Eldarya - Leiftan
Drugi shot, ty razem z Eldary'i, moim zdaniem najgorszy z tych pojawionych się dziś. No cóż, komentujecie i zapraszam do czytania. (Shot, który został zamówiony pojawi się dopiero po świętach.)
- Purriry masz może czerwony materiał? - zapytałam zaglądając do jej sklepu.
- Ile go potrzebujesz, moja kochana? - uśmiechnięta kotka pojawiła się przede mną zanim jeszcze zdążyłam przezwyczaić oczy do ilości ubrań na jej wieszakach.
- Myślę że wystarczą z 3 metry. - odpowiedziałam patrząc na nią.
- Już pędzę. - puściła mi oczko i zniknęła za kotarą.
W między czasie skupiłam wzrok na pięknej niebieskiej sukience. Góra przylegała do ciała i miała wycięcia po bokach, które ozdobione były malutkimi cyrkoniami. Zaś dół był pokryty wstawkami z białej wstążki. Nagle za sobą usłyszałam dzwonek, oznajmiający, iż ktoś przyszedł. Odwróciłam cię, by zobaczyć kto to. Ale jego się po prostu nie spodziewałam.
- Leiftan? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Odrey, szukałem cię. - to mówiąc podszedł do mnie.
- Coś się stało?
- Nie, skądże. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu.
Widząc jak się uśmiecha, moje nogi stały się jak z waty. Jednak w tym momencie wyszła Purriry z materiałem.
- Proszę, kochana. - powiedziała.
Odwróciłam się od mężczyzny w stronę kotki.
- Ile się należy?
- 400 manny. - odpowiedziała zadowolona.
Wyciągnęłam mannę do zapłaty i położyłam na ladzie.
- Zapakować?
- Nie, dzięki. Będę już lecieć, mam masę roboty.
Biorąc potrzebne rzeczy odwróciłam się do lorialeta.
- Dzięki za propozycję, ale muszę coś załatwić, spotkamy się potem?
- Mam nadzieję, Odrey.
Wychodząc rzuciłam jeszcze okiem na błękitną sukienkę. Nie wiedziałam, że Leiftan zauważył mój wzrok i popatrzył na to samo co ja.
Pociągnęłam za drzwi i żegnając się wyszłam. Poszłam do mojego pokoju w którym, już czekała na mnie stara maszyna do szycia z mojego świata. Zdobyłam ją u jednego ze sprzedawców, kiedyś na targu. Chrom i Kero pomogli mi ją naprawić, a teraz działała doskonale. Chciałam zrobić prezent dla wszystkich, a w związku, że zbliżają się Mikołajki to byłyby to świąteczne czapki. Wszystkie potrzebne rzeczy już czekały na mnie w pokoju do którego właśnie weszłam. Od razu zasiadłam przy maszynie, wiedząc, iż zapewne zajmie mi to masę czasu. Popatrzyłam na kartkę na której były napisane imiona wszystkich, którym chciałam zrobić te niespodzianki.
ŚWIĄTECZNE NIESPODZIANKI!!
Ezarel
Nevra
Valkyon
Leiftan
Miiko
Jamon
Ykhar
Keroshane
Chrome
Karenn
Aleja
Coalia
Wzięłam do rąk nożyczki i tnąc materiał, zaczełam nucić kolędy z mojego świata. Z mechanicznego szycia czapeczek, wybudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam i podchodząc do nich krzyknęłam:
- Już idę!
Wnet przypomniałam sobie o Leiftanie, z którym obiecałam spotkać się dziś i w nadzieii, że to właśnie on otworzyłam drzwi. Jednak to nie był on. Przede mną stała uśmiechnięta Aleja.
-Odrey! No nareszcie! Muszę ci coś pokazać! - wykrzyczała wbiegając do mojego pokoju.
- Aleja? O co chodzi? - zobaczywszy syrenę przypomniałam sobie o podarunkach. Na moje nieszczęście dziewczyna właśnie popatrzyła na maszynę do szycia i niektóre gotowe już czapki.
- Oooooo, a to co? - podeszła zaciekawiona do rozłożonego materiału.
Szybko reagując, zanim zdałaby sobie sprawę co to takiego, chwyciłam ją za ramiona i wyszłam za drzwi.
- Ej! Odrey, co ty robisz!
- Ja? Nic!
- W takim razie co to było ? Bardzo ładnie wyglądało.
- Już mówiłam, nic! - krzyknęłam zdenerwowana ciekawością syreny.
Ta za to popatrzyła na mnie zdziwiona, że podniosłam na nią głos.
