i nie wiem co bym zrobiła bez niego, ponieważ w ten kilka dni, stał się całym moim światem.
- Dobrze widzieć go szczęśliwego, a przy tobie ostatnio ciągle się uśmiecha. Naprawdę cieszę się, że znalazł kogoś takiego jak ty Rani.
Na jego słowa w moich oczach pojawiły się łzy.
- Dziękuję Fili, że mnie akceptujesz.
- Mam nadzieję, iż za niedługo zostaniemy rodziną.
- Oh Fili. - powiedziałam rozczulona szczerością chłopaka.
- I mam przeczucie, że tak się właśnie stanie.
- Nie zagalopowój się tylko, to tylko przypuszczenia.
- A chciałbyś, żeby były prawdziwe?
Spojrzałam na chłopaka nie wiedząc co powiedzieć.
- Fili....myślę, że...
Nagle podskoczyłam wystraszona, kiedy przysiadł się do nas Balin, widocznie zainteresowany naszą krótką rozmową.
- Dokończ. - powiedzial Fili, wpatrując się we mnie z determinacją.
Przeniosłam na niego wzrok, szukając odpowiednich słów. Wyszukując je odpowiedziałam:
- Myślę, iż za wczas na takie deklaracje. Jestem z twoim wujem od niedawna i raczej wątpię, aby zadał mi takie pytanie.
- Żebyś się nie zdziwiła, moja droga. - wtrącił się dotąd milczący Balin.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Widzę wzrok Thorina jakim cię obarcza i na twoim miejscu nie zdziwiłbym się jego decyzją. Jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy jak teraz, zmieniłaś go Ranio.
- Zgadzam się, też to widzę. - powiedział Fili.
Patrzyłam na dwójkę mężczyzn, przenosząc oczy z jednego na drugiego. Na przemian otwierałam usta i zamykałam nie wiedząc co im odpowiedzieć. Nareszcie wstałam i rzucając krótkie "Idę się przejść" wyszłam z jaskini pomyśleć.
To nie możliwe, aby Thorin tak szybko chciał się ze mną ożenić, nie. Na pewno się mylą, kocham go, ale to za szybko. Nie mówię oczywiście, że odmawiam, ale.....nie, jest po prostu za wczas. On zawsze przemyśla swoje decyzje po kilka razy, aby wybrać słusznie. Balin może i mówi słusznie, ale to nie ten czas. Może oświadczy mi się, ale dopiero jak wszystkie sprawy w Ereborze będą gotowe. Tak, odbijemy górę, a potem może dziać się co chce.
Nie dostrzegłam nawet, jak bardzo oddaliłam się od kąpani, w czasie moich przemyśleń. Natychmiast się odwróciłam zawracając, jednak tym razem wracałam szczęśliwa, a nie jak wcześniej zdenerwowana.
Gdy dotarłam do groty, Bofur razem z kilkoma innymi, grali szkoczną muzykę.
Nie zdążyłam nawet usiąść, kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę, przez co wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Odrywając głowę od bijącej przyjemnie piersi, zauważyłam znajomą koszulę.
- Thorin. - powiedziałam pewnie, zaciągając się zapachem fajkowego ziela.
Jednak w odpowiedzi wyciągnął mnie na zewnątrz i dopiero jak odeszliśmy kawałek zatrzymał się, wreszcie mnie puszczając.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Zamknij oczy. - poinformował mnie poważnie.
Westchnęłam, zamykawszy je.
- Dobrze, teraz możesz otworzyć.
Uniosłam powieki i ujrzałam przed sobą klęczącego Thorina, z wyciągniętym pudełkiem, w którym znajdował się srebrny pierścionek z niebieskim kamieniem.
Zastygłam w bezruchu, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Zaś on z uśmiechem na ustach zadał mi to pytanie.
- Ranio czy uczynisz mnie najszczęśliwszym krasnoludem i wyjdziesz za mnie?
- Oh, Thorinie........tak - wyszeptałam po chwili, kompletnie wzruszona.
Włożył mi pierścień na palec i wziął w objęcia. Okręcił mnie dookoła, jakbym nic nie ważyła. Ja zaś przylegnełam do niego, ciesząc się naszym szczęściem.
Kiedy wróciliśmy do obozu, wszyscy cieszyli się na wieść, że nie odmówiłam i zostanę żoną naszego przywódcy. Tego wieczoru nie obyło się bez muzyki, ogromnej biesiady i naszych spragnionych pocałunków.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top