Hobbit - Thorin Dębowa Tarcza
- Pani, jakaś kobieta pragnie się z tobą spotkać, mówi że to nagłe. - powiedział strażnik, wchodząc do mojej komnaty.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, ponieważ właśnie kończyłam segregować dokumenty na te które trzeba podpisać natychmiast, a te które mogą trochę poczekać. Poza tym właśnie była pora śniadania i wszyscy na mnie czekali, a mój mąż raczej nie pochwalał spóźnień. Dlatego westchnęłam przeciągle i odkładając papiery spojrzałam na mężczyznę.
- Jak się nazywa?
- przedstawiła się jako Hera, prosiła o natychmiastowe spotkanie z królową.
- Dobrze, prowadź Hamigu.
Podeszłam do drzwi komnaty i spojrzałam po raz ostatni na pokój. Miałam jakieś dziwne wrażenie, że nie wrócę tutaj w tak dobrym humorze jaki właśnie miałam. Mimo tego szłam dumnie przez korytarze Samotnej Góry, wspominając wyprawę po nią. Co to były za czasy, Thorin nie był wtedy królem, ale ja mimo tego go kochałam. Uśmiechnęłam się na wspomnienia dotyczące naszych przygód, lecz przerwały to słowa gwardzisty, mówiące, iż już jesteśmy na miejscu. Otworzono przede mną drzwi, abym mogła wejść. Zobaczyłam blądwłosą krasnoludzice z zielonymi oczami oraz czarnowłosą dziewczynkę chowającą się za jej plecami. Niestety malutka miała opuszczoną główkę i nie mogłam zobaczyć jej oczek, których byłam szczerze ciekawa.
- Dzień dobry, to pani chciała się ze mną widzieć? - spojrzałam w oczy kobiecie.
- Witaj królowo, owszem, mam też pewną sprawę do króla, ale przed tym chciałam się zobaczyć z tobą, wasza wysokość.
-A więc co cię do mnie sprowadza?
- Tak właściwie to moja córka. - powiedziała patrząc na malutką przytuloną teraz do jej nóg z poważną miną.
- Nie bądź na mnie zła wasza wysokość, ale Thrina nie może wychowywać się bez ojca. - na dźwięk jej słów dziecko podniosło w końcu główkę. Ujrzałam te niebieskie oczy przy których budzę się na co dzień i zasypiam. Które tak kocham, z którymi byłam na wyprawie i przeżyłam tyle nie zapomnianych chwil. Momentalnie moje nogi zmieniły się w popisową galaretkę Bombura, a przyjazny uśmiech wcześniej posyłamy w stronę kobiety, odszedł w zapomnienie.
- To przecież nie możliwe. - powiedziałam cicho wpatrując się w dziecko.
- W tym roku kończy 6 lat, jednak nie przyszłam tutaj, aby mnie znienawidzono, że niszczę życie pary królewskiej. Pragnę jedynie dostatku i dobrobytu dla córki, powinnaś to zrozumieć ze względu, iż też jesteś kobietą, królowo. Oczywiście chciałam się z tobą spotkać przed rozmową z Thorinem, abyś o wszystkim wiedziała.
Doszczętnie mnie zszokowało wcześniej miła teraz zmieniła się na taką bezpośrednią. Nie byłam w stanie wypowiedzieć sensownego słowa, przez to co właśnie powiedziała.
- To- o jest c-córka mo-mojego Thorina? - udało mi się wydukać.
- Tak, wasza wysokość.
Poczułam wielki ból, zdradę, łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, wiedziałam, że nie mogę tam zostać.
- Przepraszam, ale ja nie dam rady. - już mówiąc to czułam ciepłe krople na policzkach.
Odwróciłam się i popychając drzwi wyszłam zostawiając dwie krasnoludzice w środku. Obraz powoli mi się rozmazywał przez łzy, lecz nogi same kierowały mną gdzie mam iść. Patrząc przed siebie, aby nie upaść, wiedziałam zszokowane twarze kobiet i strażników. Czuję, że moje ciało trzęsie się z, wściekłości? rozczarowania? bólu? Sama nie wiem,ale muszę porozmawiać z Thorinem, on musi zaprzeczyć. To wszystko okaże się jednym wielkim nieporozumieniem, na pewno. Musi się okazać kłamstwem, jakimś głupim żartem jednej ze służek, albo Kiliego i Filiego. Tak to wszystko jakiś żart, przecież to nie może być prawda, Thorin by mi tego nie zrobił, on mnie kocha. Widząc mnie strażnicy pospiesznie otworzyli drzwi prowadzące do jadalni w której już jadła kompania, Dis i mój mąż. Nagle wszyscy ucichli widząc mnie w progu zapłakaną. Próbowałam opanować szloch przykładając sobie rękę do ust, jednak niewiele to pomogło.
- Kochanie co się stało?! - zwrócił się do mnie ON.
Ten który mnie zdradził, ten którego tak bardzo kochałam i co najgorsze nadal kocham. Zbliżył się do miejsca w którym nadal stałam i próbował chwycić mnie za ramię. Nie wytrzymałam, wybuchłam z całą złością, odpychając go.