- Przepraszam Aleja, ostatnio mam jakieś dziwne humory.
- Na Orlance! Może ty jesteś w ciąży!
Na jej słowa moje usta otworzyły się w ogromne "O". Mój szok w tym momencie osiągnął szczyt. Stałam naprzeciw Aleji nie dowierzając, że powiedziała coś takiego.
- Kto jest w ciąży?! - zaa filaru wyszła zszokowana Miiko, która na słowa syreny, stanęła jak ja, w kompletnym bezruchu.
- Odrey jest w ciąży! - krzyknęła jedyna szczęśliwa pośród nas.
- Odrey!? Błagam, powiedz mi, że to jakieś żarty!
Otrząsnęła mnie się dopiero, gdy zobaczyłam zszokowaną twarz Mii.
- Nie jestem w żadnej ciąży!! Dajcie mi wszyscy święty spokój!
To mówiąc weszłam do siebie i z głośnym hukiem zatrzasnełam za sobą drzwi. Natychmiast sięgnęłam po klucz, zamykając się w swoim własnym azylu.
Padłam na łóżko jak długa nie wierząc w to co się właśnie stało. Przez ścianę słyszałam jeszcze rozmowę dziewczyn, ale nie zamierzałam wychodzić do nich.
Ukryłam twarz w poduszce i zamknęłam oczy. Po chwili, gdy się uspokoiłam wstałam i podeszłam do maszyny.
- W końcu muszę to dokończyć. - powiedziałam sama do siebie.
Jakiś czas później wszystko było gotowe. Uszyte nakrycia głowy czekały na nowych właścicieli. Chwyciłam wszystkie pod pachę i wyszłam chcąc je rozdać. Jednak wychodząc na korytarz straży nie spodziewałam się, że jest już noc. Z grymasem na twarzy, iż nie będę mogła zobaczyć min innych, podchodziłam do drzwi każdego wieszając na nich podarek. Po jakimś czasie została mi ostatnia czapka, należąca do Leiftana. Stanęłam przed jego pokojem i odwracając się poszłam pod stuletnią wiśnię. W miejsce naszego pierwszego spotkania. Kiedy to po raz pierwszy utonęłam w jego zielonych oczach, aby potem zobaczyć jego klatę na której widok robi mi się słabo. Rozmarzona dotknęłam kory drzewa wyobrażając sobie nasze wspólne chwile. Kiedy trafiłam do kwatery nie ufałam nikomu i jakby nie patrzeć to właśnie Leiftan otworzył mnie na innych. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam na nim polegać, bowiem zawsze mnie wysłuchał i wsparł w trudnych chwilach. Stał się dla mnie niesamowicie ważny, a myśl, że to wszystko mogłoby ulec zmianie mnie przerażała. Jakby na to nie patrzeć nigdy nie widziałam w nim mężczyzny, ale przyjaciela. Jednak nie ukrywając przed nikim musiałam zauważyć, że ostatnio w jego towarzystwie robiło mi się cieplej na sercu i byłam szczęśliwa widząc jego radość, gdy się do mnie uśmiechał. Rozmyślając postanowiłam zadać sobie pewne pytanie. Czy ja się zakochałam w Leiftanie? Moja odpowiedź przyszła sama, niespodziewanie, tak jak miłość, która mnie dosięgła.
- Odrey? - zapytał znajomy głos.
Odwróciłam się zaskoczona, widząc Leiftana, wpatrującego się we mnie.
- Odrey, jest zimno, co tu robisz tutaj w nocy?
Wpatrywał się we mnie wytrwale, nie spuszczając oczu z mojej osoby. Otrząsnęłam się odwracając wzrok, aby nie mógł zobaczyć, moich policzków.
- Mieliśmy się dziś spotkać. Pamiętasz? - zapytałam nieśmiało, mając nadzieję, że tak.
- Jak mógłbym zapomnieć. Odrey, dlaczego na mnie nie patrzysz?
Ja jednak zamiast odpowiedzieć, wepchnełam mu czapkęw dłonie i całując go w policzek, uciekłam do kwatery. Nie wiedziałam jednak zszokowanego wzroku lorialeta, który był przesycony miłością do mojej osoby. Ani również tego, iż w pokoju, na łóżku czekała na mnie już niebieska sukienka, która rano tak mi się podobała. Obok prezentu leżał liścik w którym schludnie było napisane:
Dla jedynej, która zdołała poruszyć moje serce.
P.S Wiem, że ci się podobała.
Leiftan
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top