Creepypasta - Slenderman
Pierwszy rozdział świąteczny, kolejne będą pojawiać się co pół godziny. Mam nadzieję, że niespodzianka się podoba i życzę wam wszystkim wesołych świąt.
Pojawiając się jedyny raz w roku, zwiastuję nieszczęście i ból. W ten jedyny dzień mogę na prawdę poszaleć, pokazać jaka jestem na prawdę. Bez codziennych zakazów oraz własnych ran. Jednak przed zabiciem tych ludzi, robię im łaskę i mówię jak się nazywam. A moje imię brzmi Merry Christmas. Ale możecie mi uwierzyć na słowo, nic związanego ze mną tego dnia, nie jest wesołe.
Właśnie skakałam po dachach budynków szukając kolejnejnych informacji o moich przyszłych ofiarach. Zaglądnęłam przez okno dostrzegając pijanego mężczyznę przed telewizorem i dziewczynę zakradającą się w jego stronę z pokaźnym nożem. Uśmiechnęłam się na tą scenkę, wyobrażając sobie rozbryzgującą się wszędzie krew. Przymknęłam oczy doprowadzajac się do porządku.
"Teraz nie czas na to, opamiętaj się Christmas" - upomniałam sama siebie w myślach.
Jednak patrząc na to co dzieje się w środku domu, wskoczyłam bez wachania do środka. Podeszłam cichutko do niej i zagadnęłam przez ramię.
- Dobrze ci idzie, ale zostaw to mnie - wyszeptałam wprost do jej ucha.
Odwróciła się wypuszczając nóż z rąk. Była więcej niż przerażona, a mi się to ogromnie podobało.
- Kim jesteś?! - krzyknęła podnosząc ostre narzędzie z dywanu. Jednak gdy uniosła wzrok na moją twarz, jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu i znieruchomiała.
- Teraz masz minę jak Jeff, gdy napił się kiedyś octu.
Miałam nadzieję, że to ją rozbawi...... jednak myliłam się. Dziewczynka była więcej niż wystraszona i co mnie martwiło nadal się nie ruszała.
- No nie mów że, zabiłam cię samym wyglądem. - powiedziałam kucając, abym mogła zrównać się z dzieckiem.
- Hej, nie zamierzam cię skrzywdzić. Posłuchaj pracuję w pewnej organizacji, pomagam takim jak ty i obiecuje ci, że cię takiej nie zostawię. Ani ciebie, ani twojego rodzeństwa, Emily.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała mnie cichutkim głosikiem.
- Od jakiegoś czasu obserwuje wasz dom i wiem co on wam robi. - wskazałam na nachlanego ojca.
- Zamierzam pomóc, zaufaj mi, nie skrzywdzę cię.
- Nam się nie da pomóc, on nas zabije, tak jak mamusię. - wyznała, upuszczając nóż i chowając twarzyczkę w dłoniach.
- Ohhhh.... No chodź tu do mnie. - powiedziałam przygarniając ją do gorącego uścisku.
- Będzie dobrze, pomogę wam. W końcu jestem panią Mikołajową. - uśmiechnęłam się szczerze do dziewczynki.
- Skoro ni-nią jesteś, to dla-dlaczego masz tak zniszczoną twa-twarz?
- Raz schwytali mnie tacy źli ludzie, gorsi od twojego taty i skrzywdzili. Dlatego obiecaj mi, że nikomu o mnie nie powiesz, a jak rodzeństwo będzie pytać, to powiedz, iż na święta czeka was wspaniały prezent. Od pani Mikołaj, dobrze słoneczko?
- Dobrze proszę pani.
- No, grzeczna dziewczynka. A teraz biegnij się położyć, do świąt już niedługo. Wyczekuj mnie i nic nikomu nie mów.
W odpowiedzi pokiwała główką i pobiegła na górę po schodach. Ja zaś nachyliłam się nad chrapiącą imitacją mężczyzny, szeptając mu do ucha słowa znanej kolędy.
- We wish you a Merry Christmas
We wish you a Merry Christmas
We wish you a Merry Christmas
And a happy New Year. Którego już nigdy nie dożyjesz. Żegnaj, śmieciu!
Oddalając się, pomachałam śpiącemu, posyłając mu całusa i oddaliłam się w stronę mojego domu.
"Mój dom, mój dom. Jak to pięknie brzmi, a wszystko dzięki Slenderowi. Jakby nie patrzeć, to on się mną zaopiekował, gdy Zalgo rzucił na mnie tą dziwną klątwę. A teraz ja jestem zobowiązana mu pomóc najlepiej jak potrafię. Kocham go i nie opuszczę, a czasami jakoś tę miłość trzeba wyrazić. Heh....tak się składa, że na dziś przygotowałam mu coś specjalnego, coś czego nie zapomni na długi czas."
Zatrzymałam się nagle przed naszą rezydencją, w ostatniej chwili ją zauważając, bowiem od drzwi dzieliło mnie tylko kilka centymetrów.
- No świetnie, jeszcze tego by brakowało. - podsumowałam.
Otworzyłam drzwi i natychmiast się schyliłam, ponieważ w moją stronę leciała siekiera Toby' ego. Padłam na ziemię prosto w kałużę błota.
- O kurwa. - usłyszałam jak jeden z chłopaków siarczyście zaklnął.