- Nie dotykaj mnie!! Jak mogłeś mi to zrobić!!!
Krasnolud był w szoku, jak i zresztą pozostali wpatrujący się w nas. Łzy przestały wypływać z moich oczu i udało mi się wydukać.
- Powiedz mi, 6 lat temu spotkałeś krasnoludzicę o imieniu Hera? - tak bardzo chcę aby powiedział nie. Thorin za to miał minę jakby go oświeciło, już patrząc na niego wiedziałam jaka będzie odpowiedź, ale chciałam ją usłyszeć od niego.
- Skąd wiesz o niej? - zapytał spokojnie, próbując mnie uspokoić.
- Znasz ją?! - wybuchłam na nowo pozwalając łzą płynąć.
- Tak, znam. Ale skąd ty o nie wiesz?
- Czeka na ciebie w sali królewskiej, razem z twoją następczynią. Gratuluję Thorinie, masz córkę. - oznajmiłam grobowym tonem wpatrując się w podłogę.
Przypomniałam sobie twarzyczkę dziewczynki, jej niebieskie oczka i ciemne włosy.
- To przecież nie możliwe. - wystękał.
- Wygląd odziedziczyła po tobie, Hera nadała jej imię Thrina, gratuluję.
Popatrzyłam na jego zszokowaną twarz oraz na resztę zgromadzenia.
- Myślę że to już nie będzie mi potrzebne. - mówiąc to ściągnęłam obrączkę z lewej dłoni i podałam mojemu mężowi, choć teraz już byłemu.
- Nie, poczekaj, nie rób mi tego.
- Ty mi to zrobiłeś, dlaczego ja nie powinnam, co?
Spojrzałam na niego, po raz ostatni w te oczy, które tak bardzo kocham, a które wyrażały w tej chwili tyle bólu. Odwróciłam się od towarzystwa, wychodząc.
- Jeszcze dziś mnie tutaj nie będzie. Żegnaj Thorinie Dębowa Tarczo.
Wyszłam pospiesznie nie patrząc za siebie. Szybko przeszłam przez korytarze, zmierzając do komnaty. Gdy się w niej znalazłam spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam broń oraz przebrałam tą nieszczęsną suknię na mój strój podróżny i wyszłam z królestwa krasnoludów, uprzednio ściągając z głowy koronę. Mijając zdziwionych strażników, wyszłam za bramy Ereboru.
Pół roku później ( bo mogę 😎)
Już jakiś czas mieszkam u pewnej szwaczki w Dale, pomagam jej w interesie. Od kobiet z tąd słyszałam iż, król dał Herze pieniądze i kazał jej więcej nie wracać. Nikt z Dale nie wie, że to ja byłam królową, która porzuciła tron i Thorina. Dla mnie to lepiej, same krasnoludy nie wiedzą, iż jestem tak blisko nich. Próbowałam wyjechać, opuścić to miejsce, ale nie potrafiłam.
- Mogłabyś, pójść do Klary po nowe materiały? Jak widzisz, ja mam pełne ręce roboty.
Odwróciłam wzrok od koszuli, którą właśnie kończyłam i przeniosłam go na kobietę zadająca pytanie.
- Jasne, nie ma problemu.
Położyłam odzienie na drewniany stół i zgarniając płaszcz z wieszaka wyszłam na zewnątrz. Udałam się na wschód, alejkami pełnymi warzyw oraz owoców. Ciągle moje myśli krążą wokół grupki przyjaciół, których zostawiłam w górze. Nie żebym żałowała swojej decyzji, co to to nie, ale jestem ciekawa co właśnie robią. Zobaczyłam jednak przed sobą sklep do którego właśnie zamierzałam, co skutecznie przyćmiło moje myśli.
- Witaj Klaro, masz coś dla mnie? - zapytałam uprzejmie dziewczyny.
Ta zaś patrząc się obdarzyła mnie cudnym uśmiechem.
- Oczywiście, że mam, poczekaj tu chwilę, trochę tego się nazbierało.
Odwróciła się, idąc po potrzebne materiały. Ja zaś uniosłam głowę, podziwiając przejrzyste błękitne niebo. Wszędzie niebieski, ten kolor mnie prześladuje, a wszystko od tych nieszczęsnych oczu. Z tego wszystkiego, aż wspomniałam tego krasnoluda.
- Proszę, to chyba wszystko. - oznajmiła jak zwykle uśmiechnięta odkładając rzeczy na ladę. Wygrzebałam z bocznej sakiewki pięć złotych monet i położyłam je na wyciągniętej już przez dziewczę dłoni.
- Dzięki. - wzięłam szmatki, które Helga z pewnością przerobi na coś bajecznego z zamiarem odejścia. Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy po odwróceniu zobaczyłam siwego krasnoluda z długą brodą wpatrującego się we mnie. Tak bardzo mi go brakowało.
- Balin?
Mężczyzna patrzył na mnie jakby nie dowierzał. Był blady, co mnie lekko zaniepokoiło.