- Toby masz przejebane. - powiedział Ben.
Podniosłam się, ocierając oczy, by nic mi do nich nie wpadło. Otworzyłam je i spojrzałam wściekła na głównego winowajcę.
- TOBY!! NAWET GOFROWY BÓG CI JUŻ NIE POMOŻE! Masz trzy sekundy na ucieczkę. Raz. Dwa. Trzy. - wypowiadając ostatnie słowo widziałam jak chłopak bierze nogi za pas i wyskakuje przez zamknięte okno, wybijając świeżo wstawioną szybę.
- Nosz kurwa Toby, tylko nie znowu ta szyba! - chwyciłam się załamana za głowę nie dowierzając, że znowu trzeba będzie zrobić coś z tym.
Przekroczyłam próg zostawiając za sobą solidne ślady błota, a reszta obecnego towarzystwa obserwowała mnie jakby nie wiedzieli co zaraz mogę zrobić. Nawet Jeff nie odezwał się słowem, gdy minęłam go obok schodów. Kierowałam się do mojego pokoju połączonego z łazienką, chcąc się po prostu wykąpać.
Weszłam do gabinetu Slendera wprowadzając go w szok. Chciał coś powiedzieć, ale zaprzestał wyczuwając mój stan emocjonalny. Czułam to. Poszłam natychmiast pod prysznic, po drodze zabierając bieliznę przyszykowaną specjalnie na dziś razem z dodatkami.
Gdy ciepła woda spłynęła już po moim ciele, powycierałam się oraz rozczesałam długie włosy, dając na nie opaskę z kawałkiem jemioły. Zarzuciłam biały szlafrok i weszłam do gabinetu operatora. Siadłam przed nim zarzucając nogę na nogę. Spojrzał na mnie zdziwiony, odrywając głowę od nowych rysunków.
- Coś się stało Christmas? - na dźwięk słów w mojej głowie uśmiechnęłam się. Jednak pytanie niezbyt mi odpowiadało, bowiem nie chciałam psuć atmosfery jaka już była w tym pokoju.
- Czy to ważne? - zadałam mu wymijające pytanie.
Zmarszczył 'brwi' (chodzi mi bardziej o ich kształt, no wiecie), patrząc na mnie niezrozumiale. Uległam jak zawsze, wybuchając potokiem słów.
- Po prostu będę miała co robić w święta, a Toby mnie wkurzył. W dodatku miałam kąpiel z błocie i znowu rozwaliliśmy tą nieszczęsną szybę, która ledwo co wystawiłeś. A miałam dla ciebie dziś wyjątkową niespodziankę.
- Niespodziankę? Dla mnie?
- Czy tylko te słowa cię zainteresowały z moje wypowiedzi? - uśmiechnęłam się rozbawiona, odrzucając złość.
- Skądże, ale najbardziej mnie zaciekawiły. - oznajmił szczęśliwy.
- A więc, co to za prezent?
- Coś ty taki niecierpliwy. - powiedziałam podchodząc do biurka i siadając na nim.
- Ja chcę ci tylko podziękować, za wszystko co robisz. Jesteś dla mnie wyjątkowy i kocham cię.
- Czy sobie zasłużyłem na takie słowa?
- Drugi raz nie powtórzę, poza tym za dwa dni święta i pomyślałam, że jako już jutro mnie nie będzie, to dam ci mój prezent wcześniej.
Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej wyczuwając jak spiął się na wpływ mojego dotyku.
- Jesteś tego pewna, Merry? Wiesz, że odwrotu już nie będzie.
- Oj, tam. A tak poza tym to nie bierz mnie za taką świętą.
Pochyliłam się, chcąc go pocałować, a on położył swoje dłonie na mojej talii. Zatrzymałam się tuż przed jego twarzą, rozwiązując rękoma szlafrok, który opadł na biurko. Jego palce zacisnęły się na moim ciele.
"Gdyby miał oczy, pożerał by mnie wzrokiem."
- A żebyś wiedziała. - odpowiedział mi, przyciągając mnie gorączkowo do siebie.
Nasze usta spotkały się wreszcie, spragnione bliskości. Walczyliśmy wspólnie o dominację, a żadne nie chciało przegrać. Długie ręce Slendera przytrzymały mnie, gdy owinęłam nogi wokół jego bioder. Ściągnęłam mu marynarkę z pleców, na co pojawiły się jego macki. Czułam je na całym ciele i za nic już nie mogłam doprowadzić się do porządku. Oszalałam z rozkoszy. Wiedziałam, że Slenderman przenosi mnie do naszej sypialni obdarowując moją szyję pocałunkami. Potem(+18😏😏😏)
Poczułam silną dłoń, która bez krępacji ciągneła moje kolano. Popatrzyłam na operatora zdziwiona.
- Jeszcze ci mało? Myślałam, że jeden sex na dzień wystarczy. - zapytałam, ponieważ jego dłoń jechała w górę.
- A tobie wystarczy? - odpowiedział wtykając swoją głowę w zagłębienie przy szyi.
Chwilę później poczułam jego pocałunki, które wybudziły mnie doszczętnie z odrętwienia.
- Skoro tak stawiasz sprawę, nie pozostaje mi nic innego. - powiedziałam siadając na brzuchu Slendermana i sięgając do jego ust, by móc połączyć się z nim na nowo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top