- Arina?! - wykrzyknął nagle, jakby wybudził się z transu.
- Dawno się nie widzieliśmy, co? - końciki moich ust nieco się uniosły, co było niespotykanym widokiem od pewnego czasu.
- Ty mieszkasz w Dale? - zapytał już spokojniej.
Na jego słowa, kiwnęłam głową.
- Niech tylko inni cię zobaczą, moja droga. Wszyscy myśleliśmy, iż wyjechałaś gdzieś daleko.
- Bo taki miałam zamiar, Balinie. - odpowiedziałam że smutkiem.
Krasnolud chciał mnie o coś zapytać, ale przerwał mu krzyk Dwalina.
- Balin! Mam te sztylety i serwetki o których tyle gadałeś.
Łysy krasnolud zmierzał w naszą stronę, jeszcze mnie nie dostrzegając. Ja jednak widząc przyjaciela mojego byłego męża, nie wytrzymałam i puściłam się biegiem prosto przed siebie. Nie patrząc na zdumionego Balina, ani na ludzi pomiędzy którymi się przepychałam, gnałam co tchu, jakbym uciekała przed bandą orków. Wreszcie dobiegając do krawcowej, mało co nie wyrwałam drzwi z zawiasów i rzucając materiały na stół podeszłam szybko do krzesła. Ale ja jestem głupia, rozmawiałam z Balinem, przecież inni się dowiedzą o mnie. Nie są głupi, żeby teraz nie zacząć mnie szukać. Doskonale znam Thorina, teraz gdy wie iż jestem tak blisko nie odpuści.
- Co ja zrobiłam. - przerażona chwyciłam się za głowę, klękając na podłogę.
- Arina, co się dzieje?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przecież nie jestem sama. Odwróciłam się do mocno zdziwionej kobiety i skoczyłam do niej przytulając się oraz wybuchając płaczem.
- Co ja zrobiłam, jestem głupia. On mnie znajdzie, ja nie chcę, pomóż mi, ja nie chcę, Helga jesteś moją nadzieją, proszę, ja nie chcę. - powtarzałam jak mantrę, chowając głowę w jej piersi.
Kobieta niezbyt wiedziała co się właśnie dzieje, ale głaskała mnie delikatnie po głowie i próbowała uspokoić. Co zresztą z czasem jej się udało. Gdy opanowałam łzy, podała mi chusteczkę dzięki której doprowadziłam się do ładu.
- A teraz na spokojnie, co się stało?
Spojrzałam na nią.
- Tylko proszę nie złość się.
Kobieta usiadła na krześle i mi kazała zrobić to samo, co z resztą uczyniłam.
Słuchała mnie bez przerywania, tak długo, aż nie skończyłam jej wszystkiego opowiadać. Była w szoku z czego się raczej nie dziwiłam, ale odezwała się do mnie spokojnie, wierząc mi w to co właśnie usłyszała.
- Moim zdaniem powinnaś z nim porozmawiać, wytłumaczyć sobie wszystko. - rzekła podnosząc się z siedziska.
- A jak on mnie już nie chce? W końcu oddałam mu obrączke.
- Z tego co mi powiedziałaś, wynika że kocha cię nade wszystko, a teraz rusz się i pędź do swojego króla. No już, na co czekasz, leć.
- Ale jesteś pewna, w końcu nie wiedziałam się z nim tyle czasu.
W odpowiedzi otworzyła mi tylko drzwi, uśmiechając się szeroko.
Wybiegłam z tamtąd co sił w nogach i szczerze nawet nie wiem kiedy byłam już w sali królewskiej czekając na przyjście króla, zapowiadające audiencję. Wnet wrota za mną się otworzyły i ktoś wszedł. Słyszałam odgłos ciężkich kroków, które zbliżały się do mnie.
- Arina? To naprawdę ty?
Dopiero słysząc ten głos, dałam przemówić mojemu sercu, odwróciłam się spoglądając na mężczyznę. Nic się nie zmienił, nadal tak zabójczo przystojny jak przy naszym pierwszym spotkaniu.
- Wybaczysz mi kiedyś Thorinie? - zapytałam pochylając głowę.
Podszedł do mnie i podniósł moją twarz, aby móc patrzeć mi w oczy. Jego ręka głaskała mój policzek, która była pokryta małymi bliznami, ledwo wyczuwalnym. Dla mnie tak rzeczywistymi.
- Już to zrobiłem najdroższa - powiedział z czułością patrząc w moje brązowe oczy.
Za nami ktoś otworzył po raz kolejny wrota, jak podejrzewam kompania z Dis na czele, bo tylko ona zawsze potrafiła wszystkich opanować. Ja za to dotknęłam lic mojego Thorina i przyciągnęłam go do gorącego pocałunku, którego tak bardzo mi zresztą brakowało. Sam odwdzięczył mi się piękny za nadobre, nie pozwalając mi zbyt długo górować. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, założył mi z powrotem pierścionek na palec i wyszeptał:
- Już nigdy nie pozwolę ci uciec.
Mam nadzieję że się podobało, zapraszam do komentowania i miłego dnia/nocy! 😁😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top